Ogromny ruzdielec z długą brodą zszedł z konia. Na oko miał jakies 190, chodź można śmiało dodać jeszczę parę centymetrów. Poklepał swoja dłonią, która miał jak bochen chleba, konia -No malutki, Tobie już starczy. W górach to i tak nie będziemy szybciej jechać a już zmęczony jesteś. Wam to samo radze, bo tylko zwierzaka zakatujecie. Na jego twarrzy można zauważyć wiele blizn, a najbardziej rzuca sie w oczy ta na szyji która wygląda jak drugi uśmiech. Musiała to być dość poważna rana i ledwo zagojąca się. Na szyji miał niezliczona ilość korali, a jego ogólny ubior był bardzo luźny i najwyrażniej wygodny. Koszula która przykrywała jego pancerz, jakiś szerokie spodnie i długie buty. Najwyraźniej posługiwał sie bronią dwureczną bo tylko taki oręż widać było na jego koniu.
Uśmiechnięta twarz, chodź tak pocharatan wydawała się sympatyczna. No panocki, dajcie odpocząć swoim tyłkom i zwierzakom. Troche rozruszać nogi, bo moje to już zdrętwiały jak cholera. Sięgnał za pazuche, pózniej się zapiał i wyjął jakaś manierke. Chce któryś? Ostrzegam że pieruńsko mocne Chlusnał sobie w gardło i wyciagając rękę z gestem zapraszającym.
__________________ Wolę chodzić do studia niż na nie po prostu,
palić piątkę do południa niż mieć ją na kolokwium.
511409 |