Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-08-2022, 16:40   #2
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Kitty weszła ponownie na statek, gdzie było… ciut czyściej, niż przed jej wyjściem. Bob prawdopodobnie uprzątnął trochę pudełek po pizzy, czipsach i innym "wartościowym" jedzeniu. Usiadła za sterami, włączyła statek. Chwilę zapalały się i gasły światełka, uruchamiał się komputer pokładowy, aż w końcu statek był gotowy do lotu. Kitty pociągnęła za stery i z miejsca, efektownie pomknęła w górę, od razu nabierając odpowiedniej prędkości.
Leciała dłuższą chwilę, by znaleźć się w pożądanym miejscu. Przebijała się przez dym i kurz, którego nigdy nie kojarzyła na Thezuno. Nie było jednak śladu po jakichś statkach złoczyńców, którzy to uczynili. Gdzieniegdzie rozpoznawała wrak statku, ale były to typowe dla Thezuno maszyny transportowe lub rolnicze. Bob podłączył się do skanerów i także analizował dane. I to od niego wyszedł pierwszy sygnał.
- Tut tut tut! - zapiszczał, trzema szybkimi sygnałami. - Kitty! Coś odkryłem! Spójrz na sektor B7 na skanerze!

Rzeczywiście, pokładowy komputerek znalazł tam jakiś sygnał. Bardzo drobny, wręcz minimalny, ale posiadały emitujący transponder i prawdopodobnie jakąś formę życia. Mogły to być wyrzucone śmieci, na których zalęgły się jakieś owady, ale… mógł to też być jakiś trop.
- O! To tam lecimy! Nic innego nie ma - Kitty wskazała paluszkiem punkt, po czym… sama złapała za stery, no i skierowała gdzie trzeba "Jastrzębia".

~

Statek szybko pomknął w odpowiednią stronę. W miarę zbliżania się, widać było, że to kolisty obiekt. Metalowy.
- Tuuuuut! A co jeśli to bomba? - Odezwał się Bob. A Kitty spojrzała na niego z zaskoczeniem.
- Eeee… tam. Marudzisz - Powiedziała dziewczyna, choć mały blaszak wywołał w niej odrobinkę niepokoju. No ale jak w to nie walną, to nie będzie źle? Podlecieć jeszcze kawałek, i dokładniej się przyjrzeć…

Podlatywali coraz bliżej i… komputer zaczął dawać jakiś sygnał.
- Tut! To sygnał S.O.S.! - Odezwał się Bob, chociaż sama Kitty dobrze o tym wiedziała. Przyglądając się, coraz bardziej miała wrażenie, że mają przed sobą kapsułę ratunkową.
- Hmmm… - Zamyśliła się wielce dziewczyna. Jak to był jeden z napastników, to po wyciągnięciu go z kapsuły, osobiście go wyrzuci już bez niej ze śluzy! Sprawdziła pistolecik przy pasie… no a jak kto inny… to się zobaczy…
- Bob, rusz się, trzeba środkowy przedział ogarnąć, bo będziemy otwierać śluzę. Jak mi ZNOWU coś wyleci, to się wpienię… a ja skafanderek zakładam. To do roboty! - Kitty wstała z fotela pilota…
- Tuuuut! - Bob pisknął, właściwie nie wiadomo, czy z aprobatą, czy wkurzeniem. Ale wziął się za robotę.
- Nie pyskuj - Parsknęła Kitty, po czym zabrała się za… rozbieranie, by ubrać kombinezon próżniowy. I w sumie pod owym kombinezonem miała naprawdę niewiele… tak jej było wygodniej.



Po przebraniu się w kombinezon i opuszczeniu statku, Kitty stopniowo zbliżała się do kapsuły. Wydobywały się z niej jakieś piskliwe dźwięki, jakby sterowanie jakiejś aparatury. Było tam też jedno drobne okienko, pozwalające zajrzeć do środka. Próbowała pod różnymi kątami i… ktoś tam był! Jakaś istota raczej człekokształtna.
- Heh, a jednak… - Mruknęła dziewczyna, sama do siebie po czym pochwyciła jako tako kapsułę, i odpaliła dysze kombinezonu(działały na 10 minut), by nakierować zdobycz na śluzę stateczku… no i siup do środka. Wszystko poszło w miarę sprawnie i w czasie, kapsuła przeniosła się na statek, tak samo oczywiście jak i Kitty.
- Tut… - cicho pisknął znajdujący się tuż za nią Bob. - T-to niebezpieczne! Dzika kapsuła w naszym statku! Kitty!?
- Ćś! - Syknęła dziewczyna, przyglądając się kapsule. Drzwi na tyły statku dalej były zamknięte, podobnie jak do przodu, do kabiny sterowania… a ona nadal miała na sobie skafander i hełm…
- Otwieramy! - Zadecydowała.

Kitty chwilę przyglądała się mechanizmowi, bowiem nigdy dotychczas nie otwierała kapsuły ratunkowej. Trochę musiała przy tym pomyśleć, pooceniać różne sygnały dźwiękowe, ale ostatecznie - kapsuła, w przeciwieństwie do czasem otwieranych przez nią zamków - w określonych warunkach chciała dać się otworzyć, więc ostatecznie się to udało. Chwilę trwało sprawdzanie przez kapsułę bezpieczeństwa warunków, w których ma być otworzona, jakaś dekompresja, aż w końcu mocno syknęła, leciutka para wydobyła się z miejsc łączeń kapsuły i ta się zaczęła otwierać, ze skrzepiącym dźwiękiem. W środku znajdował się… śpiący mężczyzna.

Jego klatka piersiowa lekko się poruszała, ale nawet głośne otwarcie kapsuły go nie zbudziło. W środku szalały jeszcze jakieś pisknięcia aparatury, która zresztą była w jednym miejscu podpięta do pasażera.

Dziewczynie w ciągu kilku chwil zaparował od wewnątrz hełm. Nie widząc innej możliwości, ściągnęła go więc, przyglądając się z wielkim wyszczerzem "ciasteczku" w kapsule.
- Emmm, Bob, idź tam pilnować skanerów, czy coś… do sterówki - Powiedziała Kitty, nawet na robocika nie zerkając.
- Kitty, ale to… nie wiemy, kto to jest! On może być niebezpieczny! - Panikował Bob, tuptając szybko z nóżki na nóżkę.
- Poradzę sobie - Padła krótka odpowiedź, i gest odganiania dłonią…
- Tuuuuuuut - Pisknął głośno niezadowolony Bob, ale wiedział, że nie ma wielkiego pola do dyskusji ze swoją panią. Poszedł sobie do kabiny pilota, zostawiając Kitty sam na sam ze śpiącym w kapsule pasażerem. A ta najpierw przygryzła usteczka, oglądając go sobie przez chwilkę, po czym… zachichotała, i wpakowała się do kapsuły, po prostu siadając na przystojniaczku okrakiem.
- Heeeej… - Przejechała paluszkiem po jego nagim torsie - Heeej śpioszku, pobudka…


Aparatura wewnątrz kapsuły zaczęła jeszcze szybciej pikać, a mężczyzna nieco drgnął. Ciągle jednak się nie budził.
- Hmmm… - Kitty podrapała się po główce. A potem wzruszyła ramionkami i… pochyliła się, i pocałowała śpiocha w usta, podczas czego poczuła spore szarpnięcie pod sobą. Cały mężczyzna się ruszył, przy mocnym pikaniu aparatury. Gdy spojrzała w jego twarz, jego oczy były otwarte, bardzo szeroko. Musiał być mocno zaskoczony tym, co widział po pobudce.
- No hej… - Mruknęła Kitty, szczerząc ząbki - Ty przyjaciel, czy wróg? - Spytała wieeeeeelce słodkim głosikiem.
- A k-kim jesteś? - Zapytał zachrypniętym głosem, jakby miał mocno przeschnięte wnętrze ust.
- Oj wiesz co… zero kultury… - Powiedziała niby nadąsana, po czym skubnęła paluszkiem jego… sutek - Jestem Kitty. I mogę być przyjaciółką…
- Ja jestem Aiden… - rozglądnął się dookoła, sprawdzając, gdzie jest, po czym powrócił wzrokiem na Kitty. - Rozumiem, że mam się poprawić? - Jego dłoń wylądowała na jej tyłeczku i zaczęłą go delikatnie masować.
- Szybki jesteś… - Dziewczyna uśmiechnęła się od ucha do ucha - Ale po kolei słodziaku… co robisz w kapsule, w kosmosie?
- Czyli ty nie…? - Aiden cofnął rękę z jej pośladków. - Właściwie to nie wiem, co się wydarzyło… patrolowaliśmy okolicę, gdy nie na mojej warcie nagle mi kazali wskakiwać do kapsuły… tyle wiem… już myślałem, że ty… że to ich prezent urodzinowy, ale… - Teraz był już całkiem skołowany, jednak spróbował sięgnąć ręką w bok, w stronę, gdzie znajdowały się jakieś ubrania robocze, bidony i batony energetyczne. Zrozumiał jednak, że jego gwałtowny ruch mógł być źle odebrany więc wskazał palcem na bidon i zrobił pytającą minę.
- Jasne, pij… - Kitty wyprostowała się na nim, po prostu sobie siedząc, a jej główka pracowała na wysokich obrotach…
- Dzięki - mężczyzna sięgnął po bidon i tak łapczywie się napił, że aż oblał sobie nieco brodę i klatkę piersiową. - Od razu lepiej. Pracuję dla statku kompanii handlowej “Prisius”, mieliśmy przypilnować dostawy tego… owocu z Thezano… - Dodał mężczyzna, jakby spodziewając się, że siedzącej na nim dziewczynie może chodzić o więcej szczegółów.
- Wiesz jak się ten owoc nazywał? - Ķitty zrobiła się… czujna. I uśmiechnęła się słodziutko - Mów proszę dalej…
- Cholera, coś… lu… luplikało? - Pytająco odpowiedział mężczyzna, z bardzo niepewną miną. - Nie jestem od tego, żeby pamiętać nazwy tych owoców…
- Luplouaco - Posłała mu kolejny słodki uśmieszek - I co dalej?
- Przylecieliśmy przed planem, więc trochę sobie podryfowaliśmy na orbicie, bo na tym Thezano i tak nie ma co robić… No i nagle wyrwało mnie ze snu wezwanie do kapsuł…
- Thezuno - Poprawiła go fioletowowłosa, i zmarkotniała jej minka - Czyli nie wiesz nic…
- Obudziłaś mnie dopiero teraz… - mężczyzna spojrzał na drugą stronę kapsuły, gdzie znajdowała się jakaś techniczna aparatura. - Mogę spróbować skontaktować się z moim statkiem, jeśli chcesz.
- Już go tu nie ma… albo został zniszczony, albo uciekli… - Wzruszyła ramionkami - Thezuno zostało zaatakowane przez nieznane siły, które prawie zniszczyły planetę…
- O ja pie… - Powstrzymał się, choć wiadomo, co chciał powiedzieć. - To gruba sprawa. Czyli… ty jesteś z Federacji Galaktycznej? Badasz tą sprawę?

