Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-05-2022, 21:41   #1
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
[WFRP 2ed.] Tresconeto (18+)



12 Caldimese 2524
“Półmaszt”, Remas


“Półmaszt”, wciśnięty w jedną z wąskich alejek w dzielnicy będącej domeną klasy niższej (ale jeszcze nie tak niskiej, by klasyfikować ją jako biedotę), nie był specjalnie popularnym lokalem. Nie, był tym specyficznym typem lokalu o jeszcze bardziej specyficznej klienteli. Do “Półmasztu” trafiali zazwyczaj osobnicy, którzy doskonale wiedzieli co to za miejsce i tacy, którzy znaleźli się tam tylko i wyłącznie przypadkiem, wszedłszy w złą bramę i zbyt najebani, by dbali o to gdzie byli. Był też i trzeci typ, który zjawiał się tam nie tyle w gościnie czy wskutek pijackiej wędrówki, co w interesach. “Półmaszt” był bowiem jednym z lokali, w którym można było spotkać się z kolegami po fachu, należącymi do jakże licznej nieoficjalnej gildii oszustów, handlarzy informacjami, kanciarzy, szalbierzy i innego szeroko pojętego marginesu społecznego.

Tyle że i nie z tego powodu ludzie braci Fontaniere odwiedzili “Półmaszt”. Powód ich wizyty był o wiele bardziej przyziemny, mocno prozaiczny, acz dalej wpisujący się w specjalistyczne usługi oferowane przez kabaret oraz tabun artystów i mistrzów krawiectwa nazywających lokal swoim domem. Przyjęcie w Palazzo Puttanesco wymagało wszak wiele przygotowań, zlecenie nie należało do najprostszych. Infiltracja balu maskowego wymagała subtelnego podejścia i odegrania roli, a to z kolei wymuszało pewne rzeczy. Jak chociażby odpowiednie dla tej okazji maski, jak i kreacje uszyte na miarę i wedle najnowszej mody. Pech jednak chciał, że mimo pełni lata, obecnym trendem i fanaberią możnych i bogatych były kreacje o wysokich, obcisłych kołnierzach. Oraz nieśmiertelna, wiecznie elegancka czerń. Nie śmieli jednak narzekać czy psioczyć, nie gdy dyktator “Półmasztu” w osobie Guccio Armaniego operował przy nich igłami, w asyście armii służek i paziów.

Bo choć Guccio Armani, delikatny i chudy Guccio, na pierwszy rzut oka nie wyglądał jakby mógł stanowić jakiekolwiek zagrożenie, to oni wiedzieli lepiej. Owszem, był pionierem - jak sam to określał - “sztuki impersonacji kobiet”, nocami przeistaczając się w Lapescę i przywdziewając damską personę, ale to w niczym nie ujmowało mu zdolności. Zdolności, które pozwalały jemu samemu i braciom Fontaniere utrzymywać wygodną pozycję w remańskim półświatku - pozycję neutralnych graczy. Co przy monopolizacji kryminalnych działań przez konkurujące ze sobą familie Monteschi i Cappoferro zakrawało na cud. Armani wbrew pozorom zasługiwał na szacunek, uznanie i może nawet kapkę zdrowego strachu.

Guccio, zaprzęgnięty do roboty, sprawdził się jak zwykle. Nie tylko w kwestiach modowych, zapewniając im kreacje, maski i akcesoria (z marsową miną nakazując zwrot wszystkiego), ale i informacyjnych. Armani był zaufanym źródłem z rozbudowaną siatką informatorów i rekomendacjami od braci Fontaniere, wobec czego zawierzyli mu zbieranie danych wywiadowczych. Posłańcy dostarczyli im już parę wiadomości spisanych eleganckim pismem, ale Guccio też przy okazji przymiarek wyciągnął i wręczył im koperty z informacjami.

Co wynagrodziło przydługi i mało komfortowy pobyt w “Półmaszcie”.




