Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Rekrutacje do sesji RPG > Archiwum rekrutacji
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum rekrutacji Wszelkie rekrutacje, które zostały zakończone.


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-01-2013, 01:18   #11
 
Sierak's Avatar
 
Reputacja: 1 Sierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłość
Dzień 0., godzina 11:40 - Wodospady Sztyletu

- Na niebiosa, zakładając że nie pozabijacie się w drodze, może nawet uda się wam pomóc Wodospadom Sztyletu - westchnął Morn, widząc jakie podekscytowanie wzbudził wśród zebranych drow. Nieco zrezygnowanym tonem znów podjął temat.
- Zawczasu poprosiłem właścicielkę lokalnego przybytku o przygotowanie wam jedzenia na drogę, sam zaś zorganizowałem osiołka jucznego i przewodnika, żeby w miarę możliwości ułatwić wam podróż. Jeżeli jesteście gotowi to cóż... Zapraszam na zewnątrz, dajcie mi dwadzieścia minut na dostarczenie wszystkiego tutaj, do ratusza i wyprawienie was, niech Tyr czuwa nad wami w kryptach i pod nimi...

Kończąc zdanie mężczyzna wyszedł z pokoju, instruując wcześniej swoją pracownicę by zajęła się gośćmi do czasu jego powrotu. W międzyczasie szóstka poszukiwaczy przygód mogła dokończyć swoje słowne utarczki lub poczynić dodatkowe przygotowania do podróży. W każdym razie Morn zjawił się odrobinę później niż obiecywał, po mniej więcej pół godziny, prosząc zebranych o wyjście na zewnątrz, gdzie też miał ich odprawić.
Na niewielkim placyku przed ratuszem zebrał się już niewielki tłum gapiów, powiększał się on zaś z minuty na minutę, głównie z powodu obecności pewnego czarnoskórego elfa, który miał spore szanse zawisnąć na okolicznym drzewie, gdyby pozbawić go protekcji burmistrza. Widząc niechęć mieszkańców powierzchni do drowów Felethren mógł tylko dziękować Eilistraee, że idąc do ratusza trafił na godziny targu, teraz zaś większość jego bywalców wracała do domu na obiad i nagle ulice wydały się dużo ciaśniejsze niż przedtem.

W środku zbiorowiska stał Morn z osiołkiem, po obu stronach którego zawieszono już dwa obszerne worki, rozmawiał z chłopakiem na oko dwudziestoletnim, o dość bystrym spojrzeniu i najwidoczniej wiedzącym na co konkretnie się pisze. Szybko zawołał do siebie podróżnych jednocześnie starając się mieć na oku zebranych mieszkańców, któryś z nich mógł przecież wpaść na pomysł samosądu za wyrządzone niedawno krzywdy.
- Przepraszam, że tyle mi to zajęło ale przytarganie tego wszystkiego tutaj okazało się nieco bardziej pracochłonne niż zakładałem - powiedział, teraz już luźniej niż wcześniej, w ratuszu, pozwalając sobie nawet na delikatny uśmiech.
- To jest Jowan, zobowiązał się zaprowadzić was w pobliże krypt i pomóc w zabraniu się z wszelkimi bagażami - Morn wskazał na przytroczone do juków osiołka haki, na których powiesić można było plecaki, torby lub inne rzeczy, w miarę zdrowego rozsądku.
- W workach zapakowałem wam jedzenie, głównie kanapki i bukłaki z wodą, ale na wierzchu znajduje się też kilka sztuk pieczeni, więc o ile nie lubicie zimnej, możecie zaopiekować się nimi od razu. Do krypt Dordrien prowadzi szeroki trakt, tak więc powinniście dotrzeć na miejsce przed zmierzchem, drogi są względnie spokojne dzięki zasługom stacjonujących u nas Wojowników Wolności, na miejscu jednak będziecie już zdani na siebie. Jowan nie jest wojownikiem i nie chcę narażać go na spotkanie z... Czymkolwiek, co gnieździ się wewnątrz, mam nadzieję że to rozumiecie.
Rozumieli, a przynajmniej nie mieli większego wyboru, nie wiedzieli jednak jeszcze, że właśnie rozpoczynali przygodę swojego życia...

Dzień 0., godzina 16:50 - Krypty Dordrien

Tak jak zapowiadał Randal Morn, droga minęła bez żadnych przeszkód. Pięć godzin było wystarczającym czasem na wstępne zapoznanie się zespołu do spraw drowów, o dziwo idący cały czas na czele orszaku Jowan był bardzo małomówny, na większość pytań odpowiadając zdawkowo i dopiero po chwili, tak jakby coś siedziało mu na wątrobie.

Szlak biegł na południe przez około piętnaście kilometrów w większej części będąc usytuowanym na zachodnim krańcu Wzgórz Sztyletu. Podróżnikom dane było podziwiać sztukę wojenną mrocznych elfów, po około dziesięciu kilometrach marszu dało się dostrzec pierwsze spalone domostwa, zrujnowane chatki i stosy trupów ułożonych do pochówku lub spalenia. W pewnym momencie Jowan mruknął cicho, że trzeba skręcić na wschód, kierując osiołka i podążających za nim najemników wąską już ścieżką biegnącą wzdłuż i między pozostałościami po niedawnych gospodarstwach.

Na około pół kilometra od krypt zniknął jakikolwiek ślad zabudowań (w chwili obecnej ich zgliszcz), szlak zaczął wić się między niskimi, okrągłymi wzgórzami ze sterczącymi co jakiś czas głazami porośniętymi na zboczach mchem i krzewami dzikiej róży. Jowan zamilkł całkowicie, idąc przed siebie bez słowa. Wokół zieleniła się trawa jakby chcąc zagłuszyć swym pięknem fakt niedawnego mordu. Za pierwszym szańcem dało się dostrzec wznoszące się łańcuchem Wzgórza Sztyletu dominujące nad okolicą, tam też szlak skręcił gwałtownie zaczynając opadać coraz niżej w dół po łagodnym zboczu.
Oczom podróżników ukazały się wreszcie pogrążone w cieniu wzgórza dwa niskie, kamienne budynki położone w otoczeniu porośniętych trawą ruin wielu innych, które nie przetrwały próby czasu. Dalej w zboczu wzgórza, tuż za budowlami wycięto kamienną niszę w której dało się dostrzec prowadzące wgłąb krypt drzwi.

- Oni... Znaczy się mroczne elfy zamordowały podczas pierwszego ataku moją narzeczoną razem z jej rodzicami... Proszę was, jeżeli bogowie dopomogą, pomścijcie moją Jolę, za dwa miesiące miała wyjść za mnie za mąż i... Teraz pozostała mi tylko nadzieja, że sprawiedliwość dosięgnie jej oprawców - odezwał się wreszcie przewodnik, przerywając ciszę tego miejsca. Dotarłszy do wspomnianych wcześniej kamiennych budynków zdjął pospiesznie pakunki z osiołka i łapiąc go za uprząż odwrócił się, szykując się do powrotu.
- Uważajcie tam, plotki mówią że gdzieś w kryptach znajduje się zejście do Podmroku ale one same są nawiedzone, burmistrz Morn kiedyś mówił że chowano tam potomków jakiegoś wielkiego imperium... Albo jakoś tak, w każdym razie nikt nie miał od dawna dość odwagi, by się tutaj zapuścić, ja sam podjąłem się zadania zaprowadzenia was tutaj, bo prawdę mówiąc bez mojej miłości straciłem sens... - Powiedział jeszcze na odchodne smutnym, pustym głosem i pożegnał się. W ciągu kilku minut drużyna podróżników obserwowała jego niknącą na szczycie wzgórza sylwetkę prowadzącą zmęczonego już podróżą osła.

Bodwyn rzuca Wiedza (historia) ST 25: 7 + 8 = 15 (porażka)
Samira rzuca Wiedza (historia) ST 25: 9 + 6 = 15 (porażka)

Zarówno Bodwyn, jak i Samira mogli przysiąc że nazwa Dordrien kojarzyła im się z czymś, prawdopodobnie mogło być to faktycznie powiązane z uchodźcami z któregoś ze starożytnych imperiów, ale którego? Tego nie byli sobie w stanie za nic przypomnieć. Nie mniej jednak, wokół panowała przeraźliwa wręcz cisza, miejsce to nie było zakłócone żadnymi odgłosami przyrody, zaś mnogość ruin sprawiała wrażenie wielkiego cmentarzyska. Drużyna podróżników stała między dwoma budynkami, przed sobą mając wyryte w zboczu wzgórza wrota wgłąb krypt. Budynek po lewej, ten zdecydowanie większy idealnie wpasowywał się w obraz starożytnego mauzoleum prosto z baśni, strzeżonego dodatkowo przez wielkie, kamienne drzwi. Przyglądając się bliżej dało się dostrzec ślad czegoś, co kiedyś mogło być herbem jednak matka natura skutecznie uniemożliwiła jakiekolwiek rozczytanie tego, do kogo mógł on należeć. Podobnie było też ze stanem budynku: ściany w wielu miejscach były popękane, zaś pokruszona zaprawa sprawiała, że tynk trzymał się w mało których miejscach.

Drugi grobowiec, zdecydowanie mniejszy od pierwszego posiadał również kamienne, za to jednoskrzydłowe drzwi. Stan budynku był dużo lepszy i w tym wypadku dało się dostrzec znajdujący się nad nimi herb, aczkolwiek nie pasował on do niczego ze znanych postaciom szlacheckich rodów zamieszkujących okolicę.

Surreal rzuca Przeszukiwanie ST 18: 1 + 12 = 12 (porażka)
Mirra rzuca Przeszukiwanie ST 18: 13 + 10 = 23 (sukces)

Po chwili przyglądania się frontowej elewacji grobowca Mirra zauważyła pod herbem napis, którego jednak ani ona, ani żaden inny członek wyprawy nie był w stanie odszyfrować. Z pomocą przyszła dopiero Mariele, chowaniec barda szybko rozpoznając język jako starożytny thorass. Delikatnym, cichym głosikiem przeczytała powoli inskrypcję towarzyszącą herbowi.
- Chahir, razem na wieczność - imię to nie mówiło nikomu z zebranych absolutnie nic, starając się nie zakłócić spokoju tego starożytnego miejsca zgodnie spojrzeli na prowadzące wgłąb wzgórza, kamienne, dwuskrzydłowe drzwi. Te już z daleka wyglądały na prawdziwy majstersztyk sztuki rzeźbienia w kamieniu. Po obu stronach przejścia znajdowały się wysokie na kilka metrów rzeźby przedstawiające odzianych w zbroje płytowe szkieletowych wojowników. W celu ustalenia większej ilości szczegółów trzeba było jednak podejść bliżej...

Mirra +100 PD
 
__________________
- Alas, that won't be POSSIBLE. My father is DEAD.
- Oh... Sorry about that...
- I killed HIM :3!
Sierak jest offline  
Stary 10-01-2013, 11:41   #12
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Obecność mrocznego elfa nie była na rękę krasnoludowi, stwierdził jednak że skoro został zaproszony przez burmistrza do tej wyprawy, to nie można zabić go od razu. A co stanie się w czasie podróży bądź w kryptach to już zupełnie inna sprawa. Na samą myśl o rozpłataniu łba drowowi na twarzy brodatego wojownika pojawił się paskudny uśmiech, który bardziej przypominał grymas bólu, wrodzonej wredności i chęci zabicia wszystkiego co się rusza, jednak był to mimo wszystko uśmiech. Bodvar nie wtrącał się w kłótnię jaka wybuchła w gabinecie tylko dlatego, że piwo które mu podano było niezwykle dobre, jak na standardy ludzi oczywiście. Kiedy już chciał wstawać z toporem w ręce aby zakończyć bezsensowną kłótnią śmiercią drowa, mimo wcześniejszych postanowień, całość została pokojowo zażegnana przez ich gospodarza.
- Heh, to zdecydujcie się kurwa czego od życia chcecie.- mruknął poirytowany krasnolud.

Po wyjściu przed budynek duża część mieszkańców wzrokiem, widłami i kijami odprowadzała grupę. Niestety, nikt nie odważył się zaatakować pierwszy, tak więc Bodvar nie wszczynał walki. Drow to drow, tak czy inaczej czeka go śmierć. Jak nie topór rudobrodego, to ostrza jego braci zakończą jego nędzny żywot. Na myśl o spotkaniu większej ilości mrocznych elfów krasnolud splunął siarczyście na ziemię. Niestety, trafił na but jakiegoś chłopa. Ten jakoś nie garnął się do ratowania swojego honoru, co nielicho zdziwiło jego towarzyszy, miejscowych przygłupów i zakapiorów. Może to specyficzny uśmiech krasnoluda, może jego broń a może resztki zdrowego rozsądku.

Kiedy Bodvar usłyszał, że nie dostali na podróż ani kropli piwa czy samogonu, poprosił o chwilę zwłoki. Ruszył czym prędzej do najbliższej karczmy i zakupił tam cztery bukłaki piwa i dwa samogonu. Nie zakładał dłuższego niż trzydniowy pobyt w kryptach, a po walce zawsze chce się pić. Miał nadzieję, że taka ilość będzie wystarczająca.


Sama podróż minęła bez większych problemów. Czyli krasnolud nudził się jak cholera. Widok zgliszczy nie zrobił na nim większego wrażenia. Widział już większe pogorzeliska, brał udział w niejednej walce i wiedział, czym to pachnie. Rzucił okiem w prawdzie na większe skupiska ruin, bardziej interesowała go jednak małomówność przewodnika. Ciekawość ta miała być jednak niedługo zaspokojona.

Kiedy dotarli na miejsce, młody chłopak wyjaśnił dlaczego postanowił ich odprowadzić. Bodvar prychnął tylko na słowa o nawiedzonych kryptach, duchach i innych niestworzonych rzeczach. Kiedy jednak młody przewodnik podzielił się z nimi swoją tajemnicą, wojownik spoważniał i podszedł do niego mówiąc.
- Masz słowo krasnoluda że jak tylko spotkam jakiegoś drowa, odpłaci po stokroć za krzywdy jakie wyrządził tobie, twoim najbliższym i wszystkim mieszkającym tutaj ludziom. - odchodząc od chłopaka popatrzył na drowa wymownie, nie odezwał się jednak. Zaczęli zdejmować wszystkie rzeczy z osła, które miały im być potrzebne w czasie podróży. Kiedy młody przewodnik zawrócił i wraz ze zwierzęciem zniknął z pola widzenia drużyny, Bodvar podszedł do drowa i patrząc mu prosto w oczy zakomunikował.
-Nosisz swoją głowę na karku tylko dlatego, że ręczył za ciebie Morn. Jesteś jednak elfem, i to mrocznym, dlatego jeśli dasz mi pretkes... perektek.. Kurwa, jak będzie cokolwiek nie tak to rozpierdolę ci łeb. - nie czekając na jego odpowiedź odwrócił się i rzucił do reszty towarzyszy.
- Dobra panowie i panie, ruszamy dupska. Idę zobaczyć co jest za tymi drzwiami, a wy zbierajcie rzeczy, podzielcie w miarę równo żeby każdy coś niósł i ruszamy. Nie mamy całego dnia. - zdjął z pleców swoją broń, poprawił paski mocujące zbroję po czym podszedł do Samiry.
- Chodź mała. Pójdziemy sprawdzić co jest za tymi drzwiami. Tylko broń przygotuj, chuj wie co tam siedzi. A jak siedzi od kilku lat, to nie będzie raczej przyjaźnie nastawione. - rzucił kierując się do podwójnych, kamiennych drzwi puszczając do dziewczyny oko.

Brodacz podszedł do wielkich, kamiennych drzwi i przyglądał się im do momentu, aż u jego boku nie pojawiła się młoda kobieta.
- Przygotuj się.- rzucił do stojącej obok dziewczyny.
Kiedy oboje byli gotowi, Bodvar pchnął kamienne drzwi, otwierając je powoli. Nie były wyjątkowo ciężkie, jednak nie chciał ich zniszczyć. Bogowie raczyli bowiem wiedzieć, kiedy ostatnio były otwierane.


Podłogę tej kamiennej komnaty pokrywała gruba warstwa pyłu. Z pewnością jednak w tym pomieszczeniu od czasu jego powstania ktoś przebywał. Świadczyły o tym ślady bytności ludzi, tak jakby to miejsce służyło za obozowisko niejednej grupie wędrowców, bandytów czy rabusiów grobów. W komnacie znajdowały się jeszcze cztery zamknięte drzwi.
-Zbierajcie się, ja zobaczę co jest w środku.-
Rzucił do reszty kompani, po czym wkroczył pewnym siebie krokiem do środka.
-I co o tym myślisz, mała?- spytał dziewczyny.
- Które drzwi chcesz sprawdzić pierwsze?- jego uśmiech w blasku dnia wydawał się okropny, a w mroku tak nieprzyjemnego miejsca efekt ten był jeszcze gorszy. Krasnolud przejechał kciukiem po ostrzu swojej broni. Krew pojawiła się na ostrzu i palcu.
 
__________________
"Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski

Ostatnio edytowane przez daamian87 : 10-01-2013 o 11:52.
daamian87 jest offline  
Stary 10-01-2013, 15:57   #13
 
Rahaela's Avatar
 
Reputacja: 1 Rahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputację
Mirra walczyła sama z sobą. W tym momencie rozsądek walczył z pierwotnym instynktem zabij, aby przeżyć. Miała przeogromną ochotę wystrzelić grad starzał i najeżyć nimi mrocznego pyszałka niczym jeża. Omijając przy tym punkty witalne by móc nabić go powoli i starannie na pal na głównym dziedzińcu miasta, a następnie po kilku dniach wrócić i żywcem go skalpować odcinając przy tym mniej potrzebne członki. Dokładnie tak samo, jak jego krewniacy robili to jej ziomkom i vice versa. Na samą myśl przebiegł ją rozkoszny dreszcz po plecach, a trzeźwość umysłu wróciła do normy. Zdjęła strzałę z łuku i ostrożnie wsadziła ją do kołczanu.
- Przepraszam panie Morn, nie chciałam urazić pana, ani żadnego z pańskich gości. Jednak byłabym wdzięczna, gdyby w wiadomości była zawarta informacja o tak niezwykłym pańskim gościu.
Następnie spojrzała na drowa. - Panie... - jak temu psu było na imię? -... Felethren całe życie walczyłam przeciwko pana pobratymcą i nigdy nie słyszałam o tym, żeby któryś chciał zmienić swój styl życia. Jest to dla mnie całkowicie nowa sytuacja, ale spróbuje jej sprostać. - Albo zarżnąć cię ścierwo, gdy dasz mi do tego byle pretekst. Wyraz oczu dziewczyny wyrażał wciąż odrazę i pogardę, był zimny niczym u gada i czekał jedynie na pretekst do jadowitego ataku. - Dlatego chętnie dowiem się podczas naszej podróży o społeczności drowiej tancerki Eilistraee. - Drowiej tancerki? Pewnie zaraz mi powiedzą, że ta dzicz rozbiera się do naga i biega w świetle księżyca!

Po wyjściu z pomieszczenia złapała Samirę za rękę. - Dziękuje za przemówienie mi do rozsądku. - uśmiechnęła się zażenowana, opowiadała kiedyś towarzyszce o życiu wypełnionym walką z drowami i była wdzięczna koleżance za pamięć i wsparcie. Z radośniejszym już nastawieniem załapała ją mocno w objęcia i spontanicznie przytuliła swój policzek do jej. - Dobrze Ciebie znowu widzieć moja droga, minęło zbyt wiele czasu.

Mirra w czasie wolnym udała się do zakładu rodziny Tarria przywitać się z kuzynką, sprawdzić prosperowanie rodzinnego zakładu i uzupełnić strzały w kołczanie. Gdy jej rodzina usłyszała z kim będzie podróżowała dostała na drogę bukłak z czerwonym winem.

Podczas podróży dziewczyna starała się nadrobić czas z Samirą i Bodwynem, ale ukradkowo wciąż wpatrywała się w plecy mrocznego elfa. Gdy przewodnik wyznał pobudki swej podróży rzuciła wyzywające spojrzenie w stronę drowa, ale nabrała szacunku do krasnoludzkiego kompana, który umiał współczuć i wymamrotać coś więcej niż "podaj więcej piwska dziewucho!"
- Sprawiedliwości nie mogę Tobie obiecać, ale żądza Twojej zemsty spływa na ten łuk i moje dłonie. Jowanie pomścimy Jolę po sto kroćset!

Uśmiechnęła się do krasnoluda, który obsmarował tyłek drowowi.

Mirra wraz z Surreal przyglądały się drugiemu grobowcowi. Najwidoczniej zaintrygował je obie w tym samym stopniu. Wyprzedziła towarzyszkę w obserwacji i wskazała fragment pod herbem. - Spójrz tutaj, zaraz pod herbem. -To co początkowo uznała za pęknięcia okazało się napisem - Wydaję mi się, że to jakiś napis. Potrafisz to odczytać? - Spojrzała na towarzyszkę obok. - Bodwyn! Chodź, spójrz na to! - Powinno to zainteresować ciekawskiego barda.
 

Ostatnio edytowane przez Rahaela : 10-01-2013 o 16:06.
Rahaela jest offline  
Stary 10-01-2013, 21:17   #14
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
Samira nie miała nic więcej do powiedzenia w gabinecie Morna. Pozostała jednak u boku Mirry, by oferować jej swoje milczące wsparcie. Nie uszła uwadze kapłanki reakcja krasnoluda na całą sytuację. Może i nie miała nazbyt subtelnego poczucia humoru ostatnimi czasy, ale ta pojedyncza kwestia Bodvara nieźle ją ubawiła. Zaczęła też zastanawiać się, czy nie byłoby więcej pożytku z takiego mrocznego elfa już po śmierci. Przynajmniej słuchałby jak trzeba. Niestety chyba takie plany trzeba było jednak odłożyć w dość odległą i nieokreśloną przyszłość. W obliczu ostatnich wydarzeń niezwykle ciężko było to przyznać, ale wiedziała, że nie sądzi się jednostki przez ogół jej otoczenia czy rasy. Ten konkretny elf jeszcze jej niczym nie zawinił - poza strasznie wybujałym ego - to i mogła pozwolić sobie na totalne ignorowanie go.

Po opuszczeniu pomieszczenia została zatrzymana przez Mirrę. Ciepłe powitanie nieco zbiło ją z pantałyku. Nie była przyzwyczajona do tego rodzaju bliskości. Niemniej odwzajemniła uścisk.
- Nie ma za co. Po ostatnich wydarzeniach jeszcze bardziej potrafię sobie wyobrazić, co czujesz. - powiedziała cicho - Mamy okazję odpłacić im pięknym za nadobne, więc dajmy z siebie wszystko. A drow w szeregach może nam się przydać, póki nie zacznie szaleć na punkcie swojej przecudownej osoby. - dodała, nie dbając o to, czy Felethren słyszy rozmowę.

W wolnym czasie Samira udała się do karczmy, gdzie zostawiła pod opieką właścicielki pozostałą część ekwipunku. W ciągu kilkunastu minut była już z powrotem pod ratuszem. Tym razem miała ze sobą już nie tylko miecz, ale także morgenstern, sztylet i pięknie zdobioną mithralową tarczę. Przytargała też niewielki plecak, który powierzyła osiołkowi na czas drogi do krypt. Podczas przemierzenia wioski stale słyszała wokół nerwowe rozmowy na temat obecności drowa w Wodospadach Sztyletów i ponownie pożałowała, że Felethren jest z nimi. Nie dość, że robili z siebie przedstawienie, ruszając w składnej grupce spod ratusza, to jeszcze on dodatkowo przykuwał uwagę jako jeden z przedstawicieli chyba najbardziej znienawidzonej rasy w tym rejonie.
- Do zobaczenia, panie Morn. Niech Tyr i nad wami czuwa w tych czasach. - powiedziała na pożegnanie i ruszyła za przewodnikiem.


Zgodnie z przewidywaniami na miejsce dotarli bez przeszkód. Podczas podróży Samira trzymała się w pobliżu Mirry i Bodwyna. W miarę możliwości miała też baczenie na Surreal, że ta jednak nie lubiła być w centrum uwagi i nad wyraz lubiła czasem zniknąć, nie wędrowała stale obok niej. Na pytania odpowiadała uprzejmie i treściwie, ale sama nie była zbyt rozmowna. Kapłanka również przyłączyła się do zapewnień wobec ich przewodnika.
- Nie tobie jednemu drowy odebrały to, co drogie. I kilkoro z nas zajęło się tą sprawą także ze względu na to, co straciliśmy przez nich. Spotka ich zasłużona kara, możesz mieć pewność. - powiedziała cicho.
W tyradę Bodvara wtrąciła tylko:
- Pretekst. - co do reszty miał bowiem absolutną rację.
Reakcja drowa jakoś nie bardzo ją obchodziła. Pewnie znowu skończyłoby się na durnym uśmieszku i pyskowaniu, jakby był nie wiadomo kim.

Zadowolona, że w końcu mogą przejść od słów do czynów, ruszyła za krasnoludem.
- Spokojnie. Dla mnie to także nie pierwszyzna... - mruknęła, poprawiając tarczę, a stal zaśpiewała, gdy dobyła miecza.
- Proponuję sprawdzać po kolei. Przynajmniej się nie pogubimy. - odpowiedziała.
Przymknęła na moment oczy, skupiając się na tym, co miało ich wkrótce czekać i poszukując aur mocy, które mogłyby należeć do wogich istot. W końcu mówi się, że ostrożności nigdy za wiele...

Samira używa wykrycia zła
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”

Ostatnio edytowane przez sheryane : 10-01-2013 o 22:28.
sheryane jest offline  
Stary 11-01-2013, 00:56   #15
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
Bodvar & Samira

- No dobra mała, to chodźmy sprawdzić co jest za tymi drzwiami. - mruknął do kobiety brodacz, kierując się do najbliższego przejścia.
- Gotowa jesteś? - spytał, kiedy stanęli we dwoje pod zamkniętymi drzwiami, które krasnolud miał otworzyć.
- Zawsze. Sądzisz, że tak blisko wyjścia może już na nas czyhać coś nieprzyjemnego? - mruknęła, spoglądając po śladach bytności innych ludzi w komnacie wejściowej.
- Sama widzisz, że coś lub ktoś tutaj ostatnio był. Wrota wyglądały na nienaruszone, więc stawiam piwo w dobrej, krasnoludzkiej karczmie że prędzej znajdziemy coś wewnątrz tych sal niż tam na zewnątrz. - mruknął, wchodząc do kolejnego pomieszczenia.
- Nie piję piwa. - odpowiedziała spokojnie - Wydaje mi się też, że ewentualni rabusie czy inna plaga nie poprzestałyby na pierwszym pomieszczeniu. Zresztą... Niebezpieczeństwo będzie rosło w miarę zagłębiania się w krypty. Legendy nie biorą się raczej znikąd. A i tak nazwa... Znajoma. - weszła za krasnoludem do sali.

Na środku pomieszczenia stał duży sarkofag. Poza tym było ono całkiem puste. W przeciwieństwie do poprzedniej komnaty, tu nie było widać oznak zamieszkania. Podłogę oraz rzeźbione wieko kamiennej trumny zasnuwała gruba warstwa kurzu i pyłu. Samira nie wykryła żadnej aury zła.
- Nie wyczuwam tu zła... - Samira przyjrzała się sarkofagowi - Chyba nie zamierzamy... bo ja wiem... otwierać tego?
Bodvar dokładnie przyjrzał się sarkofagowi. Dostrzegł ślady zadrapań sugerujące, że wieka zdejmowano, prawdopodobnie przy użyciu łomów.
- Jak widać, ktoś już nas uprzedził. Więc chyba się nie obrażą, że zerkniemy. - mówiąc to pchnął wieko, chcąc zajrzeć do środka.
Kobieta przyjrzała się wskazanym przez Bodvara śladom na sarkofagu.
- Tak, istotnie. - mruknęła, pomagając krasnoludowi z przepchnięciem wieka.

Płyta była dość ciężka nawet dla muskularnego Bodvara i pomocnicy. Udało im się jednak zepchnąć wieko na ziemię. Kamienna płyta upadła roztrzaskując się i robiąc przy okazji kupę hałasu. Wewnątrz trumny leżał szkielet kogoś, kogo tutaj pochowano. Jego ubrania, biżuteria i ekwipunek dawno zgniły, tak więc nie znaleźli na nim nic cennego. Ruszyli więc do kolejnej sali.
- Co cię tu przywiodło? Nie wyglądasz mi na miłośniczkę Podmroku. - spytał kobietę, gdy przechodzili do następnego pomieszczenia.
- Porachunki z drowami. Doliny są moim domem od dłuższego czasu. - wyjaśniła - Ostatni ich atak... Wymordowali całą naszą, moją i Surreal, rodzinę tutejszą. Ludzi, którzy byli mi bliscy nawet bardziej niż rodzice, jak sądzę. Obiecałam sobie, że zaniosę tym... - zmęłła przekleństwo w ustach - sprawiedliwość. - mówiła zdecydowanie zbyt spokojnie, jak na relację z wydarzeń sprzed ledwie tygodnia.
- Każdy chyba kogoś stracił, nie rozumiem dlaczego poświęcasz czas na szukanie zemsty. Nie jesteś do tego stworzona. Wy, ludzie, macie krótkie życie. Nie znacie pojęcia honoru czy pamięci. Przodkowie dla was to jedynie mgliste wspomnienia, o których słuchacie w legendach i pieśniach. Czemu nie założysz rodziny, nie urodzisz dzieci i nie będziesz cieszyła się na widok wracającego męża? - całkiem poważnie spytał krasnolud, gdy wychodzili z trzeciej sali.
Gdyby Samira miała w zwyczaju śmiać się w taki czy inny sposób - może by się roześmiała. Nie miała jednak w zwyczaju, więc pozostała spokojna. Chwilę rozmyślała nad pytaniem krasnoluda.
- Nie wszyscy ludzie wiodą to samo życie. Nie każdy potrzebuje do szczęścia rodziny, dzieci i męża. Mnie wystarcza satysfakcja z tego, co robię. - poruszyła ramieniem, poprawiając ułożenie miecza w dłoni - A co ciebie sprowadza tutaj, Bodvarze? Czy wielcy wojownicy schodzą pod ziemię przy każdej nadarzającej się okazji? - zapytała, chcąc zmienić podmiot rozmowy.
Samira wyraźnie nie lubiła mówić o sobie.
- Jestem krasnoludem. Kto inny nadaje się bardziej do wykonania tego zadania, jeśli nie ja? - z uśmiechem na ustach odbił piłeczkę. Temat jego osoby nie był jego ulubionym.

- Boisz się śmierci?- spytał nagle.
- Ani trochę. Śmierć napędza ten świat. - powiedziała cicho - Ale i nie szukam jej na siłę. W końcu kiedyś przyjdzie czas na każdego, czyż nie?
Krasnolud klepnął kobietę w ramię tak, że ta o mało nie upadła. - Już cię lubię, mała. Przypominasz mi dawną przyjaciółkę. - powiedział ze szczerym uśmiechem na twarzy, po czym na moment zatopił się w swoich wspomnieniach.
- Nie jestem mała. - kobieta odpowiedziała z pewnym zmieszaniem.
- Dobra, chodźmy do następnego budynku mała. - powiedział, kiedy przeszukali dokładnie wszystkie krypty. W żadnej nie znaleźli nic ponad to, co w pierwszej sali - sarkofag ze szczątkami pochowanych osób. Krasnolud nie zapomniał zamknąć za sobą dokładnie drzwi. Nie miał zamiaru zakłócać spokoju zmarłych. Przynajmniej nie bardziej niż już to zrobił.

Podchodząc bliżej drugiego mauzoleum Samira niemal natychmiastowo wyczuła obecność złych aur wewnątrz. Gestem dłoni zatrzymała Bodvara i nakazała innym ciszę, koncentrując się na utrzymaniu zaklęcia. Wewnątrz wyczuła trzy aury mniej więcej w prostej linii przed sobą, cała trójka była w dość bliskiej odległości od siebie. Wszystkie trzy aury były średniej potęgi.
- Co się dzieje? - spytał po chwili ciszy krasnolud. Jego głos był spokojny i opanowany.
Milczała przez chwilę, koncentrując się na tym, co czuła.
- W środku są trzy istoty, które raczej nie ucieszą się z naszego wejścia. - przymknęła na chwilę oczy - Blisko siebie, w prostej linii. Nie najsłabsi, nie najsilniesi. - wyjaśniła tak dokładnie jak mogła.

Krasnolud, wysłuchawszy wyjaśnień kobiety, odwrócił się do pozostałych członków grupy.
- Dobra proszę państwa. Czas na przygotowania się skończył. Mag, do środka. Po bokach ewentualni strzelcy. Reszta za mną. Wpadamy i lejemy w mordę wszystko, co nie jest żywe. Jak jest żywe staramy się to dopaść zanim je zabijemy. Zrozumiane? To do roboty. - krasnolud nie dał nikomu więcej czasu niż potrzebowali na przygotowanie czarów czy broni. Jeśli tego nie zrobili, to był ich problem. Bodvar nie przybył tam po to, by godzinami zastanawiać się nad tym jak zabić coś, co jest złe. Upewnił się że jego zapasowa broń jest na swoim miejscu. Chwycił swój urgosh i warknął do towarzyszy.
- Zaczynamy moi mili. - ze swoim paskudnym uśmiechem zaparł się na drzwi i pchnął je z całych sił.
Świadoma faktu, że czeka ich dłuższa przeprawa, i nauczona doświadczeniem wielu przebytych sytuacji, Samira postanowiła poczekać z wykorzystywaniem zaklęć do momentu, gdy faktycznie będą potrzebne. Zamachnęła się na próbę mieczem i przysłoniła tarczą, gotowa do odparcia pierwszych ciosów.
- Chodźcie tutaj, skurwysyny! - darł się Bodvar wbiegając. Nie patrzył, czy ktoś mu towarzyszy czy też nie. Razem z Samirą wdarli się do wnętrza gotowi zmierzyć się ze śmiercią.
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
sheryane jest offline  
Stary 11-01-2013, 08:37   #16
 
Sierak's Avatar
 
Reputacja: 1 Sierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłość
Dzień 0., godzina 17:00 - Krypty Dordrien

Drużyna podzieliła się na dwie części, z których każda zajęła się osobnym mauzoleum. O ile ta bardziej liczna miała chwilę czasu na rozpakowanie się i zbadanie tajemniczego herbu nad drzwiami grobowca, tak mniejsza (jednak tylko rozmiarem, bo z ego Bodvara konkurować mógł najwidoczniej tylko sam Felethren) wpakowała się od razu za kamienne drzwi prowadzące do większego budynku. Nie było tam ani nieumarłych, ani też zejścia do Podmroku, sytuacja jednak przedstawiła się inaczej w drugiej budowli.

Krasnolud ewidentnie czuł się liderem drużyny, jako że dał wszystkim stosunkowo mało czasu na jakiekolwiek przygotowania. Niczym taran ruszył przed siebie ściskając w dłoniach urgrosh, po czym przydzwonił z całych sił w płytę drzwi, która nie drgnęła o milimetr nawet pod naporem opancerzonego cielska. Bodvar poczuł tylko jak zazgrzytała mu chyba każda kość w ciele, chociaż mógł to być tylko jego pancerz, zrobił dwa kroki w tył łapiąc równowagę i spojrzał z niedowierzaniem na zablokowane przejście. Dopiero teraz dostrzegł coś, czego z dalszej odległości zauważyć nie mógł. Szczeliny drzwi były zagipsowane, górne i boczne miejsca gdzie skrzydło powinno się otwierać nosiły ślady ludzkiej ręki, wykonanie było dość toporne, jednak jak widać spisywało się na medal skoro zatrzymało nawet krępego krasnala. Rudzielec już po tym uderzeniu wiedział, że dzięki brutalnej sile nie przedostanie się przez płytę litego kamienia, co prawda pod samymi drzwiami znajdowała się jedyna, nie zagipsowana szpara, jednak ciężko oczekiwać że ktokolwiek przeciśnie się w centymetrowym prześwicie.
 
__________________
- Alas, that won't be POSSIBLE. My father is DEAD.
- Oh... Sorry about that...
- I killed HIM :3!
Sierak jest offline  
Stary 12-01-2013, 14:58   #17
 
Barthirin's Avatar
 
Reputacja: 1 Barthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodze
Po nienaturalnie uprzejmej przemowie łuczniczki Felethren zdecydował, że sam musi coś powiedzieć. Sytuacja w "drużynie" musiała być czysta, dlatego szczere, choć brutalne wyznanie mogło sprawić, że drow nie obudzi się z nożem w piersi.

- Kiedy to w końcu dotrze do twojej blond główki? - odezwał się beznamiętnym tonem. - Kiedy dotrze to do was wszystkich, że jako szlachcic prestiżowego domu mogłem w tym momencie oddawać się przyjemniejszym rozrywkom, niż siedzenie tutaj i wysłuchiwanie waszych ograniczonych obelg? Mówicie, ze znacie mroczne elfy, że walczyliście z nimi. Tak na prawdę gówno się znacie - zamilkł na chwilę, by ta dobitna uwaga została przetrawiona przez wszystkich. - Prawdziwy drow nie zadałby sobie trudu drałowania na powierzchnię dla zabicia kilku najemników. Co ja mówię - dodał z ironicznym uśmiechem - prawdziwy drow wojownik już by was pozabijał. A elfy z Cormanthoru? Baranki, przy moich braciach z Menzoberranzan. Zastanówcie się dwa razy, zanim cokolwiek powiecie, bo jak już mówiłem: gówno się znacie!

Obrócił się na pięcie i wyszedł na podwórze. Opowiedzieć o Eilistraee?, myślał. Tak jakby chcieli słuchać. Ograniczeni i głupi. Nie widzą dalej, niż czubek ich własnych nosów.

Na zewnątrz przywitał go tłum trochę bardziej, niż rozzłoszczonej gawiedzi. Kolejni ignoranci. Felethren, pomimo złego humoru, zdołał na nowo przybrać maskę kpiącego uśmiechu i pomachał w stronę tłumu naśladując inkantacje zaklęć. Cieszył się, że opuszcza to miejsce. Wolałby spędzić noc w gnieździe hakowych poczwar, niż siedzieć tu jeszcze parę minut.

***

Drogę do krypt spędził na końcu pochodu wesoło wygwizdując znaną sobie bitewną kantyczkę drowów. Wiedział, że takie zachowanie jeszcze bardziej podsycało ogień nienawiści rasowej, ale mało go to obchodziło. Felethren cieszył się spokojnym spacerem i zapachem przyrody, którego próżno było szukać w pełnym niebezpieczeństw Podmroku.

Gdy dotarli do krypt, ruszył w stronę Bodwyna. Elf chciał trzymać się kogoś znajomego, z kim mógł przebywać nie nasłuchawszy się przy okazji obietnic zabicia pierwszych spotkanych drowów, czy opowieści, jak to mroczne elfy wybiły do nogi jakąś wioskę. Tak, jakby mało ludzkich barbarzyńców siało postrach na północy.

Grobowce nie interesowały go wcale, dlatego nudził się niemiłosiernie. Rozrywkę znalazł, gdy krasnoludzki wojownik chciał staranować drzwi, które z jakiegoś powody były zapieczętowane.

- Kapłanki Lolth potrafią zmniejszać wojowników do wielkości takich szpar - wskazał na małą dziurkę w zaprawie. - Bardzo przydatne podczas ekspedycji łupieżczych.

To ostatnie zdanie wypowiedział jakby mimochodem, bez kpiącego uśmiechu. Wiedział, że takie zwyczajne stwierdzenie faktu dostatecznie zwróci uwagę innych.

- Żadna z obecnych chyba nie jest kapłanką Pajęczej Królowej, co? - rozejrzał się po kobiecej części wyprawy, a potem uśmiechnął się do krasnoluda. - A może wszyscy rozpędzimy się i uderzymy we wrota głowami?

I oparł się na zdobionym kiju, czekając na jakieś propozycje. Sam nie miał pojęcia jak otworzyć takie drzwi. Może dałoby się je jakoś wyważyć zaklęciami, ale Felethren nie dysponował żadnymi czarami zdolnymi skruszyć skałę. Chociaż zaprawę można by było zmrozić i zniszczyć, albo przetrawić kwasową strzałą Melfa, albo zwyczajnie skruszyć magicznym pociskiem. Zdecydował się spróbować tego pierwszego sposobu.

- Chodź, brodaczu - machnął na krasnoluda. - Użyję zaklęcia, a ty rąbniesz jak najmocniej się da, co?

Stanął przed wrotami i wykonał skomplikowany gest dłonią, szepcząc pod nosem inkantację. Wysunął rękę i palcem wskazał na spojenie między skrzydłami wrót.


*Felethren używa promienia mrozu.
 
__________________
Ash nazg durbatuluk,
Ash nazg gimbatul,
Ash nazg thrakatuluk,
Agh burzum-ishi krimpatul!

Ostatnio edytowane przez Barthirin : 12-01-2013 o 18:36.
Barthirin jest offline  
Stary 12-01-2013, 20:40   #18
 
Puzzelini's Avatar
 
Reputacja: 1 Puzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwu
Ludzką dziewczynę bolały już oczy. Nie lubiła zbytnio podróżowania za dnia, toteż by dać choć trochę im odpocząć zakładała opaskę. W takich momentach często była brana za ślepca, jednak nie potrzebowała żadnego kijka by się poruszać. Stąpała pewnie i miękko. Normalnie... i z jakąś ulgą w ruchach.

Przez czas podróży miała czas do namysłu. Zapamiętała już imiona wszystkich, jak i dopatrzyła się “grupowania”. Gdyby ktoś ją zagadnął ... odpowiedziałaby krótko i na temat, ale odpowiedziałaby i to jest najistotniejsze. Pomijając fakt czego ów to pytanie by dotyczyło, ale obecni tutaj wiedzieli o niej zbyt mało by mogli zadawać trudne pytania, a na najważniejsze w tym momencie - dlaczego zdecydowała się na wzięcie udziału w ekspedycji, była najłatwiejsza odpowiedź.

Przy pożegnaniu z przewodnikiem nie poczuwała się do zapewnień, że zrobi wszystko co w jej mocy. Robiła to dla siebie i Samiry. Nie dla świata.


Gdy dotarli na miejsce nie mogła się już doczekać by wejść za kamienne drzwi. Wiedziała, że tam poczuła by się o niebo lepiej niż tutaj. Oglądnęła drugi budyneczek z jednej i z drugiej strony, a później przyglądała się wejściu po zdjęciu ukochanej opaski.
Pokręciła głową gdy kobieta zwana Mirrą zapytała czy potrafi to odczytać. Zmrużyła oczy, ale ... nie, nic jej to nie mówiło. Odsunęła się o krok by nie przeszkadzać Bodwynowi w oglądaniu znaleziska.

Słowa mroczniaka - istotnie, zainteresowały Surreal, choć przy “wszyscy uderzymy głowami” zapałała chęcią wzięcia go za fraki i “pomocy”, by sam wypróbował tę swoją opcję. Miała kilka możliwości dostania się do środka... ale rozpędzony krasnolud był jakąś tam rozrywką...

- Jeśli tak wam się nie uda, to mam kwas kamieniożrący... - rzuciła również mimochodem, gdy mroczniak wygłosił swoją opcję i wraz z Bodvarem przygotowywał się do kolejnego natarcia.
 
__________________
Marihuana to jedyna trawa, która może skosić ogrodnika ;]
Puzzelini jest offline  
Stary 13-01-2013, 00:18   #19
 
Avarall's Avatar
 
Reputacja: 1 Avarall jest na bardzo dobrej drodzeAvarall jest na bardzo dobrej drodzeAvarall jest na bardzo dobrej drodzeAvarall jest na bardzo dobrej drodzeAvarall jest na bardzo dobrej drodzeAvarall jest na bardzo dobrej drodzeAvarall jest na bardzo dobrej drodzeAvarall jest na bardzo dobrej drodzeAvarall jest na bardzo dobrej drodze
Rozmowę na temat obecności drowa w drużynie Mirra sprowadziła na inny poziom wyciągając łuk i celując do Felethrena. Zmusiło to do interwencji samego Morna w żywej dyskusji. W ciągu kilku kolejnych chwili atmosfera wśród zebranych zdążyła się ostudzić, choć Bodwyn był świadom, że prędzej czy później może się rozgrzać na nowo. Gdy zarządca miasteczka powiedział już wszystko, Bodwyn wyszedł z budynki i pomaszerował do karczmy, gdzie wyposażył się w niezbędny ekwipunek, a resztę rzeczy, które przygotował do podróży spakował do plecaka.

Kiedy powrócił na miejsce zebrania nie musiał długo czekać, aż powróci Morn. Podarowanie osiołka było bardzo przydatne – bard z ulgą zostawił na nim swój plecak, gdyż dźwiganie przez całą drogę całego sprzętu było dla niego dosyć uporczywe. Następnie wysłuchał spokojnie słów Morna i kiedy ten już skończył, na sam koniec bard ukłonił mu się lekko i odpowiedział.
- Do zobaczenia wkrótce, jak mam nadzieję.

***

Podróż mijała bezproblemowo, toteż Bodwyn mógł odświeżyć relację z dawnymi znajomymi. Przez prawie całą drogę towarzyszył Samirze i Mirrze. Cenił sobie ich towarzystwo i miło było dowiedzieć się co u nich słychać. Prócz tego zamienił słowo czy dwa z krasnoludem, a także próbował nawiązać rozmowę z Jowanem, ale ten najwyraźniej nie był do tego zbyt chętny.

Po dotarciu na miejsce zabrał swój plecak z osła, a potem pożegnał się z przewodnikiem życząc mu spokojnej drogi. Rozejrzał się po okolicy. Imponujące, kamienne wrota leżące u zbocza góry wydawały się być tymi do zbadania pierwszej w kolejności. Wcześniej jednak został jeszcze poproszony przez Mirrę o odczytanie napisu. Choć nie znał tego języka, to jednak na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Nie potrafię nic z tego odczytać, ale dla naszej małej towarzyszki to nie problem - powiedział spoglądając na Mariele, która w następnej chwili przeczytała na głos informację. Ta jednak nie była chyba istotna.

Kiedy weszli do krypt, Bodwyn trzymał się raczej z tyłu wraz z drowem. W przeciwieństwie do większości grupy nie przeszkadzało mu towarzystwo czarnoskórego elfa. Gdy nadeszła chwila przygotowań stanął w bezpiecznej odległości od drzwi i wyciągnął niedużą różdżkę szybkiej reakcji z przybornika umiejscowionego na lewym przedramieniu. Kiwnął również w stronę Mariele, która stanęła nieco za nim i dobyła malutkiego, przystosowanego do jej rozmiaru łuku.

Szarża krasnoluda na wrota okazała się bezskuteczna, gdyż drzwi były unieruchomione. Dwójka towarzyszy wysunęła jednak już jakieś propozycję, które pozwalały na uporanie się z tym problemem, więc wejście było tylko kwestią czasu.

- Możliwe, że po uderzeniu istoty wewnątrz dowiedziały się o naszej obecności. A jeśli nie, to przy kolejnej próbie również istnieje taka szansa, dlatego tym bardziej powinniśmy przygotować się do ewentualnego natarcia.
 
Avarall jest offline  
Stary 13-01-2013, 01:58   #20
 
Sierak's Avatar
 
Reputacja: 1 Sierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłość
Dzień 0., godzina 17:01 - Krypty Dordrien

Krasnal przygotował się do kolejnego natarcia, Surreal, Mirra i Bodwyn stanęli po bokach wejścia do mauzoleum, Samira i Felethren mniej więcej na wprost niego, ten ostatni wypowiedział szybko formułkę zaklęcia wystawiając przed siebie dłoń z palcem wskazującym, z którego wystrzelił błękitny promień. Zaklęcie, które mogło być skuteczne w przypadku wyłamania zamka, kamienne wrota jedynie oszroniło nie wyrządzając im żadnych znaczących szkód. Inaczej jednak sprawa wyglądała z wielkim toporem Bodvara. Adamant był niezwykle rzadko spotykanym metalem, zaś broń z niego wykonana przyjmowała charakterystyczny, niebieski kolor przez co była dość łatwo rozpoznawalna. Brodacz zamachnął się uderzając w kamienne wrota raz, po którym pozostawił szerokie pęknięcie biegnące przez niemal całą ich długość w pionie. Po kolejnych dwóch ciosach kamień uległ brutalnej sile i w kawałkach wylądował na posadzce wewnątrz grobowca.

Samira, która zdolna była widzieć aurę zła ujrzała jak charakterystyczna, czerwona poświata wręcz wylewa się z wnętrza budynku, jego środek jednak na pierwszy rzut oka był pusty. Krasnolud zrobił krok naprzód, pozostali czekali w gotowości na najmniejszy nawet ruch, oprócz zaklinacza i kapłanki nie posiadając pełnego obrazu wnętrza na linii wzroku.

Pod ścianą naprzeciwko drzwi dało się dostrzec leżące obok siebie dwie pięknie rzeźbione kamienne trumny. Podłogę pokrywała warstwa kurzu, powietrze zaś zdawało się tu być nieruchome. Nagle, w mgnieniu oka po obu stronach Bodvara owe powietrze zgęstniało przyjmując ludzkie sylwetki dwóch mężczyzn, oboje ubrani byli w brudne ubrania podróżne i sądząc po przysadzistych sylwetkach pochodzili z Dolin. Ich skóra była trupio blada, włosy suche i rozczochrane, zaś żądne krwi tęczówki oczu lśniły niepokojąco w półmroku grobowca.
- Chcieliście obrabować umarłych, nieprawdaż? Taki był również i nasz zamiar - powiedzieli niemal równocześnie, rzucając się na krasnoluda ze szponami.

Bodwyn rzuca Wiedza (religia) ST 14: 4 + 13 = 17 (sukces)
Wampirzy pomiot 1 atakuje Bodvara KP 21: 2 + 5 = 7 (chybienie)
Wampirzy pomiot 2 atakuje Bodvara KP 21: 1 + 5 = 6 (chybienie)

W chwili, w której dwójka nieumarłych rzuciła się na krasnoluda Bodwyn już wiedział z czym ma do czynienia, wampirze pomioty, sługi stworzone przez i posłuszne swojemu panu, wampirowi czystej formy. Mimo dość niespodziewanego ataku brodacz odstąpił jedynie krok w tył unikając obu uderzeń bez żadnego problemu i szykując się do kontrataku. W międzyczasie stojąca z tyłu Samira dostrzegała w ciemności coś jeszcze, nieznaczne ruchy powietrza z tyłu krypty w okolicach trumien.

Samira rzuca test Woli ST 20: 5 + 13 = 18 (porażka)

Mimo prób przebicia iluzji nie dała rady jej przezwyciężyć i mogła się tylko domyślać, co jeszcze czai się w starożytnym grobowcu...

Bodwyn +100 PD

***


Wampirzy pomiot 1 (33 pw): KP 15 (dotyk 12, nieprzygotowany 13), MRO Wytrw +1, Ref +1, Wola +5; RO 5/srebro, szybkie leczenie 2, odporność na zimno i elektryczność 10, odporność na odegnanie +1;

Wampirzy pomiot 2 (29 pw): KP 15 (dotyk 12, nieprzygotowany 13), MRO Wytrw +1, Ref +1, Wola +5; RO 5/srebro, szybkie leczenie 2, odporność na zimno i elektryczność 10, odporność na odegnanie +1;
 
__________________
- Alas, that won't be POSSIBLE. My father is DEAD.
- Oh... Sorry about that...
- I killed HIM :3!
Sierak jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:15.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172