Wysoki, dość szczupły mężczyzna, ubrany w brązową skórzaną kurtkę, szare spodnie i wysokie buty stał swobodnie. Jego szaro-stalowe oczy zlustrowały otoczenie ale, podobnie zresztą jak opalona twarz, nie zdradziły żadnych myśli. Jedynie gryf z opaski na ciemnych włosach sprawiał wrażenie, że uśmiecha się do wszystkich.
"Aż żal,że nie mam nic na sumieniu" - przemknęło mu przez głowę.
"Nie sadzę, by książę miał ochotę nas wysłuchiwać" - pomyślał, gdy jego towarzysz zaczął mówić. - "Zaraz się nami znudzi i wyrzuci nas za drzwi".
Jego zdanie o książętach nie było najlepsze.
Poczekał, aż jego poprzednik skończy mówić, a potem ukłonił się uprzejmie, w sposób świadczący o pewnej wprawie. Wyprostował się i odruchowo poprawił wiszący u pasa miecz. W świetle świec błysnął pierścień na prawej ręce.
- Mości książę - w przez jego płynny bretoński przebijały się czasami obce akcenty. - Jak rzekł mój towarzysz, przyda nam się pewna wiedza. Zechciej proszę wskazać nam ludzi z twego, panie, otoczenia, w posiadaniu których znajdują się informacje o owym le Beau i nakaż im, by wyjawili nam wszystko. A my - ponownie dotknął miecza - zajmiemy się dostarczeniem głowy...
"I nie będziemy tracić czasu na eleganckie rozmówki o niczym" - dodał w myślach.
Nie bardzo wierzył w owo hrabstwo... A nawet jeśli, to musiało być małe i zaniedbane...
"Brak jeszcze ręki hrabianki na dodatek" - uśmiechnął się w myślach spoglądając na swe towarzyszki.
"A w ogóle to dziw, że nie zaoferował hrabstwa Guidowi le Beau. Miałby z głowy dwa problemy." |