Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-09-2007, 14:24   #132
Radosław
 
Reputacja: 1 Radosław jest godny podziwuRadosław jest godny podziwuRadosław jest godny podziwuRadosław jest godny podziwuRadosław jest godny podziwuRadosław jest godny podziwuRadosław jest godny podziwuRadosław jest godny podziwuRadosław jest godny podziwuRadosław jest godny podziwuRadosław jest godny podziwu
Mały Problem:

Pan Jan nie rzekł ni słowa, ruszył w stronę swoich ludzi, ciągle uniesiony gniewem, widać, że bardzo godzi go jego brak na spotkaniu ze starszyzną. Zjawił się za to Pan Wurst, z zatrwożoną miną:

Pan Mariusz kazał jadło i napitek szykować, jadła mamy jeszcze dość by starszyznę ugościć, gorzej jeno z Napojem, wina i miodu garstka została, wszystko w nocy wypito na rozkaz rotmistrza. Nie godzi się miód bardziej rozcięczać i wina garstki marnować. Panie Władimirze ratunek w Panu i Panu Piotrze, co trunkiem wybornym swym się chwalił.

Pan Władimir spochmurniał nagle, co nie miara, co to, to nie oddać swoją beczułkę dla tej hołoty, to przedni miód sam Potocki, mu go ofiarował, niech wodę chleją pomyślał, nie mego półtoraka. Jak tu odpowiedzieć Panu Hansowi by go od tego konceptu odwieść, może nakłonić go, że jeno Pana Piotra trunki starczą, bo zanadto im dogadzać nie można, bo popiją i łby nam potną.

I Panu Piotrowi nie w smak było oddać swe beczki, ale pozyskać chciał bardzo Pana Mariusza przyjaźń, jednak darmo oddać tyle trunku przy jego stanie sakiewki było by niemądrze, samemu uszczknąwszy z niego pewnikiem niewiele. Więc i on musiał jakoś tę sprawę załatwić, by z honorem wyjść, przyjaźń zyskać i przy tym najmniej stracić.

Mordercze Pertraktacje:

Wśród starszyzny zaległa cisza po przemowie Pana Mariusza widać nikt nie spodziewał się takiej uprzejmości. Przerwał ją młodzieniec rosły, z oczami bystrymi, pełnymi gniewu. Podjechał on bliżej splunął na Mariusza. Po czym dodał:

Kozak:

Co ty tu Panny szukasz, to nasza wyprawa, my wolni ludzie i nie chadzamy z wami? Braci naszych na swoją stronę niesiesz, przecie oni z nami pójść mogą ciebie żaden nie potrzebuje, bo ma swoich atamanów. Przecie ty i nie poseł, ni figura, a jeno szaraczek, gadać z tobą nie mam, o czym. Praw naszych nie polepszy a wysłali cie pewnikiem żebyś się przy nas obłowił i uciekł. Nie dajcie się zwieść jego słową, to wilk w owczej skórze.

Widać że Krasuna przejęła mowa tego Kozackiego watażki. Zerwał, więc się szybko i tak począł prawić:

Krasun:

Bracia nie znacie wy ludzi, którzy posłali nam tego Młodzieńca, a ręczę wam ja, że wielką oni siłę głosy mają. Pod waszą komendę przyjechał on się oddać a wy go tak przyjmujecie, jak psa, jakiego, przecie przeciwko Turkom on idzie, naszym wrogom zagorzałym. Ja przy nim stoję syn tej ziemi, co sama do rąk szable wpycha. Ja Igor Krasun wasz druh, przecie bym wam wroga do domu nie wprowadził.

Drugi Kozak:

Powoli w stronę Pana Mariusza i Krasna wyjechał jeszcze jeden jeździec, ten miał zaś niezwykłą mądrość w oczach i blask szlachecki. Nie był młody miał już grubo ponad trzydziestkę, ręką powodził po brodzie, wciąż parząc w oczy dumnego Pana Mariusza, który milczał teraz tylko i ściskał rękojeść szabli. Szybko zwrócił on uwagę Pana Mariusza, stali, więc chwile wpatrzeni w siebie tak jakby sami prowadzili już rozmowę, powiadają, że ludzie wybrani słów nie potrzebują. Kozak skinął głową do Mariusza, obrócił się w stronę skłóconych zaporożców, podniósł dłoń by uciszyć wrzawę, rozejrzał się i wybuchnął nagle głośno:

Skoro on wolny naszym sposobem po stepach jeździ, to on nie kozak, przecie nic nie ma, on nasz być musi i ja go zwem Kozakiem. Byle by nie mówił, że przeciwko Kozakom staje, jeśli walczyć umie to wróci bogaty, jeśli nie ja za nim płakał nie będę. Przeto nie będę patrzał jak Brodawka przeciąga was na swoją stronę. Rzeczypospolita znajdzie i dla nas miejsce, dla wojów, którzy jej granic przed Tatarskim i Tureckim nieprzyjacielem bronią.

Obrócił się w stronę Pana Mariusza:

Wyprawa jest jeno kozacka rozumiesz Waszmość, teraz jesteś nasz. Obieramy właśnie atamana. Jeśli posłuch masz dobry to może obiorą cię setnikiem lub może nawet esaułem. Stanąć możesz po mojej stronie lub jego.


Tu wskazał na Kozak, który przed chwilą urągał dumie Pana Mariusza.

Jacek Nierodowicz- Brodawka:

Tak to obmyślił nasz Piotr Konaszewicz Sahajdaczny, że pozyskawszy tego szlachetkę wodzić będzie. Przejdź pod moją komendę a skarby zobaczysz takie, jakich nikt jeszcze nie widział.

Widać przy tym, że gniew przez niego przemawiał. Bać się należało takiego wroga, co diabelskie ma spojrzenie. Tu zapadła cisza, więc miał trochę czasu by zabrać głos Pan Mariusz przytłumiony na moment zaistniałymi wydarzeniami.
 
__________________
W ferworze walki, na polu bitwy jakim jest życie obronną ręką wychodzą tylko Ci, których serca nie potrafią klęknąć przed nieprawością.

Ostatnio edytowane przez Radosław : 14-09-2007 o 14:29.
Radosław jest offline