Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Rekrutacje do sesji RPG > Archiwum rekrutacji
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum rekrutacji Wszelkie rekrutacje, które zostały zakończone.


Zobacz wyniki ankiety: Czemu?
Niestety. 5 20.00%
Również. 5 20.00%
Chciał(a)bym, mieszkam w Polsce. 12 48.00%
Inne (jakie?) 3 12.00%
Głosujących: 25. Nie możesz głosować w tej sondzie

 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-11-2015, 22:15   #1
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
[DnD/PF-Grhwk]"Kobieca logika" wg Malahaja&Panicza

Kamienne stopnie były śliskie od krwi. Chlupiąca pod butami jucha połyskiwała rubinowo, zlewała się z góry, z blank na mury i niżej, schodami w korowodzie ciał na sam dół, aż na skotłowany w kurzu dziedziniec. Iść było coraz trudniej, każdy krok miał wpisaną w założenia akrobację pomiędzy ciałami zabitych. Taniec nad trupami na stopniach śliskich jak lodowisko.

Ale mężczyźni szli, nie dawali za wygraną. Dziesiątki poległych towarzyszy rozwalonych na murach i u podnóża spoglądało trupimi oczyma, nie pobłażało wojującym kamratom. Martwa obecność była wyrzutem, nie dawała nadziei na wycofanie się po cichu. Na szybki odwrót na stateczki, odpływ gdzieś dalej, na południe, gdzie ludzie byli mięksi, słabsi, gdzie grody i miasta padały pod samym strachem niesionym na żaglach północnych drakkarów.

Schnajowie walczyli do końca. Musieli. Żelazny kołowrót z hukiem zawalił ujście stalowymi kratami, zamknął niedobitków spartaczonego szturmu w zamkowej pułapce. Siły, które pozostały na zewnątrz wycofały się po cichu, szybko i sprawnie. Sztorm uderzył dziko, zatrząsnął zamkiem aż po posady, wlał się ponad mury i baszty, wtargnął spienionymi bałwanami do środka i zakotłował w kipieli.

Ale wygasł. Skończył się i przepadł, a Czarci Kieł trwał. Zerkający z klifów zameczek stał niezdobyty, flaga Marchii rozhulana na wietrze, przetrzebieni obrońcy wyprostowani, dumni, wolni, z dala od szykowanych im kajdan. Zwalona baszta straszyła rozprutymi na okolicę cegłami, poharatane deski portalu mokły w trawie, podziabane mury ażurowo odsłaniały widok.

Marchia Kości. Szaleńczy projekt straceńców, codzienna szamotanina z losem i codzienna ofiara z krwi. I Czarci Kieł, który trwał. Kolejny mały punkcik na mapie straceńczego projektu.

* * *


- „Nigdy już nie postawili tej wieży z powrotem” – staruszek zerkał na koliste, ceglane wyrostki wystające ponad trawę. Przechadzając się po blankach miał dobry widok na całą okolicę. Na mury, na nadwątloną basztę na skraju klifu, na wypiętrzony ponad resztę konstrukcji donżon, a w końcu i to, co „za burtą” – bijące o podnóże klifów bałwany i sam Czarci Kieł, wydźwignięty ponad fale skalny dziwotwór, po którym ochrzczono zamek.

- „Tej już nie” – zgodziła się ciasno zawinięta w wełniaste szale kobiecina. – „Ale i tak dobre czasy przyszły dopiero potem”.

* * *


- „Dobre czasy? Dobre? – Bladolicy rudzielec miał twarz rozjarzoną radością, oczy pałające euforyczną gorączką. – „Najlepsze! Teraz, teraz dopiero będzie bracie! Teraz dopiero zobaczysz!”

Istotnie, wystrój parterowej, zamkowej hali zapowiadał jakieś mocne wydarzenie. Czerwonozłote szarfy w mariażu z girlandami kwiatów wężowo podduszały żyrandole i uchwyty pochodni, zawieszone na ścianach herby mrugały świetliście w rozpalonych ogniach, zastawa srebrzyła się na stołach. Skromny zameczek skromnego rodu de Vries miał swój wieczór chwały, krok przed szereg i kwadrans na taniec z księciem nim wybije północ. Nie dziwota, że młody Joachim de Vries i jeszcze młodszy Gotfryd piali ze szczęścia, miotani po komnatach zamku wybuchami radości, rozedrgani jak epileptycy.

