Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Rekrutacje do sesji RPG > Archiwum rekrutacji
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum rekrutacji Wszelkie rekrutacje, które zostały zakończone.


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-03-2013, 00:49   #1
 
Arsene's Avatar
 
Reputacja: 1 Arsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwu
[Autorski] Znaki

Płomyki wesoło skakały po zwęglonych do połowy kawałkach drewna. Rzucały przyjemne światło na Izbę. Kominek nie był bogato zdobiony, ot zwykły kominek. Zaraz przy nim spoczywało kilka sztabek drewna i czarny pogrzebacz. Jak pomieszczenie. Przy ogniu, źródle światła i ciepła stał drewniany stolik i kilka krzeseł. Po prawej czerwony, zmarnowany już przez życie, stary fotel. Za nim oparta o ścianę ciężka kusza bez cięciwy. Nieopodal niewielkiego okienka. Po lewej przy schodach szafka. I tyle. Drewniane podpory sprawiały, że pomieszczenie było przytulne, nie czuło się obecnej tam przestrzeni.

Ciężkie drzwi otworzył się z trzaskiem. Dudnienie kilku par butów, cichy szmer ubrań, szepty: "tędy, tędy, siadajcie proszę!". Kilku jegomościów weszło do pomieszczenia. Spiesznie zajęli miejsca na krzesłach. Byli wędrowcami. Ubrani w płaszcze podróżne, wygodnie, nie rzucali się w oczy. Siwe lub brązowe kaftany, materiałowe spodnie z dużą ilością kieszeni. Gdzie nie gdzie pod płaszczem błysnęła rękojeść sztyletu. Nie byli jednak silnie uzbrojeni. Gdyby straż chciała ich ująć nie mieliby z tym najmniejszego problemu. Sztylet wystarczy jednak na pacyfikację wścibskiego podsłuchiwacza.
Wędrowcy byli w różnym wieku. Najmłodszy miał nie więcej niż dwadzieścia, najstarszy góra czterdzieści pięć lat. Wprowadzający, który wszedł ostatni, zamknął drzwi i przekręciwszy klucz w drzwiach zostawił go tam był po trzydziestce. Miał długie, czarne włosy opadające mu na boki, śniadą cerę, widoczny kilkudniowy zarost. Jego oczy sprawiały wrażenie chaotycznie rozbieganych, lecz na twarzy malował się niezwykły spokój. Rozejrzał się po izbie i skrzywiwszy się wszedł po schodach. Skrzypnięcie drzwi, stukanie mebli i mężczyzna wrócił z solidnym, lekko rzeźbionym na oparciu krzesłem. Postawił je tak, by wszyscy dobrze go widzieli. Usiadł plecami do kominka.

- Ekhm - odkaszlnął i zaczął. - Zebraliśmy się tu, gdyż Jednooki, którego dwa tygodnie temu wysłaliśmy do Wietrznego Grodu nie wrócił i nie dał znaku życia do tej pory. Sprawa nie cierpi zwłoki. Wczoraj straż znalazła kolejne ciała wyrzucone do ścieku. - Na twarzy mówcy spokój ustępował miejsca jakiemuś dziwnemu zapałowi, zaangażowaniu w to co mówił. - Oczywiście nie były to przypadkowe ofiary bójki w karczmie. Miały na ciałach powycinane te same runy, co te zakopane w slamsach.
- Zakopane... - rzucił ironicznie jeden z podróżników przy stole. W odpowiedzi ten któremu przerwał posłał mu tylko znaczące spojrzenie nakazujące milczenie, jednak bez śladu gniewu.
- ...Zakopane. Nazwijmy to tak na razie. Dobrze - dodał widząc zdegustowanie na twarzy tego, który mu przerwał. - Dobrze Janie, ciała w rowie. Zadowolony? Dobrze... nie ważne. - Mówca wyglądał jakby przez chwilę ktoś wytrącił go z toru myślenia. Zaczął po krótkiej przerwie. - Musimy wysłać kogoś do Wietrznego Grodu. Tak, to po pierwsze. Bez pomocy nie możemy nic zrobić.
- Nic nie możemy zrobić? Edgarze, musimy coś zrobić - powiedział mężczyzna wcześniej nazwany Janem dość dobitnie.
- Bez wsparcia kapłanów możemy strażnikom najwyżej buty lizać i to w najlepszym scenariuszu - sprostował młodo wyglądający podróżnik. Był tu chyba najmłodszy.
- Dobrze mówi. Janie, zza krat lub wisząc na sznurze jako przymusowy samobójca nic nie zrobisz. Dobrze wiesz.... wszyscy wiemy, że na szczycie nie wiadomo co się dzieje, a w niższych częściach miasta ludzie tego psa... przepraszam - miłościwie nam panującego kapitana Wilhelma von Jalkena robią co chcą. Dosłownie. Nie ważne. Pierwsza sprawa to wysłać porządne poselstwo do Wietrznego Grodu. Jest jeszcze druga. Jedna z ofiar, którą znaleziono... prócz wyciętych run... nie miała twarzy. - Edgar, który do tej pory wydawał się panować nad emocjami wzdrygnął się lekko. Twarze wszystkich stały się ponure. - Nie wiem dla czego, ale myślę, że jeden sadysta nie byłby w stanie dokonać tych wszystkich okropieństw. Poza tym w ciągu ostatnich dwóch miesięcy częstotliwość takich rytualnych zgonów - wprawdzie mniej makabrycznych.... - rośnie.

Dalszy wywód przerwało Edgarowi pukanie. Wszyscy zamarli. Dwa, trzy, dwa, raz, dwa - umówiony kod się zgadzał. Mimo wszystko na twarzach zebranych nie zagościł spokój, nawet najmniejszy. Jeden czy dwóch położyło ręce na sztyletach, niektórzy wzdrygali się nerwowo. Edrag przekręcił klucz w drzwiach i uchylił je. W progu stanął mężczyzna w czerwono białym tabardzie w kratę. Na nogach miał ciężkie buty. Przy pasie wisiał miecz w skórzanej pochwie. Zwyczajny, bez zdobień na rękojeści. Praktyczny, skuteczny pałasz straży miejskiej. Ręce skrzyżowane miał na piersi. ogolona na łyso głowa łypała na zebranych brązowymi oczami.
- Durniu! Idioto! Przychodzisz tu tak ubrany... nie ważne - Edgar wskazał przybyszowi ręką, by wszedł do izby. Nie przyniósł mu krzesła, spóźnił się więc musiał stać. Oparł się o jedną z belek, skrzyżował ręce i powiedział powoli, ważąc każde słowo.
- Kolejne ciała. Wycięte runy, te co zawsze. Znalezione godzinę temu przy rzece. Koło mostu na basztę. Świeże. Okaleczone. Bez twarzy. Identyfikacja była niemożliwa. Tyle tylko, że tym razem nie mamy do czynienia z biedakami, bezdomnymi, złodziejami, mordercami, dilerami, prostytutkami, szumowinami, degeneratami....
- Do rzeczy - ponaglił Jan.
- Racja. - Ciągnął dalej powoli mężczyzna ubrany w strój strażnika. - Jeden z nich miał na ramieniu znamię takie jak syn zaginionego kupca. Bogatego kupca. Wniosek? - zapytał patrząc po zebranych.
Wszyscy wiedzieli o co chodzi. Mało prawdopodobne by syn bogatego kupca z górnego miasta zabłądził do takiej okolicy. Ludzie znikają też tam.
- Uprzedzam kolejne pytania. Nie, nie wiem co się dzieje w górnym mieście. Ktoś dobrze zachowuje pozory. Tyle tylko, że z zamku nikt nie wychodził od naprawdę dawna. Bardzo dawna. Nie odwołano służby, lecz nikt nic nie wie. Chciałem się czegoś dowiedzieć, ale to na nic.
- Czy to wszystko Krecie? - zapytał Edgar.
- Oczywiście - odparł Kret.
- Zatem, musimy zająć się wytypowaniem kogoś kto uda się do Wietrznego Grodu. Janie. Ty się tym zajmiesz. Reszta podwoi, ba, potroi wysiłki i starania by się czegoś dowiedzieć. Niestety jednak obawiam się, że na razie jedyne co możemy zrobić to próbować przyłapać kogoś na mordzie. Nic więcej.

***

Widzieć swój dom, w którym spędza się tak wiele czasu samemu, mając wszystkie swoje rzeczy zawsze tak gdzie się je odłożyło zupełnie obcym to dziwne uczucie. Zagubienie, poczucie małości wobec przytłaczającego ogromu przestrzeni codziennie niewielkiego pomieszczenia. Dookoła ogromne regały pełne książek, wysokie na kilkanaście metrów, pod sam sufit. Znajome, lecz tak niezwykle ogromne. Łóżko tam gdzie zawsze. Tak niewielkie, zimne, nie dające tego zwyczajowego poczucia bezpieczeństwa, które chroni dzieci przed demonami ich wyobraźni. Otworzyłem oczy i zobaczyłem czarną plamę sufitu. Noc. Obudziłem się ze snu? Chyba tak. Ale coś jest nie tak, czuję to. Ręka szybko wędruje na rewolwer na szafce. Lubię kształt jego rękojeści. Daje to bezpieczeństwo, które daje kołdra dziecku. Nagle - refleks światła, jakby z kominka, obserwowanego przez szybę w oknie domu. Jeden, potem zaraz drugi. Odrzuciwszy kołdrę przeszedłem do głównej części Izby. Łóżko meiściło się we wnęce. Część ta, do której wchodzi się od razu z dworu rozjaśniona była światłem, które wpadało przez niewielkie, okrągłe okienko drzwi. Czuć gorąco i dziwną, nietypową aurę. Amulet na szafce lśnił się w promieniach światła. Tylko sama szafka wydawał się być tak daleko. Jak wszystko. Prócz drzwi. Wszystko inne jakby uciekało ciągle w głąb pomieszczenia. Poza czas i przestrzeń. Nie wiem jak długo tu stoję. Kilka sekund? Minutę? Godzinę? Rok? Marznę, ale nei czuję tego. Przecież jest gorąco. Przełykam ślinę i idę. Krok za krokiem zbliżam się do drzwi. Wyciągam rękę z rewolwerem przed siebie. Drugą popycham drzwi. Gorący podmuch oplata mnie całego. Nie ma łąki, drzew, lasu. Wszystko płonie. Zwęglone kikuty drzew, lawa pokrywająca ziemię, opary siarki. Wszędzie. Wszędzie. Wszędzie! I oczy. Te oczy, należące do człowieka.... człowieka? O kościstej, bladej twarzy. Ubrany w szatę akolity, która płonie od dołu, zanurzona w lawie. Na twarzy nie rysuje się grymas bólu. Nie rysuje się żaden grymas. Twarz jest obojętna. W ręku unosi sztylet. Ja stoję jak wryty, nie wiem co się dzieje, gdzie jestem. Widzę jak jego sztylet wbija się w jego ciało, przekręca się kierowany kościstą wytatuowaną dłonią. Ciało bezwładnie pada i daje się pożreć płomieniom. I nagle jakaś sylwetka. Daleko, bliżej, coraz bliżej. Potężna, dzierży jakąś broń. Pojawia się z każdym mrugnięciem oka bliżej i bliżej i kiedy już jestem w stanie prawie określić czym to jest - jest już o krok ode mnie. Naciskam spust lecz nie pada strzał. Czarne, puste oczodoły, czaszka pokryta szarą tkanką, potężne ramiona dzierżące topór. Niemalże małpia, goryla sylwetka. I topór. Błyskawicznie opadający na mnie, tnący moje ciało na pół, na odlew, z góry na dół. I ból... ból? Chyba tak. To był dziwny sen.

***

Witam. Chcę zaprosić 4-8 osobową grupkę do sesji osadzonej w różnych klimatach. Niech was nie zwiedzie opis. Nie mogę gwarantować wam, że cały czas realia będą się zgadzały. Gwarantuję masę rzeczy nadprzyrodzonych, zawiłych, tajemniczych i mam nadzieję, nieprzewidywalnych. Pewne jest jedno: czas akcji nie jest pewien. Obecne sztylety nie gwarantują, że akcja nagle nie rzuci się 300 lat (+/- 10 000) do przodu. Ot po prostu przedstawia moment, w którym się spotykacie. I realia w których przyjdzie żyć waszym postaciom.

Ach tak, postacie. To co najciekawsze. Ludzie. Zwykli, ale tylko z pozoru. Bez magicznych mocy, zabawek typu magiczny miecz rodowy tudzież inna rodowa armata, ale z zacięciem do działania ponad skalę społeczeństwa, odwagą czy inną motywacją do pracowania dla podziemnej organizacji dbającej o porządek w mieście.

Miasto. Miasto, którego ogromną niższą część zamieszkuje ok. 50 tyś mieszkańców. Moje źródła mówią o 52 tysiącach, ale nie są potwierdzone odgórnie. Tak, tak. A wyższą? Któż to wie, któż tam był? Od dawna nikt. Bramy są zamknięte. Dla was także. Żadnych rodowych przepustek. Pod postaciami rzemieślników, handlarzy, karczemnych oszustów (bez rodowych talii magicznych kart) kryją się Ci własnie ludzie, którzy dbają o porządek. Porządek nie pojmowany jako brak suchych liści na drodze. Nie pozwalają żadnej organizacji przestępczej przejąć miasta. Jak straz miejska. Z tą tylko różnicą, że straż jest skorumpowana, działa dla własnego zysku, dopuszcza tyle ile się opłaci.

Pewnie będzie 1 000 000 pytań więc dooobra, nie owijam w bawełnę. Co chcę w karcie postaci.

Personalia
Dobytek ruchomy - co macie przy sobie, co zanadrzu w domu. Rodowe armaty, czołgi, samoloty, cenne zegarki i magiczne smoki nie przejdą. Walutą jest złoto, srebro, miedziaki. 20 miedziaków 1 srebrnik, 30 srebrników 1 złoto. 50 złota też coś, ale kto tu widział 50 złota? Może kapitan straży...
Dobra nieruchome (tak, tak, wasze postacie mogą mieszkać w tej skromnej mieścinie... aczkolwiek - im lepiej mieszkasz, tym większa szansa, że ktoś Ci wsadzi kosę między żeb..... znaczy wbije nóż w plecy... okradnie czy co tam robią biedni by kroić bogatych. Znaczy rabować.
Charakterystyka - wiadomo. Nie wiadomo? Rys psychologiczny. Wady, zalety, co lubi, kontakty z rodziną, rodzina jeśli jest tez może być tu uwzględniona, a co. Nawyki, uzależnienia, upodobania. Co wam przyjdzie do głowy. Lubię ten punkt KP.
Cechy fizyczne - wygląd, budowa ciała, zręczność, siła. Im silniej zbudowana będzie wasza postać tym - no cóż, życie bywa brutalne. Ale możecie zaszaleć. Nie krepujcie się. Tylko bez zdziwienia, że na pluton Szwarcenegerów spada nagle meteoryt. Bo jak to to zabić mieczem?
Historia - Coś o rodzinie, miłości jak jest, ciekawostki, czemu pilnujecie miasta, wasze kontakty w mieście , znajomi, wszystko co uznacie za przydatne. Nie krępujcie się ale jak przy budowie fizycznej. Zna Cię całe miasto? To nie miej pretensji, że Cię ktoś za 5 miedziaków sprzedał.
A teraz czekam na lawinę pytań.
Acha, ważne dwie rzeczy. Postacie to ludzie. I jesteś facetem grasz facetem i w drugą stronę. Czemu? Bo MG ma taki kaprys Taka moja złota zasada, bo później są różne "krzywe akcje". Pozdrawiam. 5!

PS.
Pewnie nie dopisałem stu ważnych rzeczy i nawaliłem byków... wybaczcie i pytajcie
Edit1: czas do 26 marca.
 
__________________
Także tego

Ostatnio edytowane przez Arsene : 13-03-2013 o 01:01.
Arsene jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:42.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172