Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-07-2022, 12:33   #9
Sindarin
DeDeczki i PFy
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Szalupa kolebała się na wietrze i falach, gdy wolnym tempem zbliżali się do nabrzeża Pridon’s Hearth. Z bliska mogli dostrzec znacznie więcej szczegółów kolonii. Między budynkami było dość miejsca, by w przyszłości mogły znaleźć się tam kolejne zabudowania - widać było nawet wbite bagna pale i zalążki fundamentów. Dawało to wyraźny znak, że tutejszy gubernator ma nadzieje na szybkich rozwój tych terenów, chociaż ciężko było póki co stwierdzić, czy nie są one płonne. Pośród zabudowań dało się dostrzec nielicznych mieszkańców - według tego, co Jin i Zod pamiętali o tutejszym regionie, osadę zamieszkiwało niecałe pół tysiąca dusz. Jak na niewielką społeczność, stanowili dość eklektyczną mieszankę ras i narodowości z całego Avistanu i Garundu, chociaż oczywiście przeważali ludzie pochodzący z Sargavy i Cheliaxu, wszak to do nich należała cała kolonia. Mimo tego było tu dość głośno za sprawą dziesiątek kolorowych ptaków, i dziwniejszych stworów, rozsiadających się na dachach domów i gałęziach drzew. Im bliżej suchego lądu, tym lepiej było też widać dżunglę, odcinającą się ścianą zieleni zaledwie paręnaście metrów od murów miejskich.


Podpływając już do solidnego, porządnie utrzymanego doku, bohaterowie mogli już wyczuć właściwy dla portów w całych Golarionie zapach ryb i smoły, tutaj póki co delikatny, zapewnie nie zdążył jeszcze weżreć się w drewno. Ze swojego miejsca dobrze widzieli Gallio Menniusa, który jako jedyny z ważniejszych pasażerów wciąż pozostawał na nabrzeżu, dyrygując rozładunkiem swoich pakunków i wydając polecenia robotnikom. Ci uwijali się sprawnie, nie zwracając uwagi na cumującą właśnie łódź z kolejnymi gośćmi, ani na mocno zbudowanego mężczyznę z butelką w dłoni, idącego chwiejnym krokiem w stronę przedsiębiorcy. Pchnął go w ramię, zwracając na siebie uwagę, po czym obaj zaczęli się kłócić, z każdym słowem głośniej. Gdy bohaterowie wysiadali ze swojej szalupy, ich krzyki były już wyraźnie słyszalne.
- Wypierdalaj stąd, brudna pijawo! - wrzasnął nieznajomy, ewidentnie pijany, i mocnym sierpowym zwalił otyłego kupca na deski. Gallio wydawał się bardziej zaszokowany niż poturbowany, ale to mogło się szybko zmienić. Pijak bowiem zatoczył się, a następnie wprawnym ruchem uderzył butelką o słup cumowniczy, rozbryzgując dookoła rum i kawałki szkła. W dłoni został mu groźnie wyglądający „tulipan”.
- A jak sam nie spierdolisz - warknął głośno - Sam załatwie, cobyś zniknął! -
Kilka osób krzyknęło z zaskoczenia czy przestrachu, ale nikt nie próbował powstrzymać brutala. Wyglądało na to, że okoliczna plantacja papai może szybko stać się bezpańska…
 
Sindarin jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem