Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Rekrutacje do sesji RPG > Archiwum rekrutacji
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum rekrutacji Wszelkie rekrutacje, które zostały zakończone.


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-12-2006, 10:06   #1
 
Reputacja: 1 Maciek292 ma wyłączoną reputację
[autorski]Mroczne Piętno

Witam. Ta sesja będzie moją pierwszą sesją, zatem jeśli macie jakieś pomysły czy uwagi, to piszcie: jestem otwarty na wszelkie propozycje. A teraz pozwólcie, że przejdę do historii:
czasy, w jakich wam przyjdzie przeżyc, to okres średniowieczny. Swiatem żądzą dwaj władcy, Teodrax - dobry i sprawiedliwy król zachodu, oraz Grishnack - mroczny tyran wschodu. Do całkiem niedawna konlikt pomiędzy władcami dotyczył tylko drobnych potyczek przygranicznych i kradzieży, które nie przeradzały się w większe waśnie. Tak było do niedawna. Kilka dni temu wydała się mroczna tajemnica kapłanów Grishnacka: okazało się, że duchowni tyrana przez czały czas rozejmu, przyzywali potężnego demona, Harada. Jest to bestia, która niegdyś zniszczyła połowę królestwa Teodraxa. Teraz demon jest dwa razy silniejszy, gdyż był starannie pielęgnowany przez mrocznych kapłanów. Wy, drodzy gracze, możecie odpowiedziec się po stronie dobra lub po stronie mrocznego, fanatycznego królestwa Grishnacka.

I tyle chyba wystarczy. Na razie czekam na graczy, gdzieś tak trzech, czterech, ewentualnie pięciu bohaterów. Wyamagam również zaglądania na forum CONAJMNIEJ raz na 48 godzin. Nie wymagam doświadczenia, gdyż sam nie jestem zbytnio wtajemniczony . Jeśli spełniasz me skromne wymagania, napisz krótki formularz, tj. wypełnioną kartę postaci (poniżej). Grę zaczniemy, gdy wszyscy chętni zadeklarują, że są gotowi do rozpoczęcia zabawy. Enjoy! 8)

- Imię postacistandardowe imiona fantasy, np. Ananke, Nekere, Boris, Khait, Melgor)
- Rasado wyboru: leśny elf, mroczny elf, człowiek, półork, krasnolud, niziołek)
- Profesjado wyboru:wojownik, rycerz, barbarzyńca, łowca, złodziej, rzezimieszek, mag, nekromanta, druid)
- Historiaopisz swą przeszłośc)
- Osobowoścnapisz, jakie jest hobby postaci, motywacja, cechy charakteru, motto itp., itd.)
- Ekwipunekjakaś broń, lekka zbroja, ewentualnie także tarcza, oprócz tego rzeczy związane z profesją , rasą lub z historią postaci, np. pamiątka rodzinna, rzeczy niezbędne, czyli posłanie, plecak, i max. 10 sz, czyli sztuk złota, gdyż jest to obecna waluta)
- Siłamax. 30)
- Zwinnoścmax. 25)
- Charyzmamax. 25)
- Koncentracjamax. 30)
Do rozdania macie 50 punktów.
- Charakter postacizły lub dobry, potem podliczę i wybiorę obowiązkowy dla grających)
Mam nadzieję, że wyjaśniłem wszystko w miarę dokładnie. Wszelkie pytania i sugestie przesyłajcie mi na PW (dla niewtajemniczonych: Prywatne Wiadomości, po prostu spójrzcie w lewy górny róg).
Czekam na was, drodzy gracze
 
Maciek292 jest offline  
Stary 02-12-2006, 10:36   #2
 
Reputacja: 1 Trey ma wyłączoną reputację

- Imię postaci:Seviolas
- Rasa:leśny elf
- Profesja:wojownik

- Wyglą:
Twoim oczom ukazuje się średniej budowy elf o śniadej, gładkiej cerze i uważnie wpatru-jących się w ciebie niebieskich oczach. Na czole widnieje przepaska, która podtrzymuje bujną czuprynę brązowych włosów sięgających ledwo do ramion. Do włosów ma doczepione dwa białe pióra orła. W prawym uchu udaje ci się zauważyć wiszący sobie misternie wykonany kolczyk w kształcie strzały. Na sobie ma ubrany dobrze wykonany mocny płócienny kaftan, chociaż daje się zauważyć pod nim jakiś skórzany pancerz. Na piersi widnieje zwieszony na grubym i płaskim łańcuchu medalion z wygrawerowanym napisem w języku elfów.

- Historia:

