Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-03-2022, 18:54   #5
Connor
Highlander
 
Connor's Avatar
 
Reputacja: 1 Connor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputację
To była jego pierwsza odsiadka jednak od razu zgarnął całą pulę kilku swoich i nieswoich wykroczeń. Niestety był też mutantem. Nie lubił tego słowa, ale też nie mógł zaprzeczyć, że nim nie był. Dlatego też trafił od razu do więzienia nadzorowanego przez Konsorcjum. To już nie było jakieś tam zwyczajne miejsce odosobnienia. Tu trafiali tylko “najlepsi” no i mutanty.

Nie wiedział czy efekt “wirówki” był adekwatny do tego jakby siedzieć w wirującej pralce, ale efekt był podobny do zjazdu wewnątrz opony ogromnego traktora. Natomiast tego już w życiu próbował. Efekt był bardzo zbliżony choć tu i teraz był bardziej poobijany. Nie wiedział co się stało, jak chyba nikt z obecnych wewnątrz pojazdu transportowego. Kluczowym dla niego i jak zapewne i dla wszystkich pozostałych, było to, że jakimś dziwnym trafem byli wolni. Wolni w sensie, że nie byli już skuci i co ważniejsze specjalne obroże nie blokowały już ich mocy. Póki co byli zamknięci wewnątrz.

Kto był to był. Trevor mógł w każdej chwili wydostać się na zewnątrz gdyż potrafił przedostawać się przez każdy rodzaj materiałów do grubości czterech metrów bez żadnych problemów. Wiedział jednak, że byłoby to samobójstwo, gdyż prawdopodobnie wystawił by się prosto pod lufy strażników na zewnątrz pojazdu. Wystarczała mu sama świadomość, że w każdej chwili mógł to zrobić.

Nie siedział w więzieniu zbyt długo. Wiedział jednak, że nie było to zwykłe więzienie dla zwykłych ludzi. Nie zdążył się nauczyć zbyt wiele o tym jak przeżyć w zamknięciu. Wiedział jednak, że każdy z tych ludzi tu przewożonych musiał dysponować jakąś nadprzyrodzoną mocą. Nikt tutaj nie znalazł się przez przypadek. To znaczy on tu się siedział przez przypadek. Całkowitym przypadkiem wpadł.
Jedno z więźniów zniknęło w kabinie kierowców. Mógł sobie jedynie wyobrażać co tam się działo, choć wolał o tym nie myśleć. Tu też zaczęła się przewaga brutalnej siły i elementu zaskoczenia. Prym w tym niósł jakby wyciosany z marmuru czarnoskóry mięśniak.
Dlatego też Trevor wiedział, że lepiej zrobić sobie tu szybko przyjaciół niż wrogów. Sam był przeciętnym przystojniakiem o niepokojąco dyskretnym uroku niegrzecznego chłopca. Dlatego wiedział, że lepiej znaleźć się po właściwej stronie barykady. Na przyjemności przyjdzie czas później.

Przypuszczał, że każde tak zwane siłowe rozwiązanie i próba na siłę rozwalenia drzwi czy ścian, żeby się wydostać będzie wyraźnym i jednoznacznym znakiem dla ochrony na zewnątrz gdzie skupić swoją uwagę. Przypuszczał, że mało kto może podejrzewać i spodziewać się, że więźniowie mogą wydostać się przez otwarte drzwi. Mięśniakiem nie był i nigdy nie starał się być. Potrafił za to poprowadzić i to bardzo dobrze praktycznie każdy pojazd mechaniczny jak i potrafił pilotować śmigłowce. Był jeszcze w jednym lepszy. Można było nawet powiedzieć, że był jednym z najlepszych. Znał się na hakerstwie.

W sumie jednak ktoś już tam zaczął grzebać przy panelu sterującym także Trevor się już nie wyrywał. Nie będzie się nikomu w robotę wpierdalał, bo za dobre chęci to tylko samemu wpierdol można zaliczyć. Postanowił póki co się nie wychylać, a tym bardziej nie zgłaszać na ochotnika. Gdzieś kiedyś wyczytał, że jak wzywają ochotników by dokonali czegoś “wielkiego i czystego” to się okazuje, że trzeba szorować jakiś ciężki i zardzewiały most. Zawsze już pamiętał, żeby nie zgłaszać się na ochotnika choćby nie wiem co. Wiedział, że jeżeli się nie uda to pewnie ten czarny brutal wywali dziurę wielkości drzwi od stodoły. Wiedział, że on ze swoimi zdolnościami na pewno by ten panel zhakował. Ale nic to. Nie zgłaszać się na ochotnika.

Siedział więc cicho jak mysz pod miotłą i starał się jedynie nikomu nie podpaść. Nie wiedział co będzie dalej i jakie mieli szanse na ucieczkę także za bardzo nie planował nic do przodu. Patrzył w zadumie na martwą strażniczkę. Jaka piękna twarz. Szkoda młodego życia, ale gdy wejdziesz między psy musisz szczekać tak jak one. Miał świadomość tego, że niestety to samo dotyczyło współwięźniów. Miał wybór albo zostać ze stadem i robić to co ono albo zniknąć i próbować ucieczki na własną rękę. Był spokojny gdyż wiedział, że on przynajmniej na pewno miał taki wybór i przede wszystkim możliwości.

Post poprawiany ponieważ w poprzednim zbytnio mnie poniosły emocje i fantazja.

 
__________________
Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza. Jednym jesteś ty. A co jest drugim. Biały Wilku?
- Nie ma przeznaczenia - jego własny głos. - Nie ma.
Nie ma. Nie istnieje. Jedynym, co jest przeznaczone wszystkim, jest śmierć.
Connor jest offline