Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-10-2007, 12:43   #5
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Uczty wydawane na cześć króla Filipa były okazałe. Niedługo przed taką ucztą doszły mnie wieści, ze jeden z największych wrogów Bizancjum odszedł z tego świata. Okazało się, ze podczas kąpieli w rzece 10 czerwca 1190 roku utonął Fryderyk I Barbarossa, cesarz rzymski z dynastii Hohenstaufów. Działo się to w Salef w Cylicji. Jego wojska miały kłopot z miejscowymi emirami, synami obecnego tureckiego sułtana Kilidż Arslana. Ponoć jeden z nich uderzył po śmierci cesarza na oddziały niemieckie i teraz wojska te w bezładzie kłębią się na wybrzeżu Cylicji. Ogłosiłem tą informację na owej uczcie. Rzecz jasna, niewielka grupa Niemców, którzy w niej brali udział była załamana, natomiast król Filip nie wydawał się specjalnie zmartwiony. Podobnie inni Francuzi.

Wreszcie wypłynęliśmy z Konstantynopola. Chociaż nasza flota składała się w większości ze statków handlowych oraz transportowych kilka tysięcy wojowników na jej pokładach gwarantowało bezpieczeństwo od piratów. Dokładnie wyprawa składała się z kilkutysięcznej armii króla Filipa, wśród nich wielu ciężkozbrojnych. Moich sił w postaci 1500 piechoty oraz 200-u Waregów gwardii. Przed wyprawą po 1000 piechoty podesłałem do Salonik i Adrianopola, którym zagrażały armie serbska i bułgarska. Było to wszystko, czym dysponowało wtedy cesarstwo. Biorąc zaś pod uwagę, że Bułgarzy mieli 10 tys. zbrojnych, Serbowie zaś drugie tyle, natomiast Turcy ponad 40 tys. to dokładnie widać stan cesarstwa. Zresztą nawet Teodor Mangafas, buntownik, przeciwko któremu wyprawialiśmy się miał polowej armii 2000 żołnierzy. Oprócz wojska wyruszała Irena ze swoim dworem, siedzący ciągle na nocniku brat Aleksy ze swoimi fagasami oraz służbą, niby to na krucjatę. Wampirów wyruszyła czwórka: ja, Victor, Anne i Serena. Nasze ciała podczas dnia spoczywały bezpiecznie ukryte pod pokładem, natomiast, formalnie byliśmy członkami dworu mając podpisane papiery na wszystko. Znaczy ja i Victor, Anne i Serena miały nieco bardziej ograniczone pełnomocnictwa.

Pogoda była piękna, jak to lato na Morzu Egejskim. W kilka dni dopłynęliśmy pod Efez. Najpierw podpłynęło kilka okrętów, które błyskawicznie wyładowały grupę osłonową na plażę jakąś milę od miasta, która ustawiła straże, przygotowała patrole oraz zabezpieczyła dalsze lądowanie. To było stosunkowo niedaleko Efezu, toteż mieszkańcy mogli nas obserwować. Jakoż wysłali oni szybko oddział najętych przez Mangafasa Turków na postraszenie nas, ale widać było, ze jest ich niewielu. Tymczasem wyokrętowywane siły zaczęły nabierać rozmiarów szczególnie ze względu na armię Franków dowodzoną przez Filipa.

Liczyłem na to, ze widząc naszą przewagę Efez nie będzie chciał się bronic i nie przeliczyłem się. Mieszkańcy w zamian za bezpieczeństwo oraz pozostawienie władz w spokoju oddali miasto, w którym praktycznie zwolenników Teodora Mangafasa nie było. Byli za to konformiści, którzy mieli w nosie, kto rządzi, byle zostawić ich w spokoju. Zagwarantowałem to, więc nie było problemów, natomiast Turków kilkudziesięciu przejąłem włączając do swojej armii.

Wyokrętowana armia odpoczywała. Dzień był gorący, w zasadzie tak upiornie upalny, iż frankijscy rycerze nieprzywykli do tej temperatury skrywali się w karczemnych cieniach, lub w morzu mocząc swe ciała w ciepłych wodach morza Egejskiego. Woda z dodatkiem soku z cytryny mile schładzała mnie i dworzan, w towarzystwie wielkiego logohety Victora, pierwszego sekretarza kancelarii Tarika, który był jeszcze moim przyjacielem, kiedy przebywałem wyłącznie pod postacią Kellyego i kilku miejscowych dworzan przedstawiających prześwietną, choć znaną historię miasta.

Ponoć to tu Święty Jan zabrał w ostatnią podróż Maryję, której sanktuarium wznosi się na pobliskim wzgórzu, tutaj to Św. Paweł pouczał niewiernych kupców z Efezu a kilkaset lat wcześniej pewien szewc spalił pogańską świątynię Artemidy zyskując tym samym wątpliwą sławę. Tak miasto to było z dawna świetne, z dawna to dobre słowo. Dziś jeno ślady po starym porcie z mulistym nabrzeżu można by wypatrzyć, rzeka naniosła błota, przez lata wojen nikt o to nie dbał i tak z miasta portowego Efez stal się zapadła dziurą nic nie produkującą, jeno dającą schronienie dla wielu Greków zamieszkujący te niegościnne tereny.

Król Filip wraz z liczną eskortą bawił na polowaniu poznając swą przyszłą żonę, patrole wojska dość dobrze penetrowały pobliskie wzgórza wypłaszając tamtejszych tureckich pasterzy. Rozliczne pobliskie klasztory przysyłały do miasta swe delegacje z prośbami do najjaśniejszego pana, a tu o rozpatrzenie sporu pomiędzy dzierżawcą a mnichami, tam to z kolei się rozchodziło o pomoc przy naprawie zdewastowanych systemów irygacyjnych, gdzieś indziej znowu o naprawę rozwalającej się warowni strzegącej brodu na drodze do Smyrny. Z sali gdzie przyjmowałem gości, mieszczącej się w miejskiej cytadeli dobrze widać było panoramę miasteczka, mury solidne z pewnością mogące zmieścić o wiele więcej ludności niż na dzień dzisiejszy, cale opuszczone dzielnice rozpadających się domów, a pomiędzy tym wszystkim pomniki minionej świetności miasta, stare antyczne budowle, pomniki, fontanny, dziś będące smutnym przypomnieniem minionej chwały.

Przy przeglądaniu raportów szczególnie zainteresowały nas, mnie i Victora pod postacią Aleksego Komnena, te o dopiero, co rozpoczętej kampanii. Strategos Demetrios Tzimiskes, jeden z wielu Tzimiskesów, potężnego niegdyś, jednakże za czasów Angelosów zbiedniałego rodu powoli zaczynającego wracać do dawnej świetności przy moim boku złożył istotny meldunek:

- Najjaśniejszy Panie Jedynowładco Rzymian basileusie Romanion pozdrawiam uniżono i pragnę opisać, co nastąpiło od czasu otrzymania stosownych rozkazów.

Z pobliskich osad żeśmy zebrali przewodników w celu przeszukania pobliskich gór, teren górzysty, rozliczne wąwozy, brak wody zmusza do poruszania się wzdłuż rzeki w kierunku miasta Filadelfia, brody strzeżone przez bandy tureckie, wykryliśmy w okolicy kilka warowni z sztandarami uzurpatora, z grecką załogą, dwa mniejsze miasteczka wierne zdrajcy i silny garnizon pod Filadelfią, ludzie Mangafasa zajmują pozycje obronne w wąwozach czekając na nasz ruch, kupcy donoszą, iż jacyś posłowie ruszyli do Nicei jak i do Ikonion (stolica sulatanatu Rumu ). Na razie wiemy, iż Mangafas posiada 2 tyś armię piechoty, ok. 1500 tarczownikow (jednostka słaba, wieśniacy z tarczami i pikami) i 500 łuczników greckich znanych z dobrego rzemiosła. Ponad to kilka tureckich band służy mu za pieniądze będąc garnizonami miasteczek. Liczebność tych band nie jest znana, ich lojalność zapewne względna, na razie nasi zwiadowcy nie ucierpieli na skutek działań tureckich, najwyraźniej wolą unikać walki widząc rycerstwo frankijskie panoszące się po okolicy.

Do tego doszły raporty od tureckich szpicli. Sultan Kiridż Arslan wściekł się na syna, czyli emira Isparty za atak na krucjatę niemiecką i nakazał mu stawić się przed jego obliczem. On nie posłuchał ojca, co oznaczało bunt, jego dziewięciu braci niechętnie patrzyło okien na ojca i sytuacja w ich emiratach była napięta. Tej wiosny niewiele band tureckich nękało pogranicze z Bizancjum, więc zanosiło się na coś ciekawego w samym Rumie. Resztki niemieckiej krucjaty miały iść na południe do Palestyny przez Antiochię, wielu jednak wracało do Europy przez południowe wybrzeże Turcji. Pomyślałem, że gdyby się udało przejąć, czyli namówić do pozostania na służbie przynajmniej część rycerzy niemieckich byłoby to spore wzmocnienie moich sił.

Efez był już nasz. Błyskawicznie rozesłaliśmy posłów do najbliższych dużych ośrodków, czyli Miletu i Smyrny. Milet na południu udało się przejąć banalnie. Po prostu nasi posłowie zdołali się porozumieć z 300 Turkami stanowiącymi kontyngent Mangafasa i ci wydali miasto, natomiast Smyrna na północy widocznie otrzymała wcześniej wiadomości o cesarskiej armii i sama przysłała posłów z propozycją, ze oni po prostu będą już cesarscy, natomiast proszą o zostawienie ich w spokoju. Przystaliśmy na to. Realnym niebezpieczeństwem był Mangafas. Obawiałem się, ze odczeka szmat czasu, kiedy król Filip odjedzie z armią i wtedy zacznie działać. Miałem zresztą nadzieję, ze nie zna dokładnie naszych sił i licząc na swoją przewagę zaatakuje pod Efeze. Oczywiście, spotkałby go wtedy potężny łomot. Moje nadzieje na atak Mangafasa potwierdziły się jedynie częściowo. Otrzymałem od szpiegów informację, ze jego wojska normalnie stacjonujące w okolicach Subleum i Sozopolis, czyli bardziej na wschód będą zmierzać do Antiochii. Rzecz jasna nie chodziło o wielkie miasto w Syrii, ale identycznie nazywające miasteczko oraz zamek w Azji Mniejszej około 100 kilometrów na wschód i leciutko na południe od Efezu. Stamtąd chciał się najpierw przyjrzeć sytuacji i działać.

Musiałem go wyprzedzić za wszelką cenę. Łapiąc go przed Antiochią planowałem zmusić go do bitwy mając połączone siły króla Filipa i moje wzmocnione po werbunkach na wybrzeżu. Filip znaczną część sił zostawił, nawet jednak to, co wziął dawało nam stanowczą przewagę. Jednakże o samej bitwie oraz dalszych wydarzeniach następnym razem.

---------------------------------------------

Ponieważ niektóre informacje ja oraz Tomek przekazywaliśmy sobie informacje mailem wykorzystuję niekiedy informacje z owych listów, tak, że część owego streszczenia działań drużyny podczas przygody konstantynopolitańskiej jest jego zasługą.
 
Kelly jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem