lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum rekrutacji (http://lastinn.info/archiwum-rekrutacji/)
-   -   "Wielka chwała". (http://lastinn.info/archiwum-rekrutacji/2688-wielka-chwala.html)

hanzo 09-03-2007 12:54

"Wielka chwała".
 
Centrum dowodzenia wojsk kraba odcinek południowy linii kaiu .
godz. 3.00
- Panowie, to jest to - powiedział generał hida dazu do zebranych sztabowców i oficerów liniowych - Zakończono właśnie koncentracje naszych wojsk i za trzy godziny uderzamy. Atak wykonają w całości nowo sformowane dywizje 37 i 41 przy wsparciu 97 korpus pancernego i 5 batalionu specjalnego szczypce kraba . Musimy się śpieszyć, wywiad informuje że w rejonie naszego ataku shadowland koncentruje znaczne siły pancerne. Jeżeli uda nam się przebić przez linie wroga to zniszczymy przy okazji to zgrupowanie pancerne zanim wejdzie ono do akcji. Pułkownik wang wprowadzi panów w szczegóły. Pułkowniku?
- Tak jest - pułkownik w nienagannie odprasowanym mundurze przesunął się do przodu - Atak zostaje poprzedzony silnym ogniem artyleryjskim tu, tu i tu, - pułkownik pokazał na mapie -; czas ostrzału to 15 minut. Na pierwszy rzut idą bataliony 18, 19 z 37 oraz 23 i 24 z 41, reszta uderza jak uda się zabezpieczyć wyłom. Wsparcie ogniowe zapewniają tetsubo z 97 baonu oraz grupa jadejt z 6 dywizji okopowej. Całość operacji zabezpiecza od tyłu reszta 6 dywizji. Pokażę teraz poszczególne cele - oficerowie pochylili się nad mapą.....

Pozycje obronne 12 batalionu 6 dywizji okopowej na linii kaiu
godz. 4.40.
- Sierżancie!!! - do moich uszu dobiega wrzask porucznika. No i nici z odpoczynku. Na usta ciśnie mi się stek wyzwisk pod adresem tego gogusia, ale trzymam gębę na kłódkę. W końcu jestem zawodowym podoficerem.
- Tak,sama? - przyjmuję pozycję na baczność. Poprawiam na twarzy maskę przeciwgazową. Co prawda nikt tu nie używa gazów bojowych, ale smród gnijących ciał na przedpolu jest nie do wytrzymania. Ostatnio w tych upałach nawet nie zdejmuję jej jak kładę się spać.
- Zbierzcie swoich ludzi, niech będą gotowi. Za jakąś godzinę się zacznie - dodaje konspiracyjnym głosem.
To wiem i bez tego palanta. Już pół godziny temu zauważyłem przemykających się przez okopy komandosów ze szczypce kraba. Mam tylko nadzieje, że to nie my idziemy do szturmu. Ale posłusznie milczę. W końcu jestem zawodowym podoficerem.
Godz. 6.10
No, nie jest źle. Przynajmniej nie posyłają nas. Zamiast tego mijają mnie młode twarze przerażonych żołnierzy z oddziałów regularnych. Zbyt młode jakby mnie ktoś pytał, prawie mi żal tych gnojków. Ale nie zawiedziemy.
Godz. 6. 37
I tyle jeśli idzie o krabowy bitzkrieg. Piechota całkiem profesjonalnie jest szatkowana zaraz po wyjściu z okopów. Porucznik regularnych wybiegający z okopu obok mojej pozycji dostaje postrzał prosto w twarz. Pada prosto na mnie martwy zanim go dotknąłem.
Część naszych nawet dotarła do ziemi niczyjej, ale to chyba z powodu przegrzania się karabinów maszynowych szarych . Wyczerpałem już całą amunicję do ckmu i strzelam ze szturmówki. Gdzie do cholery są tetsubo?
Godz. 7.15
Nasza kawaleria pancerna jak zawsze spóźniona. Co prawda ładnie czyszczą okopy szarych, ale naszym to już niewiele pomoże. Mam wrażenie, że na zasiekach szarych na wprost mnie wisi cały pluton regularnych, poszatkowany aż miło. Biedne gnojki.
Godz. 8.02
I mamy pełny odwrót. Jakby miało co wracać. Dwa pozostałe tetsubo kryją ogniem niedobitki całej 37 dywizji. Reszta pojazdów dopala się na przedpolu. Kolejne urozmaicenie dnia i krajobrazu.
Godz. 8.10
Jeden z sieni padł tuż obok naszych pozycji. Kierowca ugrzązł w kabinie i nie może się wydostać z płonącej maszyny. Normalnie nie jestem zwolennikiem bohaterstwa, ale nie mogę pozwolić, żeby ten idiota spłonął żywcem tuż obok mnie i zepsuł mi apetyt. Oddaję karabin kapralowi i czołgam się w kierunku maszyny. Odstrzeliwuję zamek w kabinie i tu niespodzianka. Zamiast wielkiego łosia (kadry uwielbiają ładować wysokich osiłków do tych puszek) wypada z niego coś drobnego z rudymi lokami pod resztkami pilotki. Co, na szarym tyłek neferyty? Ruda (nawet ładna) całuje mnie w policzek, a ja klapsem kieruje ją w kierunku naszych. Czołgamy się w kierunku okopu przez pół godziny. To wystarczający czas, żeby umówić się na randkę w wojskowej kantynie pod koniec dnia. Pójdę jak przeżyję.
Godz. 9.00
Koniec szturmu, wynik meczu szarzy 500 - my chyba z 3 tysiące sztywnych. Na przedpolu słychać jęki setki rannych. Ja się jednak nigdzie nie wybieram. Co prawda miesiąc temu wydali rozkaz, że za ściąganie rannych można otrzymać błyskawiczny awans, ale rezultat tego w naszej kompani to dwóch nowych sierżantów i stu martwych szeregowych.
Niech palanty poczekają do zmroku.
Godz. 11.30
Wycie rannych prawie całkiem ucichło. Za to u szarych zaczął się ruch. Kurw... To przecież cały batalion ciężkich czołgów. Skąd te skurwiele mają takie rzeczy? Biegnie kapral ze skrzynkami z amunicją zapalającą. Będzie nieciekawie.
Godz. 12.00
Natarcie pancerne w pełni. Mogę zacząć pisać książkę "Piechota pod gąsienicami", ale nie sądzę żebym zdążył ją wydać. Na pozycje zaczynają wychodzić nasze shadowlod.
Jeden gołowąs chcąc się popisać przed oficerami wystartował na swojej zabawce ponad okop. Pierd... tryk. Gówniarz ma jednak szczęście. Obie rakiety trafiają prowadzącego maw. Czołg skręca ze zgrzytem i wbija się w nasyp po stronie niebieskich równie martwy jak jego załoga. W tym czasie "baran" dostaje postrzał w baraccudę i wali się z hukiem prosto na oniemiałych oficerów. Okopem wstrząsa eksplozja. Nasi wiwatują na widok palącego się giganta. Ja dyskretnie wyglądam z za rogu do sąsiedniej transzei. No nieźle. Jeden maw, dwóch kapitanów i trzech poruczników. Gówniarz powinien dostać medale pośmiertne od obu stron. Nasze baraccudy zaczynają strzelać salwami.
Godz. 12 43.
Koniec natarcia pancernego. Dwa lekkie czołgi uciekły, reszta się dopala. Widzę jak z włazu ostatniego trafionego pudła wyczołguje się płonący szarego. Osobiście nie mam nic przeciwko szarym, więc wychylam się z okopu i strzelam mu prosto w głowę. Nasi wiwatują na widok tego wyczynu snajperskiego. Niech się cieszą gówniarze, i tak nie wiedzą o co chodzi. Zanim się schowałem zobaczyłem snajpera bokamono . Dziwne, ale nie odstrzelił mi tego głupiego łba, tylko ruchem ręki podziękował. No proszę, jest życie po drugiej stronie zasieków.
Godz. 13.30
Przerwa obiadowa. Mam wszystko w dupie. Ciężko się oddycha bez maski.
