Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-09-2022, 16:10   #10
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Udali się pod prysznic. Był sporych rozmiarów, nie tyle pomieścił Kitty razem z Khayem, ale chyba pomieściłby trzech solidnych rozmiarów jaszczurów. Łazienka urządzona była również w bardziej stylu humanoidalnych ludzi, jedynie różniąc się rozmiarem poszczególnych sprzętów i miejsc. Kąpali się razem, wzajemnie myjąc swoje ciała, pieszcząc się, całując, ale nie przechodząc dalej…

Ślady pazurów. Jego pazurów.

Na jej udach, na biodrach, na jednej piersi… niezbyt głębokie, i nic nie krwawiło, ale były na jej delikatnej skórze, zaczerwienione. Zauważył to, i zmarszczył brwi.
- Nic się nie stało - Pogładziła go dłonią po pysku, z miłym uśmiechem, po czym dodała wesołym tonem - Masz jeszcze tą maść?
- Tak, jeszcze zostało… ale jest w sypialni, przynieść? - Zapytał z troską Khay.
- Poproszę… - Powiedziała, a Khay skinął głową i nie przejmując się mokrym ciałem, a szczególnie stopami, wyszedł z prysznica nago, dostając… klapsa w tyłek, wśrod chichotu Kitty. Na moment się zatrzymał, zupełnie zmieszany, ale w końcu prychnął wesoło i ruszył dalej. Gdy zaś po chwili wrócił… ona siedziała, równie naga i mokra… na kibelku. Spojrzała na niego z rozbrajającym uśmieszkiem.
- Podejrzewam już, że… nie przeszkadza ci tu teraz moja obecność. - Powiedział Khay, jednak odwracając nieco od niej wzrok. - Chyba nawet nie zdziwiłbym się, gdybyś teraz chciała, bym patrzył. - Dodał, lekko zerkając w jej stronę.
- Widziałeś już wszystko, więc… - Zachichotała, po czym jednak bardzo wymownie odkaszlnęła - Słuchaj… a ta maść… no… czy ona jest… EKHEM… i do użytku… wewnętrznego?? - Wypaliła nagle.
- Czy… ty jednak czujesz ból? - Nagle zupełnie zmienił wyraz twarzy, na bardzo zmartwiony. - Ta maść… może nie być najlepsza, takie miejsca może podrażnić u tak delikatnej osoby jak ty… ale szybko mogę zdobyć coś odpowiedniego.
- Dobra, dobra… - Machnęła niedbale ręką - Właź pod prysznic, zaraz tam będę…
- Daj mi kilka sekund… - Powiedział, na moment wychodząc z łazienki, ale tuż za drzwi, zostawiając je lekko otwarte. Usłyszała jakieś kliknięcie na datapadzie i jego głos, jak mówi do kogoś, że chce dostarczenia właśnie jakiejś maści i… podwójnego zestawu jedzenia. Bardzo pilnie do niej wrócił. - Przepraszam, już jestem. - Niezwłocznie skierował się z powrotem pod prysznic….

~

Kitty dostała przyjemny w dotyku szlafrok, dobrze skrojony na jej wymiary ciała. A Khay wyciągnął monstrualną połać materiału, która okazała się odpowiednikiem dla niego, choć i tak miał problem ukryć pod sobą jedynie troszeczkę nabrzmiałego, ale i tak odstającego dość mocno penisa.

Siedzieli tak na wygodnej kanapie w salonie, tuż koło siebie, zajadając zamówione przez Khaya przekąski, stanowiące miks smaków z różnych planet galaktyki. Podobne zestawy znała już z wielu planet, więc dość szybko Khay przestał jej tłumaczyć pochodzenie różnych potraw. Popijali również wino, wyjęte z jego lodówki znajdującej się w pomieszczeniu. W końcu jednak jaszczur głośno westchnął.
- Bardzo przyjemny czas… - Powiedział Khay trochę zmartwionym głosem, jak już zdołała go trochę poznać przez ten czas intensywnej znajomości. - Ale nie unikniemy tego… musimy porozmawiać o twoich dalszych działaniach.

Kitty zrobiła srającą minkę.
- Szczerze? Nie wiem - Wzruszyła ramionkami - Mam wiele poszlak, wiele tropów, opcji, plotek… i nie wiem jak się do tego zabrać. Latam jak głupia przez pół galaktyki, i pytam to tu, to tam…
- Oczywiście, nie przejmuj się… pomogę, jeszcze mocniej spróbuję rozeznać te sprawy… ostrzegam tylko, dla naszego wspólnego dobra, że… nie mogę tego robić zanadto otwarcie. Jeśli naprawdę jacyś Quimbianie za tym stoją… To szybko mnie zlikwidują, jeśli domyślą się, że węszę. - Zastanowił się chwilę, jakby coś mu siedziało w głowie, ale nie wiedział, czy może to powiedzieć. - Właściwie co do tego… możliwego udziału Quimbian… mam propozycję, ale wcale nie musisz jej przyjmować… - Kitty widziała, że dość ciężko mu przychodzi wyjawienie, jaka to propozycja.
- Mów śmiało… - Położyła mu dłoń, na jego wielkiej łapie, i uśmiechnęła się.
- Jutro organizujemy w Obelisku imprezę dla wielu naprawdę ważnych Quimbian, nie tylko tutejszych, ale przylecą też z daleka biznesmeni, politycy, wodzowie... Chciałem sam wśród nich zweryfikować wiele faktów, ale oni sami korzystają z moich usług, wiedzą, że przy mnie nie mogą wiele mówić, moich... bezpośrednich pozyskiwaczy i pozyskiwaczek informacji też już bardzo dobrze znają. Dlatego ktoś obcy, kogo nie znają... oczywiście dodatkowo zdobylibyśmy ci fałszywą tożsamość, to jasne... - Mocno przełknął ślinę Khay, przed powiedzeniem dalszej części. - Natomiast… musiałabyś tam wystąpić w roli… chyba domyślasz się jakiej. Musiałabyś być jedną z atrakcji imprezy. Tylko tak, jeśli zaznajomiłabyś się z niektórymi z nich, mogliby coś wyjawić tobie bezpośrednio. Ale też musiałabyś słuchać. Pilnie. Ale to jeśli tylko czujesz się z tą rolą w porządku… I oczywiście nie chodzi o to, że musiałabyś z nimi aż tak daleko przechodzić, jak ze mną… Ale trochę intymniejszego kontaktu by to wymagało…
- Ja… ja to spierniczę - Kitty pokręciła przecząco główką z markotną miną - Jak się czegoś dowiem, to się rzucę na draba z pistoletem, albo z tym twoim nożem… to nie jest dobry pomysł…
- Jasne, rozumiem. - Odparł, lekko uśmiechając się Khay. - Nic na siłę. Ale wspomnianą fałyszwą twoją tożsamość… i zarazem fałszywe dane statku, musimy ci załatwić. Mam sam polecić kogoś, kto się tym zajmie… czy… może wolisz sama kogoś znaleźć?
- Ty się tu znasz, więc byłoby bez sensu, jak ja bym latała i się pytała? - Przelotnie uśmiechnęła się Kitty - A drogo będzie? - Dodała z rozbrajającą minką.
- Bardziej myślałem pod kątem tego, czy chcesz mi wystarczająco… zaufać? - Pytająco odparł zamyślony Khay, ale za moment też się uśmiechnął. - A kosztami… się nie przejmuj, to biorę na siebie.

Kitty momentalnie wstała, podeszła do niego… i usiadła mu na kolanach. Spojrzała w oczka, i uśmiechnęła się.
- Ty jeszcze o zaufaniu masz wątpliwości? - Przytuliła się policzkiem do jego torsu.
- Sam nie wiem, czy powinnaś mieć do mnie pełne… - Odpowiedział Khay, lekko smutnym tonem. - Ale bardzo mi schlebia też myśl, że możesz ich nie mieć. - Dodał, swoją dłonią znów gładząc jej policzek.

***

Kitty dostała od Khaya kontakt do jakiegoś specjalisty od fałszywek. Dał jej też metalową kartę, którą miała przekazać przy płatności. Po paru jeszcze przytulasach i całusach, oraz… fotce jej buźki, z nagimi cycuszkami, cmokając jego wielką parówę, ubrała się i wyszła od niego, przekonując się, że jego apartament znajdował się na jednym z najwyższych poziomów stacji, tymczasem ona musiała dostać się… na jeden z najniższych. Czego innego mogła spodziewać się od fałszerza.
Podróż zajęła trochę czasu, ale jak wcześniej mówił jej Anth, nie czuła się zagrożona na stacji. Był tu jednak miks wielu kultur, a same jaszczury zdawały się być bardzo uprzejme, między innymi kłaniając się lekko w windzie, gdzieniegdzie też patrolowali Quimbiańscy strażnicy, choć widać było, że starali się wyglądać możliwie jak najmniej groźnie, tj. np. mieli przy sobie bardzo niewiele broni i pancerza.
Dotarła na trzeci od końca najniższy poziom, który… właściwie nie różnił się zanadto od innych. Wciąż był tu porządek, czystość i poczucie… bezpieczeństwa. Trafiła na interaktywną mapkę okolicy i okazało się, że szukany lokal był kilka minut drogi pieszo, a taksówek akurat nie było widać w pobliżu, sam terminal wskazywał na dłuższy czas oczekiwania, niż sama droga… więc ruszyła. I dotarła, do najzwyklejszego sklepu z drobną elektroniką.



- W czym mogę pomóc? - Zapytała niebieskoskóra dziewczyna z czerwonymi oczami, gdy Kitty przekroczyła próg sklepu.
- Hiiii - Kitty się słodko uśmiechnęła, i rozglądnęła na boki. Były same - Przychodzę od Khaya, z pewną sprawą…
- Od Khaya? - Zapytała, mówiąc bardziej do siebie, niż do Kitty. - Od niego, to… właściwie mogłaś przyjść po wszystko. A chyba nie kontaktował się ze mną w żadnej sprawie ostatnio… - Zerknęła jeszcze do swojego komputerka, kilka sekund sprawnie coś przeklikując, ale kiwnęła ci przecząco głową.
- Polecił mi ciebie… odnośnie nowego ID, dla mnie, i mojego stateczku… - Kitty błysnęła ząbkami.
- Aha, czyli większa robota… - Niebieskoskóra zamyśliła się nieco, ale po chwili lekko uśmiechnęła. - Ale chyba nie mam nic pilnego, więc mogę się tym zająć. Powiedz mi, z jakiej jesteś planety i jaki masz stateczek? - Zapytała, od razu coś znowu przeklikując w komputerku.
- Planeta… Thezuno - Powiedziała Kitty, po chwili wahania - A "Jastrząb" to model HWK-720.
- Thezuno? - Zapytała, jakby pierwszy raz usłyszała nazwę, ale wklepała ją w klawiaturę. - Aha… no nie powinno być komplikacji, to dość… nieskomplikowana planeta pod kątem dbania o dane swoich mieszkańców. Więc fałszywa tożsamość nie będzie trudna. Aaa statek… Och. Też nie będzie jakoś trudno, ale… będę musiała chwilę popracować też na swoim statku. Trzeba na nich trochę ręcznie poprzestawiać trochę ustawień, kabelków, żeby podłączyć nowe transpondery.
- No… nie ma sprawy, stoi tu do góry… - Kitty wskazała paluszkiem na sufit sklepu, mając oczywiście na myśli hangary daaaleko na górze stacji.
- Ale zacznijmy może od ciebie… masz jakieś życzenia, co do tego, z jakiej planety chciałabyś mieć tożsamość? - Zapytała bardzo uprzejmie, z uśmiechem.
- No… w sumie nie… - Wzruszyła ramionkami dziewczyna - Oddaję się w łapki specjalistki? - Parsknęła Kitty.
- Jesteś z wyglądu… typowo humanoidalna… - Mówiła czerwonooka, mierząc ją z góry do dołu. - Więc wybór w sumie masz ogromny, tacy jak ty mogli pochodzić prawie z wszędzie… a może masz jakieś skojarzenie, z czym chciałabyś, żeby twoja nowa tożsamość się kojarzyła?
- Uch… - Kitty podrapała się po głowie - Może coś… rozrywkowego? Jakaś… turystyczna atrakcja? Gdzie się imprezuje, odpoczywa? Plaże, wysepki…
- Okej, to już jakiś konkret… - Lekko uśmiechnęła się sprzedawczyni, ale skupiona była na swoim komputerku, gdzie zaczęła coś pilnie wklepywać, klikać, przewijać… - Chyba mam coś odpowiedniego. Co prawda… chwilę zajmie mi stworzenie identyfikatora planetarnego, ale to właściwie… moje urządzenie generuje i będzie mogło to robić w czasie, jak zajmiemy się statkiem. Planeta Obiza VI, prawdziwa mieszanka ras, różnych ludzi i nie-ludzi, miejsce, gdzie drogie rezydencje kupują bogacze, a młodzi ludzie emigrują tam za pracą przy tych bogaczach, jednocześnie w fajnych warunkach… - Obróciła ekran swojego komputerka, pokazując jej fotki planety, na której był jeden większy kontynent, a poza nim multum małych wysepek. Wszędzie było pełno plaż, luksusowych domków, ładnych knajpek, klubów, wody, łodzi, raf koralowych, śmiesznych ryb…
- Wow, ale fajosko! - Uśmiechnęła się Kitty - Kiedyś serio będę musiała się tam wybrać! - Zaśmiała się.
- Okej, super… - Powiedziała, odwracając ekran i znowu coś w nim wklepując. - Jakieś imię i nazwisko chcesz sama wybrać? Może być właściwie wszystko, na takich planetach mają różne fanaberie… - Mrugnęła do Kitty.
- Uch… uch… no… hmmm… kiedyś znałam taką jedną… Loola miała na imię? - Spojrzała sceptycznie na błękitnoskórą.
- Nie musi to być na podstawie kogoś, kogo znasz… - Odpowiedziała, lekko zdziwiona sugestią Kitty. - To może być zupełnie normalne dla ciebie imię i nazwisko, ale może też być kompletnie odjechane…
- A jak ty masz na imię? - Wypaliła dziewczyna.
- O nie, na pewno nie możesz się nazwać nawiązując do mnie… nie chcemy ułatwiać pracy ewentualnym służbom, jakby zaczęły coś węszyć… - Lekko nastroszyła się specjalistka od fałszywek.
- Ojej… no ale w sumie… chciałam się tylko przedstawić, bo ja jestem Kitty… - Wyciągnęła do niej dłoń.
- Khizi… - Wyciągnęła dłoń nieco niepewnie i bardzo lekko ją uścisnęła, a fioletowowłosa zachichotała.
- Obie na "K"... - Mrugnęła do niej - Dobra… to uch… może imię od jednej osoby, nazwisko od drugiej, obie z różnych planet… no to… ummm… Loola… ummm… Thabbeza! No chyba, że masz lepsze? - Powiedziała Kitty, i… pokazała Khizi jęzorek.
- Ja jestem słaba w kreatywnych rzeczach, jeśli byś to zostawiła mi, to wklepałabym po prostu w generator… - Odpowiedziała szczerze, wzruszając ramionami Khizi. Znowu zaczęłą coś mocno przestukiwać w komputerze. - Tylko wiesz, u mnie to pełna profeska, dostajesz identyfikator, który działa we wszystkich portach międzyplanetarnych, nikt nie ma żadnych podejrzeń i w ogóle… oczywiście dopóki sama jakoś mocno czegoś nie zasugerujesz… ale to nie są tanie rzeczy. Wolałabym wiedzieć, że masz taką kwotę, a wyszło mi… razem ze sprzętem już na statek… Sto dziesięć tysięcy… no dobra, tu mogę jeszcze trochę przyciąć, znam nawet lepszy zamiennik… Dobra, jeszcze moja zniżka i równe sto tysięcy… unikredytów. - Spojrzała na nią niepewnie, jakby nie spodziewała się, że Kitty może dysponować taką kwotą.

No i w sumie… nie dysponowała. I zamrugała ślipkami, na taką, iście kosmiczną, cenę.
- Wow - Mruknęła Kitty. A przez jej główkę przemknęło wiele myśli, głównie jednak dotyczących… Khaya. Oj, będzie musiała brać wiele lekcji… jogi, by mu się pięknie odpłacić…
- Ceny masz zabójcze kochana - Powiedziała Kitty, kładąc na ladę kartę od jaszczura.
- Są istoty, które zrobią to za połowę tej kwoty, ale… - Wzdychnęła głośno Khizi, jakby bardzo jej się nie spodobało ich wspomnienie. - Jesteś od Khaya, to za darmo będzie moja konsultacja i powiem ci, gdzie ich znaleźć. Ale… to ryzyko. Nie zabrzmi to skromnie, ale skoro Khay wysłał cię do mnie… i to pewnie on dał ci tą kartę… to wie, co robi. - Powiedziała, spoglądając na Kitty pytająco.
- No ok… - Dziewczyna przesunęła kartę po ladzie paluszkiem, jeszcze bardziej w stronę Khizi.
- To… jednorazowa karta, dająca dostęp do środków właściciela karty w ramach wyznaczonego limitu… Ale nie mam informacji, jaki on jest… - Śmignęła przez terminal, wcześniej wklepując na nim podaną cenę. Przyjęło, ale ona na razie odrzuciła płatność. - Środki na niej masz… ale jeszcze nie będę przyjmować płatności, zanim nie skończymy, cena może jeszcze trochę drgnąć w jedną bądź drugą stronę podczas pracy. W porządku?
- No ok… - Powtórzyła znowu Kitty, z przelotnym uśmiechem.
- Aha, no i oczywiście w cenie jest też takie moje oprogramowanko, które możesz zainstalować na swoim sprzęcie elektronicznym, pozwalające płynnie ci się przełączać między obiema tożsamościami na komunikatorach, wyszukiwarkach, programach i większości innych. Też na komputerze statku. Ma jeszcze większe zabezpieczenia, gdy korzystasz z własnej tożsamości. Oczywiście korzystanie jest opcjonalne, no ale… polecam. - Uśmiechnęła się Khizi.
- Fajno… i ummm… no, dzięki! - Kitty błysnęła ząbkami - To teraz… co?

***

Po chwili jeszcze spędzonej w sklepie Khizi, gdzie ta coś jeszcze robiła na komputerze, a także na zapleczu uruchomiła jakąś aparaturę, wydającą różne dziwne dźwięki. Następnie zebrała narzędzia, jakąś elektronikę, władowała je do sporej elektrycznej walizki na kółkach, która jeździła za nią i udała się razem z Kitty na statek. Widząc, że ta nie była szczególnie zainteresowana rozmową o technikaliach, raczej była dość milcząca.
- Uh, chyba ten statek nie ma możliwości przyznania mi dostępu tylko do określonych sekcji? - Powiedziała Khizi, gdy dotarły na miejsce i obejrzała statek. - W takim razie… zostajesz na statku, razem ze mną, czy… może chcesz gdzieś wyskoczyć? - O dziwo, brzmiało bardziej, jakby była chętna na tą pierwszą opcję, że Kitty zostaje.
- No… Chyba zostanę, co? A dostęp… dostaniesz do WSZYSTKIEGO… - Uśmiechnęła się do niej bardzo słodko dziewczyna - A ty Bob zmykaj… - Przegoniła robocika.
- Tuut tuut… - Zapiszczał, jakby nerwowo Bob. - W… wszystkiego? Kitty, jesteś pewna? - Odzywał się dziwnym jak na siebie głosem robot, na co również Khizi spojrzała ze zdziwieniem, ale także była zaciekawiona reakcją Kitty.
- No… nie mamy nic… do ukrycia? - Zamrugała niewinnie fioletowowłosa, po czym parsknęła.
- Nie… mamy… - Odpowiedział lekko rozpaczliwie Bob, ale jakby nie chciał brnąć dalej w temat. Szybko wrócił na statek, gdzieś się schować.
- Dziwny robot… chyba przydałby mu się przegląd. - Rzuciła Khizi. - Wiesz, rozłożę to wszystko wewnątrz statku. Nie chciałabym, by kamery widziały wszystko, co tu mam. - Mrugnęła jej okiem, podnosząc z trudem swoją walizkę do środka, jeszcze zerkając, czy Kitty nie ma nic przeciwko.
- Jasne - Dziewczyna wskazała wnętrze dłonią, i ruszyła za nią, do wnętrza "Jastrzębia", a po chwili zamknęła za sobą śluzę…

Khizi zaczęła pracować. Zaczęła od programowania czegoś w komputerze pokładowym i większość jej czynności Kitty nawet rozumiała, ale trudno byłoby jej to odtworzyć. Później przeszła do grzebania w bebechach na statku, w miejscu, gdzie znajdowały się nadajniki i odbiorniki sygnału, transpondery i inne. Gdzieś dodawała jakąś płytkę, gdzieś dodawała nowe urządzenie, gdzieś coś rozkręcała i lutowała. Miała dość sporo roboty. W tym czasie Kitty kręciła się po stateczku, jakoś tam niby zajmując swoimi sprawami… ale często zerkała w kierunku niebieskoskórej.
- Chcesz coś do picia? Albo przekąskę? - Spytała od czasu do czasu.
- Umm… może coś do picia… i nie będziesz zła, jak zrobię sobie chwilę przerwy? - Po kilkukrotnym odmówieniu, Khizi jednak zdecydowała się sama skierować prośbę do Kitty, gdy ta po raz kolejny się odezwała.
- Jasne… znaczy się, nie, nie będę… - Zaśmiała się dziewczyna - Umyj rączki, siadaj… z procentami, czy bez? - Dodała Kitty, zatrzymując szyjkę jakiejś flaszki, nad szklaneczką.
- Skoro pytasz, to rozumiem, że nie masz nic przeciwko… więc może coś z leciutkimi procentami… - Odparła zadowolona z takiej możliwości Khizi, udając się do łazienki, by umyć ręce. Kitty więc nalała, z owej flaszeczki, do dwóch szklaneczek, musującego winka…
- Siadaj proszę - Wskazała jedyny fotel w środkowej części stateczku, podając napitek Khizi, a sama przyklapnęła na skrzynce dwa kroki dalej - No i zdrówko - Uśmiechnęła się przelotnie, i napiła.
- Zdrówko! - Opadła dość zmęczona Khizi na fotel i podniosła szklankę do ust, upijając kilka łyków. - Chyba musi być ci ciężko, tak samej podróżując? - Odezwała się po chwili, chcąc jakoś zagadać.
- No… - Zająknęła się Kitty, ale wzruszyła ramionkami - W sumie… nie. Spotykam sporo interesujących osóbek! - Dodała, uśmiechając się.
- No tak, wyglądasz na dość kontaktową… - Spojrzała jakby z lekkim uznaniem Khizi. - Ja mam trochę z tym problemy…
- Łeee tam… - Fioletowowłosa machnęła rączką, i się zaśmiała - Ze mną rozmawiasz, to nie jest chyba źle?
- W sprawach zawodowych, to jakoś to idzie… - Khizi nie dokończyła, w jakich nie idzie, tylko dopiła kilka kolejnych łyków winka, wpatrzona następnie w szklankę.
- Chcesz dolewkę? - Uśmiechnęła się Kitty - Dobra, to… jak tam leci? Z tą robotą? Wszystko ok?
- Umm… tak, chcę, ale… - Przełknęła ślinę, nie potrafiąc się przez moment wysłowić. - Ale… ja mam drobne problemy z alko, więc proszę, nie… nie proponuj mi za dużo…
- Witamy w klubie! - Zachichotała Kitty, i jej porządnie dolała. Sobie zresztą też - No to siup! - Tym razem dziewczyna stuknęła już toast szklaneczką o szklaneczkę.
- Ah, czyli robi się trochę… niebezpiecznie… - Khizi powiedziała dość smutno, ale po sekundzie się zaśmiała, podnosząc szklankę do ust. - Kiedyś… wzięłam sobie buteleczkę do pracy… wypiłam “troszkę”... i zasnęłam… Normalnie, w lokalu, wszystko otwarte… najbardziej mi było wstyd, że jeden stały klient przyszedł i nawet wziął, to co chciał, przelał kasę, zostawił mi wiadomość na komunikatorze… ale wstydu było… - Uśmiechnęła się na koniec, prychając. Kitty też się zaśmiała.
- No ale widzisz, nic się wielce nie stało, a jest co wspominać… - Również upiła sporo alkoholu - Fajnie tak potem… jest o czym chichrać! A ja to kiedyś, nawalona jak atom, na golasa hoverbikiem leciałam przez pół miasta… - Palnęła, i głośno się roześmiała.
- No to musieli mieć widoki, haha! - Khizi zaśmiała się z opowieści Kitty. - Półnago, to kiedyś… zasnęłam… w kinie… Było jakoś ciepło, ja mocno wypita, więc zdjęłam górę… pod którą nic nie miałam. Było ciemno, myślałam, że pod koniec filmu z powrotem założę, ale… usnęłam… dopiero obsługa, przy wszystkich światłach i roześmianych istotach mnie tak obudziła po… - Upiła kolejny łyk, zaczerwieniona.
- O ja cię… hahaha! - Kitty mało nie rozlała zawartości swojej szklaneczki - Niezła z ciebie aparatka…
- Oj no… wypadki takie… staram się lepiej panować… ale wiesz, różnie wychodzi… - Jakby na potwierdzenie tych słów, golnęła kilka większych łyków. Kitty więc, by być na równi, też wypiła całą zawartość szklaneczki, po czym głęboko sobie odetchnęła, i się uśmiechnęła.
- To co… teraz? Wracasz do roboty, czy…? - Spojrzała jej prosto w oczka, z przelotnym uśmieszkiem.
- Oj, muszę wracać, zanim jeszcze więcej mi zaproponujesz picia… hic! - Czknęło się jej lekko. - Ah, te bąbelki… - Wstała, ale Kitty zauważyła, że lekko chwiejnie podniosła się z fotela.
- To pylaj, pylaj… - Powiedziała Kitty, i… klepnęła ją w tyłeczek na popędzenie!
- Hej! - Zakrzyknęła dość wesoło Khizi. - No już, już!

Powiedziała, po czym wróciła do swojej pracy. Kitty więc i do swoich zajęć… do których, między innymi, należało zabunkrowanie się w łazience, i zastosowanie specjalnej maści na podrażnione miejsce, i to z aplikacją wewnętrzną.

A po pewnym czasie, i paru innych sprawach… zerkając na wypięty tyłeczek Khizi, która do połowy wlazła w wąską klapkę, w kokpicie, grzebiąc w systemach stateczku…
- Hej Bob - Powiedziała do robocika - Czas na drzemkę…
- Ale Kitty! - Odpowiedział ostro, ale skarcony jej wzrokiem, odpuścił i podszedł koło drzwi śluzy, gdzie miał swój specjalny kącik na takie okazje.

Następnie zaś… Kitty rozebrała się do naga(!), po czym ruszyła do kokpitu. Przyklęknęła obok nóg niebieskoskórej, obok jej wypiętego tyłeczka w czarnych, skórzanych spodniach…
- I jak tam? - Spytała dziewczynę, z górną połową tułowia wewnątrz maszynerii.
- Kurde, ktoś tu przykręcił, jak po złości… zwykły pulsator nie daje rady, muszę… - Khizi coś jeszcze łupnęła mocno, ale chyba nie odniosło efektu, bo dalej mocno fuczała. - Jak już jesteś, to podaj mi grawitacyjny zerownik pulsacyjny z mojej skrzynki.
- Eeemmm? - Powiedziała Kitty.
- Taki długi? Z niebieską rączką?
- Ahaaa… - Fioletowowłosa chyba wzięła co trzeba, i podała jej w dłoń, chichocząc z "długi". Ale żeby jej podać, odgarnęła materiał togi, który przesłaniał jej ciasno opięty spodniami tyłeczek. Przy okazji, położyła dłoń na jej lewym pośladku.
- Aż taki dla ciebie ciężki, że się musisz wesprzeć na moim tyłku? - Zdziwiła się Khizi, próbując sięgnąć narzędzie spomiędzy nóg… sięgnęła. I mogła pracować dalej. Ale dłoń na jej pupci pozostała.
- Ummm, tak, ciężko, tak - Mruknęła Kitty.
- A teraz z czym ci ciężko? - Zapytała, choć jednocześnie Kitty usłyszała brzęczenie uruchomionego narzędzia, które właśnie podała Khizi. Ale nie padła już słowna odpowiedź. A zamiast niej, pojawiła się druga dłoń, na drugim pośladku… i "coś" między nimi, co dotknęło środeczka krocza opatulonego skórzanymi spodniami.
- Ej… już okej, że ty mnie dotykasz, ale robotowi każ spierdalać. - Powiedziała Khizi, lekko poirytowanym głosem.
- Fu ne ma fadnego łobota… - Wymruczała Kitty… z twarzą w kroczu niebieskoskórej. Głośno wdychała i wydychała powietrze, najwyraźniej, bardzo perwersyjnie, wtykając tam nosek, by ją… poczuć?? Długa praca sprawiła, że czuć było nieco zapachu potu… ale i słodki zapaszek jej dziurki i soczków również dawał znać.
- Co ty… szalona! - Brzmiała Khizi, jakby nie wiedziała, czy ma się śmiać, czy oburzyć. - Tu się ciągle pracuje! Jak mam się skupić na robocie!
Kitty odsunęła nieco twarz ze strategicznego miejsca.
- Dokończysz… później? - Powiedziała, i wróciła do krocza opiętego spodniami, tym razem… lekko się tam wgryzając! Ale przez materiał, nie było to bolesne, jednak wyraźnie wyczuwalne, podobnie jak gorący oddech Kitty.
