Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-09-2007, 13:13   #12
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Bailey puścił mimo uszu pełne pogardy słowa Mord-Sith. "Chce moknąć - niech moknie" - przemknęło mu przez głowę. Widząc jej zachowanie pomyślał: "I to ma być dorosła kobieta?.... Już dawno wyrosłem z takich dziecinnych popisów..."
O ile zachowanie Mord-Sith wcale mu nie przeszkadzało, o tyle jej obecność - tak.
"Nawet gaci nie można sobie poprawić" - pomyślał ponuro. - "Jeszcze sobie pomyśli, że mam na nią ochotę.... "
Niezbyt wesołe rozważania przerwało dzikie rżenie konia. Spłoszony gwałtownym uderzeniem pioruna rumak pognał przed siebie. Na próżno Bailey szarpał za wodze wołając Prrrr!!! na zmianę ze Stój, przeklęta szkapo!
Towarzysze zniknęli jak zdmuchnięci, a Bailey zajęty powstrzymywaniem wierzchowca nawet nie zauważył, gdy znalazł się w Mrocznym Lesie. Wreszcie rumak się zatrzymał. Bailey uspokajającym gestem poklepał szyję wierzchowca.
- Dobry konik - powiedział półgłosem.
Zdjął płaszcz.
"Jedyny zysk to ten, że się zatrzymaliśmy i za kołnierz się nie leje" - pomyślał. - "Ciekawe, co z resztą kompanii..."
Na próżno rozglądał się dokoła szukając jakichkolwiek śladów obecności towarzyszy. Równocześnie usiłował sobie przypomnieć, co słyszał o miejscu, w którym się znalazł.... Jakie niespodzianki mogły spotkać nieostrożnego wędrowca.
"Przydałoby się światło... Ale do płomienia nie tylko ćmy ciągną..."
Wzrok powoli przyzwyczaił się do ciemności.
"Ciekawe, skąd ten podmuch" - pomyślał, spoglądając na ledwo widoczne w mroku, nieruchome korony drzew.
Wspomnienie widzianych niedawno żółtawych ślepi sprawiło, że sięgnął po miecz.
"Niezły początek wycieczki" - pomyślał. - "Sam w wielkim lesie" - dorzucił kpiąco.
Niepokój o resztę towarzystwa przezwyciężył chęć rozbicia obozu.
"Przyjechaliśmy chyba stamtąd" - spojrzał za plecy. - "Może by tak wrócić ta samą drogą..."
- Ruszamy, Papillon - powiedział cicho i poklepał pieszczotliwie rumaka. - Spróbujemy odszukać innych... Lub pozwolimy się odszukać - dodał z uśmiechem.
Zawrócił rumaka i z wolna ruszył w stronę z której, jak sądził, przed chwilą przybył. Jechał powoli, nisko pochylony nad szyją wierzchowca. Wypatrywał zarówno zwisających zbyt nisko, złośliwych gałęzi, jak i śladów, wizualnych bądź akustycznych, świadczących o obecności jakichkolwiek żywych istot.
 
Kerm jest offline