| "Ach, ci magowie"
Jak brzmiało to zdanie? Aha! Nie ufaj magowi, bo możesz mieć wzdęcia i wysypkę na uszach. O tym przekonał się niejeden śmiałek, który krzyknął po kilku głębszych kuflach w stronę faceta ubranego na czarno, z wielkim kołnierzem postawionym ponad głowę i laską, która świeciła na zielono i buczała od wyładowań elektrycznych. Przekonała się także Gromka Drużyna, która po kilku głębszych nie była, ale z tego powodu, że ich mózgi za głębokie nie są.
Podczas postoju we wsi Mocznowyeje Grum ze swymi kompanami, nawet Wyrwitorbem, który dogonił cudem po ostatniej przygodzie kumpli, przystanęli w przytulnej karczmie Mocznotrzepye z zamiarem poddaniu się alkoholowej konwersacji.
- Niiiiiiiiiiiie! - Grum uderzył kuflem w głowę Szuracza, który zniknął pod podłogą - To nnnniiiiie było tak, Stłuk..<hik>
- Być..beło..no! Ty żeś to walił trzonek wtedy, a nie ta ostra sztrona! - Stłuk oblał się zimnym piwem, ponieważ karczma była dawniej sauną, a nowy właściciel nie przebudował jej, przez co teraz było gorąco jak w trollowym garnku - I dlatego ty, szefu, obicnać mu tę szyja po cztery...cztyre...cztery razy dziesięć ciosów! O!
- Bo sam mówił, że tępy jestem, to mu pokazałem jak barzo! - Grum dopił piwo, ale nie zorientował się, że w dłoni zostało mu tylko ucho od kufla - Eh. Marne piwo, ledwo czuć...
- Sz..kheeeeeeeeeeeeeeeeeeeeekheheheheeeeeeee..efie - Wyrwitorb uderzył się w klatkę piersiową po obfitym uwolnieniu z niej śluzu - c...c..co dzisiaj będziemy robić?
- Drogi mój, najukochańszy i najulubieńszy debilu, a żeby zaspokoić Twoją ciekawość to powiem ci, że idziemy do wieży maga Mojetrzypalceposzłysamewkierunkusłońca'a i oskubiemy go nieczo..<hiiiik>!
- M..mag? - Wyrwitorb nastawiłsobie opadającą żuchwę - Łoo, ale mam nadzieję, że n..n..kheeeeeeeeekheeeekhh..hrrrrrr..tak samo jak rok temu w wieży maga Ojejuwybaczżecięprzysmoliłem'a?
- A czo wtedy byyyło źle? - Grum spojrzał na czwartego Wyrwitorba.
- T..tak, bo z ciebie chciał zrobić iście prawidziwe krasnoludzkie piwo, ze mnie szmatę do podłogi, ze Stłuka - spojrzał na Stłuka - on chyba nie chce tego pamiętać - Stłuk się zaczerwienił i od przepicia padł na podłogę wraz ze stołem - a z Szuracza zakładkę do swoich gazet.
- Yeeeeeee tam! - Grum machnął ręką i zabił siedem much - Ooo, siedem za jednym razem...no ale ten Mojetrzypalceposzłysamewkierunkusłońca to leszczu...
- Słyszałem, że umie poskromić jednym pierdnięciem demony całego świata.
- No i cz..czo z tego? - Grum przetarł oczy, bo nagle dosiadł się do stołu szósty Wyrwitorb.
- Bo nie chcę skoń..skończ..hrrrrrrr..w wychodku jakiegoś demoniszcza jako wynik trawienia obiadu, szefie...
- Nie bój szę! Wejdziem tam, zabijem drania i jesteśmy bogaci!! bueeeheheh...- Grum nagle poleciał do tyłu, a nad jego głową zaczęły latać woreczki ze złotem.
Nagle do karczmy wszedł jakiś niski, gruby, przepraszam tęgi, osobnik z brodą i...dwoma beczkami piwa na plecach z wetkniętymi w nie jakimiś rurkami.
- Ognistego BlackJacka, Frank! - odezwał się piskliwym głosem - Ale migusiem, byczku!
- Już, już - barman przyrządził drinka, a krasnolud usiadł przy kontuarze - Co tam słychać Frankie?
- Ano dópa...-Barman podłubał w nosie i zaczął czyścić talerz szmatą do podłogi - Ruch jak widzisz, a tak to słucham tych debili, jak chcą iść na wieżę Mojetrzypalceposzłysamewkierunkusłońca'a. Biedni idioci...tam ciężka dywizja pancerna krasnoludów z Okrężygrodu by nie dała rady, a co dopiero banda pijanych ćwoków?
- Które debile? - nagle głos krasnoluda przemienił się w baryton - Tamci? Hmm, może mają jakiś dobry plan...?
- Oni? - barman splunął na talerz rzęsiście i przeratarł ręką - Oni wyglądają na takich co znają tylko taktykę "Aaa! Do ataku! Nie brać jeńców, brać dziewice!". Wielcy mi taktycy.
- Mniejsza o to, dzięki za drinka, Fredie, pieszczochu - krasnolud położył na ladę złotnika.
- Nie nazywaj mnie tak idioto, bo ci rozwalę mordę.
- Ach, wybacz... - krasnolud podszedł do Gruma, który szybko wytrzeźwiał i zaczął pić prosto z wiadra z pomyjami.
- A ty czego tutej? - dowódca drużyny beknął i odrzucił puste już wiadro.
- Słyszałem, że macie zamiar wyruszyć niedługo na wieżę Mojetrzypalceposzłysamewkierunkusłońca'a. Mogę się wam przydać...
- A czym taki zmulony idiota może się zajmować? - Grum wyjął kawałek spleśniałego kurczaka z brody i go zjadł - Piłowaniem rybom paznokci?
- Jestem uzbrojony w niszczycielski Spalacz.
- Spalacz? - biedny Szuracz skończył sobie bandażować główkę.
- No - krasnolud wziął do ręki rurę z zaworkiem - Naciskam tutaj..oo..
- Nieee, Palacz! - barman wyciągnął rękę, ale było za późno.
Z rury trysnął długi jęzor ognia, objął ścianę karczmy i po chwili cały budynek zaczął się palić jak ognisko. Wszyscy zdążyli uciec, a na miejscu pojawiła się ochotnicza wiejska straż pożarna z wiadrami i w ciągu kilku godzin ugasili budyneczek. Fred stał i patrzył ze łzami w oczach na pogożelisko, a obok Gromka Drużyna rozmawiała z Palaczem.
- Słuchaj no...- Grum podrapał się po szyszaku - Ta zabaweczka będzie dobra. Robimy tak...bierzem cię do ekipy, pomagasz nam, dostajesz swoje i znikasz nam z oczu...pasi?
- A jasne, Grumiku.
- Nie nazywaj mnie tak, bo dostaniesz w zęby - krasnolud skrzywił się na słowo "Grumik", a Palacz przytaknął.
Szybko zebrali potrzebny ekwipunek, założyli czarne stroje i pomalowali twarze, a gdy nadeszłą noc stanęli pod olbrzymią wieża maga Mojetrzypalceposzłysamewkierunkusłońca'a.
- Plan jest taki - Grum zaczął rysować patykiem na ziemi - Stłuk rozwala drzwi, Palacz przepala korytarz, my biegniemy, zbieramy co nasze i wybiegamy. Jasne?
- Jasne - wszyscy przytaknęli głowami, a Szuracz pisnął z przerażenia, ale nic się nie odzywał.
- Ja się pobubić przy "Palacz przepala korytarz", ale być dobrze...
Chwilę potem Stłuk wbiegł w drzwi, Palacz podbiegł do framugi i odpalił Spalacza. Niestety Grum zapomniał dodać, że Stłuk powinien wcześniej wybiec, ale jakoś nic poważniejsego mu się nie stało. Góra poparzenia 3-go stopnia na twarzy i ramionach. Grum wyjął topór, z ust trysnęła mu ślina i wrzasnął.
- Za mnoj! - i wbiegł dziarsko po schodach na górę, a reszta za nim - O k....
Gdy wbiegli do pokoiku na szczycie wieży czekał na nich facet ubrany na czarno, z wielkim kołnierzem postawionym ponad głowę i laską, która świeciła na zielono i buczała od wyładowań elektrycznych. Wszyscy wywalili się o wysoki próg i jak jeden chłop legli jeden na drugim pod stołem z czymś brązowym i bulgoczącym.
- Weszliście na moją posiadłość! - mag zaskrzypiał jak nienaoliwiona gąsienica czołgu - Wynoście się pókim dobry, albo zrobię z was szmaty do podłogi, moje nałożnice - Stłuk znowu się zaczerwienił - i zakładki do gazet!
- Nigdy, ty czarna małpo! - Grum wyleciał spod stosu ciał i postawił stół na boku - Palacz, wal w niego tym ogniorobem, ja ze Stłukiem go flankujemy, Szuracz możesz coś tam sobie ponucić pod nosem, a Wyrwitorb...gdzie jest Wyrwitorb?!
- Dostał zadyszki na schodach i stracił przytomność - Szuracz podkasał rękawy i wyjął różdżkę.
- Mniejsza o niego! Dobra! Do walki!!! - Grumowi zaświeciły się oczy, dostał szczękościsku i wraz ze Stłukiem wybiegli zza stołu. Palacz wyciągnął rurę i zaczął walić ile wlazło ogniem w maga. Walka szła dobrze, jeszcze chwila i czarodziej padłby od zmasowanego ataku, ale nagle Szuracz zaczął sobie przypominać czar Mały Zmasowany Atak Biologiczny Maczo Krępusa.
- Soko trebu...yy..no...karate...szambo! - i nagle włosy mu się na głowie zjeżyły.
- Szuuuuuuuuuracz! IDIOTO!!! - Grumowi już zabrakło śliny do plucia na boki.
Nagle wszyscy zamienili się w pluszowe miśki uzbrojone w rozpuszczające się lody. Stłuk zamachnął się oburęcznie na maga, ten ruszył szybko pluszowymi nóżkami i uchylił się. Kawałek loda poleciał w stronę Gruma, który oberwał w brzuch.
- Stłuk! Zapaskudziłeś mi futerko! - misiek cisnął w maga, trafiając go w łepek.
Palacz znowu pociągnął po polu walki i objął ogniem Gruma, który zaczął, objęty płomieniami, tańczyć w rytm "Mamo, chcę do domciu!". Wtedy Szuracz znowu postanowił spróbować swoich umiejętności.
- Heka...łąka...no! kuuuuuuuurde...tofik...
Coś błysnęło, wybuchło, strzeliło i trafiło Szuracza w głowę, pozbawiając go przytomności. Mag-niziołek chcąc rzucić czar Ugaszenie Płonącego wg. Gossa Gasiciela, rzucił czar Samostrzał W Mordę wg. Terry'ego Masochisty. Grum wpadł w stół z jakimiś chemikaliami, za które mag powinien dostać przynajmniej dwadzieścia pięc lat pozbawienia wolności i pobytu w kopalniach drewna na południu kraju. Wszystko poleciało na podłogę i cały pokój zamienił się w jeden wielki piec hutniczy.
- Płonę! Moje łapki! - Grum zaczął się tarzać w chemikaliach, co nie za bardzo dobrze mu zrobiło - A! Topię się! Topię! - zaczął dalej tańczyć.
Stłuk w tym czasie ujął w swoje pluszowe łapki siekierkę i zaczął wywijać. Palacz ciągle miotał ogniem, a Szuracz właśnie rozmawiał z dziwną postacią, mówiącą "Pane! Dobre buty! Dobre!". Nagle wszyyyystko w wieży eksplodowało! Z okien wyleciało kilka płonących postaci i padły w linię drzew.
Rano Grum otworzył oczy i spojrzał na swoje kiełbasiane paluchy.
- Dzięki Ochlejowi za me stare ciało! Kochana gruba skóra! Zabiję Szuracza! Gdzie on...
- Ej, szefie, ja ty..-i nagle ciemność przesłoniła umysł maga-niziołka.
- Nie czuję się najlepiej - Palacz pisnął swoim piskliwym głosikiem - Ojeju, znowu temoje gardło...khem...
- Czuję się jak po melanżu u szwagra. Matko jedyna - dowódca drużyny puścił bąka aż trawa zgniła - Ale takich gazów to nie miałem.
- A z wieża nic nie zostać, Grum - Stłuk pokazał zwęglonym palcem na zwęgloną wieżę - Czemu ja nie mieć skóra? Dziwnie się czuć...
- Odrośnie jak mi noga kiedyś - Grum splunął na drzewo zamieniając je nagle w zwęglony patyk, ale ten nic nie zwrócił na to uwagi. Na czwarte oko w głowie także - Mnie to w ogóle tak jakoś dziwnie. Jakbym utył kilkaset kilo i miał żabki w brzuchu...
- Ten mag - Palacz smuchnął w rurę Spalacza - to chyba jakiś niedobry misiek był, aaj. Widzieliście jakie opary tam się unosiły? Ehe-ehe! Aż mi nos podrażniło i oczy...
Nieważne było to, co się stało z drużyną i jak potwornie zmutowali w wyniku styczności z chemikaliami Mojetrzypalceposzłysamewkierunkusłońca'a. Ważne było to, że się nie obłowili, a na dodatek nie będą mogli wypić porządnie po porządnej bitce. Zrezygnowani, ale nadal hardzi udali się w stronę miasta Hohoho, gdzie miał się odbyć Doroczny Festyn Mocnej Libacji, gdzie główną atrakcją miało być jezioro wypełnione piwem i wódką.
- Nie powinienem mieszać - Grum poklepał się po brzuku swoją dwudziestopalcową dłonią - Ale co tam szkodzi, no nie chłopaki?
- A jasne! - wzbogacona o nowego członka drużyna odpowiedziała razem.
- Ładna pogoda być...tylko ja czuć, ze mieć zimny nos - powiedział Stłuk i podrapał się tylnią łapą za uchem...
__________________ - Sir, jesteśmy otoczeni!
- Tak?! To wspaniale! Teraz możemy strzelać w każdym kierunku! |