Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-04-2022, 11:27   #5
Sindarin
DeDeczki i PFy
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Ech, Rozgórze… Wydawało się, że jego rodzinne miasteczko nie zmieniło się przez te kilka lat, kiedy go nie było. A może zmieniło się tak samo, jak on, tylko jeszcze tego nie zauważył? Bo ludzie na pewno - dzieciaki Refura wyrosły, a Kerim w końcu znalazł żonę i doczekał się syna. Jedynie po ojcu nie było widać upływu lat, wciąż pozostawał w pełni zdrowia, sił, i żalu o to, że Joresk odszedł „bawić się w wojnę” zamiast zająć się porządną pracą. Cóż, teraz paladyn wiedział, że wtedy rzeczywiście to była zabawa, ale nie dla niego. On był tylko zabawką w rękach szalonych, okrutnych dzieci, za nic mających sobie prawa ludzkie i boskie, a nawet zwykłą przyzwoitość. A to wszystko tylko dlatego, że mogli, w końcu byli szlachetnie urodzeni lub bogaci…
Joresk potrząsnął głową, odwracając wzrok od majaczącego na horyzoncie, maleńkiego punktu będącego twierdzą Davarn. Potyczki śmiertelnych możnowładców pozostawił już dawno za sobą, zaciągając się do jedynej właściwej wojny, jaką można prowadzić - odwiecznej, niekończącej się wojny dobra ze złem. Żałował tylko, że tak późno odkrył kult Ragathiela i stał się jednym z ostrzy Generała Zemsty. Ale tego też nie warto było rozpamiętywać, był tu i teraz, liczyło się tylko to, co zrobi dalej. Miał ze sobą wsparcie swego pana i z miał zamiar dokonać wielkich czynów.

Najpierw musiał jednak zacząć od czegoś mniejszego. Wrócił do Rozgórza nie tylko po to, by odwiedzić dawno niewidzianą rodzinę, ale także by odpowiedzieć na Zew Śmiałków - w końcu jaki mógł być lepszy początek jego własnej krucjaty jak nie zwalczenie zagrożenia dla własnego domu?

***

Joresk wyróżniał się z tłumu przybyłych do Rozgórza najemników przede wszystkich zachowaniem. Witał się z wieloma przechodniami, pozdrawiał miejscowych i z rozmawiał krótko z kilkoma, ewidentnie nie ukrywając zarówno znajomości z mieszkańcami, jak i swojego serdecznego charakteru. Ktoś stojący bliżej mógł bez trudu usłyszeć, jak flirtuje z co atrakcyjniejszymi kobietami. Przez większość czasu uśmiech nie schodził z jego młodej, przystojnej twarzy. Kilkudniowy zaros i jasne włosy dobrze zgrywały się mocnymi rysami i kilkoma bliznami, znamionującymi doświadczenie w walce. Jego sylwetka także robiła wrażenie - wysoki i potężnie zbudowany, wyraźnie nawykły był do ciężkiej pracy, a jego ruchy i postawa emanowały siłą i pewnością siebie. Łatwo było odczytać w niej wojskową przeszłość, co zgadzało się także z jego wyposażeniem. Kolczuga, przytroczony do pasa miecz półtoraręczny oraz przypięty do ramienia puklerz - o ile były dość przeciętne jeśli chodzi o jakość wykonania, wyraźnie widać było, że właściciel bardzo o nie dba. O ile tym wpasowywał się dobrze w pozostałych najemników, to wyróżnik stanowił pyszniący się na pancerzu medalik, przedstawiający karmazynowoczerwone skrzydło skrzyżowane z mieczem - symbol niebiańskiego lorda Ragathiela.




Rozluźniony, oczekiwał otwarcia drzwi ratusza, rozglądając się po przybyłych. Miał wrażenie, że kojarzy kilka twarzy jeszcze z wojska, nie miał jednak ochoty na wspominanie tamtych czasów, więc póki co ich ignorował. Zerknął na kręcące się po placu gobliny, ocenił, jak silny może być stojący nieopodal ork, na sekundę dłużej zawiesił wzrok na wyjątkowo urodziwych najemniczkach, gdy do jego uszu dobiegł odgłos jakiejś żywiołowej dyskusji. Odwrócił się i zobaczył karczmarza spierającego się z jakimiś dzieciakami. Widząc coś, co mogło przerodzić się w awanturę, Joresk zmarszczył brwi i ruszył w ich stronę. Położył mężczyźnie dłoń na ramieniu.
- Panie Uskwold, wszystko w porządku? - zapytał, po czym zwrócił się do młokosów - Nie sprawiacie żadnych kłopotów, prawda? - jego pytanie było uprzejme, ale miało w sobie odległą, cichą nutę przemocy. Ledwie skończył mówić, a za jego plecami rozległ się dźwięk dzwonu.
Kiedy paladyn tylko podszedł do awanturującego się towarzystwa, głosy natychmiast ucichły. Dwóch młokosów, którzy na pierwszy rzut oka nie mieli więcej niż dwadzieścia wiosen, przestali rzucać docinki w stronę karczmarza.
Na pytania Joreska, czy wszystko w porządku i nie ma kłopotów, dwóch młodzianów wzruszyło ramionami. Jeden dał znak drugiemu i po prostu odeszli. Karczmarz odparł, zagadnięty przez paladyna:
- Uff... Podziękować, panie, podziękować. Toć to już od samego szynkwasu z tą dzieciarną użerałem, piwo wypili i płacić nie chcieli. Gadali, że tym, co goblinom i niziołkom usługują, płacić nie będą. Wyobraź pan sobie, co za gówniażeria.
- Jak ich znowu spotkam, przypilnuję żeby oddali pieniądze - odpowiedział paladyn ze szczerym uśmiechem.

Karczmarz starł pot z czoła i już miał się odwrócić, aby wejść do środka, ale, zdało się, przypomniał sobie o czymś i rzekł jeszcze do Joreska:
- Wy tam na Zew Śmiałków idziecie? Hmm… Ja tam po takich ruinach się nie prowadzam. Ale mój syn tam był, dwa tygodnie temu. Gadał, że cytadela niebezpieczna. Gobliny może i handlują z Rozgórzem, ale na pewno mieszka tam jeszcze ktoś poza nimi. Bestie z lasu i może zbiegowie jacyś, któż tam wie. Gadał, że psy tam grasują. Od goblinów, rozumiesz. Jak tam te gobliny żyć mogą? Ciemnica, ruiny tylko.
- Ale oprócz bramy wschodniej jest też ponoć wyrwa w murze na południu i północy. Jakbyście nie umieli wejść bramą główną, to może uda wam się w ten sposób.
- Dziękuję, to może być bardzo pomocne - Joresk ukłonił się lekko.
Karczmarz pokręcił głową tylko i jeszcze raz spojrzał na Czarcie Wzgórze.
- Złe miejsce, złe miejsce - rzekł jeszcze na odchodnym.
I zniknął za drzwiami karczmy.
 

Ostatnio edytowane przez Sindarin : 25-04-2022 o 17:36.
Sindarin jest offline