Byli ostatni w rodzie, który prawie się skończył. Niewiele brakowało, a zginęliby i oni, dzieciaki, gdy ojciec rzucił wszystko na jedną kartę i ściągnął pod mury nacierających na południe buntowników. Honoru baroneta i wiecznego posiadania Czarciego Kła w rodowej pieczy już nie doczekał. Rozbitego na dziedzińcu, połamanego buzdyganami pochowano w kurhaniku nieopodal, sprawiając mu na nagrobnym kamyku jakieś ładne, patriotyczne epitafium. Teraz już zatarte, nie do odszyfrowania, ale wtedy na pewno uwznioślające ducha i mądre jak z książki. Poświęcił się, kupił markizowi czas, dał Marchii szansę skonsolidować siły i wystąpić w pole na czas. Dla niego może i czas trochę się pospieszył, ale już synowie mogli zebrać laury po tatuli i nosić się po panowsku.

- „Na wieczną pamiątkę zasługi nie do przecenienia, cnoty prawdziwie rycerskiej, szczerze heironeańskiego męstwa, składam dziś na ręce Twych synów Jakubie, Twych synów, w których płonie krew…”

Mężczyzna mówił podniośle, a mówił już długo. Zgromadzeni przy stołach dostojnicy stali wyprostowani, niekiedy klnąc już pod wąsem i czując za dupskiem magnesowe przyciąganie krzeseł, zmęczeni napierali na stół brzękając półmiskami. Mówił sam herzog Północnej Prowincji Wielkiego Królestwa, brat stryjeczny Imperatora Aerdu. Mówił i trzymał wszystkich w górze jak żelazna sztaba. Kiedy wreszcie skończył ulga starutkich szlachciców, w tym i sędziwego markiza, była porównywalna tylko z egzaltacją młodych de Vriesów.

- „Tobie Joachimie, od dziś baronecie Marchii Kości, panie na Czarcim Kle, składam pośmiertnie przyznany Twemu ojcu Order Wielkiego Słońca Imperium” – Herzog podjął podaną mu na pufiastej poduszce szarfę ze złotą, opalizującą gwiazdą. – ”Niech na wieki pozostając w rodzinie będzie pamiątką męstwa i wierności Imperium, szczerej i oddanej służby, ale i wezwaniem, stale obecnym przypomnieniem o nieustającej walce o honor i godność rycerza. Niech to jaśniejące złoto…”

Joachim jaśniał mocniej niż wpięte na piersi złoto. Wszystko wokół jaśniało, gdy w rzucony na rubież świata zakątek wlewała się światłość z samego nieba.

* * *


- „Owszem, czasy dobre. I trwały, trwały długo” – zgodził się brodacz wchodząc wąziutkimi schodkami na najwyższą z baszt. – ”Z przerwami, bo z przerwami, ale trwały. A teraz…”

Kobieta odgarnęła ze ściętego zmarszczkami czoła wyzwolony morskim podmuchem kosmyk i spojrzała ze smutkiem na zrujnowane, pozostawione w nieładzie komnaty. Kroki dziadków powoli niosły ich ku górze, ku szczytowej kondygnacji, najwyższemu piętru najwyższej z wież.

- „Teraz…” – westchnęła.

* * *


- „Teraz już po wszystkim” – skonstatował z rezygnacją baronet Ilfryd de Vries, pan na Czarcim Kle. – „Siły markiza Clementa rozbite. Sam markiz w niewoli, albo nie żyje. Przełęcze zajęte, Ratik sam mota się z najazdem. Nie ma co liczyć na odsiecz, nie ma co liczyć na przetrzymanie”.

Nieludzkie ryki dudniące naokoło słabo wpisywały się w nastrój rozjarzonej świecznikami scenerii zamkowej debaty. Mapy, pisma, pergaminy i kałamarze dawały wrażenie porządku myśli, dziejącego się nieustannie poszukiwania słusznych rozwiązań i stale przepracowywanych planów.

- „Zresztą, jaka odsiecz? Jakie oblężenie? Kochani, nie miejmy już złudzeń” – mężczyzna starannie, z rytualną nabożnością wysunął z pochwy rodowe ostrze. – „Zginiemy dzisiaj i z nami zginie nasza kraina. Zginie wszystko, co znaliśmy, a bestie będą plugawić wszystko, co mieliśmy za świętość”.

- „Aliści mój panie, musi być jakaś nadzieja!” – zakrzyknął młodzik w poszczękującej rytmicznie kolczudze.

- „Zdążymy się wykrwawić, nim nas zeżrą”.

Ilfryd skrzywił się zaraz nad własnym, psującym morale ponuractwem i dodał: ”Elryku, nie miałeś aby jakichś rycerskich przysiąg do wypełnienia? No właśnie chłopcze, patrz i na dobrą stronę. Będziesz miał dziś jeszcze multum okazji, żeby je wypełnić”.

Huk rozerwał kakofoniczną siatkę wrzasków, jęków i zawodzeń. Dudniący, basowy pogłos podniósł się po wieży. Żelazne odrzwia stołpu puściły, zielonoskórzy byli w ostatniej baszcie.

- „Emilu” – baronet zwrócił się do zbielałego na kredę sługi. – „Dopilnuj kobiet na górze. Dopilnuj, żeby nie zbrakło im odwagi, a jeśli zbraknie… Dopomóż, jeśli zbraknie”.

- „Panie…” – posępna, wychudzona sylwetka wzniosła się z krzesła jak ściągnięta żyłką marionetka. – „Czy…”

- „Ufam Ci Emilu, zawsze ufałem” – szlachcic mocno ujął sługę za ramię. I odwrócił wzrok do reszty zebranych w komnacie: „Panowie, no to zapraszam na dół. O, nawet nie trzeba daleko schodzić!”

Pokraczna, zarośnięta szuwarami czarnej szczeciny sylwetka wdarła się w światło kandelabrów wymachując zakrwawioną siekierką. Ilfryd spłynął nań tanecznie, ściął z nóg szusem po szyi, wyminął w progu, skoczył między wdrapujących się wyżej orków w skórzanych kurtach. Machnął, raz-dwa, jednego zdzielił na wysokości ust, wydziedziczył z języka, drugiego po ślepiach, spychając schodami na stada kolejnych napastników. Nikogo nie trzeba było dłużej zachęcać. Walczyli jak przystało na de Vriesów i widać było, że Order Wielkiego Słońca Imperium – gdziekolwiek teraz już był – słusznie im się należał.

* * *


- „A teraz… Teraz nic nie zostało” – załamała ręce staruszka, w drodze na mury mijając porozbijane sprzęty i nasiąkłe krwią cegły.
Wiatr od morza owionął ich jak cyklon, jak zagubiony pod kopułą katedry ptak zakotłował się wokół nich na szczycie zamkowej wieży. Mężczyzna odruchowo naciągnął kaptur na rzadkie kępki siwizny, kobieta mocniej obciągnęła wokół włosów wełnianą owijkę. Odwrócili się od morza i rosnącego nad spieszonymi wichrem falami głazu, po którym ochrzczono sam zamek. Teraz widzieli zieloną, surową krainę wokół. Marchię Kości. Wyludnioną, skrwawioną niemal do cna w ostatnim najeździe ziemię szaleńców i romantyków.

- „A jednak, jednak.” – Mężczyzna podszedł do skraju baszty i podciągnąwszy się na blankach wyjrzał nad spadkiem. W oddali, za resztkami spalonych do ziemi chałup, dym wznosił się w niebo, esowato zmącony przez dmący od morza wiatr.

- „A jednak jest jeszcze nadzieja” – włączyła się kobieta, powoli wpuszczając na grudkowatą twarz babciny uśmiech.

W oddali, w rozbitym obozowisku, podróżni ściągali z ciężkich wozów przywieziony na miejsce dobytek.


Właściwa rekrutacja, koniec tych cyrków

Witajcie!

Tym optymistycznym wstępem, witam Was w naszej rekrutacji. Prowadzę Ja i Panicz (to domyślacie się po tym Ja z Wielkich Liter, że rekrutacyjną część walił Malahaj, więc ja od wszystkiego umywam ręce - P.). Sesja w systemie Pathfinder, w settingu Greyhawk. Tyle ogółów, czas przejść do szczegółów.

18+

Będzie przemoc, seks i brzydkie wyrazy. W rożnych połączeniach i kombinacjach. Jak mama zobaczy, że gracie u nas, dostaniecie szlaban na komputer, ale zdecydowanie warto dla samej sesji i świadomości życia na krawędzi.

Klimat

Low magic, dark Indiana Jones fantasy. Innymi słowy klimat pod względem "ciężkości" będący czymś pośrednim między klasycznym WHFR a DND, sowicie okraszony humorem, głównie w czarnych odcieniach i utopiony w tonach akcji, pyskówek i innych efektownych czynności. Będzie humor, ale nie parodia. Będzie ból życia, ale brany na klatę i z kozackim, choć trochę wymuszonym uśmiechem na poharatanej facjacie. Będzie realizm, ale okraszony efektownym akcjami i igraniem ze śmiercią.