W umyśle Kitty zapaliła się diodka z napisem "dobry pomysł".

- Ja jestem… ten… "Strażnikiem Kosmosu", tak. I badam tą sprawę, zgadza się… a ty…. Aiden… jesteś… podejrzany. I ten…czy ja tu wyczuwam broń?? - Kitty poruszyła się na przystojniaczku, pocierając swoim kroczem o jego krocze - Będzie konieczna rewizja osobista…
- Jasne, jestem do całkowitej dd-dyspozycji - Aiden wręcz się przestraszył tego, że konieczna jest rewizja, podniósł obie ręce w obronnym geście do góry. - Aa… tam, t-to żadna broń! T-to mój… p-penis, twardy, b-bo rozumiesz, w jakiej sytuacji się znalazłem, t-to chyba nie przestępstwo? - Na jego twarzy można było nawet zauważyć kropelki potu od nagłego stresu, jakiego zaznał wobec obcowania ze “Strażniczką Kosmosu”.
- P-penis? To jakiś nowy rodzaj broni plazmowej?? Nosz kurde… - Kitty ukrywając uśmiech, przesunęła się na Aidenie bardziej w dół, w okolice jego kolan, po czym obiema dłońmi złapała za rąbki spodni, ściągając mu je w dół wraz z majtkami…
- T-to żadna broń! On strzela jedynie… s-spermą. O-ona służy do zapładniania… kobiet. - Aiden cały czas gorączkowo i poważnie starał się tłumaczyć. - N-niestety nie mogę ci go oddać, bo on jest… na stałe do mojego… ciała przymocowany. A-ale jeśli się go boisz, to… możesz go… nie wiem, zakleić? - Ostatnie zdanie wypowiedział z dodatkową troską w głosie o to, by Kitty nie czuła się zagrożona. A ona zamrugała ślipkami. Co on…
- Hmmm - Mruknęła, i pochyliła się nad "bronią" przybliżając do niej twarz. Bardzo, bardzo blisko. I… przyjechał po nim noskiem, wciągając zapach. Zamruczała zadowolona.
- Jak nic będzie z 10 lat ciężkich robót… - Wzięła penisa w dłoń, po czym zaczęła ocierać jego główką o swoje usta. Mężczyzna jęknął z zaskoczenia, ale starał się nie ruszać.
- P-pani strażniczko, to żarty, tak? - Wypalił po chwili niepewnie. Na czubku pojawił się zaś języczek, który liznął kilka razy, po czym zaczął zataczać okręgi wokół.
- Mmmm. Nie… 10… w kamieniołomach… - Mruknęła Kitty, po czym objęła go ustami, lekko zasysając.
- S-słuchaj, przecież… jakoś możemy się dogadać… Przecież… dobrze wiesz, co robisz, już czuję, że jesteś w tym świetna… musisz wiedzieć, do czego to służy… - Aiden prawdopodobnie wypowiadał swój cały ciąg myślowy na głos. - Ja… czy ja mam w czymś pomóc?
- Ftul… siub… - Wymamrotała dziewczyna, i zaczęła wpychać sobie penisa coraz głębiej i głębiej w usta(Hallo migdałki!). A dłonią złapała nabrzmiałe kule, lekko je masując. Był w niej tak głęboko, iż musiała oddychać nosem, ale co wprawa, to wprawa…
- Cu-cudowna jesteś! - odpowiedział jednak Aiden z ewidentnie odczuwaną niesamowitą rozkoszą w głosie. Po chwili Kitty poczuła, jak jej włosy delikatnie odgarniane są na bok. Następnie poczuła też gładzącą ją po włosach dłoń. Uśmiechnęła się. Z penisem w gardle.

Awaryjne otwieranie kombinezonu. Dwa guziki, na jej piersi. Nacisnąć jednocześnie, a wtedy kombinezon się wprost rozpadał. Przydatne, w wielu sytuacjach… także i w tej. "KLIK", a potem cichy syk, i cały jej strój próżniowy z niej się wprost posypał. Z góry do dołu, calutki, i była ledwie w sekundę już tylko w majteczkach i koszulce na ramiączkach. Bardzo finezyjnie okręciła się na Aidenie, nie wypuszczając "broni" ze swoich ust, a właściwie gardła… i usiadła na jego twarzy kroczem.
W tej sferze musiał być bardziej kumaty, niż z wiedzy o Federacji Galaktycznej. Szybko Kitty poczuła, jak dwie mocne dłonie łapią ją za pośladki, a następnie jej dolne wargi zaczyna smyrać z zewnątrz język. Dość szybko przeszedł do środka, gdzie zgrabnie się wcisnął i zaczął powolnie przesuwać się do przodu i do tyłu. Słodko zajęczała, po czym usiadła na nim jeszcze bardziej, zupełnie jakby chciała go wprost w siebie wchłonąć… a i sama nie próżnowała. Poruszała rytmicznie główką, masując jednocześnie jajeczka, wpychając go sobie bardzo głęboko w gardełko, wśród dosyć perwersyjnych odgłosów ni to duszenia się, ni to bulgotania.
Mężczyzna mocno złapał za oba pośladki i pociągnął nieco Kitty w górę, dosłownie na sekundę, w której zaczerpnął powietrza i znów zatopił się językiem i ustami w jej cipce. Z nowymi siłami, zaczął również wprowadzać go głębiej, gdzie przesuwał nim po mocno wilgotnym już wnętrzu. Kitty zaprzestała w końcu "głębokiego gardełka", zrobiło jej się bowiem już dosyć dobrze. Zaczęła więc pięknie jęczeć… pakując nosek w jajka Aidena, a zaczęła go zadowalać rączką w dosyć szybkim tempie. Chyba była blisko…
Czuła także, że penis Aidena zaczyna coraz bardziej zbliżać się do wystrzału.
- Nawet nie próbuuuuuujjjj… - Jęknęła Kitty, i tym razem przyssała się do jego kul, biorąc je w usta.
- Mhmghmpf - Odpowiedziało jej coś spod jej tyłka. Poczuła, jak penis przed nią nieco się usztywnia, jak biodra mężczyzny nieco się zacisnęły. Tymczasem sam mocno przyspieszył tempo lizania od środka jej słodkiej dziurki, dodatkowo dołączając palec, którym delikatnie masował zewnętrzną część wargi.
- Aaaaaaachhhhhh!! - Przeciągłe, głośne jęczenie Kitty, pocierającej twarzą o jego penisa i jajeczka, oznajmiło kulminacyjny punkt tej zabawy, gdy dziewczę pięknie doszło, wśród drżenia całego ciała. Aiden chętnie zlizywał spływające z jej wnętrza soczki do swoich ust, co chyba zaburzyło jego koncentrację na tym, by nie dochodzić. Jego penis mocno drgnął, po czym w górę wystrzeliło obficie gęste nasienie, trafiając na wszystko dookoła.
- Fuuuuuck… - Mruknęła Kitty, i natychmiast wpakowała sobie pulsującą męskość w usta… Kolejne fale dość długo dalej wystrzeliwały, z rosnącą, ale wciąż imponującą ilością spermy, a ona łykała grzecznie wszystko, nie marnując ani kolejnej kropelki…
- Mhłehgłapam… - Wydobył się znów niewyraźny głos z jego ust, podczas gdy penis powoli przestawał drgać i nie wypływało już z niego nasienie.
- Mmmhhh - Kitty przełknęła pełną buzię, po czym… pacnęła go dłonią po brzuchu - No wiesz co, tak?? - Powiedziała, ale i ucałowała główkę penisa, po czym w końcu zeszła z Aidena, jak i wychodziła z kapsuły…
- Prze-przepraszam - odparł, gdy po kilku mocniejszych oddechach poczuł się na siłach do mówienia. - Po prostu… aż za dobrze to robisz, a i ja dość długo już nie… - Wyglądał dość żałośnie, próbując się wytłumaczyć… i dostał kuksańca, i to w twarz, bosą stopą, gdy Kitty się z niego gramoliła.
- Nic się nie stało… dobrze jest - Skrobnęła go pazurkami po brzuchu.
- Czyli… co teraz? - Odezwał się, mocno i wciąż lubieżnie wpatrując się w ciałko Kitty, które w końcu mógł zobaczyć bez kombinezonu, a w bardzo skromnym ubraniu.
- Nie mam pojęcia… - Dziewczyna wzruszyła ramionkami, i głośno się roześmiała.
- No emm… zaskakujące, jak na strażniczkę kosmosu… - Podrapał się po głowie facet, mówiąc to, jakby ciągle w to wierzył. - Może jestem w stanie jakoś pomóc?
- A dasz radę na rundę drugą? - Zachichotała Kitty, aż zatrzęsły jej się cycuszki.
- No… myślę, że chwila i tak… - Odpowiedział Aiden, ciągle wpatrując się w piersi Kitty z wypisanym na twarzy zadowoleniem. - Mogę się nimi… pobawić?
- Jaaasne… - Kitty przywołała go za sobą paluszkiem, udając się jednak na tylną część stateczku. Do swojego wyrka…

Aiden bardzo chętnie poszedł za Kitty, zupełnie nagi, nie biorąc nic ze sobą. Za to z rozdziawionymi ustami wpatrywał się w jej kręcący się tyłeczek w drodze do jej łóżka. Dziewczyna ściągnęła szybko majteczki i koszulkę, i położyła się na pleckach. Ręce podłożyła pod głowę, a jedną nogę nieco uchyliła w bok, dając wgląd na wszystko co miała. Leżała więc tak, nagutka i uśmiechnięta.
Mężczyzna bacznie się jej przyglądał, ale był zachwycony widokiem. Przysiadł koło niej, bardzo blisko.
- Wszystkie strażniczki kosmosu są takie śliczne, jak ty? - Zapytał, dłonią łapiąc jej pierś i lekko ją ugniatał, jakby badając jej jędrność. Usta skierował na drugą, gdzie najpierw pocałował sutek, a następnie zaczął lizać go dookoła językiem.
- Mhm… - Mruknęła Kitty, jedną dłonią obejmując kark Aidena. Ten przestał ugniatać jej pierś, a palcami również zajął się suteczkiem, delikatnie go ugniatając. Językiem przestał kręcić wokół drugiego sutka, a zaczął go ssać ustami. Po sekundzie poczuła nagłe mocniejsze uszczypnięcie w ten, którym zajmował się dłonią, oraz czujny wzrok patrzący na nią z suteczkiem w ustach, spoglądający, czy sprawiło jej to przyjemność.
- Och! Widzę, że wiesz co robisz… czyżbyś pracował nad amnestią? - Spytała uśmiechnęła Kitty.
- Jeśli tylko jest możliwa, ślicznotko… - Powiedział, odrywając usta od jej sutka, którego także złapał palcami drugiej dłoni. Następnie oba sutki mocno złapał i pociągnął w górę, jednocześnie twarz nachylając do ust Kitty, by ją pocałować. Zajęczała mu prosto w twarz, z podniety wymieszanej z lekkim bólem, po czym namiętnie ucałowała. Jednocześnie owinęła jego biodra nogami, przyciągając mocniej do siebie, zupełnie jakby chciała, by już w nią wszedł.
Aiden odstąpił ustami od jej buźki, kierując się na szyję. Jedna z dłoni puściła jej pierś, by przecisnąć się w dół, w stronę jej krocza, gdzie bezceremonialnie zatopił głęboko dwa palce w jej dziurce, drażniąc ją tam mocnymi ruchami. Drugą dłonią dalej bawił się jej sutkiem, to lekko go masując, to znowu mocno ściskając.
- Ahhh… ahhh… uuuu… widzę… dużą… uuu… resocja… ahh… 5 lat mniej… ahhh… - Jęczała ładnie dziewczyna, podczas palcówki, coraz bardziej wilgotniejąc. Aiden całował jej szyję, dwoma palcami dalej chwilę pieszcząc wnętrze jej dziurki, a trzecim zewnętrzną część jej warg. Po chwili wyciągnął palce i skierował je w górę, w stronę swoich ust. Oblizał je, tuż przy jej twarzyczce.
- Smaczniutko. Chyba strażniczka kosmosu jest gotowa na konfiskatę w sobie… mojej broni? - Zapytał, po czym ponownie włożył mokre palce do swoich ust.
- Tak… proszę… - Zaskomlała rozpalona Kitty - Proszę mi ją oddać… Natychmiast…

Mężczyzna wyciągnął dłoń z ust, po czym ponownie skierował ją w dół. Dosłownie chwilę coś się kotłowało u jej dołu, aż poczuła, że zewnętrzną część jej warg zaczyna coś smyrać, dotykać, aż się przez nie przeciskać, powoli, ale mocno wchodząc od razu możliwie głęboko. Aiden oparł obie ręce koło jej głowy i zaczął rytmicznie pracować swoimi biodrami, by jego kutas ślizgał się po wnętrzu jej nawilżonej dziurki.
- O taaak… - Jęknęła dziewczyna, gdy w końcu w nią wszedł - Nie ma to jak porządny fiutek, mmmmm!

Objęła go ponownie nogami w pasie, a rękami wokół karku, przyciągając Aidena do siebie, by się w trakcie bzykanka dziko całować, i to z języczkiem. Mężczyzna bardzo chętnie dał się przyciągnąć i całował ją z udziałem swojego grubego, ale zwinnego jęzora. Co jakiś czas zmieniał tempo pieprzenia jej, to robił to powoli, dokładnym, okrężnym i głębokim ruchem, to przechodził do szybkiego, mechanicznego wręcz rżnięcia.
- Taaaak! Tak! Tak!! - Jęczała Kitty na całego, powoli unosząc, i nieco rozchylając obie nóżki w górę. Była najwyraźniej blisko…
- Jest.. ahh… eś… już… ahh… blisko? - Zapytał, a jego głos wyrażał zarówno spore podniecenie, jak i lekkie zmęczenie. - Czy… mam… ahh…wystrzelić w środku? - Dodał pytanie, przechodząc do wolniejszych, głębokich ruchów, które powodowały przesuwanie się całego ciała Kitty pod nim.
- Mocniej! Aaaah! Szybciej!! - Wbiła pazurki w jego plecy - Strzelaaaaaaj!! Aaaaahhhh!!

Aiden jeszcze mocniej zaparł się dłońmi koło głowy Kitty i przyprowadził ostateczny atak. Bardzo mocne i szybkie pchnięcia, aż czuła na cipce jego jądra, które prawie też wpychały się do środka. Całe jego okolice intymne obijały się o odpowiedniki Kitty, powodując tam spore zaczerwienienie. I w końcu wystrzelił. A w tym samym momencie doszła i Kitty, głooooośno jęcząc, i drapiąc mocno jego plecy. Fala za falą, słodkiej rozkoszy, porwała ciało i umysł poza czas i miejsce…
Aiden po spuszczeniu się kilka razy, opadł na Kitty, przygniatając ją swym umięśnionym ciałem. Oddychał chyba nawet mocniej i ciężej niż ona, co czuła po jego klatce na swoich piersiach. Ciągle jednak z niej nie schodził i nie wychodził, a spojrzał jej prosto w twarz, ze zmęczonym, ale zadowolonym wyrazem. Jednak nic nie mówił.
- Było super… - Szepnęła ze słodkim uśmieszkiem, i lekko go ucałowała, obejmując za kark. Na dole zaś, powoli robiło się coraz bardziej mokro, także na pościeli.
- Mmm… czuję jak ze mnie cieknie - Dodała, i zachichotała.
- Mi też było wspaniale… - Odpowiedział Aiden, przesuwając się na bok. Usiadł przy niej, mając dalej stojącego, acz nieco też oklapłego penisa. - Niesamowita jesteś…
- Dziękuję. Ty także… - Pogładziła go dłonią po biodrze, z kolejnym uśmiechem - …ale leżę w kałuży, i musiałbym do toalety… - Zaśmiała się.
- Jasne, słodka strażniczko - Odpowiedział Aiden, leciutko klepiąc ją w tyłek, gdy wstawała.

