Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-03-2022, 15:21   #1
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
[Autorski] "Mutants" (+18)

Gdzieś na północy USA,
18 listopada,
górska droga,
godzina 18:31







Sierżant w pierwszym opancerzonym pojeździe na czele kolumny spojrzał na zegarek na nadgarstku. Mruknął niezadowolony.
- Spóźnimy się, będzie notatka w aktach - Powiedział, spoglądając na kierowcę obok - Jedź trochę szybciej.
- Śnieg, ślisko… - Zaprotestował skromnie prowadzący.
- Nie masz grzać jak głupi, ale trochę szybciej chyba można?? - Odparł podoficer. Zwiększono więc tempo z 80km/h na setkę.

Przez kwadrans było wszystko w porządku. Aż do feralnego zakrętu w prawo, gdzie droga była niczym szklanka.

Pierwszy pojazd wpadł w poślizg, kierowca jednak zdołał w pewnym stopniu odzyskać kontrolę. Wozem co prawda obróciło o 90°, i rozległy się zgrzyty opon i hamulców, nie było jednak tragicznie…

- Fuck!! - To było wszystko, co krzyknął prowadzący korporacyjną, 30-tonową ciężarówkę mężczyzna. Wbił bucior w hamulec pojazdu, nie chcąc staranować swoich kumpli przed sobą, i skręcił ostro w prawo, byle nie w drugą stronę, ku stromej skarpie. Więzienny kolos jednak już się go nie słuchał, a siła rozpędu zrobiła swoje. Ciężarówka pomknęła w przód, i jedynie lekko w prawo, coraz bliżej i bliżej pojazdu przed nimi i skarpy… trzasnęli lekko w wóz przed sobą, przesuwając go, wciąż jednak byli zbyt rozpędzeni, wciąż zbliżali się niebezpiecznie do zewnętrznej strony drogi.

Zatrzymali się w ostatniej chwili, z kabiną mocno zgiętą w prawo względem naczepy, a lewe koła były już poza drogą?? Obaj mężczyźni w kabinie głośno wypuścili powietrze, niewiele brakowało… stuknął w nich wóz osłony jadący na tyłach.

Coś zgrzytnęło. Zatrzęsło ciężarówką.

- Fuck - Powiedział tym razem cicho kierowca. 30-tonowy pojazd zsunął się jednak z drogi, i runął w bok.

Było jak w pralce… choć skąd zwykły człowiek ma to wiedzieć? Nigdy w niej nie siedział, gdy ta wirowała. Ale takie mieli właśnie odczucie, gdy więzienny pojazd staczał się w dół zbocza, a oni w nim obijali się w swych malutkich celach o ściany, sufit, podłogę. Okropny hałas, wyginanego metalu, czyjeś wrzaski, ciągłe i ciągłe wibracje, uderzenia o drzewa lub skały(?), w drodze… ku piekle. Znaczy się, w dół zbocza.

Pierwsza krew.

~

Ktoś cicho płakał. Ktoś wymiotował, ktoś jęczał. W przedziałach więziennych panował półmrok, rozświetlany jedynie iskrami jakiejś uszkodzonej instalacji. Tyle widział każdy przez wzmocniony, kuloodporny pleksiglas-drzwi swojej celi.

Czyjeś szepty.
- Już… po… mnie…
- Przeżyjesz, trzymaj się.
- Nie… pierdol… ale wy… macie szansę… a ja ją… zwiększę…

Przez wnętrze leżącego do góry kołami pojazdu przetoczyła się fala jakiegoś dziwnego wyładowania. Elektroniczne kajdanki, jakimi byli skuci, drzwi ich celi, i co najważniejsze, ich cholerne obroże zrobiły ciche "klik", i wszystko się otworzyło.

Byli wolni?

~

Powoli jakieś poobijane osoby wypełzały ze swoich cel, rozglądając się skołowanym wzrokiem po wnętrzu ciężarówki… niektórzy mieli oprócz siniaków, nawet małe, krwawiące ranki, głównie na głowach.

Dwójka uzbrojonych strażników, jaka przebywała tu z nimi w trakcie transportu, również chyba jeszcze żyła. Leżeli rozpłaszczeni w "korytarzyku" między celami. Jeden poruszył ręką, drugi jęknął.


Kilka par oczu, często z nienawistnym spojrzeniem, spoczęła po chwili na ich sylwetkach.

Z 12 przewożonych "więźniów", nie wszyscy przeżyli. Jakiś grubas leżał ze skręconym karkiem w swojej celi, młoda kobieta z paskudnie rozbitą głową również była martwa, był i prawdziwy pechowiec. Młody nerd w okularach, którego lewy bok przebiła jakaś rura na plecach pod tak dziwacznym kątem, iż wpakowała się i w jego obrożę na szyi. I to on chyba wywołał dziwne wyładowanie, uwalniające wszystkich pozostałych, nim zmarł.

Byli wolni… ale jeszcze nie byli naprawdę wolni-wolni. W naczepie dwóch strażników, w szoferce dwóch kierowców, a w pojazdach eskorty, pewnie z… tuzin kolejnych typów?? No i nadal byli w zamkniętym, metalowym kolosie.



Jakaś mała, naprawdę mała(140cm wzrostu) drobniutka nastolatka z nieco wyłupiastymi oczkami, zignorowała leżących i jęczących strażników, po czym ruszyła do szoferki… zagrodzonej metalowymi drzwiczkami. Zaczęła nagle jednak rozrywać palcami(pazurami??) metal, i po chwili wślizgnęła się do środka… skąd rozległy się męskie, przerażone wrzaski. Nie trwało to długo. A po chwili pojawiły się tam odgłosy okropnego mlaskania.

Barczysty afroamerykanin uśmiechnął się wrednie na widok leżącego przed nim, ledwie przytomnego strażnika.
- No to się zabawimy kutasie... - Murzyn ściągnął z siebie szybko koszulkę więzienną, ukazując mocno umięśnione ciało, a jego muskularne ramię zamieniło się nagle w kamienny odpowiednik, i wyglądało na to, że za chwilę będzie z kogoś miazga.

Blada i wychudzona, młoda dziewczyna, wyglądająca jak siedem nieszczęść, trochę się nawet trzęsąc na całym ciele, rozglądnęła się półprzytomnie po wnętrzu pojazdu…








***

Komentarze za chwilę...
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline