Rozejrzał się po tłumie. Puls miał przyśpieszony. W głowie dudniło mu od szybkiego tętna krwi w skroniach. – Czy nie po to przyszliście tutaj? Żeby spróbować temu położyć kres? – Dalsze okrzyki entuzjazmu. Tak jest. Super. Dość tej wojny. – Więc dlaczego bawicie się w te cholerne gry? Popatrzcie na siebie. I na tę flagę. Jezu Chryste. Ho Chi Minh wygra. Ilu z was nadstawi własnego karku w Wietnamie? Nikogo z was nie widziałem w Wietnamie. Widziałem tylko jakichś rekrutów, człowieku. Pierwsze lepsze młodziaki, oni tam byli. Kierowcy ciężarówek, górnicy z kopalni węgla, farmerzy. Ale was nie widziałem. Gdzie wyście byli? Wykręcali się od poboru? Kombinowali na przeglądzie lekarskim? Co wam zależy na zakończeniu tej wojny? Wam ona nie zagraża. Nie stanie się wam nic złego. |