Podczas podróży cały czas przyglądał sie przedstawicielowi Starego Ludu zafascynowany jego budowa i postawą. Jego mięśnie było widać jak przez wodę ciekawe czy tak cienka skóra jest słaba i od lada ciosu otwiera się niczym wulkan wylewając litry krwi... Jego rozmyślenia przerwał piorun który padł niedaleko wierzchowca płosząc się i galopując w stronę lasu... -Stój, nie tam, do cholery jasnej nie do lasu!- krzyczał do końskiego ucha ciągnąc wodze z całej siły raniąc przy tym konia... W końcu się zatrzymał przewracając o jakiś cholerny krzew przygwożdżając Elfowi prawą nogę - Za jakie grzechy... Arggghh- wrzasnął z bólu. Po chwili zjawił się Mellior który pomógł zdjąć konia z zmiażdżonej nogi, na szczęście nic się nie stało po chwili masowania ból przeszedł. Ivor zabrał ekwipunek z konia po czym przemówił do kompana - Dzięki bracie jestem twoim dłużnikiem, gdyby nie ty na pewno zjawiły by się tu wilki i rozszarpały mnie... bezbronnego. Nie doczekał się odpowiedzi Elfiego brata gdy w jego głowie zawitały jakieś ciche kobiece głosy na chwile mącąc mu w głowie. Całe życie przeleciało mu przed oczami, ale było nieco inne u jego boku pojawili się rodzice... rodzice których nigdy nie miał... Ja nie mam rodziców! Nigdy ich nie miałem i mieć ich nie będę! - próbował się opamiętać i przerwać to szaleństwo krzycząc w niebo głosy...
__________________ Quick! Like a Shadows we must be!
Ostatnio edytowane przez Moldgard : 15-09-2007 o 10:50.
|