13 Caldimese 2524
Palazzo Puttanesco, Remas
Wczesny wieczór


Ciemny strumień możnych i wpływowych wlewał się miarowo w obręby ociekającego bogactwem Palazzo Puttanesco. Złocona brama. osadzona w marmurowym murze i obsadzona wartownikami w liberiach, otwarta była na oścież, brukowany dziedziniec rozbrzmiewał bez przerwy terkotaniem kół eleganckich powozów i dorożek, starannie przystrzyżone żywopłoty i krzewy szumiały w lekkiej bryzie znad morza. Crème de la crème remańskiego społeczeństwa stopniowo wdzierało się wewnątrz odrestaurowanego pałacu, przechodząc przez obszerne atrium złączone z szerokimi stopniami, zwieńczone wysoko w górze kopułą, w drodze do wschodniego skrzydła, w którym to bić miało serce balu. Wielka sala balowa powoli była wypełniana przez tłum w różnych odcieniach czerni, skrzący się biżuterią i dekoracyjnymi akcentami różnego sortu (jak choćby aksamitem, którym wartownicy wiązali oręż). Szmer rozmów odbijał się od ścian zdobionych freskami i arrasami, przeplatany spokojnymi nutami uciekającymi spod palców orkiestry na podwyższeniu. Tłum falował miejscami, możni zbijali się w grupki i mieszali, spacerując leniwie to tu, to tam. Służący w nieskazitelnych liberiach krążyli z paterami wypełnionymi przystawkami różnej maści - od owoców, przez kawałki sera, po owoce morza - oraz kielichami wina, wśród których niepodzielnie królowało ciemne Lucerrano z winnic na południu Tilei. Skryty w dalekim końcu sali korytarz prowadził ku dalszym pomieszczeniom skrzydła, z których część oddana do użytku gościom stanowiły kameralne saloniki.

Część z gości spacerowała też i na zewnątrz, przecinając atrium w drodze do ogrodów przylegających i okalających północną fasadę. Brukowane ścieżyny wiły się wśród zieleni akcentowanej tęczowymi barwami krzewów, składały na labirynt wyznaczany przez żywopłoty sięgające pasa. Tu i ówdzie rozsiane były marmurowe ławeczki na których spotykali się żądne nieco większej prywatności czy kameralności pary i duety, szepcząc między sobą czy chichocząc w bezpiecznej kryjówce złożonej z cieni i flory. Centrum ogrodów była potężna marmurowa fontanna w kształcie pięknej nimfy z dzbanem, z którego wylewała się woda, nad którą rozpływali się fani estetyki i zachwytom nie było końca.

Zachodnie skrzydło, którego parter ograniczony był do pomieszczeń użytkowych i mieszkalnych, było zamknięte. No, nie tak do końca zamknięte - drzwi przepasane były zaledwie grubą aksamitną liną w kolorze czerwieni, dobitnie sygnalizującą zakaz wstępu. Podobne liny rozpostarte były też przy schodach na górne kondygnacje, w bocznych ścieżynach ogrodów i wszędzie tam, gdzie gości mieli nie wchodzić. Miejscami dodatkowo wartowali kondotierzy najęci przez signore Gentile, mający pilnować porządku i by gości nie pałętali się tam, gdzie nie trzeba. To zachodnie skrzydło właśnie było celem ludzi braci Fontaniere. To tam, na piętrze, znajdowała się galeria i kolekcja artefaktów uzbieranych przez lata przez byłego Senatora i to tam, w tamtejsze pomieszczenia, wedle wcześniejszych poleceń “goździkowcy” przemycili dla nich ich sprzęt oraz ekwipunek.

Wieczór rozpoczynał się leniwie.




___________________________________

Powodzenia i miłej zabawy, Panowie.
 

Ostatnio edytowane przez Aro : 20-06-2022 o 22:29.
Aro jest offline