Nowe, nieobciążone butem cywilizacji miejsca zawsze przyciągały najdziwaczniejsze zbierany ludzi. Od bogatych inwestorów i zdesperowanych biedaków liczących na powiększenie swoich fortun, przez naukowców szukających odpowiedzi na męczące ich pytania, po kapłanów wszelakich bóstw, liczących na nawrócenie miejscowych. Nie inaczej było i teraz.
Wśród tej zbieraniny nieznacznie wybijał się dość młody mężczyzna. Bynajmniej nie z powodu niezwykłego krasmóstwa, czy charyzmatycznej osobowości. Nie. Był najzwyczajniej w świecie najbrzydszą osobą na pokładzie. Twarz nosiła znamiona jakiejś choroby, choć tydzień podróży i morskie powietrze musiały dobrze mu zrobić. Gdy wsiadał na pokład cała jego czaszka wyglądała niemal jak zaczynające powoli gnić mięso, a dziś w dniu zejścia ze statku była tylko nieco zaczerwieniona i wyglądała bardziej jakby została poparzona. Całość wieńczyło pojedyncze pasmo ciemnych włosów, zaczesane do tyłu i ciemne oczy, błyszczące żywą inteligencją.
Ubierał się w proste, lecz nienagannie czyste ubrania zakrywające wszystko oprócz twarzy, wliczając w to dłonie. Przez klatkę piersiową miał przeciągnięty bandolier z którego wystawały chirurgiczne narzędzia i alchemiczne wyroby.
Uwagę przykuł też swoją gotowością do niesienia pomocy. Dość szybko po statku rozeszła się wieść że na pokładzie jest lekarz z specjalizacją z zakresu chirurgii i alchemii stosowanej, gdy w ciągu kilku minut złożył złamanie u jednego z majtków który niezbyt szczęśliwie spadł z olinowania. Wieść mówiła też że nazywa się Jin Dhis i wyruszył w poszukiwaniu przygód i wiedzy.
Większość wolnego czasu spędzał albo pomagając z drobnymi dolegliwościami pasażerów i załogi, albo męcząc Howarda Blackwella o szczegóły jego pracy i stosowane metody, albo unikając półelfiej kapłanki. Ta na szczęście rzadko wychodziła na pokład, tak więc ich drogi nie stykały się zbyt często.
***
Alchemik wsiadając do szalupy podał dłoń jednemu z podróżników i serdecznie ją uścisnął, widocznie musieli się wcześniej znać. Być może nawet od lat. Teraz siedząc razem z pięcioma innymi śmiałkami uniósł rękę i uśmiechnął się krzywo.
- Jin Dhis, lekarz, alchemik, alumnus szkoły oficerskiej. Poza Edwardem zdaję się że nie miałem przyjemności nikogo z państwa poznać. - powiedział wskazując dłonią mężczyznę z którym wcześniej się witał
- Co państwa sprowadza do tego zapomnianego przez bogów miejsca?