lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum rekrutacji (http://lastinn.info/archiwum-rekrutacji/)
-   -   [historyczna] Polacy! Gdziekolwiek się znajdujecie! (http://lastinn.info/archiwum-rekrutacji/10906-historyczna-polacy-gdziekolwiek-sie-znajdujecie.html)

Aeshadiv 18-01-2012 03:12

[historyczna] Polacy! Gdziekolwiek się znajdujecie!
 
Polacy! Gdziekolwiek się znajdujecie!

Lao Che - Stare Miasto - YouTube

- Olek! - szepnął Trąbka do młodego chłopaka opierającego się o ścianę. Jego ręce drżały. Zimny drążek granata ręcznego nosił już ślady paznokci chłopaka. Denerwował się. Coraz mocniej zaciskał pięści. To była jego pierwsza akcja. Nie miał jakiejś szczególnie ważnej funkcji w tej operacji. Po prostu miał w razie czego rzucić granat i ubezpieczać. Luger ciążył mu w kieszeni. Mimo tego, że był to ciepły wieczór on trząsł się z zimna.
- Olek! Nie bój się, będzie dobrze! - próbował uspokoić go kolega z lat podstawówki. Mimo tych słów Trąbka był w takim samym stanie jak młody. Trząsł się. MP40 leżała oparta o wnękę drzwi wraz z dwoma magazynkami.
- Adam, wiesz, że to moja pierwsza akcja. - mówił powoli nie odrywając wzroku od granatu.
- Moja trzecia i wiesz co? I zawsze się tak bałem! Nie warto. Po akcji wrócimy do domów i będziemy świętować zwycięstwo. Zawsze tak robiłem. Tym razem też tak będzie.
- Adam...
- Nie Adam. Trąbka, wiesz, że nie możemy mówić po imionach. Pseudonimy stary, pseudonimy.
- Dobra. Powiedz mi... zabiłeś już któregoś z nich?
- nie bał się tego, że może zginąć. Dopiero teraz to do niego dotarło. Bał się po prostu odebrać życie.
- Nie. Nie zabiłem żadnego z nich. - powiedział Trąbka poprawiając koszulę.
- A potrafiłbyś?
- Tak, potrafiłbym.
- Skąd wiesz?
- Bo... ja już zabiłem.
- Przed chwilą powiedziałeś mi coś innego.

Gdyby na klatce schodowej było choć troszkę jaśniej można byłoby zobaczyć łzę ściekającą po policzku już nie tak bardzo optymistycznie nastawionego chłopaka.
- Bo ja nie zabiłem żadnego z nich. Ja strzeliłem, ale nie trafiłem. Ręka mi się trzęsła. - mówił patrząc się na swoje buty.
- Ale jednak strzeliłeś. Przełamałeś się.
- Tak, strzeliłem, przełamałem się. Żałuję.
- Przecież dołożyłeś swoje dwa grosze do walki z Niemcami.
- Ale nie zabiłem tego żołnierza.
- Mniejsza z tym. Zrobiłeś przecież krok do przodu.
- role się odwróciły. Teraz to nowy pocieszał tego bardziej doświadczonego.
- To był krok w tył. Teraz znów się boję.
- Czemu?
- Nie chcę znów tego zrobić.
- Czego? Nie wiem już o czym Ty mówisz.
- Olek się pogubił. Nie wiedział o co chodzi jego przyjacielowi.
- Tamta akcja to był znów wyrok. W parku, w tym niedaleko ulicy na której mieszkał Stary Jakub. Już świętej pamięci.
- Tak, kojarzę.
- Wiesz, ten Niemiec. On szedł z jakąś kobietą.

Olek już zrozumiał. Trzęsąca się ręka, kobieta obok celu...
Kolejna już łza popłynęła po policzku Trąbki. W tym momencie usłyszeli jak drzwi teatru otwierają się. Spektakl się skończył.
- Już czas. Chytry daje znać z okna. Tam! Widzisz? - pokazał na kamienicę obok.
- Będzie dobrze?
- Tak.
- powiedział głośno.
- Mam nadzieję - dodał pod nosem wkładając magazynek do MP40.
Rozmawiali całe 5 minut. Czas dłużył im się jakby rozmawiali godzinę...



- Myślę, Herr Kastner, że ten idiota zepsuł całe przedstawienie. - powiedział ten wyższy Niemiec.
- Nie było tak źle. Ta Polka, Hanna, nadrabiała. Jest w niej coś takiego...
- Aryjskiego?
- dokończył Weiß
- Dokładnie, przyjacielu. - uśmiechnął się i wyciągnął papierosy. Zapalił powoli, lekko się zaciągnął. Puścił strużkę dymu.
Czarne skórzane płaszcze zdradziły kim są ci dwaj panowie. Gestapo. Bawili się tu w najlepsze. Bezduszni sadyści, bezwzględni śledczy albo po prostu ... mordercy.
- Jutro podobno w jednym z kin mają puścić film dla ludności Polskiej.
- Tak? Sądzę, że im się nie należy.
- Jeśli dobrze go odbiorą, to znaczy, że jednak nie są tacy głupi.
- A wiem! Mówisz o tym, jakby do tu nazwać... Edukacyjnym?
- dopytywał się Kastner.
- Tak. - odpowiedział krótko rzucając pet z papierosa na ulicę. Podszedł bliżej aby go przydeptać. Ciężkie buty uderzyły o bruk. Coś jednak było dużo głośniejsze...