Kitty siegnęła po paczkę nawilżanych chusteczek, po czym kilka wpakowała sobie między uda, kilka również dała Aidenowi. Ucałowała go, a następnie golutka poszła do małej toalety, będącej całkiem blisko jej kwatery. Po drodze zgarnęła jedynie swoje majteczki. Nie zamknęła drzwi. Usiadła na kibelku…

- To co robimy? Odstawię cię gdzieś, co? Skontaktujesz się ze swoimi… znasz tu w pobliżu jakieś miejsce? Jakaś planeta z portem kosmicznym, albo stacja?
- Jak mówisz, będę musiał jakoś skontaktować się z moim pracodawcą… - odpowiedział, wstając i w tej pozycji wycierając swojego penisa, chociaż patrzył w jej stronę, zaciekawiony tym, że zostawiła otwarte drzwi. - Nie wiem, aż tak dobrze, gdzie w tej części galaktyki, ale tak na co drugiej, trzeciej planecie moja firma ma jakąś placówkę. Nie chcę nadużywać twojej wspaniałej gościnności, możesz mnie po prostu wyrzucić na jakiejś planecie, gdzie sama będziesz lecieć. Pewnie jesteś mocno zajęta, mając taką robotę…
- Och tam zaraz wyrzucić… - Powiedziała Kitty, kończąc "posiedzenie", i założyła majtki. Umyła rączki, i opuściła kibelek. Stojąc w drzwiach swojej kajuty w samych majtkach, patrzyła się na nagiego Aidena z uśmiechem.
- Chcesz coś zjeść, napić się, prysznic? - Spytała, po czym nacisnęła przycisk interkomu obok drzwi - Bob, najbliższa stacja kosmiczna, albo planeta z portem?

Widząc lekko zaskoczoną minę Aidena, wyjaśniła zaś:
- Bob to mój robocik-pomocnik, siedzi w kabinie…
- Tuut tut tuut - Odezwały się dźwięki Boba świadczące o tym, że pracuje nad poleceniem.
- Eee… może zacząłbym od prysznica? - Odparł Aiden, drapiąc się po głowie. - Troszkę się jednak… napociłem.
- No jasne - Wskazała prysznic dłonią - A gdy przechodził obok niej, tym razem ona klepnęła go w tyłek, chichocząc. Ten aż podskoczył, lekko zaskoczony i obrócił się na moment lekko zaczerwieniony, po czym wszedł do wskazanej kabiny.

Podczas kąpieli Aidena, Kitty pozbierała zaś części skafandra próżnionego, i poskładała go ponownie do kupy… cały czas tylko w majteczkach.
- Prze-przepraszam? - Zawołał po chwili Aiden, zakręcając wodę, którą wpierw się opłukał. - Nie masz może jakiegoś… męskiego lub uniwersalnego mydła? Albo mogłabyś zobaczyć, czy w kapsule czegoś nie ma? - Zapytał, pewnie widząc u Kitty całą kolekcję ciekawych kosmetyków, ale w znakomitej większości przeznaczonych dla kobiet.
- Heh - Parsknęła Kitty, myśląc sobie, co to za problem, umyć się kobiecym mydełkiem… no ale ruszyła się, i zaczęła buszować, najpierw po kapsule Aidena, wiedziona ciekawością - Juuuż, moment!

W kapsule, z jednej strony znajdowały się urządzenia wyglądające na komunikacyjne, podtrzymujące życie i jeszcze jakieś mniej zidentyfikowane. Z drugiej strony, na półeczce było kilka przedmiotów pierwszej potrzeby: bidon, batony i żele energetyczne, ręcznik, wilgotne chusteczki, płyn do odkażania, apteczka oraz ubrania: typowe, tanie ubrania robocze i jeden zestaw bielizny.
- No i pupa, nie ma… - Szepnęła pod noskiem dziewczyna, po czym pomaszerowała pod prysznic, zabierając ręcznik, oczywiście bezwstydnie oglądając sobie ponownie Aidena z góry do dołu - Sorry, nic nie ma… weź ten, w czym problem pachnieć kokosem? - Roześmiała się, wskazując odpowiednią tubkę pod prysznicem.
- Eee… okej… - Sięgnął niepewnie po wskazaną tubkę, otworzył ją i powąchał zawartość. Uznał chyba, że jest w porządku. - To tego… eee… dzięki. No chyba, że też chcesz… no ee… - Odsunął się możliwie najbliżej ściany prysznica, robiąc miejsce na środku.
- W sumie czemu nie… - Uśmiechnęła się, zsuwając w dół majtki, które zostawiła leżące na podłodze przed prysznicem. Zerknęła jeszcze w stronę kabiny pilotów - Ej Bob! No co tam?!
- Tuuut. Coś zakłóca tu sygnały, przez co wszystko liczy się… dużo wolniej. - Robot wyszedł z kabiny pilota i nerwowo machając metalowymi łapkami, dodał. - Póki co do najbliższego punktu wskazuje mi dwa dni drogi… ale jeszcze nie przeliczyło całości, może będzie coś bliżej.
- Możemy dać robotowi jeszcze chwilę czasu, co? - Zapytał Aiden, dalej z podziwem wpatrujący się to na piersi, to na krocze i pupkę Kitty.
- Ja mam misję do wykonania - Powiedziała wielce poważnym tonem Kitty, pakująca się do prysznica - Bob, to odleć nieco dalej od Thezuno?? Ach, czy ja muszę o wszystkim myśleć…
- Tut! Tak jest Kitty! - Odparł robot, wyłączając interkom.
- Jak ci śpieszno, to ciebie umyjemy pierwszą, strażniczko… - Już chciał ładować swoje namydlone dłonie na jej ciało, kiedy nieco się wstrzymał. - Też kokos?
- Jasne - Mrugnęła do Aidena. Ten na poważnie wziął się do pracy, bardzo serio biorąc słowa o pilnej misji. Zaczął ją myć od ramion, rąk, przez klatkę piersiową, uda. Jedynie na tych dwóch ostatnich zatrzymał się ciut dłużej. Jego dotyk był mocny, ale dość uważny, by nie sprawić jej jakiegoś bólu.
- Hmm… odwrócisz się? - Zapytał, gdy skończył czyścić od przodu jej krocze, dotykając je już teraz tylko tyle, ile było konieczne do mycia.
- Jasne… - Uśmiechnęła się Kitty, i odwróciła, lekko wypinając, w małym rozkroku. A później poprosiła też o umycie nóżek… Podobnie z tyłu, Aiden starał się minimalizować swoją chęć do nadmiernego pieszczenia jej ciała i zajmował się myciem. Następnie uklęknął pod prysznicem i w takiej pozycji, zapewniającej swobodniejszy dostęp, umył także nóżki, dokładnie mydląc także zakamarki stópek Kitty.
- Gotowa? - Zapytał, gdy skończył myć drugą nogę.
- Słodziak… - Przejechała dłonią po jego włosach, gdy wciąż przed nią klęczał - To teraz ja? - Mrugnęła. I umyła go DOKŁADNIE tak samo, jak on ją…
- Dziękuję… to dla mnie nawet coś… w rodzaju zaszczytu, strażniczko… - Powiedział, gdy skończyła. - To… wołasz znowu… Boba?
- Kitty, po prostu Kitty… - Powiedziała dziewczyna, całując go miękko w usta, i wyszli spod prysznica. I zniknęły jej majtki, leżące przed prysznicem na podłodze.
- Ech… - Westchnęła fioletowowłosa.
- Eee… coś się stało? - Zapytał z troską, ale też zdziwieniem w głosie Aiden.
- Nie… nic… - Skłamała dziewczyna. Nie chciała robić scen przy Aidenie, ale to nie były już pierwsze majtki, jakie jej zniknęły. Wychodziło na to, że Bob miał małe zboczenie? Kto by pomyślał… no i gdzie on je chował?? Właził gdzieś ze swoimi 80cm w zakamarki statku, w jego wnętrze, i miał tam swoją kryjówkę? Nie znalazła jej jeszcze…

Pomaszerowała naga do swojej kajuty, i wyciągnęła z szafeczki nowe. Całkiem fikuśne stringi.



- Hej Bob! I jak? Masz już coś?! - Głośno odezwała się przez cały pokład… i chyba nie miała zamiaru ubierać się dalej?? Ruszyła bowiem jedynie w stringach w kierunku kabiny pilotów…
- Tak, komputer bliżej znalazł z portem kosmicznym… planetę Yoluvis… niecały dzień drogi stąd. Ale… nie wiem, czy Kitty chcesz tam lecieć. - Odpowiedział Bob. Wcale nie musiał mówić, dlaczego miał takie wątpliwości. Od dzieciństwa Kitty kojarzyła, że była to planecie o bardzo złej renomie na Thezuno, bowiem mieszkały tam głównie… cyborgi. Coś jej się kojarzyło, że to przez to, że prowadzony jest tam ciężki przemysł, czy jakieś kopalnie… ale więcej nie pamiętała, a właściwie tyle wystarczyło by nie mieć wątpliwości, że konserwatywni Thezunianie nie przepadali za Yoluvianami.
- Yoluvis… ech… - Kitty pokręciła główką, po czym zerknęła na Aidena - Masz coś przeciw cyborgom?
- Cyborgom? - Aiden wzruszył ramionami. - Co bym miał mieć? Jeden z moich kumpli jest cyborgiem i to spoko ziom. Właściwie… to chyba już był… - Nieco się zasmucił, gdy zdał sobie sprawę, że raczej nikt inny nie przeżył z jego statku.
- No to lecimy! - Zadecydowała wesołym tonem Kitty - Bob! Dawaj koordynaty do kompa na Yoluvis! A my może coś przekąsimy? - Spojrzała na Aidena.








.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline