03-02-2022, 10:36
|
#6 |
| Początki od wieków były burzliwe, to była oczywista oczywistość, ale rzadko kiedy mówiono o tym, jak charakteryzował je również nader imponujący brak organizacji, czego właśnie byli świadkami. Może była to kwestia prowincjonalizmu, a może zwyczajnego marazmu organów rządzących w postaci sierżanta Wallnara. Cóż, jakby nie było, dostali polecenie służbowe i to w ich gestii leżało jego wykonanie, wbrew mętnym i niejasnym instrukcjom zleceniodawców. Ot, odwieczna dola pracowników niskiego szczebla, w niektórych kręgach zwanych PPP - "przynieś, podaj, pozamiataj".
W jednym jedynie sierżant Wallnar zabłysnął, gdy zasugerował udanie się na wypytki po okolicy. Jak w każdej ostoji cywilizacji, tak i w Vellersbach zapewne plotka goniła plotkę i plotką poganiała. Przynajmniej mieli jakiś punkt startu w imię chlubnej służby na rzecz przeciwdziałania chelianizacji przyszłości narodu. Hjalmar rąbnął dłońmi o kolana i podniósł się ze swojego siedziska.
- Tak jest, panie sierżancie - rzucił sucho w stronę oficera i odwrócił się ku nowym towarzyszom. - Rozprostujmy kości i przespacerujmy się do jakowejś tawerny. Popytamy, pogadamy, zobaczymy. Może zmoczymy gardła przy okazji.
|
| |