Cat nie mrugnęła nawet okiem, kiedy wynajęty zbir mierzył do niej z giwery. Nie był pierwszy i raczej nie był też ostatni. A logo Arasaki na kurtkach jego wyżej postawionych kumpli dobitnie świadczyło, komu służył. Zazdrościła im tego - nie randomowym zbirom, żołnierzom Arasaki.
Przez chwilę wyobraziła sobie, jak to by było mieć możliwość ćwiczenia na korporacyjnej strzelnicy, codziennie... albo i kilka razy dziennie. Albo jeszcze lepiej, mieć własną strzelnicę, tylko dla siebie, żadnych fiutków plączących się wokół którzy wyobrażają sobie, że są lepsi od niej tylko z powodu tego, co mają między nogami... Wyobraziła sobie swoje nazwisko - Anna Navarre - na szczycie listy wyników na korpostrzelnicy. Nieważne, Arasaki, Miltechu czy czegoś jeszcze innego. To by było jeszcze lepsze od złotego medalu w Taranto...
A potem mogłaby wreszcie dopaść tych drani. Zapłaciliby za to, co zrobili. Zapatrzona w wizje tego, jak kolejnymi precyzyjnymi strzałami eliminuje ich jednego po drugim, nawet nie zauważyła kiedy najmici Arasaki zniknęli - a razem z nimi okazja by może zrobić na nich wrażenie. No nic, będą inne cele do ćwiczeń...
Mierda, smark w czepku urodzony i nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. |