Selina
Koń leżał na ziemi i po krótszych oględzinach doszłaś do wniosku, że nadaje się na kiełbase. Zabiłaś, więc go Agielem roskoszując się zadanym bólem i poszłaś w las. Po drodzę ujrzałaś jakiś patyk wbity w ziemię, był trochę przechylony i wskazywał drogę odwrotną od zamku. Co to do jasnej anielki mogło znaczyć? Ktoś się wycofał? Zanim poszłaś dalej usłyszałaś krzyk, odwróciłaś się i zobaczyłaś postać biegnącą za Tobą, w lewej ręce chyba miała sztylet. Hambut
Wstałeś i otrzepałeś się. Zacząłeś iść po omacku przed siebie, potknąłeś się o coś i wziąłeś to w ręke chcąc to wyrzucić. W porę spostrzegłeś się jednak, że to Twój sztylet, odetchnąłeś i wziąłeś go w lewą ręke, prawą wciąż ściskałeś lutnie. Poszedłeś jeszcze parę kroków i zobaczyłeś Mord-Sith, strach przed ciemnością przezwyciężył strach przed Mord-Sith i zawołałeś ją z całych sił. Bailey
Oni byli diabelnie szybcy...
Gdy tylko machnąłeś mieczem oni rzucili się w pięciu i zaczęli zajadle atakować, póki co ledwo się bronisz. Lewa, prawa, lewa, prawa. Miecz zaczął Ci ciążyć w dłoni gdy nieopodal w krzakach ujrzałeś Van'a. Oby tylko udało mu się Ciebie uratować. Vaneysh
Poszedłeś w las, nie spotkałeś jednak, ani Ivor'a, ani Melliora. Usłyszałeś jednak daleko stąd jakieś skrzeczenia. To chyba nic dobrego, więc skoncentrowałeś się i wyczułeś obecność jakiegoś maga. Hmm, Maga? To może ten który zesłał burzę. Jeszcze w stanie koncentracji (który prawdę mówiąc był bardzo niebezpieczny) zdołałeś wyczuć energie życiową swojego kompana. Poszedłeś w tamtą stronę i ujrzałeś jego, jakiegoś wilka i jakieś czterdzieści przedstawicieli ras jakich nie znałeś wcześniej. Wyglądały podobnie do elfów. |