Od kilku długich godzin mrok spowijał szczelnie ów stary bór. Mimo, iż do świtu pozostała niespełna godzina, żaden człowiek nie mógł swobodnie poruszać się wśród drzew. Niebo gęsto zasnute ciężkimi chmurami nie dawało żadnego światła mogącego rozjaśnić te ciemności. Dookoła panowała niczym niezmącona cisza. Wszystko ucichło. Nocne zwierzęta zakończyły swoje żerowanie udając się do swych legowisk, a dzienne jeszcze nie zdążyły się obudzić. Była to ta pora kiedy wśród drzew panowała cisza. Jednak dzisiejszej nocy cisza ta została zakłócona. Między drzewami sprawnie biegła smukła postać. Umiejętnie przemykała w ciemnościach pomiędzy grubymi konarami, unikając raz po raz niebezpiecznie wystających gałęzi i korzeni. Był to elfi myśliwy uciekający przed nieznanym zagrożeniem.
- "Szybciej" - tylko to jedno słowo kołatało mu w pulsującej nieznośnym ogniem głowie. Coraz częściej łapał z wielkim trudem oddech, wypuszczając powietrze z wielkim sykiem aby ponownie łapczywie je zagarnąć do płuc. Za każdym nowym wdechem miał nadzieję, że choć na trochę pozwoli mu to szybciej biec.
Przedzierał się pomiędzy gęstym listowiem starając się zgubić prześladowcę. Starał się najbardziej jak umiał kluczyć pomiędzy drzewami, nurkując w gęste krzaki, przeskakując czasem wielkie zagłębienia byle by tylko uciec. W pewnym momencie zdawało mu się nie słyszeć nic oprócz własnego ciężkiego oddechu, czyżby udało mu się uciec?
Jak bardzo elf mylił się, jego koszmar był coraz bliżej. Ponownie poczuł na swoich spoconych plecach jego parzący oddech, słyszał jego upiornie chrapliwy oddech mieszający się z dudniącym odgłosem stawiania masywnych łap podczas biegu i odgłosem łamiących się gałęzi. Prześladowca nie miał zamiaru się poddać. Wiedział, że uciekający przed nim elf w końcu przegra i stanie się sam w sobie najgorszym koszmarem.
W końcu elf nie wytrzymał, jego nogi zaczęły żyć własnym życiem i odmówiły mu posłuszeństwa. Zaplątały się o wszędobylskie korzenie, jego twarz została wychłostana gałęziami a w ustach poczuł smak krwi. Las przeciwstawił się elfowi. Nie był już więcej jego sprzymierzeńcem. Myśliwy (a raczej zwierzyna) upadł, wyrzucając w powietrze swój złamany łuk oraz pusty kołczan. Czekał na koniec wtulony w leśną ściółkę. W przyciśniętej do piersi ręce kurczowo trzymał nieduży przedmiot zawinięty w skórę wilka.
Koniec jednak nie nadszedł. Nie tak szybko jakby chciał, ale czy na pewno go chciał?
Poczuł nagle, jak potężne ramię odwraca go powoli wręcz majestatycznie na plecy napawając się jego przerażeniem. Bał się podnieść wzrok na to przeklęte stworzenie, chciał aby bogowie odebrali mu wzrok i ulżyli jego męce.
- Spójrz na mnie! Odezwała się postać. Jego głos dobywał się z głębin najgorszych otchłani raniąc lodowatym zimnem serce żyjącego.
- Ty parszywa słaba istoto, kim jest twój bóg, że jesteś taki słaby? - zaśmiał się szyderczo ukazując ostre zęby - Zrobiłeś błąd nie chcąc mi dobrowolnie oddać tego co mi należne, ale teraz to i tak nie ma znaczenia!
Leżący na ziemi elf przyjrzał się uważnie nachylającej się nad nim istocie. Była to zakapturzona postać z której ciała wystawało kilka strzał. Dwie z nich powinny być śmiertelne, jednak jego przeciwnikowi nic nie zrobiły. Przynajmniej nie było tego widać po nim. Postać uniosła gwałtownie dłoń w której trzymała poszarpane ostrze miecza, wzięła potężny zamach i ze świstem opuściła ostrze w dół. Myśliwy poczuł nagle dziwny przypływ sił, dobył miecza i z wielkim trudem sparował uderzenie. Nie chciał tak ginąć. Podkurczył nogi i silnym kopniakiem odrzucił od siebie postać. Podpierając się mieczem stanął niepewnie na nogach. Postać odrzuciła gniewnie kaptur z głowy i wysunęła do przodu swój miecz.
- Chcesz jeszcze walczyć? - zapytał mroczny elf - Dobrze, mój bóg lubi takie dusze, dusze które stawiają opór. Giń! - z krzykiem rzucił się na elfa.
W lesie rozległy się odgłosy walki. Słychać było wściekle ścierające się ze sobą dwa miecze. Po kilku chwilach rozległ się charczący krzyk wydawany w momencie agonii.
Gęste chmury na kilka chwil odsłoniły księżyc oświetlając zakapturzoną postać, trzymającą w ręku zakrwawiony miecz. Do kieszeni schowała niewielki pakunek w wilczej skórze i ruszyła w sobie tylko znanym kierunku.

