Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-07-2022, 06:26   #5
Pliman
 
Pliman's Avatar
 
Reputacja: 1 Pliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputację
A-koo-chee-moya – zwracam się do duchów moich przodków. Do ducha mego ojca. Zwracam się…
Ledwie rozpoczętą medytację brutalnie przerwał huk spadającego samolotu. Stary Indianin otworzył oczy i odprowadził wzrokiem żelaznego ptaka lecącego w kłębach dymu, ku ziemi. Nieśpiesznie wstał i zarzucił na plecy torbę ze swoimi dzisiejszymi zbiorami.

Nakpena był postawnym, ciemnowłosym mężczyzną. Najlepsze czasy miał już niestety za sobą. Blisko 60 lat zmagał się z trudami życia. Choć nie da się ukryć, że najgorsze było ostatnich 20. Umiał sobie jednak radzić. Jako prawdziwy Indianin przyswoił w młodości umiejętność krzesania ognia, znajdowania śladów, zielarstwa czy myślistwa. Był przy tym niezłym znachorem. Dobrze radził sobie z bronią palną, niewiele gorzej z białą, do której miał wielki sentyment. Stale nosił przy sobie trzy solidne koziory i okazałą maczetę, przytroczone do wewnętrznej strony płaszcza. Na dodatek w kieszeni zawsze leżała idealnie naostrzona brzytwa. Kiedyś było tego jeszcze więcej, ale w końcu zrobiło się za ciężko...
Broń palną też miał, a jakże! Na plecach karabin M4, przy pasie pistolet Beretta 92F. Wiek osłabił już trochę jego sprawność fizyczną, niemniej jednak Indianin nadal cechował się kapitalnym słuchem, sokolim wzrokiem i niebywałą intuicją. Jego poorana zmarszczkami i bliznami twarz już na pierwszy rzut oka dawała do zrozumienia, że niejedno w życiu widział i, że w większości nie były to widoki przyjemne. Żył. A to świadczyło najlepiej o jego zdolnościach przetrwania.

Mieszkał na terenie Chicago od kilku lat, od roku zaś należał do „Ludzi Marthy”. Nie da się do końca życia być samotnikiem, jeśli nie chce się by on zbyt wcześnie nastąpił... Nakpena był odludkiem, może nawet dziwakiem. Niektórym, zwłaszcza młodszym, wydawał się być złamany przez życie, czekający na śmierć. Może nawet i tak było… Jednak kilka dni temu Nakpena miał wizję. Wizję, która kazała mu wyruszyć w podróż i odszukać kogoś. Kogo? Gdzie? Na te pytania wizja nie dała odpowiedzi. Mimo to w starego Indianina wstąpiły nowe siły. Znów mu się chciało. Był pewien, że w najbliższym czasie coś się wydarzy. I teraz nagle ten spadający samolot. To nie mógł być przypadek.

Nakpena wiedział, że latająca maszyna spadła bardzo blisko. Nie widział dokładnie gdzie, jednak nie słyszał też wybuchu. To wskazywało, że lądowanie awaryjne się powiodło. Trzeba było to sprawdzić. Ale oczywiście nie „na wariata”. Spokojnie. W tym wieku człowiekowi zwykle już się nigdzie tak bardzo nie śpieszy. Zgodnie z maksymą „śpiesz się powoli” najpierw trzeba podjeść w zasięg wzroku, ocenić ewentualne niebezpieczeństwo, uważając przy okazji na innych ciekawskich, żywych, czy też martwych. Dzikie zwierzęta nie powinny chwilowo stanowić problemu, hałas raczej je płoszył, nie wabił. Jeśli okaże się, że ktoś przeżył – a wszystko na to wskazywało – to wypadałoby gości powitać. Oczywiście z wycelowaną w nich spluwą, najlepiej w większym gronie. Jasne, że mogły to być też jakieś parszywe maszyny Alexy, ale jakoś intuicja podpowiadała mu, że ich tam nie zastanie. Indianin ruszył pieszo w kierunku miejsca impaktu, cały czas lustrując otoczenie. Przy okazji nadal miał oko na możliwe go znalezienia w tej okolicy lecznicze zioła i grzyby.
 
__________________
Cóż może zmienić naturę człowieka?

Ostatnio edytowane przez Pliman : 03-07-2022 o 09:16.
Pliman jest offline