No i cycki. Cycki też będą, bo mamy taki deal z HBO, jak będą ekranizacje robić.

Mechanika

Jak wspomniano powyżej, będzie to Pathfinder RPG, czyli takie DnD po tuningu. Nie jest to sesja dla miłośników terkocących na terakocie kostek. Nie jest to też storytelling, ale w większości wypadków posługujemy się w tej rozgrywce zdrowym rozsądkiem i własną wyobraźnią. Ja [malahaj] nie uznaje RPG bez mechaniki więc będę ją stosował, zwłaszcza w wypadku co ważniejszych starć (nie tylko zbrojnych, również w sytuacji wykorzystania zdolności społecznych, skradania, magii czy innych). Nawet wtedy jednak nie będę rysował siatki na stole, dochodził, czy pierdzenie to akcja darmowa czy nie i mierzył 1,5 metrowych kroków. Mechanika będzie ważna, pod tym względem, że określa możliwości waszego BG w świecie.

Z drugiej strony w większość sytuacji sesyjny możecie sobie pozwolić na pewne światotworzenie i/lub rozstrzyganie własnych działań względem mniej istotnych sytuacji/przeciwników/BNów. Jak to działa? Jeśli zaatakuje was 20 + k100 koboldów, to jak ktoś w poście poturbuje jednego czy dwóch, to nikt mu z tego powodu wyrzutów czynić nie będzie, ale jak ktoś ubije w ten sposób smoka albo zgwałci głównego złego Księcia Ciemności nogą od nieoheblowanego taboretu, to MG mogą być z lekka nieszczęśliwi. I sytuacja może się nagle odmienić. Z tym taboretem na przykład.

Pod tym postem kilka przydatnych linków w tej materii. Nie jest wymagane znajomość mechaniki na wyrywki, wszak MG i tak jej nie znają. Graczom początkującym lub mającym problem z ogarnięciem cyferek pomożemy.

Setting

Greyhawk, rok 591WR. Nasza interpretacja settingu, jest naszą interpretacją settingu. Zaznaczam, że znamy podręcznik "Żyjący Graykawk Przewodnik Geograficzny" i na tym dziele będziemy się opierać. To znaczy w zasadzie to jak go znam po łebkach, ale Panicz ponoć uczestniczył w jego tworzeniu i do tej pory przepija tantiemy, więc robi tu za eksperta.

Znajomość settingu jako takiego, nie jest jednak najważniejsza, gdyż Nas interesuje pewien jego konkretny obszar, zwany Marchią Kości, w którym to i w jego najbliższych okolicach będziemy bawić się w lochy i smoki. Zamysłem MG jest, aby sesja, i być może, kampania, jeśli się rozwinie, była osadzona lokalnie na tych ziemiach, które w raz z rozwojem zabawy, będziemy uzupełniać o coraz bardziej szczegółowy opis, ale co najważniejsze BG będą mieli szansę wpłynąć na kształt, tego co nam się urodzi, swymi działaniami. Jeśli ktoś pamięta stare Bissel, niejakiego Bielona, to jest to jakiś odległy cel czy wzorzec, jaki sobie stawiamy.

W następnym poście przedstawię garść pierwszych informacji, które mogą Wam się przydać w zakresie znajomości Marchii Kości.

Magia

Tutaj uwaga ogólna. Magia z DnD, a szczególnie z FR, która widzę jako zajęcie niewiele mniej popularne niż robinie butów i równie mało wyszukane, tutaj nie ma miejsca. Sam setting jest dużo bardziej lowmagic a i pojęcie magi jako sztuki tajemnej, wzbudzającej tyleż samo strach co podziw, jest mi bliższe. Pod względem mechaniki nie będę tutaj w nic ingerował, względem normalnego PF, ale posłużę się tu cytatem, aby uzmysłowić Wam, przyszłym graczom, jaką rolę i miejsca ma owa sztuka tajemna w świecie.

Cytat:
Napisał Panicz
Gwoli wyjaśnienia w sprawie tego magicznego galimatiasu: magia może być jarmarczną sztuką, która wzbudza zachwyt, może być mistycznym bajdurzeniem wioskowej baby czy dziada (którzy cieszą się szacunkiem społeczności), może być książkowym, certyfikowanym mądraliństwem, a w końcu i diabelną nekromancją. I na dobrą sprawę wszystkie powyższe mogą być udziałem jednej osoby, która pozuje pod danym imidżem w zależności od okoliczności.

Sztukmistrz, który nie pucuje się ze swoim czarowaniem używając go przy szulerstwach i pokazach na rynku łap inkwizycji się nie boi. "Cudotwórca" obnoszący się ze swoją "łaską" jako darem od boga, który jest lokalnie poważany też na stos nie trafi, jeśli będzie zachowywać zdrowy umiar. I tak dalej.

Magowie (w sensie klasy) najczęściej są możnymi z pochodzenia, bo chłop dzieciaka na terminowanie do szanowanego mistrza, ani na uniwerek nie pośle. Zatem drudzy czy trzeci synowie władyków mogą sobie poczarować, w rzadszym przypadkach mogą to być np. bękarty magików, albo bystre dzieciaki posłane przez patrycjuszy na stypendium, które potem odpracowują jako gildyjni magicy. Może być i inaczej, ale to nieczęste. Innymi słowy: czarodzieje zwykle reprezentują klasy uprzywilejowane, więc zaczepiać ich nikt nie powinien.

Wśród kapłanów 'łaską' czarowania jest obdarzonych naprawdę niewielu, a ci, którzy są mogą publicznie klepać pacierze, a w rzeczywistości czerpać moc skądinąd. Fasada daje im usprawiedliwienie.

Magia budzi zatem zarówno niepokój, jak i zachwyt. Wszelcy wolni strzelcy i ci, którzy obnoszą się z nią publicznie (choćby w ulicznych rozróbach) budzić będą zainteresowanie odpowiednich organów, które wariactw tolerować nie będą. Poza tym nastroje ludzkie 'zmiennymi są' - wystarczy być w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie i elf, magik czy egzotyczny obcokrajowiec znajdą się w tarapatach.
Wymaganie mechaniczne względem KP

Poziom 1, point buy: 25, rasy i klasy standard. Dziwadłom może być ciężko, bo świat nie jest kolorowy, ale jeśli ktoś czuje się na siłach - proszę o kontakt. Charaktery dowolne, przy czym zaznaczę, że charakter rozumiany jako rubryka w KP, dla MG jest co najwyżej potrzebny do wskazania rozstrzygnięć mechanicznych, jeśli tak potrzeba zajdzie. Wy możecie sobie go odgrywać, jak wam się żywnie podoba. Co najwyżej wam go w karcie zmienimy, jak uznamy, że inny bardziej pasuje.

Wymagania fabularne względem KP

Nie mamy żadnych wymagań co do historii postaci, gdyż można ja stworzyć już w samej sesji. Tym niemniej nie powstrzymuje nikogo przed jej pisaniem. Nam wystarczy krótki opis tego, kim postać jest, czym się zajmuje, jak wgląda.

Przykład: Łowca nagród w typie Brudnego Harrego. Samotnik, alkoholik, człek mający jednak własne, nienaginane zasady. Romantyk ukryty pod skorupą, którą broni się przed gównem tego świata.

Tym niemniej, istnieją dwa wyznaczniki fabularne, które będę brał pod uwagę:

1. Motywacja. Musicie przedstawić mi motywacje waszego BG. Każdy z uczestników wyprawy ma jakieś zobowiązanie wobec Legionu Sprawiedliwości, którego opis znajdziecie poniżej, w części opisującej samą Marchie Kości. Może być to przyjaźń z jednym z jego członków, przysięga, dług honorowy, czy zwykły, jakaś obietnica z jego strony, itd. Zostawiam to waszej wyobraźni. Każdy z jakiś powodów chce wykonywać polecenia zlecone mu przez Legion i ma motywacje aby to robić, nawet z narażeniem własnego życia. Waszą sprawą jest wymyślić jaką. Nie oczekuje tu referatów na 5 stron A4. Wystarczy nawet jedno zdanie, jednak wasz BG musi się tego trzymać i jeśli napiszecie mi „dla pieniędzy”, to będę oczekiwał, że pieniądze od Legionu są dla niego na tyle silną motywacja, że będzie starał się wypełniać jego polecania i o nie walczyć z narażeniem własnego życia. Wokół tej motywacji zbudujcie sobie koncept postaci. Jeśli takie coś stosujecie.

W ten sposób mamy grupę nie znanych osób, ale złączonym wspólnym celem a MG ma z głowy motywacje i zahaczki. Wystarczy, że Legion poprosi o to czy tamto...

2. Rzecz druga, acz istotna, preferować będę BG pochodzących z naszej Marchii Kości lub ogółem - regionu. Znowu, nie wymagam rodowodów i drzew genealogicznych. Wystarczy stwierdzanie, że BG urodził się/pochodzi stąd i stąd. Przez region rozumiemy krainy bliższe (lub dalsze, ale bliższe naszemu sercu bliżej), które mają szansę sensownie związać bohatera z krainą. Nie trzeba nam nindżów z drugiej półkuli, ani wygnańców z Carceri. W "pobliżu" są i podobni wikingom barbarzyńcy, i piracko-kupieccy Morscy Baronowie, i dogorywające imperium a'la Rzym/Cesarstwo Niemieckie średniowiecza, i cała masa różnych ciekawych przestrzeni, które uniezależnią Was od konieczności szukania wśród drowich uchodźców i kuo-tua z obcych galaktyk - Panicz

Forma i częstotliwość postów

Posty piszemy. W trzeciej osobie liczby pojedynczej, w miarę możliwości w języku polskim. Mnie ostatnie stwierdzeni nie dotyczy :P Gracze jak najczęściej. MG, z racji ze jest nas dwóch mogą wrzucać do dwóch postów w tygodniu, ale minimum jeden. Mówmy tu o dużych psotach, jakieś małe wstawki, typu dialogi z BN czy zdjęcia gołych bab, będą częściej.

Niepostujacych, bez wcześniejszej informacji, mordujemy w możliwie efektowny i podły sposób.

Google doc

Nie. Malahaj pisał tu dużo, że nie, ale nie po prostu - Panicz

Nowicjusze

Jak najbardziej i damy lekkie fory. Ja jestem userfrendly a Panicz dostanie info, żeby takiego mordować na końcu :P

Oczekiwania względem graczy

Rzecz pierwsza. Chce mieć w sesji Graczy. Nie oglądaczy, opowiadaczy, powieściopisarzy, filozofów itp. Graczy. Ludzi (i nie tylko), którzy potrafią coś zaplanować i zrealizować, potrafiących reagować na wydarzenia i samemu stwarzać sobie okazje do działania. I przede wszystkim wykazujących inicjatywę. Nic mnie tak nie irytuje, jak ktoś nie potrafiący się zdecydować co robi, albo nie robiący nic.
Halt, halt. No, zabrzmiało złowrogo, więc żeby nie było. Nie to, że ma być czyste Monopoly czy szachy, a każdy post to korelacje i kostki. Broń Allahu. Opowiadajcie sobie, filozofujcie i kąpcie się w samozachwycie nad swoim pisaniem. Ale przy tym GRAJCIE, bo takim, którzy chcą być przewiezieni przez całą przygodę na plecach towarzyszy wcale nie będzie wygodnie. - P.

Aha i jeszcze jedno. W sesji można zginąć. Jest mechanika, są kostki, są błędne decyzje itd. Zginąć można i pewnie stanie się to udziałem co poniektórych. Na moich sesjach się to zdarzało. Proszę wtedy bez płaczów i lamentów, tylko robimy nową postać i lecimy dalej. Twardym trzeba być, nie miętkim.

Oczekiwania względem MG

Oczekuje literackiej nagrody Nobla i tłustego kontraktu z HBO na ekranizację.

PvP

Uzasadnione jest akceptowane, aczkolwiek, MG sami z siebie, nie będą do niego dążyć i zachęcać. Jeśli już się zdarzy, to rozgrywane na pełnej mechanice.

Kwestia zapisu rozmów miedzy BG/BN

Zapisujemy.

Kwestia zapisu myśli BG

Również.

Czas rekrutacji i KP

Na karty czekamy tydzień. Można słać je na PW, mail - malahaj[at]o2.pl i kosa_1988[at]o2.pl. Nasze GG malahaj - 49934716, Panicz - 6387121. Ważne, aby do obydwu MG.

Kryterium przyjęcia są widzimisie MG, łapówki i ogólne wpasowanie w ton sesji. Nowicjusze mają fory. Panie przyjęte z marszu.

Nie ustalam górnej ani dolnej granicy liczby BG, zobaczymy jak będzie szła rekrutacja. Ja prowadziłem i kilkunastu i dawałem radę, a i tak sporo odpadnie za niepostowanie, jak to w życiu.


To wszystko jak się zdaje. Do dzieła więc!
A jeśli Ci się jednak zdaje, że nie wszystko to pisz śmiało - P.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 18-11-2015 o 12:09. Powód: Proszę nie używać koloru czerwonego.
Panicz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:33.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172