Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Rekrutacje do sesji RPG > Archiwum rekrutacji
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum rekrutacji Wszelkie rekrutacje, które zostały zakończone.


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-11-2019, 22:21   #1
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
[DnD 3.5 FR, 18+] Odcienie szaleństwa



Świat się skończył. To, co pozostało, trudno było zrozumieć.

Pierwli, Książę Kłamstw zaprzeczył, jakoby Mystra mogła była, na ile bogini może w śmiertelnym rozumieniu, żyć. Tak więc przestała, a wraz z nią magia.

Azuth, pierwszy czarodziej, małżonek Mystryl, zapałał gorejącą nienawiścią, a bogowie chcieli sprawiedliwości, z gniewu lub strachu. Tak więc poddali Cyrica osądowi, a wyrok mieli wydać Tyr Sędzia, Helm Strażnik i Torm Obrońca. Nie wiedzieli jednak, że obłąkaniec nie skończył z nimi.

Albowiem myśli jego zakosztowały Cyriniszady własnego pióra, jako dowód w sądzie bożym nakarmiły oczy arbitrów szaleństwem Czarnego Słońca, przyobleczonym w słowa... A umysły bogów nie mogły się oprzeć kłamstwom uczynionym rzeczywistością – choćby dlatego rzeczywistością, że zostały zapisane. Skrawek skóry na którym zasechł atrament jest prawdziwy, kto zaprzeczy...?

Niektórzy twierdzą, że wszystkie chwile Torilu są dla bogów jest jedną i tę samą. Nim śmiertelnicy zdążyli odkryć, że Srebrny Ogień się wypalił... Że nastąpił kres potęgi zawartej w tajemnych arkanach, runach mocy, mowie smoków... trzech z najdonioślejszych bogów ludzi przysięgło wierność najpotężniejszemu, jak szczerze wierzyli, ze wszystkich – Cyricowi.

Panteony odległych krain i pradawnych ras, rozjuszone śmiercią magii, nie chcąc sądzić lecz chcąc osądu boga-człowieka pozostawiły kwestię Trójcy. Nie zorientowały się co się dzieje, dopóki noc i księżyc i gwiazdy i słońce nie zniknęły z nieboskłonu, a w niebiosach - i na wielu odległych planach egzystencji – wybuchł konflikt, często rozgrywającay się w chwili tak krótkiej, że śmiertelni nigdy nie uznali za znaczące nazwać tak nieznacznego fragmentu czasu. Tak krótkiej, że o wiele mniej prawdziwej dla nich, niż zaschnięty atrament na kawałku pergaminu. Lecz może jedno w tym się nie zgadzało – słońce nie do końca zniknęło. Na niebie zagościło Czarne Słońce, manifestacja Oszalałego, dziura w niebie Torilu, biegnąca przez wszystkie plany egzystencji, horyzont wszystkich horyzontów, pustka, monument nicości, celebracja gniewu, który Cyric, wywoławszy u bogów zabójstwem, morderstwem, uśmierceniem jednej z nich...

Wywołał u wszystkich, czyniąc siebie tak potężnym, jak sam w to wierzył.

Prawda, że był skazany na powodzenie?

Krainy pogrążyły się w wirze szaleństwa, na skutek obłędu boga. Gdy magia umarła – zaklęta w osobach, przedmiotach wielkiej potęgi, nawet miejscach jak elfie mythale – potwory zrodzone z niej stały się nieposkromione, nigdy już nie zagrożone przez niegdyś niezłomnych bohaterów i mistyczne siły. Mowa oczywiście o tych istotach, które nie uległy dziwnym, nieznanym chorobom, nie utraciły swej niezwykłości, nie zmarły lub po prostu tajemniczo nie znikły ze świata... Jak smoki, po których ciężko doszukać się śladu. Wielką jest ironią, że ich góry złota i skarbce przedmiotów nasączonych Splotem stały się bezwartościowe gdy po raz pierwszy nie były przez nikogo pilnowane.

Gdzieniegdzie, lub raczej chwilę jeszcze, bogowie stanowili ocalenie, dzięki przerażeniu śmiertelników, teraz już wierzących tak silnie jak nigdy. Lecz wiara zrodzona z lęku nigdy nie była trwała i nie trwała zbyt długo. Zwłaszcza, gdy wyznawcy któregoś z bogów orientowali się, że Cyric, lub jego obłąkani poplecznicy zgładzili ich patrona. A ich moc rosła w siłę.

Całe zakony i twierdze zawsze wiernych, zawsze niezachwianych obrońców wiary zatrzęsły się w posadach, gdy paladyni dokonywali rzezi siebie nawzajem - od odludnych twierdzy, po ulice traktów. Liczni podążali za swymi oszalałymi bogami, inni ścierali się z konwertytami w imię dawnych ideałów, lub tracili wiarę a wraz z nią poczytalność – wskutek zarówno rozpaczy, jak również magicznego szaleństwa zsyłanego przez Księcia Kłamstw na narody Faerunu. Bycie rycerzem cnoty, wiary, odwagi, honoru, szlachetności i serca oznaczało bycie Bezwiernym.
Szaleństwo dotykało też masy ludzkie. Blask Czarnego Słońca odbierał zmysły, podobnie jak rozpacz, jak perspektywa utraty dusz, jak strach przed Murem Bezwiernych, działającym teraz na korzyść cyriszan. Jak nienaturalne epidemie szaleństwa, jak utrata wiary. Jak niezaprzeczalna, niezachwiana siła najpotężniejszego z bogów.
Wybrzeże Mieczy i Krainy Środka zostały wywrócone do góry nogami, lub może raczej, wywleczone skórą i bebechami na drugą stronę, odsłaniając kości i wnętrzności teraz chorych umysłów i dusz. Waterdeep, wieczne miasto wspaniałości, stało się krainą bez powrotu, gdy hordy istot uwięzionych dotychczas przez teraz już martwego Halastera wydostały się na powierzchnię. Nie uszedł nikt... a kto dba o własne życie, nie zbliża się do miasta. Luskan przestał być kontrolowany przez Tajemne Bractwo czy Wysokich Kapitanów, stając się wolnym miastem z nazwy i włością kolejnych oportunistycznych władyków. Neverwinter jest w połowie ruiną, a w połowie grodem próbującym opierać się nieustającym, rosnącym co do liczby najazdom orków ze wschodu i północy, z coraz bardziej odległych terenów, jak gdyby sama Anauroch przepędzała wszystko, w miarę jak się rozszerza. Podobnie ma się sytuacja w Cormyrze i paradoksem pozostaje, że chyba najbardziej cywilizowanymi obszarami pozostają Sembia i Doliny, nie licząc oczywiście bandytów, maruderujących potworów, wszechobecnych szaleńców, uchodźców oraz wyznawców Cyrica... z których najpotężniejsi sami cieszą się nieomal boską czcią.

Ze Srebrnych Marchii i pozostałych regionów środka nie zostało dość by warto je wspominać...

Wybrzeże to nie jedyny region, nad którym wzeszło Czarne Słońce. Thay, Rashemen i Aglarond wszystkie upadły, opanowane przez szalejące żywioły, wściekłe duchy przyrody i nieskończone rzesze nieludzkich (i nie ludzkich) byłych niewolników – wszystko to, gdy Hathran, Czerwoni Czarodzieje i magowie Simbul przestali być w stanie chronić swoich poddanych. Państwa takie jak Thesk w takich okolicznościach nie są już państwami, pozostały jedynie miasta... jak Telflamm.

W znanym ze spokoju i poszanowania tradycji Kara-Tur doszło do niezliczonych przewrotów, a wyznający aspekty Czarnego Słońca, wschodzącego przecież na wschodzie królowie-kapłani zastąpili cesarzów, imperatorów i królów. Elfowie z Cormanthoru i Wysokiego Lasu utracili kontrolę nad swoimi dziedzinami, o które walczyli od wieków z potężnymi przeciwnikami, teraz zmuszeni do odwrotu... lecz niezdolni przedostać się portalami na swą Evermeet, z którą większość kontaktu urwano dawno temu.

Nie jest to jedyne miejsce, gdzie kapłani Cyrica nie mają sobie równych potęgą. Moc pozostałych bogów po stuleciu porażek, śmierci i przeciągnięcia siłą na stronę wroga jest jak płomień świecy... chwiejący się pod wpływem oddechu boga-śmiertelnika życzącego sobie świata w prezencie. Jego kapłani są zaś chodzącymi po świecie naczyniami jego potęgi.

Nikt bardziej niż jego Wybrańcy. Pewnym jest istnienie przynajmniej trojga. Wedle świadków zdają się nieomal władać otaczającą ją rzeczywistością. Oczywiście, żaden świadek nie zbliżył się bardziej, jak konno w zasięg wzroku wielkich armii nieumarłych i przybyszów z niższych planów - jak sądzą roztropni, armie te przez nich stworzone kroczą przez Krainy za każdym. O ich mocy świadczyć może plotka, iż pierwszym, co miało miejsce gdy Cyric wypuścił z uwięzi swoich kompletnie obłąkanych poruczników, to jedno, tylko jedno z nich pojawiło się w Twierdzy Zhentil. Dzisiaj jej nawiedzone ruiny są niebezpiecznym miejscem, które nieliczne okręty podróżujące po Morzu Księżycowym omijają z daleka...

Tych, o których wiadomo, zwą Szloch, Kłam i Histeria. Legendy i pogłoski na temat tych mian są długie i liczne i niewiele mają wspólnych punktów, i nie jest naprawdę wiadomym, skąd te miana - jedyne co każde dziecię wie, to że tak właśnie się nazywają... Przez dekadę od pierwszego świtu Czarnego Słońca nad Torilem, duża część tego drugiego przestała istnieć, najpewniej wyłącznie za sprawą boskich namiestników Cyrica. Nikt nie jest pewien do końca, gdzie są w tej chwili, czy jest więcej takich jak oni... Oraz dlaczego nie skończyli ze wszystkimi, którzy zostali.

Śpiew ptaków jest chorobliwy w jesiennych gałęziach. Nieboskłon z czarną dziurą w rzeczywistości przybiera barwy niezdrowych żółci, pomarańczu, różu czy ściemniając się – brązu, a nocą ciemnej purpury, lub wręcz prawie smolistej zieleni rozkładu, jak gdyby sam żywioł powietrza toczony był jadem. Z rzadka, za dnia, niebo jest kompletnie bezkresną i czystą bielą, by wieczorem odcienie szarości przelewały się ku zupełnej czerni, gdy nocne Czarne Słońce zanika w pustce i znikając we wszechsobie staje się jak wszechobecne. Koszmary są teraz jedynymi snami, chorobliwy śpiew ptaków rzadki, zwierzęta płochliwe nienaturalne.

Świat umiera, a wraz z nim wszystko, co kiedykolwiek mogło być.



Odgłosy plądrowania podziemnego elfiego grobowca towarzyszyły przemierzającemu go najemnikowi. Nie był tu hieną, pazerną na cokolwiek co pozostało w tym zniszczonym wcześniejszymi rajdami łupieżczymi miejscem spoczynku. Miejsce niegdyś było chronione przez zabezpieczenia stworzone przez mieszkańców Evereski oraz strażników patrolujących tereny. Teraz po skarbach pozostało wspomnienie, jak i po ochronie miejsca, a ta grupa nasyci się resztkami skrytymi przez długowieczną rasę pomiędzy kamieniami. Prawdę mówiąc człowiek nie miał nawet pewności czy znajdują się tu jeszcze choć pozostałości szczątków niegdyś pewnie szlachetnego członka tej rasy. Kości pewnie dawno zostały zmiażdżone pod butami w proch, który kroki plądrujących zmieszały z naniesionym błotem.

W końcu czy to robiło jakąkolwiek różnicę dla umarłego, nawet elfiego?

Calif nie czuł skrępowania czy żalu. Sam nie należał do grupy rabusiów, więc jego sumienie było czyste, o ile miało to jeszcze jakąkolwiek wartość. On jedynie zapewniał grupie bezpieczeństwo, które wykupili za odpowiednią opłatę - wystarczającą jednak na opłacenie jedynie dwóch najemnych ochroniarzy, którzy byli skorzy do podjęcia pracy na obrzeżach bezpłodnych pustkowi Anauroch, całkowicie dla zysku.

To co najemnicy otrzymali było jedynie zaliczką. Nikt nie mógł być pewien lojalności najemnych ochroniarzy w momencie konfliktu interesów podziału łupów, a tylko głupi bezwarunkowo spodziewałby się uczciwości innego. Califa zaskakiwała jedynie niefrasobliwość plądrujących. Ile będzie dzieliło ich życia od bezwiernej śmierci pod osądem obłąkanego Cyrica, jeżeli odnajdą coś tak wartościowego, że posiadanie tego przeważy wartość pozostałej zapłaty dla najemników?

Ile będzie dzieliło jednego z tych najemników od splamienia swojego ostrza krwią drugiego z nich?

Mężczyzna trącił nogą gliniany odłamek pozostały z wazy, jaka miała zapewne swoje miejsce w grobowcu długie stulecia, a może i więcej? Zastanowił się czy zawierała ona prochy jednego ze zmarłych pochowanych w tym miejscu, a może złoto czy inne dary dla bogów?

Bogów nie obchodziły żadne śmiertelne podarki.
Nie mogły zapewnić im przetrwania.

Freski były jedynymi z nielicznych ozdób, jakie pozostały w grobowcu... bo ozdabiały ściany. Oczywiście, część mozaiki na podłodze również ostała się w stanie pozwalającym chociaż na określenie ich oryginalnego wyglądu i tego, co miały przedstawiać, ale tak jak freski wyblakły i częściowo farba odpadła, tak mozaiki zostały zadeptane często jakimiś ciężkimi buciorami, nierzadko z metalowymi okuciami. W miejscach, na które zrzucono coś ciężkiego lub odpadł kawałek kamienia z sufitu lub ściany, resztki kamyczków z mozaiki leżały śmiertelnie ranione w rozproszeniu... o ile w ogóle znajdowały się zebrane w jednym miejscu.

Co zaś do fresków - mimo ich pozornie wystarczającego stanu, dla określenia szczegółów i kunsztu sztuki, to biada im, jeżeli posiadały wmurowane między warstwę farby jakiekolwiek kamienie czy metale lub cokolwiek, nieważne na wartość, co dało się wyrwać nie patrząc zbytnio na szkody dla całego fresku czy wręcz ściany.

Jeszcze niedawno to miejsce cieszyło się pięknem zapierającym dech w piersiach; niedawno, jak na elfie poczucie upływającego czasu. Teraz chyliło się ku upadkowi, o ile już nie stało w połowie na progu do upadku. Najemnik jednak nie widział tylko zniszczenia. Widział to, co skryte zostało za zniszczeniem.

Bo choć grobowiec nie został nadwyrężony zębem czasu, a plugastwem ludzkim i boskim, to człowiekowi cuda sztuki elfiej, tak zapomnianej przez upływ wieków, wręcz zapierał dech w piersiach. Tak, jak i obecność dostojnej elfiej rasy powodowała zachwyt i czasem nawet trwogę przed niezrozumiałą doskonałością, taki sam efekt powodowały widziane przez najemnika cuda sztuki. Obawiał się je tknąć, jako i obawiałby się choć musnąć skórę elfa, ale miał wrażenie, iż pozostawione na dalsze zamieranie odejdą w końcu bezpowrotnie.

Prawdopodobnie pozostawionych wygłodniałych hien grobowców w ogóle ta strata by mocno nie zabolała.

Calif nie poznawał większości uwiecznionych elfich bóstw ani scen, w których zostały przedstawione, prawdopodobnie z mitologii panteonu, jednak po marnym stanie fresków je przedstawiających, mógł od razu określić, iż były one kiedyś bogato ozdobione.
Tak jak ten, przedstawiający jedynego boga, którego najemnik skojarzył od razu, stojącego w wyprostowanej pozie, opartego na swoim mieczu króla gromady elfich bóstw - Corellona. Jednego, czy jedynego z nich, który przeżył.

A przynajmniej taką plotkę słyszał.

Jego także zachłanność ograbiła z ozdób, w tym kamieni stanowiących oczy boga, a jedyne co pozostało to złota farba, którą był bogato malowany. Calif nigdy nie widział Złotego elfa, ale właśnie tak sobie mógł sobie go wyobrazić - wręcz ociekającego złotem.

Tym razem jednak złoto farby zdobiło jedynie martwą sztukę, jak było martwe to całe przeklęte miejsce.

Na jednej ze ścian ogołoconych ze wszelkich zdobień, ze wszystkiego co kiedykolwiek zostało choć dotknięte dłonią elfiego artysty, widniał na szybko namalowany fioletową farbą symbol; symbol tak rozpoznawalny w tych czasach, że nikt kto żyw nie mógł pomylić go z niczym innym.
Nikt kto umarły także zapomnieć nie był w stanie wizerunku boga panującego nad polami śmierci, zsyłającego z czystego kaprysu nadeszłe dusze na wieczną mękę w Ścianie Niewiernych.

Calif patrzył wprost w namalowane oczodoły czaszki symbolu Czarnego Słońca, Księcia Kłamstw, Cyrica wywyższonego, wpędzonego własną ręką w obłęd. Wysuwające się zza czaszki promienie, które wiły się niczym węże zdawały się chcieć zamknąć w swoim uścisku cały ten świat uwiecznionych w kamieniu Seldarine i przejąć go w panowanie.

Zagarnąć znowu co do niego nie należy i nigdy należeć nie powinno.

###

Zgrzyt stali uderzającej w kamień rozległ się w korytarzach krypty, a po nim nastąpił dźwięk uderzenia o kamienną powierzchnię czymś na wzór obuchu, który powtórzył się jeszcze kilka, może kilkanaście następnych razy. Hałasy zwróciły uwagę plądrujących na tyle, że jeden z nich niechętnie przybył zobaczyć co się dzieje.
Ujrzał Califa odłupującego rękojeścią miecza kawałki ściany, które powoli osypywały się na podłogę.

- Ci popierdoleńcy byli tutaj. - Calif warknął przez zaciśnięte zęby - Splugawili miejsce szaleństwem swojego boga!
- Pastwienie się nad symbolem Cyrica to zła wróżba. - odpowiedział mu drugi mężczyzna - Daj spokój, to i tak tylko ruina, nikt nie może jej już pogorszyć wymalowaniem symbolu obłąkanego.
Calif spojrzał zimno na hienę cmentarną i powrócił do obłupywania kawałka ściany. Na ten widok mężczyzna jedynie wzruszył ramionami i ruszył spowrotem do kompanów pozostawiając najemnika ze swoim kierowanym obrzydzeniem, i może strachem, aktem zniszczenia.

Po dłuższej próbie usunięcia namalowanego symbolu, Calif mógł pochwalić się zwycięstwem, gdy ostatnie kawałki tynku opadły ranione na ziemię. Z jakiegoś powodu ten czyn sprawił, iż najemnik poczuł się lepiej. Normalnie nie zdecydowałby się uczynić czegoś takiego, ale wyraźnie aura miejsca, które tyle wycierpiało w czasach panowania Czarnego Słońca, zmotywowała człowieka do działania. Nie każdy w końcu może się poszczycić doświadczeniem elfiej kultury, choćby i ta była jak zamrożony kwiat - piękna, a jednocześnie krucha i zatrzymana pomiędzy życiem a śmiercią.

I nie tylko kunszt artystyczny miał w tym miejscu znaczenie.

Calif zobaczył na ścianie, którą właśnie oszpecił, symbole wyryte w kamieniu, których farba dawno zniknęła... a może nigdy jej nie było? Ich czas przecież skończył się już dawno temu - gdy Cyric wygrał, a śmierć Mystry będącej uosobieniem magii pociągnęła za sobą śmierć Splotu ergo i całej Sztuki.
Czy to była magia? Czy to możliwe?

Prawie w zrujnowanej sali słyszał przyśpiew, inkantację z dawnych czasów, a dźwięk głosu, który nadawał jej bytności, jakby został stworzony do tej melodii martwej magii symboli. Im dłużej jednak trwał ten przyśpiew, im dłużej obce słowa magii wypełniały salę, tym bardziej wydawały się one oblane cierpkim uczuciem żalu... i może niespełnionych nadziei.
A Calif pragnął móc usłyszeć ten cudny dźwięk, jawiący się w danym momencie piękniejszym od każdej poezji człowieczej.
Chciał się do niego przybliżyć, poznać naturę, samemu zasmakować w słowach, spić słodkość głosu i samemu go posiąść. Ile by za to dał...
...a ci złodzieje tego nie mogą pojąć, jedynie niszcząc szansę na objęcie nieopisanego.

Zacisnął silnie dłoń na ostrzu miecza czując chłód jego stali i ciepło krwi, a jego spojrzenie powędrowało w stronę korytarza, w której zniknęła ta hiena. Bez długiego wahania podążył jej tropem.
Nie pozwoli złodziejom zniszczyć i skraść niczego więcej.

Ile by dał za choć chwilę...

Rozbity kamień z wymalowanym symbolem boga-szaleńca leżał wpatrzony niemo w odchodzącego człowieka.
 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.
Zell jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:21.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172