Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-07-2022, 19:25   #4
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Parne lasy równikowe garundzkiego kontynentu nie dorastały do pięt pięknu kyonińskich puszczy skąpanych w mistycyzmie, magii i mgle. Ziemie dalekiego południa oferowały niewiele, ostając się nawet postępującej cywilizacji, w wielu miejscach pielęgnując tradycje plemienne (w których można było gdzieniegdzie odnaleźć jako-taką wartość) czy czysty anarchizm (w którym wartości nie było co szukać). O ile nieujarzmione ziemie Garundu przyciągały rzesze oportunistów przeróżnego sortu, tak w przypadku Finnseacha Salastira powód jego podróży tak daleko od ojczyzny zamykał się tylko i wyłącznie w ciekawości w najczystszej postaci. Garund nie oferował dla elfa nic wartościowego poza bogatą historią i pozostałościami po innych, wielkich cywilizacjach.

Nic więc dziwnego, że Finnseach podczas tej południowej ekspedycji udoskonalił specyficzny język ciała, epatujący chłodem i pozornie wiecznym niezadowoleniem, z wyrazem twarzy jakby wyciosanym z marmuru, oscylującym od obojętności po grymasy. I gdyby nie jej lewa strona naznaczona bliznami po oparzeniach, rzeczona twarz mogłaby być doskonałym przykładem elfiego piękna, a tak... A tak Finnseach był doskonałym przykładem inszych elfich cech, na których zbudowane były powtarzane wszędzie stereotypy.

Na “Ostrzu Kaavy” Finnseach nie dał się poznać jako przyjazna osoba. Prawdę mówiąc, wcale nie dał się poznać innym pasażerom okrętu, w dużej mierze trzymając się samego siebie i lustrując tylko otoczenie tym wiecznie kalkulującym spojrzeniem intensywnie niebieskich oczu lub notując zawzięcie w eleganckim dzienniku ze skórzanymi okładkami. Salastir był powiem, wedle jego własnych słów, uczonym z Kyoninu, co poświadczyć mogła doza szacunku, jaką okazywał prospektorowi Blackwellowi (którego słowotoków wysłuchiwał ze szczerą ciekawością) czy pannie Tullii (u której cenił oddanie Wiecznej Róży). Wizerunek badacza mógł zostać jednak poddany w wątpienie z racji bagażu elfa, w skład którego wchodził nie tylko gladius i łuk kompozytowy, ale też i tradycyjna elfia rohatyna.

Chociaż fakt przybijania do brzegu w szalupie mało podobał się Finnseachowi, tak wizję rychłego stanięcia na twardym gruncie witał z zadowoleniem, lekko tylko tłamszonym przez pogodę i nadciągającą ulewę. Na całe szczęście aura nie była tak niekomfortowa jak ta, którą zostawił za sobą na Kajdanach, więc humor prędko zaczął dopisywać. Słowa towarzyszy z szalupy wysłuchał jednym tylko uchem, przeciągając spojrzeniem po każdym z nich i wygładzając materiał eleganckiego, białego płaszcza.

- Finnseach Salastir - oznajmił zdawkowo. - Uczony z Kyoninu, w tych stronach w ramach badań.

Czarodzieja, na wzmiankę o Magnimarze i smokach, obdarzył nieco bardziej uważnym spojrzeniem.

- Szlachetne istoty - odparł na pytanie, przechodząc w Smoczy, ze sobie tylko znanych powodów. - Nawet chromatyczne smoki oferują wiele wartościowych lekcji.
 
Aro jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem