lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum rekrutacji (http://lastinn.info/archiwum-rekrutacji/)
-   -   [Old WOD] Welcome to Miami (http://lastinn.info/archiwum-rekrutacji/15084-old-wod-welcome-to-miami.html)

Mike 16-03-2015 14:22

[Old WOD] Welcome to Miami
 
Miami, 2:42pm
W oleistej kałuży odbijała się dająca więcej cieni niż świtała latarnia, która jakimś cudem ocalała u wejścia do obdrapanego zaułka. Odgłos kroków zbliżał się szybko.
Roni był w trzech czwartych Kubańczykiem, a w jednej czwartej Irlandczykiem. Był też jedną dziesiątą sfory sabatu. Był, bo teraz stanowił całe sto procent sfory. Ale nie zawracał sobie głowy rachunkami. Biegł. I to biegł jakby go sam diabeł gonił. Co prawda nie był to diabeł, ani nawet żaden z jego pomocników, ale to było nawet gorzej. Z diabłem można było się dogadać...
Kałuża rozbryznęła się na boki gdy przebiegł po niej Roni. Krople tłustej i brudnej wody zalśniły w mętnym świetle latarni. Rzucił szybkie spojrzenie w tył. Pościg zbliżał się szybko. Koleś w płaszczu przyczepił się do niego jak rzep do psiego ogona.

Uciekinier zobaczył drewniany płot przegradzający zaułek mniej więcej w połowie. Zaklął, ale to jeszcze nie koniec. Wskoczył na śmietnik, odbił się od niego i poszybował w kierunku płotu. W locie obrócił się twarzą do ścigającego wyszarpując z kabury glocka. Kciukiem przesunął bezpiecznik na auto i pociągnął za spust.

Goniący go facet w biegu padł na kolana i odchylił się w tył ślizgając na śmieciach. Kule przeszły tuż nad nim prawie się ocierając. Wciąż sunąc na kolanach wyrwał z kabur pod pachami dwie beretty i plunął ołowiem. Ale ćwierć Irlandczyk właśnie przeleciał nad płotem. Kule zaczęły pruć deski zasypując go gradem ostrych drzazg.
- Jeszce mi tu kurwa brakuje żeby mnie zakołkował przypadkiem - zdążył mruknąć przed upadkiem na ziemię. Przetoczył się i ledwie dotknął stopami ziemi pomknął dalej.
To nie był jego dobry dzień, w ostatniej chwili dostrzegł falowanie powietrza tuż przed sobą. Znikąd pojawił się wielki i włochaty osobnik z wilczym łbem. Potężna pięść wyrżnęła Roniego w twarz. Padł na ziemię, ale z rozpędu przejechał jeszcze kilka metrów szorując plecami. Z trudem zogniskował wzrok, akurat na czas by zobaczyć skaczącego na niego wilkołaka. Poderwał broń. Seria urwała się gwałtownie. W zapadłej ciszy słychać było toczące się z brzdękiem łuski.

- Co jest stary? - koleś w płaszczu z dwoma pistoletami przyhamował i ostrożnie podszedł do wilkołaka klęczącego nad Ronim.
- Wypacam ołów - wy warczał niewyraźnie wilkołak. Z jego posiekanej pociskami piersi jedna po drugiej wysuwały się kule. Rany zasklepiały się w oczach.
- Masz fart, dwie przeszły na wylot…
- Jebnął ci ktoś dziś, Wołkow?
- wilkołak wyprostował się, nawet kucając sięgał do ramienia Wołkowowi. A teraz wstał. Wołkow spojrzał w górę, potem jego wzrok pobiegł niżej. Wzdłuż jego ramienia, aż do wielkiej łapy.
- Urwałeś mu łeb, Chaz. Tylko nie pierdol, że już taki był.
Chaz spojrzał w dół, na swoją prawą dłoń, w której z pazurami w oczodołach niczym kule do kręgli trzymał głowę Roniego.

*

Wielka posiadłość w pobliżu jakiejś metropolii
- Wejdź Jakubie. Czekałem na ciebie - powiedział siedzący w za zabytkowym biurkiem mężczyzna.
Jakub podszedł do stojącego na przeciw biurka fotela i usiadł. Powiedzieć, że był brzydki to mało, brzydota w jakiś pokrętny sposób wiąże się z pięknem. Jakub nie miał nawet tego. Za to na pewno miał gust i pieniądze. I styl. Drogi markowy garnitur leżał na nim idealnie, jakby się w nim urodził.
Gość sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki i wydobył tablet, włączył go, otworzył jakiś plik i położywszy go na biurku popchnął w kierunku gospodarza.
- Zadziwiasz mnie - powiedział gospodarz - Ty i technika?
- Nie odmawiam używania koniecznych mi narzędzi. To tak jakbym wbijał gwoździe kamieniem, tylko dlatego że nie lubię młotka.

- Dobrze - westchnął gospodarz - na co patrzę? - spytał biorąc tablet.
- Raport o sytuacji w Miami.
- Streść mi go, potem przeczytam.
- Jak wiesz panie, Adrian Thomson zabił Pastora, księcia Miami.
- książę skinął głową - Na szczęście dla reszty kainitów z Miami, ograniczył się tylko do zabicia księcia i jego obstawy. Reszcie dał wybór, złożą mu hołd albo wyjadą.
Gospodarz znowu pokiwał głową na znak, że to też wie. I rzekł:
- Rozumiem, że nikt z miejscowych nie postawił się wilkołakom?
- Z miejscowych nikt, choć paru próbowało zaszyć się w swoich kryjówkach. Tych wyłapano i zabito. Kilku cwaniaków z LA próbowało wbić się tam z marszu. Tylko jednemu udało się uciec.

Jakub przez chwile milczał.
- Wszyscy oni popełnili jeden błąd. Uznali że Thomson to kolejny wilkołaczy watażka.
- A nie jest tak, bo…?
- Bo działa metodycznie, likwidacja Pastora i tych paru krnąbrnych kainitów na to wskazuje. Od dawna musieli szukać ich kryjówek. To nie było przypadkowe, musieli tylko czekać na pretekst, a sam wiesz książę jaki był Pastor.

- Wiem.
- Thomson nie zlikwidował Pastora od tak, dla kaprysu. To część większego planu. Próbuje zjednoczyć pod sobą innych zmiennokształtnych. I jak na razie to mu się udaje. Mokole…
- widząc pytające spojrzenie księcia dodał - krokodylołaki. Od zawsze krzywo na siebie patrzyli, z powodu dawnych spraw. Ale Thomsonowi udało się z nimi dogadać. A to niemała siła, nie wiemy ilu z nich chowa się na bagnach wokoło Miami, ale szacujemy na około trzydziestu.
- Z magami też się dogadał. Jest w bliskich stosunkach z Nikodemusem, tamtejszym szefem.
- Hmm, a co z kainitami z Miami?
- Teraz wampirami w imieniu Thomsona rządzi niejaki Slade. Gangrel. To nadgorliwy, małostkowy gnojek. Włazi bez wazeliny w dupę Thomsona. Jest jeszcze gorszy od Pastora. I co dziwne, jest fanatycznie lojalny wobec futrzaków. Słyszałem nie potwierdzone plotki, że jest związany z wilkołakami, nazywają ich krewniakami. Podobno pragnął być wilkołakiem, ale że się nim nie urodził… znalazł własny sposób by zbliżyć się do spełniania marzeń...

- Chyba jego rodzina nie jest szczęśliwa z tego powodu… - książę uśmiechnął się pod nosem.
- Raczej nie specjalnie - potwierdził Jakub.
- Możemy to wykorzystać?
- Nie bezpośrednio, moi ludzi już nad tym pracują…


*

Miami, sauna w rezydencji na granicy Everglades.
W kłębach pary wodnej w półmroku do pasa w wodzie siedziało dwóch mężczyzn. Jeden był już stary, drugi także przekroczył “wiek średni”. Mimo to obaj emanowali siłą i zagrożeniem.
- Jest słaby, powinien go zabić - powiedział starszy.
Woda zafalowała i leżący do tej pory na dnie młody mężczyzna o białych włosach usiadł.
- Wszystkich byś chciał zabić, starcze - powiedział ocierając wodę z twarzy - tylko rączki masz za krótkie.
- Kiedyś inaczej bym z rozmawiał z takim pomiotem Żmija jak ty…

- Przestańcie obaj - wtrącił drugi mężczyzna. - Nie spotkaliśmy się wykłócać. Nie zgadzamy się w wielu kwestach, ale mamy wspólny problem…
- Adrian Thomson…
- Tak, i nie mów nic o jego słabości. Rozegrał to po mistrzowsku. Gdyby zabił wyzywającego raz, że zrobiłby sobie wroga z jego ojca, a dwa pojawiły by się plotki że nie potrafi nad sobą zapanować. gdyby go tylko obił, gadali by ze jest miękki i wilk w nim osłabł. Ale połamał mu obie ręce, żebra i szczękę, nawet nie dając się drasnąć pazurem. Zarobił tym sporo punktów. On nie jest słaby, ale kurewsko przebiegły. Gdybym nie wiedział, że to twoja robota to pomyślałbym, że to on sam sprowadził tego kolesia.

Stary milczał, nad czymś się zastanawiając.
- Musimy najpierw uderzyć w jego sprzymierzeńców - powiedział białowłosy. - Gdy nie będzie miał kto go, poprzeć upadnie.
- Colson też nam zawadza.
- Pracuję nad tym… gdy nadejdzie czas będę gotów.


*

Miami, apartament w gdzieś w Downtown
Zwinęła włosy w kok na czubku głowy. Zwiewny szlafrok spłynął jej z ramion muskając kształtne pośladki i o padł wokoło zgrabnych kostek. Chwile później koronkowe majteczki postanowiły dotrzymać towarzystwa szlafrokowi. Po trzech schodkach weszła do jakuzzi i zanurzyła się aż po ramiona. Przez chwilę delektowała się bąbelkami pieszczącymi jej ciało. Zamruczała coś z uśmiechem i otworzyła oczy. Sięgnęła do leżącej tuż przy krawędzi jakuzzi torebki i wydobyła pudełeczko Tic Taców. Wytrzasnęła jeden na dłoń resztę zaś schowała z powrotem do torebki. Trzymając Tic Taca w dwu palcach wrzuciła do do wody. Przez chwilę nic się nie działo potem nagle woda zmieniła się w tęczowy wir by znowu stać się przezroczystą… tyle że teraz widać było sylwetkę mężczyzny.
- Witaj moja droga - odezwała się sylwetka mężczyzny z jakuzzi - Co za nietopowy sposób komunikacji.
- Ważne że skuteczny.
- Domyślam się, że coś dla mnie masz.
- Tak, pożyczyłam od Macky’ego kamerę i nagrałam ciekawy film.
- Z Nikodemusem w roli głównej?
- dało się wychwycić nutę nadziei w głosie mężczyzny.
- Nie, raczej filmowałam krajobraz.
- Doprawdy?
- zawód był już dobrze słyszalny.
- Wyspa Indian Creek z lotu ptaka…
- Do rzeczy…
- Wiesz czym zajmuje się Macky, prawda? To nie była taka zwykła kamera. Pokazuje przepływy esencji. Cała wyspa aż kipiała. Myślę, że jak pokażesz paru osoba ten film zmienią zapatrywania odnośnie tego węzła.

- Masz go tutaj?
- Tak
- sięgnęła do torebki i wyjęła różowy pendrive w obudowie w kształcie szminki. - Otwórz okno.
Parę chwil później powietrze zadrgało nad dłonią kobiety, “szminka” znikła wessana w miniaturowy wir, który zaraz rozwiał się pozostawiając po sobie kilka blednących świetlistych linii.
- Mam, czy to wszytko?
- Z mojej strony tak.
- Dobrze więc do zo… moja droga nurtuje mnie jedno pytanie. Wiesz dlaczego do komunikacji kiedyś używano zwierciadeł lub mis z wodą?
- Nie bawi mnie grzebanie w historii.
- Lustro lub płyn, tworzy swego rodzaju okno przez które można zajrzeć w inne miejsce. Okno ograniczane przez ramy bądź misę.
- To wiem
- parsknęła - głupia nie jestem.
- W takim razie dziękuje, że zechciałaś starcowi umilić naszą rozmowę, bywaj.

Obraz w jakuzzi zamigotał i znikł. Kobieta patrzyła na wodę kilka chwil, potem spojrzała na brzegi jakuzzi, znowu na burzoną bąbelkami wodę.

*

Miami, katakumby pod Kościołem Św. Bernarda de Clairvaux
Trójka mężczyzn siedziała przy stole i czyściła rozłożoną na części broń. Nie wyglądali na żołnierzy, ale czuć było w nich pewien rodzaj dyscypliny. Wtem na schodach usłyszeli kroki. Zamarli na sekundę. Spojrzeli na najstarszego, ten pokręcił głową i wrócili do pracy.
Po chwili w drzwiach ukazał się postawna zakonnica w błękitnym habicie, zza jej ramienia wyjrzał chudawy chłopak. Był ubrany w brunatny habit.
- Witaj Mary, jak podróż?
- Dobrze Mateuszu, bez problemów.
- Moja mała Mary, urosłaś moja droga
- wszyscy spojrzeli na drugie drzwi, stał w nich mężczyzna w średnim wieku, ubrany w szlafrok i kapcie.
- Św…
- John, mówi mi po prostu John
- przerwał jej. - Przedstawisz mi swojego towarzysza?
- Tak, to CyberWarrior.
- Hmm, nie wygląda na wprawnego wojownika…
- John przyglądał się badawczo młodzieńcowi.
- Nie jestem zwykłym wojownikiem panie… John. Walczę tym… - wyciągnął z torby laptopa.
- Ta dziwną deską? - zdziwił się John.
- To laptop… komputer… - spojrzał bezradnie na Mary.
- Nie frasuj się młodzieńcze. Dopiero dowiaduje się jak ten świat zmienił się przez dwadzieścia lat. A muszę przyznać, że sporo mam do nauki.

*

Institute for Child and Family Health, prywatne pokoje Doktor Eve Kingston
- Dragor, igrasz ze śmiercią - mówiąc to doktor Kingston dotknęła czubkiem bogato zdobionego rapiera piersi siedzącego w fotelu mężczyzny.
- Zdaję sobie z tego sprawę, moja pani - odparł - ale odkąd twoje serce należy do innego moje życie straciło wartość.
Przez chwilę Eve zastanawiała się czy nie ulżyć cierpieniom rozmówcy w końcu odsunęła ostrze od jego piersi.
- To prawda, lecz wiesz że nie ma w tym mojej winy… - podeszła i delikatnie przeczesała palcami włosy Dragora. Raz i drugi by nagle złapać za włosy i szarpnięciem odciągnąć do tyłu odsłaniając tym samym gardło. Chłodna stal oparła się na krtani.
- Ale ciągle nie mogę ci przebaczyć, że nie ustrzegłeś nas przed atakiem.
- Nie wiedziałem…
- Twoją sprawą jest wiedzieć takie rzeczy
- warknęła. Po szyi spłynęła kropla krwi. - A teraz mam dług wobec Adriana.
- Nie dziwi cię, że Adrian ze swoimi wilkami zjawił się w tak idealnym momencie?

Eve zabrała rapier i puściła włosy Dragora. Wytarła krew chusteczką i odłożyła broń na zabytkowe biurko.
- Więc uważasz, że to było ukartowane?
- Tak sadzę, wszystko zbyt dobrze zgrało się w czasie. Posłuchaj pani, Adrian stara się wszystkich połączyć pod swym sztandarem. Wie że szczury się nie zgodzą, że Szrama się nie zgodzi. Ale jest przecież ktoś mniej radykalny. Ktoś z kim można rozmawiać…
- I ten ktoś zrobił sobie śmiertelnego wroga tylko po to by Adrian wykazał się swym męstwem przede mną?
- To że Szrama przeżył to przypadek, myślę że inaczej to zaplanowali. Tylko dzięki interwencji tajemniczego sojusznika zdołał uciec.
- Tak… kogos kto włada
- Eve zmrużyła oczy i uśmiechnęła się złośliwie - prawdziwą magią.
Dragor skrzywił się i rzekł:
- To nie jest właściwe określenie…
- Jak inaczej nazwiesz łamanie siłą woli praw rzeczywistości? Zwłaszcza w porównaniu z twoimi sztuczkami?
- Więc dlaczego nie zatrudnisz prawdziwego maga, pani?
- Dragor wstał gwałtownie.
- Tylko mi się tu nie rozpłacz - Eve oparł się biodrem o biurko i założyla ręce na piersi. - Lepiej idź się przewietrzyć. A potem zabierz się do roboty.
Dragor ruszył do drzwi.
- Zresztą odbyłam rozmowę z jednym z nich…
Dragor zamarł z dłonią na klamce.
- I?
- To moja słodka tajemnica
- Eve uśmiechała się jak kocica która właśnie zjadła kanarka.
Drzwi zamknęły się za Dragorem głośniej niż zazwyczaj

*

Gdzieś na autostradzie
Dwa ścigacze, czerwony i błękitny, lawirowały między samochodami na autostradzie. Błękitny wykorzystał lukę i wystrzelił do przodu, a gdy zrównał się z czerwonym camaro, motocyklista wyciągnął potężny pistolet zza wpół rozpiętej skórzanej krótki. Nie zdążył jednak strzelić, drzwi camaro otworzyły się uderzając go w wyciągnięte ramię. Pistolet uderzył o asfalt i potoczył się krzesząc iskry. Camaro przymknął drzwi i przyśpieszył by sekundę później znowu otworzyć drzwi i przyhamować. Drzwi z jękiem metalu odłamały się, a czerwony ścigacz przewrócił się wyrzucając przez kierownicę motocyklistę.
Tymczasem podążający za błękitnym, czerwony ścigacz błyskawicznie skręcił i motocyklista schylił się i schwycił koziołkujący wciąż po asfalcie pistolet i wetknął go za tylu za pasek spodni. Ominął wirujące na drodze drzwi camaro i przyśpieszył.
Czerwony tymczasem padł na asfalt, przetoczył się i stanął na nogi. Odwrócił się akurat na czas by schwycić wyciągnięte ramię niebieskiego. Siła pędu wrzuciła go wprost na siodełko za plecy kompana. Wyciągnął zza paska niebieskiego pistolet i oprawszy ramię o jego bark zaczął strzelać.
Prawie 20 gramowe pociski pruły karoserię jak papier. Camaro szarpnęło się w bok gdy pocisk przebiwszy bagażnik, siedzenie i wyleciawszy w fontannie krwi przez prawy bark kierowcy rozbił przednią szybę. Odbił się od mijanej właśnie furgonetki i przewrócił na bok sunąc tak w fontannie iskier. Czerwony opóźnił magazynek waląc w podwozie. Sekundę potem camaro zniknął w kuli ognia.
Ścigacz przemknął obok ledwo zwalniając, ale na znak czerwonego przyśpieszył i opuścił autorostradę pierwszym zjazdem.

Zatrzymali się za bilboardem reklamowym Gilette. Czerwony zdjął kask i wyjął komórkę.
- To Dante, egzekutor Crenshaw złożył właśnie wypowiedzenie, na dziewięćdziesiąt procent.
- Dziewięćdziesiąt...?

- Nie dało się potwierdzić, płomienie były zbyt wielkie.
- Trudno, masz nową robotę. Jedziesz do Tampy.
- Musze odbudować sforę, został tylko Czarniawy. Domingez wyłączony co najmniej na tydzień… zresztą jest zbyt ambitny, będę musiał go zabić jak nie dostanie własnej sfory.
- Wart jest przywództwa?
- Poradzi sobie.
- Ok, skompletujesz ludzi w Tampie, potem ruszasz do Miami. Ci których już tam wysłałeś odezwali się?
- Nie żyją, ale informator wysłał mi nagrania. Wszystko według planu.



--------------------------------------

Witam wszystkich w rekrutacji do słonecznego Świata mroku. To nie żart. Miami czeka na każdego nadnaturala z całej menażeri starego WODa. Na wstępie uprzedzę, jeśli był jakiś dodatek o Miami to na go nie czytałem i to co Wam zaserwuje jest moją wersją Miami.

Z wstępniaka już możecie się domyślać sytuacji. Wilkołaki pod wodzą Adriana w zasadzie opanowały Miami, zlikwidowały potencjalny opór wampirów, a z resztą się dogadali. Oczywiście nie wszystkim podoba się zaistniała sytuacja i będą chcieli ją zmienić na swoją korzyść.

Gdzie tu miejsce dla Was?
Po kolei, możecie wybierać rasy postaci z każdej oficjalnej wydanej do starego Woda. Zaznaczam, że nie miałem do czynienia z Demonami i z Upiorem, a z Changelingiem też jestem ciut na bakier. Możecie wybrać te rasy pod warunkiem, że wybaczcie ewentualne niezgodności jakie mogą się pojawić w tracie sesji. No i przy wysyłaniu kart będziecie musieli w paru słowach opisać co robią moce :)
Jedynym zastrzeżeniem, jest to że nie możecie wybrać organizacji czy sekt, które z założenia były by wrogiem pozostałych postaci. Chodzi mi o np Sabat, Technokracje itp. Przynajmniej nie jako oficjalni Sabatnicy czy Technokraci. Dopuszczam opcje że może się pojawić jako głęboko zakonspirowany szpieg tych wrogich organizacji. Ale mam gorącą prośbę, nie chciejcie wszyscy być szpiegami :)
Drugie zastrzeżenie to chciałbym byście byli miejscowi, z Miami. Nie skreślę fajnej postaci spoza miasta, ale pierwszeństwo bedzie miała postać miejscowa. Wiec przy równym współczynniku fajności wygra postać z Miami.

Na końcu podam link do google doc w którym opisałem npców. Nie są to wszyscy nadnaturale z Miami. To tylko ci, którzy byli mi potrzebni. Możecie z nich śmiało korzystać, pisząc historie postaci oraz powiązać ich ze sobą za pomocą cech pozycji, wad lub zalet.
Jeśli będą wam potrzebni możecie wymyślić swoich npców. Choć tu mogę zgłaszać ewentualne sprzeciwy jeśli jakiś nowy npc psułby mi szyki, kolidując z główną linią scenariusza.
Punkty na stworzenie postacie to standard. Za fajną historię nie będę czepiał się jeśli ktoś wyda parę punktów więcej.

Wasze postacie będą dopiero co utworzoną grupą mającą zajmować się rozwiązywaniem problemów miedzyrasowych. Wiec z założenia jest to mieszana grupa osobników o niezbyt radykalnych pogladach, a przynajmniej nie pokazujących publicznie ksenofobii i rasizmu :)
Za swoje cechy pozycji możecie sobie wykupić wspólny lokal, albo zdać się w tej kwestii na MG :)
Co do nowicjuszy: zapraszam tylko będziecie musieli wziąć rasę jedną z tych które znam Chyba, że naciągniecie na pomoc kogoś oblatanego w nieznanych przeze mnie rasach. :)

Ilu graczy:
Myślę, że koło 6, ale jeśli pojawi się ich więcej fajnych postaci to pewnie ich nie wygonie.
Zastanawiam się też nad podziałem na postacie pierwszo i drugoplanowe. Ale to w przypadku dużej ilości graczy. Postacie drugoplanowe, nie miały by rygoru postowania, ale też akcja wokół nich nie kręciła by się tak bardzo jak wokoło pierwszoplanowych. Oczywiście z jednej do drugiej grupy można przeskoczyć.

Czego możecie się spodziewać po sesji?
Sesję postaram się poprowadzić w klimacie sensacyjnym, pojawią się elementy polityki nadnaturali, knucie i zwroty akcji. Jeśli odpowiednio rozdyspnujecie wartości Pozycji oraz zalet to już na starcie będziecie mieli wpływ na politykę.
Będzie też miejsce dla sidequestów powiązanych z waszą historią. Po prostu dajcie znać, które wątki chcielibyście eksplorować z waszych historii.
Prosiłbym też o wpisanie w kartę czy na pw oczekiwań wobec sesji, bym mógł odpowiednio zmodyfikować scenariusz. Np. przesunąć suwak akcji <---> knucia w odpowiednią stronę :)

Postowanie:
Myślę, że 2 razy na tydzień, częściej jeśli zdarzy się, że wszyscy odpiszecie szybciej. Ale norma to 2/tydzień.

Długość? Nie będę was ograniczał, ale bez minimalizmu/maxymalizmu. Proszę tylko by post zawierał konkretną deklarację, tak bym nie musiał pytać co postać robi.

Google doc?
Nie zabraniam, ale wolałbym by sesja nie przeniosła się do niego. Wy korzystajcie sobie do woli, ja w miarę możliwości postaram się go unikać. Uniknąć całkiem raczej nie da rady. Jakieś wspólne dialogi z npcami pewnie będziemy odgrywać w docu.

Do kiedy rekrutacja?
Na pewno tydzień od dnia jej umieszczania. Plus ewentualnie dzień lub dwa z jakiś uzasadnionych powodów.


