Fabio pociągnął z kielicha do dna i ruszył na spotkanko ze swoimi "współpracownikami" po drodze podjadając przysmaki z tac noszonych przez służbę. Impreza taka sobie, ale żarełko dobre.
Kompanom nie miał specjalnie co zaraportować. Wszak zajęty był czym innym. Słysząc jednak wieści od Vincenze rzekł do reszty.
- Mogę sprawdzić tą drogę po kratownicy. Od dzieciaka śmigałem po linach to takie coś nie powinno sprawiać problemów. Na roślinkach się nie znam, ale zawsze mogę je pociąć. Idzie kto ze mną, albo zna kto lepszą drogę.?- wypowiedział się swym ochrypłym ździebka głosem nawykłym do przekrzykiwania burz i okazjonalnego obsobaczania co bardziej krewkich, tępych, czy nieudolnych osobników.