Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-09-2007, 18:38   #125
Donki
 
Reputacja: 1 Donki nie jest za bardzo znanyDonki nie jest za bardzo znany
Ten Vein to ma łeb... pomyślał Aquodaro, którego jego towarzysz ciągał w tą i spowrotem po całym mieście, z nieznanego czarownikowi powodu... W końcu jednak najwidoczniej półelfowi znudziła się ta "zabawa" i postanowił zaprowadzić maga do karczmy, gdzie powinna już czekać reszta drużyny. Jednak tutaj starca spotkało kolejne zdziwienie, gdyż Veinsteel nie zwrócił nawet uwagi na towarzyszy...no, chociaż może zwrócił, ale nie w taki sposób, w jaki dziadowi się wydawało, że powinien to zrobić. Po chwili jednak wszystko jakby wróciło do normy, ale staruch obawiał się, że ma już pewne problemy z uszami, bo musiał bardzo wytęrzać słuch by cokolwiek usłyszeć.Wszyscy zdali raporty z wykonania swoich zadań. Aquodayro jednak milczał, wciąż próbując rozgryść, jaki cel miało tak długiw włuczenie się po mieście? Rozmyślania te przerwał mu jednak Mallun, który zarządził, że grupa opuszcza tą tawernę i przenoszą się do innego miejsca. Magowi było to w sumie obojętne, lecz zasmucił się nieco gdyż domyślał się, że tam gdzie się udają nie będzie miejsca, na picie do rana, taniec i śpiew. Tak też się okazało. Drużyne przywitała obskurna chatka. Gdy krasnolud odsunął szafę przed towarzyszami ukazał się mały pokoik ze stołem na środku i paroma brudnymi łóżkami które stanowiły całe umeblowanie.
-Rozgośćcie się-uśmiechnął się Mallun. W zasadzie ciężko jest rozgościć się w takim miejscu, ale najprawdopodobniej karasnolud w ten sposób chciał zażartować.-znowu musimy trzymać warty. Kelgar-wskazał na krasnoluda-ty pierwszy.- Następnie Vein jak to już miał w zwyczaju ustanowaił dalszą kolejność wart...

Noc przebiegła spokojnie. Nawet Ruvulus nie próbował przejąć kontroli nad magiem. Była to właściwie pierwsza noc, podczas którek Aquodayro się wyspał, nawet popimo tego, że musiał wstawać, by obiąć swoją wartę. Starzec był w niezłym nastroju i można było odnieść wrażenie, że się do wszystkich ŻYCZLIWIE uśmiecha (co było conajmniej dziwne z jego strony...).
-...Zostaje nam Aquodayro i Perendhil, wy musicie odaleśc Thanta Deken'duis- mrocznego elfa na usługach smoków. Nie zabijecie go jednak, macie go tylko śledzic. Jeżeli dobrze pójdzie, to doprowadzi was do ukrytej zbrojowni gdzieś na promenadzie. Kiedy już ją znajdziecie a on wyjdzie wkradniecie się do środka i spróbujecie znaleśc coś przydatnego. Tylko z przedmiotami z tamtej zbrojowni można realnie walczyc ze smokami na większą skalę. Tylko pamiętajcie, Thant nie może was zobaczyc. Jeżeli wszystko jasne to możemy ruszac.
- Bez...zabijania?...- mruknął z zawodem w głosie Aquodayro, ale chyba nikt go nie usłyszał, gdyż, gdy Mallun skończył swoją wypowiedź grużyna zaczęła się rozchodzić. Oczom Aquodayro nie umknęło jednak czułe pożegnanie barda i kobiety. Przez pewien czas staruch chciał to skomentować, ale powstrzymał w sobie tę chęć.
Tłok panujący w mieście przez dłuższy czas nie pozwalał towarzyszom wyśledzić poszukiwanego drowa. Na szczęście stare łachmany sprawiały, że bard i dziad nie skupiali na sobie wzroku wścibskich przechodniów. W końcu bystre oczy Peredhila wyśledziły mrocznego elfa. Przez długi czas podążali za nim przemierzając slumsy. W najmniej oczekiwanym momencie That ruszył w stronę promenady. Fakt, iż tam znajdować się miała zbrojownia uśpił ich uwagę. Był to ich pierwszy, ale jak później okazało nie ostatni błąd. Drow doprowadził ich do zadbanego budynku i wszedł do niego na chwilę. Po 10 minutach wyszedł udając się w kierunku pałacu. Perendhil i Aquodayro odczekali chwilę aż Thant zniknie i podeszli do budynku. Drzwi okazały się być otwarte, co zaniepokoiło przyjaciół. Weszli do środka i ku ich ogromnemu zdziwieniu pomieszczenie było puste. Nagle drzwi się zatrzasnęły a Perendhil i Aquodayro poczuli się dziwnie ciężcy. Ściany zmieniły się w bezkresną czerń.
-Haha! Głupcy, myśleliście, że doprowadzę was do zbrojowni?-przyjaciele usłyszeli głos drowa-teraz utknęliście w astralnym więzieniu! Nigdy nie znajdziecie wyjścia. Grawitacja jest tutaj większa niż w normalnym świecie, więc nie przemęczajcie się zbytnio-zaśmiał się elf-zostawiam was teraz, później się zastanowię co z wami zrobic.
Drow odszedł zostawiając bohaterów w astralnym więzieniu…
- Aquodayro znasz jakieś magiczne sztuczki, które mogą nas stąd wydostać? Było, by miło gdybyśmy nie musieli czekać na tego przeklętego drowa, aż wróci z ważkami…- rzekł bard siadając ciężko na podłodze z zasmuconą twarzą.
- Znam? Powiedzieć jest ciężko że je znam, same z siebie one jakoś tak powstają...- rzekł czarownik, po czym zaczął głośno myśleć- Teleportować choć mógłbym w inne miejsce nas...czy zadziała tu jednak czar ten?...Astralne więzienie ma pewnie właściwości pewne magiczne...Cóż jednak szkodzi spróbować...- tutaj zwróciła się do Peredhila- Grajku mój, mam byćmoże rozwiązanie na ból głowy nasz! Do Ciebie jednak rzucić tego pewnie nie zdolam, ale pomoc wezwać mógłbym też! A, że czasu do stracenie mieć nie będziemy...- to rzekłwszy począł rzucać na siebie zaklęcie teleportu, mając jednak nadzieję, że nie spowoduje to, żadnych niemiłych konsekwencji.
 
Donki jest offline