- Wstań Seviolasie - rozległ się dźwięczny i ciepły głos.
Elf powoli otworzył oczy pozwalając na to aby przyzwyczaiły się do jaskrawych promieni słońca, które przebijały się pomiędzy koronami masywnych drzew. Odwrócił ostrożnie głowę w kierunku miłego głosu i ujrzał nad sobą pochyloną twarz druida.
- Gdzie jaj jestem? - zapytał Seviolas. W jego głosie można było wyczuć przerażenie wymieszane z nadzieją.
Druid nic nie mówiąc sięgnął ręką za siebie i podał mu znoszone ubranie nowicjusza druidów.
- Wpierw to załóż a potem porozmawiamy - mówiąc to położył na głowie elfa dłoń i zaczął odmawiać modlitwę.
Seviolas znieruchomiał i poczuł jak powoli jego serce zaczyna się napełniać przyjemnym ciepłem wypędzając tym samym lodowate zimno. Sukcesywnie ciepło zaczęło przepływać żyłami do dalszych części ciała aby w końcu dotrzeć do miejsca w którym druid trzymał przytkniętą do jego głowy dłoń. Całe zmęczenie i oziębienie znikło w jednej nagłej chwili.
Elf ubrał koszulę i podążył wzrokiem wokół siebie. Wokół niego rozpościerał się ciemny, gęsty las rozświetlany gdzie niegdzie gorącymi promieniami słońca. Powietrze było parne lecz nie powodowało zmęczenia organizmu jak by to miało miejsce do otwartym terenie. Zewsząd słychać było wesoły śpiew ptaków, które celebrowały kolejny dzień swego życia. Nie miał pojęcia gdzie się znajduje, lecz czuł się bezpiecznie.
Ubrał w końcu szaty i spojrzał pytająco na druida.
Druid skinął dłonią i skierował się ku gęstym zaroślom. Seviolas podążył za nim. Szli tak z godzinę przedzierając się przez leśną gęstwinę. Powietrze powoli stawało się coraz bardziej rześkie w miarę jak nasilał się odgłos spadającej gdzieś przed nimi wody.
Wyszli z gęstwiny lasu na niewielką polanę przeciętą kilkumetrowej szerokości rzeką, kończącą się na lewo od nich urwiskiem z którego rzeka spadała z głośnym hukiem, wyrzucając w powietrze miliony drobin wodnych. Seviolas zatrzymał się przez chwilę i poił swą duszę pięknym widokiem rozpostartej nad wodospadem tęczy. Z zachwytu wyrwało go ponaglenie druida aby iść dalej.
Przeszli przez most przełożony w najwęższym miejscu rzeki i na drugim brzegu druid zatrzymał się, zwracając się ku elfowi.
- Musisz tutaj poczekać, bowiem nie wolno ci przekroczyć tej granicy - mówiąc to wskazał wydrążony w ziemi rów na kilkanaście stóp o szerokości i głębokości na pół stopy - Cierpliwie na mnie tutaj poczekaj - skończywszy odwrócił się i skierował się do lasu przekraczając "granicę".
Seviolas siadł nad rzeczką zanurzając w jej zimnym nurcie nogi. Kazano mu czekać więc będzie czekał. Zastanawiał się nad tym co się wydarzyło zeszłej nocy. Nie potrafił sobie niczego przypomnieć. Miał przed oczami niewyraźne obrazy, jednak nie tworzyły one spójnej i co ważniejsze zrozumiałej całości. Wreszcie dał sobie z tym spokój. By ć może druidzi mu pomogą.
Po dłuższym czasie oczekiwania z lasu wyłoniła się postać sędziwego druida. Powolnym, lecz stabilnym krokiem podszedł do stojącego już elfa i uważnie mu się zaczął przyglądać. Seviolas poczuł się nieswojo czując na sobie przewiercający na wylot wzrok ale nie miał innego wyjścia jak tylko poczekać na zakończenie oględzin.
- A więc jesteś tym, który szczęśliwym trafem odnalazł artefakt naszej pani Oren. - skwitował zakończenie oględzin druid.
Seviolas patrzył na stojącego przed nim kapłana i gorączkowo starał sobie przypomnieć minione wydarzenia.
- Artefakt? Nie wiem o czym mówisz szanowny Panie - odparł niepewnie elf.
- Więcej pewności młody wojowniku - uśmiechnął się kapłan - Nazywam się Drakhen i jestem arcykapłanem Oren. Mojej Pani, mojego życiowego światła, które prowadzi mnie poprzez mroczne ścieżki tego życia. Usiądź - wskazał na leżący nieopodal konar.
- Seviolas, do usług - elf skłonił się i usiał na konarze. - Dobrze więc, widzę, że muszę ci przypomnieć kilka rzeczy, a raczej pomóc przypomnieć, bowiem sam musisz tego dokonać.- zaczął druid, gdy oboje usiedli na konarze - Ten z którym walczyłeś zwany jest Azghar i jest wiernym sługą Emeratha. Kiedyś udało mu się zabić jednego z naszych arcykapłanów i skradł nam nasz artefakt. Zrobił to bo widocznie jego bóg sam mu w tym pomagał. Na nasze szczęście nasza Pani też wzięła w tym udział i za sprawą swoich sług udało jej się odzyskać to co było jej własnością. Jednak Azghar nie dawał za wygraną i ponownie zaatakował wracający do nas konwój niosący artefakt i prawie mu się to udało lecz... - przerwał na chwilę uważnie wpatrując się w elfa swymi czarnymi oczami.
- Lecz? - zapytał elf, próbując uniknąć przenikliwego spojrzenia druida.
- Tutaj chciałbym usłyszeć twoją historię na temat odzyskania artefaktu przez ciebie - odpowiedział arcykapłan, i rozsiadł się wygodnie na konarze. Założył ręce wkładając dłonie w rękawy habitu i gestem głowy dał znać, że czeka na odpowiedź.
Seviolas siedział przez chwilę starając sobie przypomnieć wszystkie wydarzenia. Powoli mgła zamętu w dziwny sposób rozwiewała się ukazując coraz wyraźniej minione godziny? dni? Widział mroczny las schowany całkowicie w ramionach nocy, na niebie jaśniał księżyc oświetlając drogę którą podążało czterech ludzi odzianych w habity z naciągniętymi głęboko na twarze kapturami. Szli spokojnie podążając ku swemu przeznaczeniu.
Nagle słychać było świst jaki wydaje rzucany nóż, jeden z wędrowców złapał się za rozerwaną krtań usiłując wydobyć z szyi śmiertelne ostrze. Padł w kałużę krwi a jego ciałem wstrząsnęły śmiertelne drgawki. Trzech pozostałych zaczęło nerwowo rozglądać się za zabójcą powoli wycofując się i dobywając sztylety, a przerażenie zaczynało władać ich umysłami. Zatrzymali się patrząc na wysoką, barczystą postać odzianą w czarne szaty z założonym płaszczem, którego kaptur głęboko osadzony zakrywał całą twarz. Jedyne co było widać to czerwone ślepia ziejące nienawiścią. Postać rzuciła się do walki dobywając zza pasa długi miecz z poszarpanym ostrzem. Trzy, cztery kroki, jedno cięcie i kolejny człowiek drgał na ziemi starając się zatrzymać wypływające mu trzewia. Drugi z wędrowców uderzył postać w głowę zrzucając jej kaptur. Upiorny blask księżyca rozświetlił twarz mrocznego elfa, który drgnął ocierając ręką stróżkę krwi wypływającą z prawej skroni. Zlizał krew i roześmiał się. Trzeci z wędrowców za poleceniem walczącego zaczął uciekać trzymając kurczowo jakiś pakunek na piersi.