Trzeci dzień już tam leżał. Wiedział, możliwe, że ona też tu jest. Patrzył się na leżącego na łóżku nieprzytomnego współwięźnia. Był cały we krwi. Jego paznokcie przypominały miazgę. Taki był zwyczaj Vogel'a. Nie bawił się z przesłuchiwanymi. Poznać jego słabe punkty i przy najbliższej okazji je wykorzystać. Dla niego to była frajda, zabawa, taniec z narzędziami tortur. Zawsze przesłuchiwał przy otwartym oknie. Mówił, że każdy zasłuchuje na chwile muzyki komponowanej przez niego, a wydobywanej przez gardło więźniów.

Trąbka zawalił... Dorwali go. Podczas ucieczki oglądnął się. Jakaś kobieta przypomniała mu kogoś. To było tylko złudzenie. Upiorne widmo. Duch porażki, która po chwili dotarła do niego w postaci kuli w nodze. Kastner postrzelił go wydobywając pistolet z kabury szybciej niż rewolwerowcy na filmach. Czekał. W tej celi wszyscy należeli do Vogela. Jego koncert miał być grany wkrótce. Symfonia bólu i strachu. Głównym instrumentem była jednak silna wola... to ona przedłużała pokaz.


Przetrwał igły pod paznokciami, rozżarzone węgle, szczypce, bicie. Wszystko przetrwał. Osiem razy stracił przytomność. Nie miał pojęcia ile już tu jest. Nieraz budził się po paru dniach. Był z siebie dumny. Nie złamał się. Tłumaczył sobie, że to kara. Kara za śmierć niewinnej. Nie będzie musiał cierpieć za to tam, po drugiej stronie. Bóg wybrał, aby jego piekło dotknęło już teraz. Tak to odbierał. Leżał nieruchomo u siebie. Fryderyk, jego współwięzień nie wytrzymał. Umarł z bólu. Vogel wyrwał mu wszystkie zęby i drażnił sterczące z dziąseł nerwy. Krzyk mężczyzny podobno przez długi czas niósł się po całym budynku. Dyskutowano na ten temat. Niemcy prawili komplementy temu sadyście... Jak można zniżyć się do takiego poziomu?
To było usprawiedliwienie. Oni nie zabijali ludzi, zabijali zwierzęta.


- Ostrowski! - obudził go krzyk. Znał ten głos. Ten głos zawsze zwiastował przesłuchanie i przepowiadał ból związany z odrywaniem strupów i skrzepłem krwi od brudnej pościeli.
Tak też stało się tym razem. Wyszarpał go z łóżka. Kopniakami zmotywował do ruszenia się z miejsca. Poszli do celi w piwnicach. Tym razem Vogel nie przygotował nic oprócz młotka, szczypiec i pistoletu.

- Zostaw go! - zakomendował. Jego głos jak zwykle. Zimny, ale zarazem radosny. Był szczęśliwy niczym rzeźnik, któremu zażynanie świń po latach pracy sprawiało przyjemność.
- Tym razem nie potrwa to długo. - powiedział świecąc światło w drugiej części pomieszczenia. Na krześle siedziała kobieta. Granatowa sukienka, biała apaszka, szatynka.
Trąbka poczuł jak serce chce wyskoczyć mu z gardła. Poznał ją od razu. Łucja. Skąd oni to wiedzieli?! Majaczył przez sen? Skąd oni ją tu mają?! Popadł w obłęd. Milczał nie słysząc krzyków Niemca. Nie czuł bólu, który powodują pięści uderzające w jego kości policzkowe. W końcu spojrzała na niego. Ten wzrok wrócił mu wszelką świadomość. Odczucia wróciły. Wrócił jego najwierniejszy towarzysz tego pobytu. Jego ból.
Gestapowiec w koncu posadził go na krześle, z którego Adam spadł. Leżały przed nim dalej te zabawki. W tym czasie Vogel podszedł nie dziewczyny. Pobił ją. Płakała. Krew ściekająca z rociętego łuku brwiowego zlepiła jej włosy. Była wrażliwa na ból. Pamiętał. Nawet ukłucie kolcem róży u niej mogło wywołać łzę.
Niemiec zapalił papierosa. Musiał zrobić sobie przerwę. Zgasił niedopałek na dłoni Łucji. Znów cela wypełniła się kobiecą melodią bólu.
- Wybierz sobie - zwrócił się do Adama.
Milczał.
- No śmiało - zachęcał z uśmiechem.
Nic nie mówił. Samemu poczuł jak słone łzy spływają mu po policzkach. Czuł jak piecze.
- Jak nie wybierzesz to wypróbuję wszystko po kolei... - zaśmiał się.
- Pistolet... - powiedział w końcu...
- Tak? - Vogel podniósł broń ze stolika. Włożył do niej magazynek i wpuścił pocisk do komory.
- Cieszę się, że wybrałeś.
Milczał. Ta cisza zdenerwowała przesłuchującego.
- Wybierałeś dla niej!
Podszedł. Przystawił jej pistolet do skroni.
- Będziesz gadał?
Płakała. Płakał. Płakali. Zamknął oczy.
- Nie mogę. Nie mogę na to pozwolić... - powtarzał sobie.
- Nie mogę pozwolić aby to co kocham przepadło...




Witam w mojej pierwszej rekrutacji na forum. Nie chcę Was zapraszać do systemów, które osobiście uważam za swoje ulubione. Nie będziecie tutaj walczyć z hordami chaosu, nie będziecie też starać się przeżyć w postapokaliptycznym świecie, zapomnianym przez Boga. Tutaj traficie do Europy. Do naszego kraju. Jest wiosna roku '41. Warszawa. Pierwsze miesiące Getta. Już w marcu panowały tam ciężkie warunki. Niedobór żywności, zero nauczania, zero kontaktów z resztą miasta. Polacy jak to w naszych żyłach burzliwie płynie krew. Chcemy walczyć z okupantem. Naszym zadaniem jest pokazanie nazistom, że ta ziemia jest nasza i wara im od niej.

Potrzebuję 3-4 graczy. Jak karty będą ładne to wezmę Was więcej.
Jeżeli jest tu jakiś maniak historii i zauważy jakieś błędy historyczne wynikające z mojego niedouczenia czy też innych powodów, proszę o korekty na PW lub w komentarzach, a nie w postach.
Mechaniki nie będzie, przynajmniej gra nie będzie się zawsze opierała na rzutach. Podstawą jest jak najdokładniejszy opis Waszych działań.
Pozwolę sobie zmałpować sposób Mataichiego z "Czaszek".

Mechanika:

Statystyki (30pkt do rozdysponowania). Przyjmują wartości od 1-10

Sprawność – odpowiada za ogólne możliwości fizyczne
Refleks – szybkość reagowania = inicjatywa
Wiedza – ilość informacji z danej dziedziny
Czujność – zauważanie pułapek, zasadzek itd.
Charyzma – przekonywanie
Siła Woli – odporność na stres

Zdolności - dodają bonusy do statystyk

1 mistrzowska (+5)

2 dobre (+3)

3 średnie (+1)

1 negatywna cecha (-3)



Jakich postaci nie chcę widzieć w sesji:
- Nie chcę mieć drużyny składającej się z samych weteranów września '39, pierwszej wojny ani nic. Zaczynacie jako zwykli szarzy ludzie. Powoli wkraczacie w rzeczywistość podziemną. Określcie kim byliście przed wojną, kogo znacie, kogo nienawidzicie, jak spędzacie wolny czas. Po prostu co tylko Wam wpadnie do głowy. Nie mam nic przeciwko graniu jednym z żydów z getta.
- Nie chcę widzieć postaci stereotypowych...
- Nie chcę osób, które będą pracować dla Rzeszy (na kogoś z czerwonych mogę się zgodzić, ale max 1 osoba)



TERMIN: Do końca tygodnia, chyba, że nie dostanę zadowalających mnie kart.

morscerta 19-01-2012 00:26

Temat bardzo interesujący, ale kilka pytań nim zacznę pisać kartę:

1. "Powoli wkraczacie w rzeczywistość podziemną", to znaczy wkroczenie zostanie zaaranżowane na początku sesji, czy już można wpleść epizod albo dwa w historię postaci?
2. Miejskie podziemie, czy partyzantka? Rozumiem, że to pierwsze?
3. Przez podziemie rozumiemy organizacje PPP/AK? Co z NSZem? Też można?

Pozdrawiam,
m.

Aeshadiv 19-01-2012 00:38

1. Najlepiej abyście w ogóle na początku nie byli w podziemiu. Wkroczycie w jego szeregi dopiero podczas sesji. Jednak, jeśli ktoś chce, to może od razu zacząć walkę z okupantem.
2. Raczej miejskie podziemie.
3. Dowolnie. Wybieracie wszystko sami :) podczas grania los skieruje Was na odpowiednią ścieżkę ;)

morscerta 19-01-2012 01:55

Hmm, chyba wymyślę coś fajnego. Ale do niedzieli mogę nie zdążyć :)

Aeshadiv 19-01-2012 02:58

To się przedłuży ;)

Komiko 19-01-2012 23:44

Jak bardzo rozbudowanych kart oczekujesz?

Aeshadiv 19-01-2012 23:54

Minimum 1, nie więcej niż 2-3 strony A4.

Vantro 20-01-2012 20:02

Mam pytanie co do terminu, koniec tygodnia czyli - sobota czy koniec tygodnia - niedziela?

Aeshadiv 20-01-2012 23:25

Rekrutacja nie cieszy się zainteresowaniem więc pewnie przedłużę ją do momentu, aż dostanę zadowalające mnie karty.

Radagast 05-03-2012 01:13

Jak wygląda obecny stan rekrutacji? Czy jest sens tworzyć teraz kartę?


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:51.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172