Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-09-2007, 00:58   #1
Milly
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
[Wilkołak:Apokalipsa] Piąty Żywioł


Pierwsze jesienne dni przyszły w tym roku bardzo wcześnie. Już na samym początku września Kraków zniknął pod ciężką zasłoną deszczu, niebo zasnuło się szczelną, szarą masą chmur, a uliczki zamieniły się w małe potoki. Biały Strumień, Filodoks Srebrnych Kłów, przywódca szczepu Masek Bestii, chodził w kółko po swoim gabinecie, wydawał się czymś poruszony, zdenerwowany. Już dwie godziny temu wysłał swoje wici. Ci, których oczekiwał, powinni już być na miejscu. Wszak nie było czasu do stracenia!

Wici faktycznie dotarły do celu tak szybko, jak było to możliwe. Cyntia bez problemu odnalazła w lesie swoją przyszywaną bratanicę, Tibę. Choć młoda Lupuska niechętnie odwiedzała miasto, wyglądało na to, że tym razem nie będzie miała wyboru - poważna mina krewniaczki mówiła jej, że to równie poważna sprawa. Kiedy na dodatek okazało się, że sam Biały Strumień chce widzieć u siebie jej watahę, zrozumiała, że nie uniknie przemiany w ludzką postać. Nie tak lekką, nie tak zwinną, nie tak wygodną, jak wilcza. I przede wszystkim - spętaną tyloma niezrozumiałymi konwenansami...

Szczeniaki miały się dobrze, rosły jak na drożdżach, dokazywały i psociły ucząc się przy tym podstawowych praw i obowiązków, jakie rządziły światem wilków. Wciąż tęskniły za Cichą Mgłą, były jeszcze zbyt młode, aby zabierać je od matki, mimo to N'sakla świetnie sobie z nimi radził. A jednak jego obowiązki względem szczepu musiały być zawsze na pierwszym miejscu. Szczególnie wtedy, kiedy jego pomocy potrzebował Biały Strumień. Wilczyca przekazała Skaczącemu w Mrok pilne wezwanie od ducha wysłanego przez przywódcę szczepu. Stało się coś złego, inaczej Biały Strumień nie zadawałby sobie tyle trudu, aby dotrzeć do niego i natychmiast wzywać całą watahę. Wyruszył niezwłocznie, mając niezbyt miłą świadomość tego, że wkrótce znowu będzie musiał przybrać ludzką postać...

Wczesnym popołudniem Tomasz przypomniał sobie, że powinien wreszcie włączyć komórkę. Większość dnia spędził w czytelni Biblioteki Głównej przygotowując się na kolejne zajęcia w szkole wieczorowej. Choć zaczął się dopiero wrzesień materiału do przerobienia było już bardzo dużo, w końcu zajęcia odbywają się tylko trzy razy w tygodniu, a matura tuż-tuż.
Kilka SMSów przyszło niemal natychmiast po wpisaniu kodu PIN. Ktoś kilkakrotnie w ciągu godziny próbował się dodzwonić. Nim Tomasz zdążył zareagować komórka rozdzwoniła się na nowo - telefon z siedziby szczepu. Jędrzej, Ragabash Dzieci Gai, a na co dzień barman w "Pierwszym Lokalu..." na Stolarskiej, nie krył swojego zirytowania z powodu komórki. Przekazał Tomkowi pilną wiadomość od od Białego Strumienia - wataha miała niezwłocznie stawić się w szczepie. Nie chciał wchodzić w żadne szczegóły, a być może zwyczajnie ich nie znał. Prosił tylko, aby Tomasz przekazał tą samą wiadomość Markowi i aby razem jak najszybciej przyszli na Stolarską.

Marek mieszkał niedaleko centrum miasta, dojazd do niego zabrał Tomkowi niecałe 15 minut. W tym czasie Marek wykorzystywał ostatnie dni wakacji przed powrotem w uczelniany kierat. To deszczowe popołudnie, przypominające bardziej ponury wieczór, miał spędzić w samotności, przeszukując Sieć, rozmawiając z przyjaciółmi przez gg, nadrabiając zaległości na listach dyskusyjnych. Niestety los chciał inaczej - niezapowiedziana wizyta Tomka okazała się wizytą "służbową", a nie towarzyską. Wszystko wskazywało na to, że Marek będzie miał okazję wykazać się w pierwszym poważnym zadaniu od kiedy przyłączył się do Szponów Gai. O co jednak dokładnie chodziło? Z tym pytaniem dwóch najmłodszych członków watahy zmierzało w stronę szczepu.