Obserwując to wszystko zza gęstych zarośli Seviolas napiął łuk, przymierzył i puścił cięciwę. Trafił, jednak nie tak jak chciał. Strzała utkwiła w lewym boku mrocznego elfa, który gwałtownie uskoczył w tył nie dając szans na kolejne trafienie. Nie czekając na nic pchnął wędrowca mieczem i ruszył w stronę elfa. Seviolas schylony pobiegł za ostatnim z żyjących wędrowców. Biegł kilka chwil, kiedy zauważył siedzącego pod drzewem zdyszanego człowieka. Jego kaptur niedbale opadł na ramiona, ukazując jego zmęczoną, elfią twarz, uniósł powoli głowę patrząc na nadbiegającego myśliwego, wyciągnął dłoń i gdy ten się zbliżył podał mu zawinięty pakunek. W oddali słychać było ciężkie kroki mrocznego elfa. Seviolas zatknął pakunek za pas i naciągnął kolejną strzałę na cięciwę. Wyrównał oddech i poczekał aż przeciwnik pojawi się w polu widzenia. Pierwsza strzała ugodziła mrocznego w brzuch, kolejna, mimo jego uników wbiła się w prawe udo. Ostatnia trafiła w okolice serca. Mroczny elf padł na ziemię kurczowo trzymając swój zakrwawiony miecz.
Elf nie czekając na nic, po usilnych prośbach wycieńczonego wędrowca pobiegł tam gdzie go poprosił. Miał dotrzeć z pakunkiem do świętego kręgu druidów, bowiem to co otrzymał jest świętą relikwią ich bogini. Biegł coraz szybciej tracąc powoli oddech.
- "Szybciej" - tylko to jedno słowo kołatało mu w pulsującej nieznośnym ogniem głowie...
Seviolas zerwał się na równe nogi otrząsając się z koszmarnego wspomnienia. Dysząc ciężko, złapał się bezwiednie za ramię które czuło na sobie uścisk mrocznego elfa. Spojrzał na swój brzuch szukając śmiertelnych cięć zadanych przez mrocznego. Pamiętał że walka była zacięta. Poczuł w sobie nagły przypływ sił i stawił czoła swojemu prześladowcy. Zadał mu kilka poważnych ran, lecz z tego co pamięta, to on padł na ziemię z rozprutym gardłem. Pamiętał wyraźnie smak krwi w swych ustach. Widział jak z każdą upływającą chwila ucieka z niego życie, aż w końcu padł bezwiednie na zakrwawioną ściółkę. Zginął. Tego był pewien. Dlaczego więc ciągle żyje. Pytająco spojrzał na siedzącego przed nim kapłana.
- Przykro mi przyjacielu lecz muszę cię o coś poprosić - powiedział druid. Na jego twarzy malowało się strapienie. Widać było że walczył z jakąś wewnętrzną siłą.
- Musisz wiedzieć, że tamtego wieczoru zginąłeś, jednak wróciłeś do tego świata bo tak chciała moja Pani - rozpoczął arcykapłan, przemawiając dostojnym tonem - Chciała, ponieważ sobie ciebie wybrała jako wojownika którymi my nie jesteśmy.
- Musisz wiedzieć że przekazała ona tobie takie oto słowa - arcykapłan przerwał i opuścił gwałtownie głowę w dół, trzymał ją w takiej pozycji przez krótki czas. Nagłym ruchem uniósł głowę i na Seviolasa zaczęły patrzeć całkowicie zielone oczy.
- Wiedz Seviolasie - powiedział arcykapłan piękny kobiecym głosem, którego melodia stanowiła rozkosz dla uszu - że tamtej po raz kolejny zostało zhańbione moje imię. Po raz kolejny została przelana krew moich wiernych. Ty również przelałeś swą krew w mojej sprawie. Wróciłeś do świata żywych bo ja tak chciałam, jednak nic za darmo. W zamian za twe życie oddałam życie jednego z moich wiernych. Tamtej nocy został skradziony mój artefakt i twoim celem jest jego odzyskanie za wszelką cenę. Nie jesteś moim kapłanem lecz masz moją łaskę, więc idź i przynieś to co jest mi należne. Jeżeli Emerath chce wojny to ją dostanie! - kobiecy głos zaczął przepełniać gniew.
Arcykapłan ponownie bezładnie opuścił głowę, a kiedy ją uniósł był ponownie sobą.
Seviolas siedział wstrząśnięty tym co przed chwilą usłyszał, patrzył pytająco na arcykapłana nie wiedząc co uczynić, przecież miał w głowie tysiące pytań na które oczekuje odpowiedzi.
- Nie pomogę ci w tych wszystkich pytaniach - ubiegł go arcykapłan - Imię mrocznego elfa znasz ale ci je przypomnę - Azghar. Mamy przypuszczenia że nie działa sam. Prawdopodobnie działa z nim mroczny elf mag, który szuka jakiegoś potężnego artefaktu więc możliwe, że można tutaj dopasować jakieś elementy tej układanki. To wszystko co ci mogę powiedzieć.
- Musisz pamiętać - dodał druid - że Azghar służy bogu śmierci więc ma jego łaskę. Nie lekceważ jej. Nie wiemy jak ten drugi lecz miejmy nadzieję że nie. Jeżeli odnajdziesz artefakt naszej Pani to za nic w świecie go nie dotykaj bo zginiesz straszną męką.
- To jak go mam oddać? - zapytał elf.
- Jak zabijesz Azghara nasza Pani sama ciebie znajdzie i odbierze co jej należne, więc nie zaprzątaj sobie tym głowy. Teraz damy ci ubranie i broń, które przygotowano dla ciebie. Poczekaj tu a zaraz ci je przyniosą. Powodzenia bracie - arcykapłan wstał, uścisnął elfią dłoń i odszedł.
- Azghar udał się w stronę najbliższego miasta na północ! - dodał znikając prawie w gęstwinie lasu.
- Ale jak go mam ... - nie dokończył pytania widząc, że arcykapłan zniknął w zaroślach. Usiadł ciężko na trawie opierając się o konar i zaczął myśleć nad tym co go czeka.
Z zarośli wyłonił się inny druid, który podszedł do elfa i złożył na ziemi ubranie, buty, płaszcz, łuk oraz kołczan pełen strzał. Czekał aż elf się ubierze i na koniec podał plecak z prowiantem i wodą oraz wyciągnął prawą dłoń w której trzymał medalion zawieszony na gruby płaskim łańcuchu. W centrum medalionu widoczny był symbol dębu otoczony runicznymi napisami.
- Ten medalion będzie ciebie ostrzegał przed wszelkimi sługami Emeratha. Mianowicie, gdy znajdą się oni w pobliżu napisy wyryte na nim zapłoną zielonym światłem. Weź go i niech cię strzeże moc Oren bracie - podał naszyjnik elfowi, popatrzył przez chwilę wzrokiem pełnym szacunku i odszedł w las.
- Tak. - sapnął Seviolas - moje przeznaczenie zaczyna być powoli jasne a myślałem, że dane mi będzie żyć i umrzeć jako zwykły myśliwy. Choć z drugiej strony ciągle nim jestem, tyle, że moja zwierzyna potrafi się teraz nieźle bronić.
Uśmiechnął się do siebie samego, zabrał plecak, kołczan oraz łuk i podążył na północ w poszukiwaniu Azghara.

