Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-09-2007, 01:35   #90
Malutkus
 
Reputacja: 1 Malutkus nie jest za bardzo znany
Kristoff Baxter

Uff, poszło szybciej niż się zapowiadało... Zero komplikacji, czysta sprawa, no, jeśli nie liczyć masy krwi na podłodze i ubraniach. Przez chwilę Baxter był szczęśliwym człowiekiem, który ciężką pracą zespołową osiągnął niebywały sukces w heroicznej walce o czyjeś zagrożone życie. Czy jakoś tak. W każdym razie chwila minęła błyskawicznie, a wrócił wewnętrzny głosik, barwnie opisujący, jakim to jest frajerem.
Kątem oka dostrzegł, że barman próbował bez słowa wymknąć się, jakby był tu gościem i tylko tędy przechodził. Cwaniaczek. Ale zobaczymy, kto jest większym cwaniakiem. Medyk wyciągnął broń i zastąpił mu drogę. Nie, nie celował do właściciela tej budy. Po prostu miał w ręce gnata. To zwykle pomagało w rozmowie.
- O, Winnie, miło że się pokazałeś- zaczął z szerokim uśmiechem, który z ubabraną koszulą i pistoletem w łapie tworzył obraz dość niepokojący- No patrz, wyszedłeś ze strzelaniny bez szwanku... Żadnej kulki? Złamania? Zadrapania? Bo wiesz, jakby co to jestem lekarzem, mów, a pierwszą pomoc masz u mnie darmowo. Nie? Dobra, bo widzisz, mamy taką sprawę... pewnie znasz jakiś przyjemny lokalik, w którym można by przechować tą trójeczkę? Chłopaki trochę dostali w tej bezsensownej strzelaninie, która się tu rozpętała... A tak w ogóle, nie sądzisz, że to wyjątkowo głupi pomysł, tak strzelać do niewinnych i bezbronnych klientów, którzy chcą sobie tylko umilić popołudnie, popijając piwko, rozmawiając o życiu, o dziewczynach, o sporcie i temu podobnych sprawach? No naprawdę, irracjonalne, nie?
Uznał, że niestosownym byłoby tłumaczenie, jak się tu znalazł ten koleś w barwach Darków, leżący z dziurą w klacie w kałuży krwi. I jeszcze tamten...
- I, widzisz, w tej sytuacji bardzo byś nam pomógł, załatwiając jakiś przytulny pokoik. Nie oczekujemy wiele, to nie musi być od razu standard Hiltona z NY. Nie wiesz, co to Hilton? Nieważne. Ty masz tutaj znajomości, na pewno wiesz, kto w takiej sytuacji okazałby miłosierdzie, napoił spragnionego, opatrzył rannego itd. No to jak? Widzę przecież, że nie miałbyś serca porzucić potrzebujących samych sobie, zresztą zawsze taki byłeś, miłosierny samarytanin, który oddałby swoje życie za bliźniego. No, to umowa stoi, co?
W czasie całej przemowy żywo gestykulował, przez co kilka razy barman nie mógł nie zauważyć spluwy migającej mu przed twarzą. Ale czy ktoś mu w tym momencie groził?
 
Malutkus jest offline