"Pierwszy Lokal po Lewej, Idąc od Małego Rynku" był tego dnia dziwnie pusty i spokojny. Nieliczni goście, którzy nie byli członkami szczepu, zajmowali kilka stolików w ostatnim pomieszczeniu. Na czerwonych kanapach środkowego pokoju siedziało kilkoro młodych garou zajętych własnymi sprawami. Marek i Tomek dotarli na Stolarską jako pierwsi, usiedli przy barze i czekając na resztę watahy próbowali dowiedzieć się czegokolwiek od Jędrzeja. Wyglądało jednak na to, że Ragabash naprawdę nic nie wie o sprawie, w jakiej Szpony zostały tu wezwane.
Nie minęło wiele czasu i w drzwiach Lokalu pojawiła się Tiba - przemoknięta lecz jak zawsze urocza. Przywitała się z przyjaciółmi, lecz o sprawie wiedziała tyle samo, co i oni.
Wreszcie, kiedy zjawił się także Skaczący w Mrok, Jędrzej wpuścił czwórkę garou na zaplecze, informując, że z Trzecim nie udało im się skontaktować, a ponieważ Biały Strumień nie może dłużej czekać, zaczną bez niego.
Na tyłach Lokalu znajdowały się schody prowadzące na wyższe kondygnacje budynku. Cała kamienica należała do szczepu, mieściły się tutaj pomieszczenia "służbowe", służące całemu szczepowi, jak również mieszkania niektórych jego członków. Na ostatnim piętrze przywódca szczepu miał swój mały gabinet, a także prywatne pokoje.
Wataha Szponów Gai została wprowadzona do gabinetu, w którym oczekiwał ich już od dawna Biały Strumień. Srebrny Kieł przywitał swoich gości, nie krył poddenerwowania, choć zwykle był bardzo opanowanym, statecznym i starszym już mężczyzną. Poczekał aż wszyscy zajmą miejsca na kanapie i fotelach, sam oparł się o blat dębowego biurka i przyglądał się krótką chwilę twarzom garou.
- Dziękuję Wam za przybycie - zaczął wreszcie - Nie mamy zbyt wiele czasu, dlatego nie będę owijał w bawełnę. Szpony Gai już nie raz wykazały się wielką lojalnością dla szczepu i skutecznością w działaniu. Teraz szczep potrzebuje Waszej pomocy i to najszybciej jak się da. Mam nadzieję, że kojarzycie Joannę Wilczyńską, Tańczącą Na Wietrze, Teurga Srebrnych Kłów? Córkę mojego przyjaciela, członka starszyzny, Tego, Który Widzi. Wczoraj zdarzył się dziwny wypadek... Joanna od kilku miesięcy badała Umbrę. Natrafiła na ślad potężnej mocy, która zbierała się tylko w niektórych miejscach tworzących sieć linii. Wiele czasu poświęciła temu zjawisku i z tego co wiemy ostatnio odkryła coś... związanego ze skrzyżowaniem tych linii. Nikomu nie mówiła zbyt wiele o swojej pracy i o tym co dokładnie wie na temat tej mocy. Wczoraj miała zbadać jakieś miejsce szczególnie ważne dla jej badań. Zabrała ze sobą jedynie swojego brata. Niestety zanim dotarli na miejsce zdarzył się wypadek - wpadli w poślizg i ich samochód rozbił się w rowie. Z tego, co mówił Tomek Wilczyński, Joanna wyszła z niego cało. Pobiegła za kimś w las i już się więcej nie pokazała. Chłopak nie miał tyle szczęścia co ona, trafił do szpitala. Mówił, że jego siostra jest w niebezpieczeństwie i że jak najszybciej należy jej pomóc. Nie wiemy jak jest naprawdę. Tańcząca Na Wietrze wiele razy znikała w Umbrze na kilkanaście dni podczas tych swoich badań, zresztą podobnie jak każdy Teurg. Być może po prostu znalazła coś na tyle interesującego, że nawet zapomniała o wypadku i o bracie. Jednak Ten, Który Widzi jest bardzo związany ze swoją córką, wie, że jej zniknięcie nie jest do końca naturalne, wierzy również synowi, który mówił o wielkim niebezpieczeństwie. Wobec tego nie pozostaje mi nic innego, jak poprosić Was, abyście pojechali na miejsce i sami się o tym przekonali.

Biały Strumień wreszcie zrobił pauzę. Podniósł ze swojego biurka duży kawałek papieru i położył go na stoliku przed Szponami Gai. Był to fragment mapy z zaznaczonym czerwoną kropką obszarem oraz czarnym znaczkiem X. Najwyraźniej Srebrny Kieł czekał na reakcję watahy.


 

Ostatnio edytowane przez Milly : 09-09-2007 o 13:09.
Milly jest offline