- Auć! - Krzyknęła Khizi, przy okazji jakieś narzędzie jej spadło, na szczęście tylko w obrębie miejsca, gdzie pracowała, a nie na Kitty. - No już mi niewiele zostało, to bym dokończyła… przeszkadzam ci? - Zapytała, a Kitty słyszała, że znów sięga po podane jej narzędzie i ponownie je uruchamia. A fioletowowłosa zachichotała, i jej dłoń spoczęła na kroczu Khizi, które zaczęła masować przez spodnie.
- Pomysłałam sobie, że to ja ci poprzeszkadzam… Hihi…
- Kurde, akurat… jak teraz przerwę, będę musiała zaczynać od nowa całe ustawianie… - Zmartwionym tonem odpowiedziała Khizi. - Nie możesz chwili zaczekać?
- To… nie przerywaj? - Paluszki masowały przez materiał jej krocze, trochę pocierając, trochę naciskając na wrażliwe miejsce…
- Ale… trochę ciężko się skupić… - Khizi lekko wierzgnęła nogami, jakby… macanko Kitty odnosiło swój cel. - To praca… w trudnych warunkach.
- Oj tak, trudne warunki… - Mruknęła Kitty, i polizała jej pośladek. Ciekawe, czy dziewczyna czuła to przez spodnie? Coś na pewno, bo tyłek poruszył się pod wpływem dotyku. Lekko się w niego wgryzła, nie przestając masować paluszkami środeczka - Ale jesteś najlepsza… dasz radę…?
- No… spróbuję. Ale jak coś spierdolę i ciebie zaczną macać podczas kontroli, bo będą coś podejrzewać, to pretensje nie do mnie. - Odpowiedziała Khizi o dziwo dość wesołym tonem. Zaraz ponownie rozległy się dźwięki jej narzędzi.
- Dobre macanko, nie jest złe… - Powiedziała Kitty, i zaśmiała się, po czym zaczęła wodzić dłońmi po całym tyłku dziewczyny, masując go, i ugniatając pośladki - Fajna pupcia… - Mruknęła.
- Dz-dzięki… - Nieco niepewnie odpowiedziała Khizi. - Faceci już się do mnie przystawiali podczas roboty, ale jako laska jesteś… pierwsza. Kurwa, znowu się pomyliłam… - Khizi uderzyła jakimś narzędziem o coś metalowego
- Nic dziwnego… taaaaka ładna panienka, i do tego jeszcze taaka zdolna… - Słodziła jej Kitty, masując obiema dłońmi tyłeczek - Oj… powoli… i spokojnie…

I faktycznie, powoli i spokojnie, dłonie Kitty dotarły w końcu i do rąbków spodni Khizi, które… zaczęła z niej zsuwać. Powoli odsłaniała się jej gładziutka, błękitna dupka, skryta w szarego koloru stringach, ledwo zasłaniających jej ciemnoniebieski, słodki odbycik, z którego… coś wystawało. Błyszczące, czerwone, okrągłe, wystające tuż za dziurkę.
- O nie… - Wysapała Khizi.
- O taaaak… - Dłonie ściągające spodnie, zatrzymały się, prześlizgnęły parę centymetrów paluszkami w górę, po czym i uchwyciły stringi. I zaczęły je zsuwać, razem ze spodniami, odsłaniając wszystko, łącznie z… koreczkiem analnym, zakończonym czerwonym kryształem??
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline