Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-07-2005, 15:41   #3
Bergan
 
Bergan's Avatar
 
Reputacja: 1 Bergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłość
"Ach, ci magowie"

Jak brzmiało to zdanie? Aha! Nie ufaj magowi, bo możesz mieć wzdęcia i wysypkę na uszach. O tym przekonał się niejeden śmiałek, który krzyknął po kilku głębszych kuflach w stronę faceta ubranego na czarno, z wielkim kołnierzem postawionym ponad głowę i laską, która świeciła na zielono i buczała od wyładowań elektrycznych. Przekonała się także Gromka Drużyna, która po kilku głębszych nie była, ale z tego powodu, że ich mózgi za głębokie nie są.
Podczas postoju we wsi Mocznowyeje Grum ze swymi kompanami, nawet Wyrwitorbem, który dogonił cudem po ostatniej przygodzie kumpli, przystanęli w przytulnej karczmie Mocznotrzepye z zamiarem poddaniu się alkoholowej konwersacji.
- Niiiiiiiiiiiie! - Grum uderzył kuflem w głowę Szuracza, który zniknął pod podłogą - To nnnniiiiie było tak, Stłuk..<hik>
- Być..beło..no! Ty żeś to walił trzonek wtedy, a nie ta ostra sztrona! - Stłuk oblał się zimnym piwem, ponieważ karczma była dawniej sauną, a nowy właściciel nie przebudował jej, przez co teraz było gorąco jak w trollowym garnku - I dlatego ty, szefu, obicnać mu tę szyja po cztery...cztyre...cztery razy dziesięć ciosów! O!
- Bo sam mówił, że tępy jestem, to mu pokazałem jak barzo! - Grum dopił piwo, ale nie zorientował się, że w dłoni zostało mu tylko ucho od kufla - Eh. Marne piwo, ledwo czuć...
- Sz..kheeeeeeeeeeeeeeeeeeeeekheheheheeeeeeee..efie - Wyrwitorb uderzył się w klatkę piersiową po obfitym uwolnieniu z niej śluzu - c...c..co dzisiaj będziemy robić?
- Drogi mój, najukochańszy i najulubieńszy debilu, a żeby zaspokoić Twoją ciekawość to powiem ci, że idziemy do wieży maga Mojetrzypalceposzłysamewkierunkusłońca'a i oskubiemy go nieczo..<hiiiik>!
- M..mag? - Wyrwitorb nastawiłsobie opadającą żuchwę - Łoo, ale mam nadzieję, że n..n..kheeeeeeeeekheeeekhh..hrrrrrr..tak samo jak rok temu w wieży maga Ojejuwybaczżecięprzysmoliłem'a?
- A czo wtedy byyyło źle? - Grum spojrzał na czwartego Wyrwitorba.
- T..tak, bo z ciebie chciał zrobić iście prawidziwe krasnoludzkie piwo, ze mnie szmatę do podłogi, ze Stłuka - spojrzał na Stłuka - on chyba nie chce tego pamiętać - Stłuk się zaczerwienił i od przepicia padł na podłogę wraz ze stołem - a z Szuracza zakładkę do swoich gazet.
- Yeeeeeee tam! - Grum machnął ręką i zabił siedem much - Ooo, siedem za jednym razem...no ale ten Mojetrzypalceposzłysamewkierunkusłońca to leszczu...
- Słyszałem, że umie poskromić jednym pierdnięciem demony całego świata.
- No i cz..czo z tego? - Grum przetarł oczy, bo nagle dosiadł się do stołu szósty Wyrwitorb.
- Bo nie chcę skoń..skończ..hrrrrrrr..w wychodku jakiegoś demoniszcza jako wynik trawienia obiadu, szefie...
- Nie bój szę! Wejdziem tam, zabijem drania i jesteśmy bogaci!! bueeeheheh...- Grum nagle poleciał do tyłu, a nad jego głową zaczęły latać woreczki ze złotem.
Nagle do karczmy wszedł jakiś niski, gruby, przepraszam tęgi, osobnik z brodą i...dwoma beczkami piwa na plecach z wetkniętymi w nie jakimiś rurkami.
- Ognistego BlackJacka, Frank! - odezwał się piskliwym głosem - Ale migusiem, byczku!
- Już, już - barman przyrządził drinka, a krasnolud usiadł przy kontuarze - Co tam słychać Frankie?
- Ano dópa...-Barman podłubał w nosie i zaczął czyścić talerz szmatą do podłogi - Ruch jak widzisz, a tak to słucham tych debili, jak chcą iść na wieżę Mojetrzypalceposzłysamewkierunkusłońca'a. Biedni idioci...tam ciężka dywizja pancerna krasnoludów z Okrężygrodu by nie dała rady, a co dopiero banda pijanych ćwoków?
- Które debile? - nagle głos krasnoluda przemienił się w baryton - Tamci? Hmm, może mają jakiś dobry plan...?
- Oni? - barman splunął na talerz rzęsiście i przeratarł ręką - Oni wyglądają na takich co znają tylko taktykę "Aaa! Do ataku! Nie brać jeńców, brać dziewice!". Wielcy mi taktycy.
- Mniejsza o to, dzięki za drinka, Fredie, pieszczochu - krasnolud położył na ladę złotnika.
- Nie nazywaj mnie tak idioto, bo ci rozwalę mordę.
- Ach, wybacz... - krasnolud podszedł do Gruma, który szybko wytrzeźwiał i zaczął pić prosto z wiadra z pomyjami.
- A ty czego tutej? - dowódca drużyny beknął i odrzucił puste już wiadro.
- Słyszałem, że macie zamiar wyruszyć niedługo na wieżę Mojetrzypalceposzłysamewkierunkusłońca'a. Mogę się wam przydać...
- A czym taki zmulony idiota może się zajmować? - Grum wyjął kawałek spleśniałego kurczaka z brody i go zjadł - Piłowaniem rybom paznokci?
- Jestem uzbrojony w niszczycielski Spalacz.
- Spalacz? - biedny Szuracz skończył sobie bandażować główkę.
- No - krasnolud wziął do ręki rurę z zaworkiem - Naciskam tutaj..oo..
- Nieee, Palacz! - barman wyciągnął rękę, ale było za późno.
Z rury trysnął długi jęzor ognia, objął ścianę karczmy i po chwili cały budynek zaczął się palić jak ognisko. Wszyscy zdążyli uciec, a na miejscu pojawiła się ochotnicza wiejska straż pożarna z wiadrami i w ciągu kilku godzin ugasili budyneczek. Fred stał i patrzył ze łzami w oczach na pogożelisko, a obok Gromka Drużyna rozmawiała z Palaczem.
- Słuchaj no...- Grum podrapał się po szyszaku - Ta zabaweczka będzie dobra. Robimy tak...bierzem cię do ekipy, pomagasz nam, dostajesz swoje i znikasz nam z oczu...pasi?
- A jasne, Grumiku.
- Nie nazywaj mnie tak, bo dostaniesz w zęby - krasnolud skrzywił się na słowo "Grumik", a Palacz przytaknął.
Szybko zebrali potrzebny ekwipunek, założyli czarne stroje i pomalowali twarze, a gdy nadeszłą noc stanęli pod olbrzymią wieża maga Mojetrzypalceposzłysamewkierunkusłońca'a.
- Plan jest taki - Grum zaczął rysować patykiem na ziemi - Stłuk rozwala drzwi, Palacz przepala korytarz, my biegniemy, zbieramy co nasze i wybiegamy. Jasne?
- Jasne - wszyscy przytaknęli głowami, a Szuracz pisnął z przerażenia, ale nic się nie odzywał.
- Ja się pobubić przy "Palacz przepala korytarz", ale być dobrze...
Chwilę potem Stłuk wbiegł w drzwi, Palacz podbiegł do framugi i odpalił Spalacza. Niestety Grum zapomniał dodać, że Stłuk powinien wcześniej wybiec, ale jakoś nic poważniejsego mu się nie stało. Góra poparzenia 3-go stopnia na twarzy i ramionach. Grum wyjął topór, z ust trysnęła mu ślina i wrzasnął.
- Za mnoj! - i wbiegł dziarsko po schodach na górę, a reszta za nim - O k....
Gdy wbiegli do pokoiku na szczycie wieży czekał na nich facet ubrany na czarno, z wielkim kołnierzem postawionym ponad głowę i laską, która świeciła na zielono i buczała od wyładowań elektrycznych. Wszyscy wywalili się o wysoki próg i jak jeden chłop legli jeden na drugim pod stołem z czymś brązowym i bulgoczącym.
- Weszliście na moją posiadłość! - mag zaskrzypiał jak nienaoliwiona gąsienica czołgu - Wynoście się pókim dobry, albo zrobię z was szmaty do podłogi, moje nałożnice - Stłuk znowu się zaczerwienił - i zakładki do gazet!
- Nigdy, ty czarna małpo! - Grum wyleciał spod stosu ciał i postawił stół na boku - Palacz, wal w niego tym ogniorobem, ja ze Stłukiem go flankujemy, Szuracz możesz coś tam sobie ponucić pod nosem, a Wyrwitorb...gdzie jest Wyrwitorb?!
- Dostał zadyszki na schodach i stracił przytomność - Szuracz podkasał rękawy i wyjął różdżkę.
- Mniejsza o niego! Dobra! Do walki!!! - Grumowi zaświeciły się oczy, dostał szczękościsku i wraz ze Stłukiem wybiegli zza stołu. Palacz wyciągnął rurę i zaczął walić ile wlazło ogniem w maga. Walka szła dobrze, jeszcze chwila i czarodziej padłby od zmasowanego ataku, ale nagle Szuracz zaczął sobie przypominać czar Mały Zmasowany Atak Biologiczny Maczo Krępusa.
- Soko trebu...yy..no...karate...szambo! - i nagle włosy mu się na głowie zjeżyły.
- Szuuuuuuuuuracz! IDIOTO!!! - Grumowi już zabrakło śliny do plucia na boki.
Nagle wszyscy zamienili się w pluszowe miśki uzbrojone w rozpuszczające się lody. Stłuk zamachnął się oburęcznie na maga, ten ruszył szybko pluszowymi nóżkami i uchylił się. Kawałek loda poleciał w stronę Gruma, który oberwał w brzuch.
- Stłuk! Zapaskudziłeś mi futerko! - misiek cisnął w maga, trafiając go w łepek.
Palacz znowu pociągnął po polu walki i objął ogniem Gruma, który zaczął, objęty płomieniami, tańczyć w rytm "Mamo, chcę do domciu!". Wtedy Szuracz znowu postanowił spróbować swoich umiejętności.
- Heka...łąka...no! kuuuuuuuurde...tofik...
Coś błysnęło, wybuchło, strzeliło i trafiło Szuracza w głowę, pozbawiając go przytomności. Mag-niziołek chcąc rzucić czar Ugaszenie Płonącego wg. Gossa Gasiciela, rzucił czar Samostrzał W Mordę wg. Terry'ego Masochisty. Grum wpadł w stół z jakimiś chemikaliami, za które mag powinien dostać przynajmniej dwadzieścia pięc lat pozbawienia wolności i pobytu w kopalniach drewna na południu kraju. Wszystko poleciało na podłogę i cały pokój zamienił się w jeden wielki piec hutniczy.
- Płonę! Moje łapki! - Grum zaczął się tarzać w chemikaliach, co nie za bardzo dobrze mu zrobiło - A! Topię się! Topię! - zaczął dalej tańczyć.
Stłuk w tym czasie ujął w swoje pluszowe łapki siekierkę i zaczął wywijać. Palacz ciągle miotał ogniem, a Szuracz właśnie rozmawiał z dziwną postacią, mówiącą "Pane! Dobre buty! Dobre!". Nagle wszyyyystko w wieży eksplodowało! Z okien wyleciało kilka płonących postaci i padły w linię drzew.

Rano Grum otworzył oczy i spojrzał na swoje kiełbasiane paluchy.
- Dzięki Ochlejowi za me stare ciało! Kochana gruba skóra! Zabiję Szuracza! Gdzie on...
- Ej, szefie, ja ty..-i nagle ciemność przesłoniła umysł maga-niziołka.
- Nie czuję się najlepiej - Palacz pisnął swoim piskliwym głosikiem - Ojeju, znowu temoje gardło...khem...
- Czuję się jak po melanżu u szwagra. Matko jedyna - dowódca drużyny puścił bąka aż trawa zgniła - Ale takich gazów to nie miałem.
- A z wieża nic nie zostać, Grum - Stłuk pokazał zwęglonym palcem na zwęgloną wieżę - Czemu ja nie mieć skóra? Dziwnie się czuć...
- Odrośnie jak mi noga kiedyś - Grum splunął na drzewo zamieniając je nagle w zwęglony patyk, ale ten nic nie zwrócił na to uwagi. Na czwarte oko w głowie także - Mnie to w ogóle tak jakoś dziwnie. Jakbym utył kilkaset kilo i miał żabki w brzuchu...
- Ten mag - Palacz smuchnął w rurę Spalacza - to chyba jakiś niedobry misiek był, aaj. Widzieliście jakie opary tam się unosiły? Ehe-ehe! Aż mi nos podrażniło i oczy...
Nieważne było to, co się stało z drużyną i jak potwornie zmutowali w wyniku styczności z chemikaliami Mojetrzypalceposzłysamewkierunkusłońca'a. Ważne było to, że się nie obłowili, a na dodatek nie będą mogli wypić porządnie po porządnej bitce. Zrezygnowani, ale nadal hardzi udali się w stronę miasta Hohoho, gdzie miał się odbyć Doroczny Festyn Mocnej Libacji, gdzie główną atrakcją miało być jezioro wypełnione piwem i wódką.
- Nie powinienem mieszać - Grum poklepał się po brzuku swoją dwudziestopalcową dłonią - Ale co tam szkodzi, no nie chłopaki?
- A jasne! - wzbogacona o nowego członka drużyna odpowiedziała razem.
- Ładna pogoda być...tylko ja czuć, ze mieć zimny nos - powiedział Stłuk i podrapał się tylnią łapą za uchem...
 
__________________
- Sir, jesteśmy otoczeni!
- Tak?! To wspaniale! Teraz możemy strzelać w każdym kierunku!
Bergan jest offline