Anna: Lubie cmentarze. Na prawdę. Cisza, spokój, zapach świec i historii. Lubie spacerować wśrod drzew (oczywiscie jesli gdzies zostały - ostatnio wszytskie wycinają "dla bezpieczenstwa"). Każdy nagrobek czy grobowiec to jakas historia, zwłaszcza te stare, na wpół zwalone czy zapadnięte w ziemię, z zamazanymi napisami czy wyblakłymi zdjęciami. Gdy byłam mała, we Wszystkich Świetych tata zabierał mnie zawsze na cmentarz - innymi słowy "zrywalismy sie" z mszy - i opowiadał historie o ludziach, ktorych znał albo znanych w jego wsi - szlachcicach, partyzantach zastrzelonych na progu kosciła, księżach walczących z zarazą... Może dlatego cmentarz nie wydawał mi się nigdy smutny czy straszny a spokojny i jak gdyby przyjazny - jak stara niania snująca wspomnienia w ogrodzie czy przy kominku.
Lubię cmentarze - ale nie w deszczu. Lubie deszcz - ale na cmentarzu daje on nad wyraz przygnębiające wrazenie. Zresztą co to za deszcz - siąpienie jakies... Ale lepsze od upału, ktorego nie znoszę.
Przyszłam na cmentarz trochę wcześniej, pospacerować i rozejrzeć sie, zwłaszcze, że na tym jeszcze nie byłam. Miałam ochote wziąśc Mroka, jak czasem robię, ale nie wypada, więc tylko wypusciłam go na balkon.Wrócę zanim zacznie sie upał; jakby co, miskę z wodą ma. Skorzana kurtka, biała bluzka, granatowa apaszka pod szyją i jeansy wydały mi się odpowiednie na taką okazję - niezbyt żałobne a wystarczająco oficjalne. Moze nikt nie zauważy salomonów na nogach - szkoda zamszu w taką pogode. Zresztą kogo to obchodzi. Na pewno nie mnie - burczenie w brzuchu przypomnialo o braku śniadania. Jeszcze czas - idę więc do pobliskiego kiosku po kilka Prince Polo - niestety zapas w torbie musiał skonczyc sie akurat dziś. Dobrze, że gumy do żucia nadal są.
Szukam potem nagrobka zmarłego, przyglądam sie czy ktorej z sąsiadujących nazwisk czy imion nie wyda mi sie znajome. |