Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-09-2007, 17:06   #1
Cedryk
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
[Sesja 7Sea] Cienie przeszłości

Góry na granicy Eisen i Usurii były chyba najdzikszymi terenami na kontynencie Theii. Ośnieżone ostre turnie gdzieniegdzie porośnięte karłowatymi drzewami i krzewami sprawiały wrażenie ostrego noża rozcinającego niebo i płynące często na ich wysokości chmury. W niższych partiach gór dominowały olbrzymie świerki sosny i buki. Pnie ich były naprawdę olbrzymie i najdziwniejsze, iż na tym przenikającym się pograniczu rosły naprawdę olbrzymie okazy. Podróżnych mających okazję przeprawić się z Usurii do Eisen zawsze zaskakiwały te drzewa. Od strony Eisen wycięte były największe i najokazalsze sosny na maszty żaglowców. Długie i grube sosny zawsze były w cenie czy to jako rzeczone maszty czy też jako krokwie do budowy olbrzymich budynków kościołów katedr. Im bliżej pogranicza tym większe okazy spotykano a i las stawał się dzikszy i obfitujący w zwierzynę.
Wreszcie podróżnicy natrafiali na prawdziwe dorodne okazy. Gdyby ktoś zadał pytanie, dlaczego takie okazy nie zostały wykorzystane to szybko zyskałby odpowiedź zależną od osoby udzielającej jej. Kupiec z Eisen odpowiedziałby zapewne, iż nie opłaca się transport, przy czym lękliwie rozejrzałby się po lesie. Doświadczony traper nieraz przemierzający te góry opddszedł by do najbliższego poklepał po korze patem zaś rzekł „Matuszka nie zezwala wycinać większych niż dające się objąć rękami drwala i srodze każe przeniewierców”.

3 Tertius 1668r. Gospoda „Bania Michuszy” dzień drogi od ST. Andresburg’a. Wczesne godziny wieczorne.

Gospoda nie była wielka ot tak wielka, iż mogła pomieścić podróżnych z Eisen lub Usurii. Kolumny i ściany ozdobione były płaskorzeźbami wydać było, iż przy jednej prace jeszcze trwają wielki byk został jedynie wykończony w połowie a i ryty odbijały się świeżością drewna. Nad olbrzymim kamiennym kominkiem rozwieszona została czarna skóra niedźwiedzia przed nim rozścielono duże brązowe niedźwiedzie futro. Niedaleko kominka był kontuar, zza którego baczenie na gości i służbę dawał gospodarz olbrzymi mężczyzna w sile wieku.
Gości było niewielu Aileen zasiadła wraz ze swymi sługami pobliżu ognia rozkoszując się jego ciepłem. Przeprawa przez góry dała się jej porządnie we znaki, chociaż myślała iż góry niczym jej już nie mogą zaskoczyć. Marius i Sean jak zwykle milczeli w towarzystwie pracodawczyni i czekali na jej polecenia niedaleko nich leżały wyglądające na straszliwą broń miecze Ceimor.

Diego de La Vega don Garcia el Salwador cwałował na koniu wiedział, iż na zemstę przyjdzie czas później. „Przeklęty baron Wer Dharwen”. Od początku nie podobało mu się, iż dołączył do nich swój oddział, potem szturm na miasteczko zwycięstwo i gdy już świętowali nagły zdradziecki atak przeważających sił barona. „Zdradliwy pies” postaram się, aby zapłacił za kapitana i Chapucho, i chłopaków. Cały czas miał na dzieje, iż komuś się udało wyrwać z pułapki tak jak jemu. „Jeśli ta spotkamy się prędzej czy później”.
Koń potknął się już zmęczony, ale dzięki temu zauważył wyłaniającą z mgły gospodę, przy której właśnie oporządzano powóz po drodze. Podjechał do stajni gdzie rzucił wodze stajennemu wraz z drobną monetę.
- Tylko by go dobrze oporządzono – zawołał Diego przekrzykując wzmagający się wiatr poczym wszedł do gospody i rozejrzał się po niej.

Phillipe de la Baume le Blanc wyszedł szybko z powozu, którym podróżował już drugi dzień.
„Jakiż to barbarzyński kraj nawet nocleg w drodze jakby nie mogli ustawić karczmy, co stajanie” – pomyślał wygładzając swój płaszcz. Zanim wszedł do karczmy dojrzał chyba ostatniego podróżnego, który zdążył dotrzeć do tej „gospody” przed nadchodzącą burzą śnieżną. Nie zwrócił jednak zbytniej uwagi na niego pragnąc się jak najszybciej ogrzać przy ogniu. „Przeklęty markiz de Rousille i jego miłostki” pomyślą zbliżając się do ognia.

Odświeżony w bani Władimir postanowił wreszcie pojawić się w karczmie. „Nic tak nie wygania zimna i zmęczenia z ciał jak dobra bania i stakan gorzałki, cholerny świat mógłby być mądrzejszy, co ja tu znajdę oprócz zwierza drwali i smolarzy”. Szybko podszedł do gospodarza liczą iż może znajdzie jakiś sposób na wygrzanie kości
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 30-09-2007 o 17:13.
Cedryk jest offline