- Osobowośc:Hobby:Zbieranie interesujących rośłin,charakter:dobry,w trudnych sutuacjach zachowuje spokój, motto: Pomyśl dwa razy zanim coś zrobisz.
- Ekwipunekmiecz,łuk i kołczan ze strzałami oraz sztylet przy nodze, mocny płócienny kaftan a pod nim skórzany pancerz,medalion zawieszony na płaskim łańcuchu z wygraderowanym napisem po elficku, posłanie, plecak, i 10 sz, jedzenie i woda na 3 dni.
- Siła:16
- Zwinnośc:15
- Charyzma:10
- Koncentracja:9
Do rozdania macie 50 punktów.
- Charakter postaci:dobry
 
__________________
"(...)Anduril Płomień zachodu wykuty ze zwonków Narsila(...)"
Trey jest offline  
Stary 02-12-2006, 13:31   #3
 
Reputacja: 1 Maciek292 ma wyłączoną reputację
Doskonale, Trey'u. Twa historia mnie jeszcze raz zachwyciła, choc widziałem ją już na "Berle Władzy". Ogłaszam wszem i wobec, że zostałeś przyjęty! Gratulacje!
 
__________________
MG: Atakujecie wilka!
Gracz 1: Podchodzę na wprost wilka i nawiązuje kontakt wzrokowy, następnie atakuję!
Gracz 2: Biorę wilka od tyłu!
Wszyscy grający: Ty zboczeńcu!!!
Maciek292 jest offline  
Stary 02-12-2006, 15:28   #4
 
Reputacja: 1 Conductor ma wyłączoną reputację
Widzę, że aktualnie tutejszy skłąd pokrywa się częściowo z Berłem, toteż tym chętniej przyłączyłbym się do tejże sesji z uwagi na to, iż pozwoliłoby mi to lepiej was poznać.
Jeśli to nie przeszkadza Szefowi to dołączyłbym dzisiaj, a w zasadzie jutro bo musiałbym przemyśleć koncepcję bohatera.
 
Conductor jest offline  
Stary 02-12-2006, 16:33   #5
Vas
 
Reputacja: 1 Vas ma wyłączoną reputację
Zgłoszenie

- Imię postaci:Endridil
- Rasa:Leśny Elf
- Profesja:Łowca

- Wygląd:
W cieniu stoi dość wysoki jak na standardy swojej rasy elf. Co jakiś czas jego piwne oczy zerkają za okno, ukazując chęć pobytu na łonie natury, poczucia wiatru w jego długich włosach koloru ciemny blond. Na plecach ma długi łuk, kołczan oraz dwa krótkie miecze.

- Historia:
Endridil urodził się w przepięknych lasach króla Teodraxa, jednak tak jak wszystkie inne elfy z jego plemienia nie uznawały niczyjej władzy, traktując cały las jak swój dom. Władca nie popadał w żadne konflikty z elfami i starał się im nie przeszkadzać wiedząc, że w jakiś sposób strzegą one jego ziemie przed najazdami plugawych orków zza drugiej strony lasu.
Endridil był jeszcze młody (liczył sobie nie całe 40 lat) gdy zachodnie ziemie zostały zaatakowane przez Harada. Wraz z stoma swoimi współ plemiennikami wyruszył wspomóc króla w walce z potężnym demonem. Niestety oddział nie doszedł. Przy skraju lasu wpadł w misternie przygotowaną przez orków pułapkę. Ostatecznie orkowie zostali odparci, lecz wielkim kosztem: ocalało tylko czterech członków wyprawy. Jednym z nich był Endridil. Wszyscy zgodnie postanowili wrócić do wioski, lecz zastali ją całkowicie zrujnowaną.
Po tym incydencie elfy postanowiły wyruszyć w świat zabijając każdego napotkanego orka. Każdy z nich wyruszył w inna stronę świata. Endridil długo przebywał w północnych lasach królestwa mając za jedynego przyjaciela wiernego orła. Przez ponad dziesięć lat elf wraz z swoim towarzyszem przemierzał lasy i walczył z wszelką nikczemnością. Stał się bardzo zwinny, prawie niewidoczny, o wiele bardziej wolał towarzystwo zwierząt niż ludzi i innych humanoidów.
W końcu opuścił las w poszukiwaniu nowych doświadczeń…

- Osobowośc:
Hobby: opieka nad zwierzętami, obserwowanie natury
Nienawidzi orków
Motto: Tylko spokój może nas uratować.
- Ekwipunek:dwa krótkie miecze pokryte runami (jedyne pamiątki po swoim plemieniu),długi łuk wraz z kołczanem, lekka skórzana zbroja, posłanie, plecak i 10 sz. Dodatkowo posiada przyjaciela: Jastrzębia, którego nazywa Mythanem.

-Statystyki:
- Siła:10
- Zwinnośc:25
- Charyzma:5
- Koncentracja:10 .

- Charakter postaci: Dobry
 
Vas jest offline  
Stary 02-12-2006, 19:37   #6
 
Reputacja: 1 Maciek292 ma wyłączoną reputację
Oczywiście, nie mam żadnych zastrzeżeń, Conductor. Ale śpiesz się, bo jak widzisz nabywam nowych graczy we wręcz zastraszającym tempie, jak na sesję prowadzoną przez (no cóż, dołączyłem kilka dni temu) nowicjusza.
 
Maciek292 jest offline  
Stary 02-12-2006, 19:44   #7
 
Reputacja: 1 Maciek292 ma wyłączoną reputację
Twa postac, drogi Vas'ie, jest zrobiona ciekawie i z pomysłem. Dzięki za "odezwanie się" do stworzonego przeze mnie świata i dopisanie w twym poście kilku ciekawych zdarzeń. Byc może inny MG chciał cię teraz besztac za zmienianie jego "perfekcyjnego" świata, lecz ja ci podziękuję za pomysłowe zdarzenia, jakie z pewnością zostane wzięte pod uwagę w czasie sesji. Ogłaszam, iż zostajesz przyjęty do grona graczy tej sesji. Gratuluję!
 
Maciek292 jest offline  
Stary 02-12-2006, 20:55   #8
 
Reputacja: 1 Maciek292 ma wyłączoną reputację
Przepraszam, zapomniałem wspomniec wam o jednym szczególe. Gdy zakończę rekrutację, rozpocznemy właściwą grę na forum, które stworze w dziale z grami autorskimi. Ale nie zmienia to zbyt wiele i mam nadzieję, że nikomu nie przeszkodzi to w rozgrywce .
 
__________________
MG: Atakujecie wilka!
Gracz 1: Podchodzę na wprost wilka i nawiązuje kontakt wzrokowy, następnie atakuję!
Gracz 2: Biorę wilka od tyłu!
Wszyscy grający: Ty zboczeńcu!!!
Maciek292 jest offline  
Stary 02-12-2006, 22:48   #9
 
