Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-10-2007, 15:38   #6
Laryssa
Banned
 
Reputacja: 1 Laryssa nie jest za bardzo znany


Imię: Riyo Tochimoto "Rija"
Rasa: Człowiek
Wiek: 18
Funkcja: Laska na posyłki
Wygląd: Rija to młoda dziewczyna o azjatyckich kształtach. Jest szczupła, niska, malutka i... urodziwa. Ma wysoki piskliwy głosik, jest z natury bardzo łagodna i potulna. Sprawia wrażenie naiwnego dziecka, co wywołuje wśród większości mężczyzn syndrom opieki. Jednak w jakiś sposób umie zadbać o siebie. Jest małomówna, co wcale nie oznacza, że nie potrafi odnaleść się w rozmowie. Wręcz przeciwnie, uważa po prostu, że niektórym osobom nie powinna wyjawiać swojego talentu. Stara się nie być dla nikogo ciężarem. Choć malutka i skromna w rzeczywistości jest wielkim skarbem dla grupy, należy ją tylko docenić i zachęcić do działania ciepłą pochwałą.

Staty:
Siła (Str): 4
Percepcja (Per): 5
Wytrzymałość (En): 5
Charyzma (Ch): 7
Inteligencja (In): 6
Zręczność (Ag): 8
Szczęście (Lk): 5

Skills:
Otwieranie zamków (lockpick) 3
Pułapki (traps) 4
Przemawianie (speech) 3


Historia

- Chcesz mnie poznać?- pukiel czarnych włosów opadł powoli na jej twarz, aż chciało się go chwycić delikatnie i umieścić z powrotem tuż za uchem – To nie będzie takie proste, mam wiele tajemnic...
Wiedziałem, że to banalne pytanie. Wiedziałem też, że nie mam u niej najmniejszych szans, a teraz już w ogóle się zbłaźniłem. Nie pozostało już nic innego jak tylko brnąć dalej. Sypnę jej komplement, kobiety to lubią.
- Jesteś ciekaw? Rozumiem – uśmiechnęła się uroczo – Duży mężczyzna z jeszcze większym... apetytem.
Jej spojrzenie padło tam, gdzie malutkie i grzeczne dziewczynki z pewnością nie spoglądają. Przestań udawać twardą, mała.
- No, dobrze, już dobrze. Urodziłam się w miasteczku, niedaleko stąd, w normalnej licznej rodzinie. Tatuś kochał mamusię, a mamusia nie zdradzała tatusia. Brat ma żonę i córkę a młodsza siostra, pomaga rodzicom w niewielkim gospodarstwie... uprawiamy ryż.
Częstuje mnie stertą bzdur. Przecież widzę w jej oczach, że kłamie.
- Nie kłamię! Mówię prawdę. – śmieje się – No dobrze, już nie żartuje – przekomarza się, wciąż uśmiechając. Wesoła niczym dziecko - ... ale my naprawdę uprawialiśmy ryż – popchnęła mnie, dała sygnał bliskości.
- Nie wiem czy ci się to spodoba, ale ta historia nie jest nadzwyczajna. Nie spodziewaj się w niej ani zbytniej przemocy ani przesadnej miłości. Możesz mi nie wierzyć, ale ja jestem ... zwyczajna.
Spoważniała w końcu, odsłaniając skrawek siebie. Skromna jak zawsze.
- Moi rodzice już nie żyją, a twoi? Tata zginął już dawno, a mama... Przepraszam, to świeże, chyba jeszcze się nie pogodziłam z tym, a to już prawie rok. Kochałeś swoich? Hmmm, ja swoich chyba tak. Pamiętam jak byłam malutka, tata zabierał mnie do pracy, uwielbiałam się z nim bawić. Śmialiśmy się, byliśmy tacy szczęśliwi. Czas wszystko zmienia. Nie, chyba nie psuje. Po prostu zmienia. – posmutniała, co dodało jej lat.
- Mieliśmy niewielkie gospodarstwo na wschód stąd, ale tata miał czasem niewielkie fuchy w mieście. Mama wychowywała mnie i rodzeństwo. Naprawdę byliśmy kochającą, zwyczajną rodziną. Ale kiedy tata odszedł, wszystko się zmieniło. Któregoś dnia po prostu nie wrócił. Szukaliśmy go kilka dni, wtedy okazało się, że w drodze do domu.... – przerywa, ma szkliste oczy. Kręci głową, dając znak, że nie da rady już o tym mówić. Chwile jeszcze oddycha powoli, uspokajając się zupełnie. Jest naturalna, zdaje się, że nie udaje już. Nie mogę oderwać wzroku od jej piersi, łapię się na tym i staram się skupić.
- Gdy zostaliśmy sami z mamą, powoli i stopniowo było coraz gorzej. Mama była silną kobietą. Teraz podziwiam ją. Tylko dzięki jej uporowi, trzymaliśmy się jakoś jeszcze przez, zdaje się dwa lata. Miałam wtedy 10 lat, jak brat wyskoczył z pomysłem, aby się przeprowadzić do miasta. Stał się nerwowy, bo mama za wszelką cenę chciała tego uniknąć. Nie pozwalała mu tam jeździć, aż w końcu kiedyś po prostu odszedł. Spakował się i już go nie było. Potem słyszałyśmy w mieście, że wyjechał z karawaną dalej na południe, do jakiegoś wielkiego miasta. Mam nadzieje, że dobrze mu się powodzi. Miał wiele dobrych talentów i to coś co ciągnie w nieznane. Ale to już chyba oboje odziedziczyliśmy po ojcu.
- Nie, nie jest mi zimno, ale jeśli chcesz mnie objąć, to się nie krępuj.
– zawstydza mnie, ale to co. Nie mogę zmarnować takiej okazji, kładę rękę na jej ramieniu i przyciskam mocno do siebie, puszczam po chwili.
- Co było dalej? Heh, nic. Musieliśmy się przeprowadzić do miasteczka. Akurat nadarzyła się okazja aby zamieszkać w opuszczonym przez inną rodzinę baraku, więc nie mieliśmy tak źle. Owszem trzeba było poprawić kilka dziur w podłodze, to nie był problem. Matka zajęła się wyprawianiem skór, a ja wtedy poznałam wielu nowych ludzi. Co prawda miałam siostrę pod opieką, ale nie było tak źle. Tułaliśmy się z dzieciakami, sam wiesz. Praktycznie zaraz po tym jak się przeprowadziliśmy, matka poznała jednego faceta i zaczął się nasz koszmar.
- Nie, no co ty, nie dobierał się do mnie! Odcięłabym mu fiuta chyba. Ale nie było jak w bajce. Często się kłócili, matka płakała. Wszystko było nie tak. Traktował ją jak śmiecia i wykorzystywał. Upokarzał przed nami. Wiesz? My nigdy czegoś takiego wcześniej nie doświadczyłyśmy. Nie wiedziałyśmy, że można w ten sposób krzywdzić, ale w miasteczku na każdym kroku było to widać. Wtedy zrozumiałam, że nie mogę się poddać, tak jak matka. Ona była już za stara, aby się zmienić. Nie umiała sobie poradzić z tym. Przecież mogła mu zagrozić, wbić nóż w rękę, cokolwiek. Jej siła płynęła z miłości i zaufania, ale tego już nie było, więc schła jak trawa na słońcu. Obie z siostrą patrzyłyśmy na ten upadek. We mnie z miesiąca na miesiąc rosła frustracja, naturalny sprzeciw, bunt. Nie chciałam wtedy jeszcze pomóc matce. Nie wiedziałam, że ona potrzebuje pomocy i nie wiedziałam, że mogę jej pomóc, albo, że powinnam. Straciłam do niej cały szacunek, nie potrafiłam zrozumieć, czemu pozwala na takie pomiatanie. Szukałam w obcych oparcia i kilka razy nawet mi się udało. Mieliśmy bardzo miłą sąsiadkę, która uprawiała ogródek. Razem z siostrą chodziłyśmy do niej często i pomagałyśmy. Uwielbiała nas, bo sama chyba nie miała dzieci. Była stara. W miasteczku było wiele do roboty, kiedy nie chciało się wracać do domu, zawsze znalazło się coś lepszego.

- Tak, w końcu to się stało – zaśmiała się zaskoczona moim pytaniem – Musiało się to w końcu stać. Poznałam Kevina. Nie wiedziałeś? To on mnie w to wszystko wciągnął. Kiedyś zwyczajnie podszedł do mnie i zaczął się chwalić swoją spluwą, a potem zabrał mnie ze sobą na spotkanie z resztą chłopaków. O mało co nie wyleciał. Kilgore, prawie go wywalił, za to, że mnie przyprowadził.- Nie, nie byliśmy razem! - zastanawia mnie jedna sprawa, więc wyrywam z pytaniem - Co to za pytanie? A gdybym była z nim, już byś mnie nie lubił? – nie jestem pewien odpowiedzi, mogła kłamać – Gapił się na mnie, jak ty teraz. Pewnie chciał być ze mną, ale ja miałam co innego w głowie. Spodobało mi się to, co zrobił Kilgore dla tych chłopaków. Wiesz, zaimponował mi. Od pierwszego spotkania wiedziałam, że jest dobrym dowódcą. Uważałam i nadal tak myślę, że zrobił dla tych chłopaków wiele dobrego, nie pozwolił się stoczyć w dragi czy alkohol. Dał nam wszystkim jakiś cel.

- Co mam teraz w głowie? – śmieje się znowu - Chyba już nic, już wszystko ze mnie wyciągnąłeś. – odpowiada na moje śmiałe pytanie lekko zawstydzona, dokładnie wie o co mi chodzi, odebrała aluzje. Nie chce mi się już słuchać tych romantycznych opowieści, doskonale wiem co było dalej. Przydała się w kilku akcjach i wkupiła się w nasze łaski. Od tego czasu jest naszym rzecznikiem, wysyłamy ją, jak trzeba z kimś pogadać. Jest malutka i bardzo sprytna – Na co masz teraz ochotę? – Pyta zadziornie, uśmiechając się. Udaje, znowu udaje, że nic się nie stało. Jeszcze przed chwilą była gotowa poryczeć się w moje ramie, a teraz znowu to samo. Podchodzi do mnie, blisko i patrzy mi w oczy, rozchyla usta. Chcę ją pocałować, w końcu... Zamykam oczy i chcę ją objąć.
- Do jutra, dobranoc! – łapię powietrze. Uciekła. Patrzę już tylko na jej jędrny tyłeczek, oddalający się w mrok bazy.
Do jutra, mała.
 

Ostatnio edytowane przez Laryssa : 04-10-2007 o 11:13.
Laryssa jest offline