Gdzieś na północy USA,
18 listopada,
zbocze górskiej drogi,
godzina 18:35
W wywróconej do góry kołami ciężarówce działo się dużo… choć były to dopiero początki całej akcji. Mutanci poczuli wolność, i najwyraźniej nikt, ani nic, nie powinno im stawać na drodze.
Peter wsadził głowę do niewielkiej, wyrwanej dziury w drzwiach prowadzących do szoferki… i zastygł bez ruchu. Dwóch zmasakrowanych, przemienionych w krwawe miazgi mężczyzn, wszędzie pełno krwi i flaków. I on, twarzą w twarz, z czymś bardzo, bardzo nieprzyjemnym.
Potworne zębiska i pazury. Smród śmierci, wprost zionący w jego twarz z kilku centymetrów. Cichy bulgot, jakby warczenie… bardzo powoli, bardzo spokojnie cofnął się w tył. Nie, tam nie wchodzić.
"Elusive" poradził sobie bez problemów z panelem otwierającym tylną klapę wielkiego pojazdu. Coś zgrzytnęło, coś syknęło, i klapa zaczęła się otwierać. A że sama ciężarówka leżała do góry kołami, owa klapa otworzyła się w dół, prosto w śnieg. Zrobiło się zimno…
- Szybciej! Ktoś wyłazi!
- Broń w pogotowiu! - Pojawiły się nawoływania, gdzieś jakby z prawej strony, poza widokiem z wnętrza ich więziennego kolosa.
Kolosem był i po części murzyn, który właśnie podchodził do "Elusive", z dwoma laskami zaraz za nim. Jedna z nich, ta ciemnowłosa i krótko obcięta, miała w łapkach zdobyczny karabin. Druga, blada i rozczochrana, ledwo co stała na nogach…
Trochę głębiej w naczepie ciężarówki, jakiś facet z dziwaczną fryzurą przyglądał się martwej strażniczce.
Był i chudy blondas, który powoli zmierzał ku wyjściu… i jakaś najwyraźniej mocno zakręcona nastolatka, która właśnie coś paplała o zadzwonieniu na 911??
~
Muskularny afroamerykanin przemienił się cały w kamienny odpowiednik swojej własnej osoby, po czym zerknął zza winkla w prawo.
- Zbiegają w dół po zboczu, mamy jeszcze kilka sekund. Nie wiem kto z was co potrafi, ale jak nie chcecie z "placka"*, to trzeba ich…
Za plecami właściwie wszystkich, głęboko w ciężarówce, a dokładniej to w szoferce, rozległ się odgłos rozbijanego szkła. A potem krzyki nadciągających zbrojnych na zewnątrz, i liczne strzały.
- Co to jest?!
- Strzelaj! Strzelaj! Strzelaj!
- Aaaaarggghhhh!!!
Wrzaski kolejnego trupa?
To chyba był dobry moment, by wypaść z ciężarówki, i zająć się eskortą… zanim oni nie zajmą się nimi.
***
* placek: jedna z wielu nazw panująca wśród mutantów-więźniów, określająca karabin obezwładniający, a właściwie elektryczny "placek" którym się z niego obrywa.
Komentarze jeszcze dziś.