Reputacja: 1 Conductor ma wyłączoną reputację
- Imię postaci: Abel Nabunasir
- Rasa: człowiek
- Profesja: wojownik
- Historia: (postaram się przedstawić ją w miarę zwięźle )Urodzony w małym miasteczku położonym na granicy królestw. Miasto z uwagi na swoje położenie pełniło ważną rolę w handlu, pośrednicząc w transporcie dóbr pomiędzy wększymi miastami po obu stronach granicy. Jak mu powtarzał Tyrod Nabunasir - jego ojciec "pieniądz nie zna granic". Chęć zysku stawała ponad sporami, dlatego też miasto było wolne od najazdów.
Abel wychowywany w kupieckiej rodzinie, zawsze miał kontakt z pieniedzmi, umowami i wszelkiej maści towarami. Już odnajmłodszych lat handlował z rówieśnikami, pożyczał pieniądze na duży procent et cetera. Niestety ta pasja szybko przekształciła się w obsesję, co doprowadziło do tego, iż jego interesy zaczęły oscylować niebezpiecznie blisko granicy prawa. W wieku 17 lat poraz pierwszy dopuścił się kradzieży. Była to błachostka - wisior z wizerunkiem, któregoś z bogów, kosztujący grosze, jednakże ważniejszy była aspekt psychologiczny - chciał poprostu sprawdzić jak to jest. Niestety strażnicy wyczuleni na wszelkie przejawy tego typu działalności szybko schwytali niedoszłego złodzieja, nim jeszcze zdołął ukryć wisior pod połą płaszcza. Prawo w takich wypadkach przewidywało jedną karę. Abel stracił lewą dłoń i został wygnany z miasta. Wtedy jeszcze nie przeczuwał jak bolesny okaże się ten wyrok. Moneta zadecydowała o wyborze kierunku w jakim się uda. Padło na wschód...
Wiedział, że na ziemiach poza rodzimym miastem nie panuje taki spokój, a wędrowne grupy rzeźmieszków często terroryzowały co większe trakty wiodące na wschód.
Wybrał więc drogę mało uczęszczanymi leśnymi duktami i bezdrożami. Za cel obrał sobie dotarcie do jakiegoś większego miasta, gdzie mógłby zdobyć jakąś pracę.
Droga przez las okazała się niestety całkowicie inna od historii książkowych bohaterów poznanych w dzieciństwie. Wiosenne roztopy przemieniły znaczną część lasu w bagniste moczary, których przebycie bardzo go spowalniało i uszczuplało, i tak małe, zapasy prowiantu. W dodatku nocami do jego obozu niebezpiecznie blisko podchodziły dzikie psy. Raz widział także w oddali 2 wilki przyglądające mu się ze zwierzęcą ciekawością. Wraz z pokonywanymi kilometrami[czy w sesji bedzie obowiązywać system metryczny?] zwierzęta stawały się coraz bardziej agresywne. W końcu doszło do pierwszych ataków. Był to dość stary wilk. który może dla przeciętnego wojownika nie stanowił wielkiego zagrożenia, jednakże umiejętność władania mieczem u Abla nie stała na zbyt wysokim poziomie.
W szóstym tygodniu tułączki teren zaczął stawać się coraz bardziej pofałdowany i poszarpany stromymi urwiskami. Doszło wtedy do najgrożniejszego spotkania Abla z otaczającą go fauną. Była to niedźwiedzica. Jej agresywne zachowanie zdradzało, iż najprawdopodobniej gdzieś w pobliżu ma młode. Nie zastanawiając się zbyt długo Abel dobył miecza i zaczął ostrożnie się wycofywać. Niedźwiedzica niestety nie odczytała jego zamiaró i natychmiast ruszyła do szaleńczego ataku szarżując w kierunku wroga. Walka nie trwała długo. Pierwszy cios zadał Abel, zataczając okrąg wokół przeciwnika, niestety nie docenił refleksu przeciwnika i po paru sekundach padł na ziemię odrzucony impetem ciosu. Stracił też przytomność uderzając o twarde podłoże.
Obudził się dopiero gdy słońce chyliło się już ku horyzontowi. Ból z poszarpanej klatki piersiowej promieniował na całe ciało. Po pośpiesznym opatrzeniu ran stwierdził,że musi jak najszybciej gdzieś się schronić, by uniknąć kolejnego ataku. Padło na pobliską jaskinię, gdzie niemal natychmiast usnął otaczany czarną falą mroku.
[ta część historii for GM eyes only, dodam tylko, że wędrówka potrwała (z perspektywy zewnętrznego obserwatora) łącznie ok. 20 miesięcy]
- Osobowośc: W skrócie: Abel zawsze był on osobą dość niemiłą i nieufną wobec innych; rozmowy prowadził zawsze z dozą ironii w stosunku do rozmówcy, zawsze uśmiechając się nonszalancko pod nosem. Długotrwała utrata kontaktu z ludźmi sprawiła, iż późniejsze kontakty z ludźmi ( i nie tylko) ograniczone były do minimum. Abel zauważył, że źle się czuje w towarzystwie ludzi i w miarę możliwości unikał przebywania w ich otoczeniu, niemniej zdawał sobie sprawę z oczywistych zalet jakie posiadało podróżowanie w towarzystwie np. karawany. Zawsze robił to jednak trzymając się możliwie w tyle. Bardzo chciwy, choć aktualnie większość zdobywanych pieniędzy na bieżąco wydaj pomiędzy kolejnymi wyprawami, gdyż nie potrafi w jednym miejscu przebywać dłużej niż tydzień. Przybrało to postać nieco chorego koła, jednakże jego psychika nie funkcjonuje już całkiem normalnie. Jego motto, wyniesione od ojca to: "nie wystarczy abym wygrał, mój przeciwnik musi jeszcze przegrać".

- Wygląd i ekwipunek:Ogólnie aparycja Abla nie przedstawia się zbyt ciekawie: ok 180cm wzrostu; twarz poszarpana licznymi drobnymi ranami, nabytych głównie poprzez przebijanie się przez ostre zarośla; z kilkunastodniowym zarosteml; zaniedbane włosy, które przybrały barwę ciemnego popiołu sięgają ramion; na dłoni, przedramieniu i klatce piersiowej blizny pooparzeniowe; na plecach poszarpany płaszcz, niegdyś podbity purpurowym jedwabiem, teraz ozdobiony łańcuchami błota; gruba skórzana kurta pełna urwanych pasków i sprzączek, proste spodnie, na szyi głęboko schowany rzemień zwieńczony małym czarnym kamieniem w kształcie półksiężyca. Na plecach prosty worek, zawierający podstawowy prowiant, krzesiwo, nóż, 7sz, kilka metrów sznórka i jeszcze kilka mnie ważnych przedmiotów, przy topornym pasie, zwisa prosta pochwa, skrywająca ostrze krótkiego miecza.
- Siła:15
- Zwinnośc:16
- Charyzma:5
- Koncentracja:14
- Charakter postaci: oportunista - stara się nie krzywdzić innych i nie łamać prawa o ile nie jest do tego zmuszony, ogólnie jednak jego postępowanie determinowane jest przez chciwość.

[wersja przygotowana w biegu, najprawdopodobniej wymagająca kilku poprawek]
 
Conductor jest offline  
Stary 03-12-2006, 02:28   #10
 
Reputacja: 1 Niha'i ma z czego być dumnyNiha'i ma z czego być dumnyNiha'i ma z czego być dumnyNiha'i ma z czego być dumnyNiha'i ma z czego być dumnyNiha'i ma z czego być dumnyNiha'i ma z czego być dumnyNiha'i ma z czego być dumnyNiha'i ma z czego być dumnyNiha'i ma z czego być dumnyNiha'i ma z czego być dumny
Imię: Niha'i Ajj Kana
Rasa: Człowiek
Profesja:Rzezimieszek
Historia:Niha'i urodził się daleko na wschodzie. Swoje dzieciństwo spędził w skrajnym ubóstwie co dzień walcząc o jedzenie oraz wodę. Jako, że dorastał w warunkach niezbyt sprzyjających wyrabianiu dobrych nawyków oraz nauce savoir-vivre stał się kim jest teraz. Po przekroczeniu wieku oznajmiającego że młodzieniec staje się mężczyzną wyjechał do królestwa Teodraxu by tam zająć się w końcu jakąś pracą i wyrwać z nędzy. Szybko nauczył się życia w wielkim mieście oraz dbania o własny interes. Stał się zabójcą - nie dobrym czy wspaniałym. Był tym co miasto wchłonęło ale zwróciło - bo smak był zbyt gorzki. Wyrzutek którego nie obchodzi nikt i nic, bezpardonowy i obojętny. Budził raczej odrazę niż strach i bardzo mu to odpowiadało. Od małego nie wiedział co to litość czy - o zgrozo - życzliwość, ludzie którzy na jego oczach podnosili biedaka który upadł dziwili go...
* * *
Ciemna noc spowiła miasto i tylko pojedyncze smużki dymu sprawiały że obserwator mógł podejrzewać istnienie życia pomiędzy ciemnymi budynkami. Pod wilgotną ścianą tobołek śmierdzący zgnilizną i pokryty wielodniowym brudem poruszył się.
Myśli szybko przebiegły przez głowę Niha'ia. Podniósł się i ruszył ulicą jakby w ogóle nie leżał - zresztą i tak nie spał, nie pamiętał kiedy ostatni raz tak naprawdę zamknął oczy i śnił. Teraz przymykał co chwilę powieki aby ugasić ból wywołany zmęczeniem. Oparł sie na moment o mur i instynktownie zaczął nasłuchiwać. Odgłosy miasta i powoli budzących się do życia karczm i oberż docierały do jego uszu przytłumione głodem który odzywał się gdzieś ze środka jego ciała.
Wyprostował się i ruszył dalej - drogą którą znał na pamięć, łącznie z kamieniami na które należy stąpać aby podczas deszczu przejść suchą nogą. Otworzył drzwi i zajrzał do środka. Czaił się, choć nie było potrzeby bo przejście prowadziło do obszernego pomieszczenia obskurnej jadłodajni w której Niha'i stołował się jeśli nic nie wpadło mu do ust w inny sposób. Pomimo ogólnego gwaru starał się iść jak najciszej.Trzeba przyznać że jest to trudne gdy człowiek nie jadł dwa dni i nie spał z siedem... Oparł się o szynkwas ciężko i wymamrotał pod nosem coś czego nie słyszałby nawet siedzący obok człowiek który całe życie spędził w kompletnej ciszy i każdy dźwięk głośniejszy niż upadek pióra był dla niego jak odgłos młota uderzającego o kowadło... Nie było tam takiego człowieka ale to tylko porównanie - gdyby się jakimś cudem zdarzyło....
Karczmarz, który i tak nigdy nie słuchał podszedł i postawił przed młodzianem miskę zupy. Nigdy nie pytał o zapłatę a zawsze miał spokój w izbie - to taka niepisana umowa.
Po pośpiesznym i łapczywym posiłku Niha'i, już głośniej, wyrzekł tylko trzy słowa
- Nie będzie mnie...
Karczmarz zrozumiał. Wyciągnął spod lady mały tobołek położył go przed sobą i odszedł.
Woreczek i zawiniątko znikneły pod szatą i postać ją nosząca powolnym krokiem opuściła salę.
* * *
W mroku nocy błysnął metal...

Wygląd: Średniego wzrostu, sylwetka wyprostowana i smukła. Całe ciało przykrywa okropnie brudna tunika uszyta krzywo - Lewy rękaw jest znacznie dłuższy niż prawy, jest krótka i wystrzępiona. Głowę i część twarzy przykrywa kaptur. Na twarzy spory zarost.
Osobowość : Obojętny i niewrażliwy. Nie ma żadnych zainteresowań - co nie znaczy że jest ograniczony. Potrafi myśleć i wie jak zachować się w sytuacjach zagrożenia.
Nie kieruje się żadną zasadą z wyjątkiem całkowitego oddania pracy(bądź też sprawie jaką się aktualnie zajmuje)
Ekwipunek:
Dwa sztylety ukryte pod pachami cienka metalowa linka wysuwana z rękawicy oraz mała kusza którą zręcznie przykrywa lewy rękaw szaty który jest nieco dłuższy.
Stara brudna szata (oprócz zasłonięcia nagości nie oferuje nic więcej)

Siła 20
Zwinność 20
Charyzma 5
Koncentracja 5

Charakter : Zły

Ps. To będzie pierwsza sesja w systemie PBF wiec proszę o wyrozumiałość (wcześniej grałem i prowadziłem tylko w Real'u bądź PBCH
 
__________________
There is a Beast that lurks behind the mask every being wears. We are the Beast...
Niha'i jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:52.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172