Link do opisu npców:
https://docs.google.com/document/d/1...it?usp=sharing

pppp 16-03-2015 14:44

Strasznie dużo tych npców do czytania, ale się zgłaszam. Nad postacią jeszcze pogłówkuję, ale raczej changeling lub mag.

Ehran 16-03-2015 14:53

Zgłaszam się. Będzie demon :p

Rzeczywiście masa tych postaci. Ale czyta się miło.

Brilchan 16-03-2015 15:37

Oj kusisz, kusisz :D wstępne pomysły:

1. Jakieś młody gangbanger któremu udało się wyrwać na swoje i zaczął składać własny niewielki gang. Nie jestem do końca pewien czy nie wziąć tego atutu z odpornością na więzy krwi, albo którąś z nadnaturalnych zdolności. Po prostu już od dawna chciałem zagrać kimś takim w świecie mroku :D byłby w ekipie specjalistą od załatwiania spraw nie ważne czy informacji czy sprzętu wiedziałby co się dzieje na ulicy i jak to zdobyć.

2. Tubylec Betonu mieszaniec Irlandzko-Japoński nowa nadzieja dla starego rodu w którym już od dawna nie było świeżej krwi. Niestety jego forma Garu jest słaba bo rodzina do której należy zbytnio się wyrodziła dbając o czystość. Ale za to jest wygadany i niezły w poszukiwaniu darów więc dali mu nieco kasy i wysłali na miejsce żeby pokazał na co go stać.

Mam jeszcze kilka innych pomysłów ale najpierw zerknę na tą listę npców i dopasuje ale raczej coś z pierwszym pomysłem pokombinuje bo na wilkołakach się za mało znam.

Mike 16-03-2015 15:46

Co do ras, to chyba nie zaznaczyłem tego wyraźnie, ale można też grać ludźmi z mocami ;) Ale też powiązanymi w jakiś sposób z nadnaturalami, a nie z łowcami :)

A może pomysł dla ryzykantów, może ktoś zacznie grac człowiekiem. Zwykłym. A potem... albo się w coś zmieni, albo zostanie karma dla psów :P

Brilchan 16-03-2015 15:57

Ja myślałem o tym żeby zacząć od tego że młody gangster z dzielnicy został łowcą po tym jak wykrył że Setyta chciał sprowokować wojnę gangów. Wampir chciał go zguholić ale się okazało że postać ma rzadką odporność na więzy krwi i wydrenował swego niedoszłego Mistrza.

A potem przyszły wilkołaki i zrobiły porządek to moja postać zebrała ze sobą paru zaufanych kumpli po czym poszedł pracować na zlecenie do wilków w nadziej że uda mu się znaleźć więcej pijawek do wypicia oraz ugruntować swoją pozycje w półświatku.

Ale nie wiem czy takie coś się opłaca bo ta umiejka dla guhola kosztowała dużo kropek więc jeszcze zobaczę jak dokładniej się zapoznam z materiałami.

Raist2 16-03-2015 17:54

No i mam teraz dylemat.... Zaryzykować dołączenie się? Czy nie? To już druga interesująca rekrutka.....

Jeśli bym zaryzykował to mam trzy pomysły:
Wilkołak - początkujący, utalentowany rockman Galiard/Ahroun z Fianna.
Mag - nastoletni detektyw
Mag - nastolatek który uciekł ze szpitala psychiatrycznego (więcej szczegółów w historii)

Mike 16-03-2015 18:04

Rzuć monetą czy zagrać :P

Wszystkie pomysły wyglądają ok.
W 3 przypadku możesz go powiązać z zakładem dr Eve Kingston :)

Eleishar 16-03-2015 21:35

Coraz więcej sesji do grania, zgłaszam się ;)

EDIT: postacie tworzymy na bazowych kropkach, czy jak? Bo nie należy zapominać, że zależnie od systemu moc postaci jest bardzo zróżnicowana.

Iakovich 16-03-2015 21:58

Kurczę aż się łezka w oku kręci i kilka pomysłów jest

Pierwaszy i chyba najardziej mi bliski Pari ex-wojskowy/ więzień z obozu w Korei
Drugi to człowiek choć mam przypuszczenia że zaczyna być ghulem emerytowany Legionista
No i jeszcze dość nietypowa i żadko spotykana Nieśmiertelny Indianin


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:03.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172