Godz. 15.12
Odwiedził nas pułkownik seppun -Rzeźnik. Będzie bardzo nieciekawie. Palnął mowę, że nam idzie cudownie i że 41 dywizja przebiła się na południe od nas i odcięła dwie dywizje shadowlandsu stojące przed nami. Oficerowie byłej 37 na pewno się ucieszyli, że posłali swoich na dwie pełne dywizje...
Nieważne. Rzeźnik planuje wykończyć szarych i rzuca nas. Jakoś mnie to nie dziwi.
Na koniec wrzeszczy entuzjastycznie "Niech żyje wasza wysokość" i tym podobne bzdury. Reszta podchwytuje i wrzeszczy razem z nim. Wrzeszczę i ja, jesne czemu nie, jestem w końcu zawodowym podoficerem. Mam wrażenie, że wyje cała 6 dywizja.
"Niech żyje Imperial" .... . "Niech żyje seppun", "Niech żyje ...". Kapralu, podajcie mi wiadro, będę rzygał.
Godz. 16.05
No i mam swój szturm. Kurw.., kurw..., kurw... Biegnę na oślep w masce przeciwgazowej otoczony kłębami dymu. Chce mi się wyć, ale zaciskam zęby aż do bólu. Nowi wrzeszczą to swoje "bonzaj" dzięki czemu ckmy szarych wiedzą gdzie ich macać. Durnie.
Godz. 16.19
Fortuny mnie chyba lubią. Poślizgnąłem się na czymś co wyglądało jak resztki gobosa i padłem na pysk prosto w błoto. W tym momencie nad głową przeleciała mi seria z lkmu i skosiła dwóch moich. Jeden z nich wali mi się na plecy i mocniej wciska w błoto. Jego martwe oczy patrzą na mnie oskarżycielsko. Powoli odsuwam go na bok. Wybacz mały, to jest wojna.
Godz. 16.26
Taaaa. Są otoczeni, mówił Rzeźnik, gonią resztką sił, mówił. Palant, a ja nie lepszy, że mu uwierzyłem. Lecą na mnie dwa plutony gobosów i drużyna ogrów . Pora zbierać dupę w troki i wiać. Jestem w końcu zawodowym podoficerem.
Godz. 16.41
Taki gówniarz, a mnie załatwił. Trafiłem na dwóch gobosów nieopodal gigantycznego krateru wywalonego w ziemi po strzale z haubicy shadowlandu. Jednego załatwiłem serią z karabinu, ale na drugiego brakło amunicji. Palant wbił mi bagnet w brzuch. Na szczęście przekręcić nie zdążył, bo złamałem mu kark jego własnym hełmem. Pożyteczny mają ten szpikulec. I oto teraz leżę sobie w leju po pocisku sto metrów od naszych pozycji i warczę z bólu. Nie muszę chyba mówić, że ofensywę szlag trafił. Czas się znieczulić.
Godz. 17.15
Ten morfin to całkiem fajna rzecz. U ćpałem się po same uszy i zacząłem gadać z trupem oficera daigotsu.
Godz. 18.20
Zaczynam normalnie myśleć. Przeczołgałem się na plecach z pięćdziesiąt metrów i oparłem się o rozbitego tetsubo rudej. Czuję się tak lekko że mógłbym biec, ale podejrzewam, że gdziekolwiek bym dobiegł zrobiłbym to bez wnętrzności. Mój kapral (dobrze że przeżył, poczciwy chłop) daje mi znak ze zaraz po mnie przyjdzie. Macham mu ręką, że jest ok i żeby poczekał, ale on nie słucha. Podrywa się z okopu i natychmiast wpada do niego trafiony jakimś pociskiem. Z wrzasków i przekleństw wnoszę, że nic mu nie jest i zrykoszetowało po pancerzu. Może to go coś nauczy.
Godz. 19.15
Pić. Suszy mnie jak heretyka w barze na perła . Zaczynam się modlić i rozmyślać o Światłości. Do zmierzchu jeszcze dwie godziny. Cholera teraz już wiem dlaczego tylu weteranów wstępuje do shinsei.
Godz. 19.50
Kryzys minął. Zarekwirowałem manierkę jakiemuś martwemu regularnemu, który ostał się tu po porannym szturmie. W związku z tym, że szczury dobrały mu się do oczu wnoszę że nie miał nic przeciwko temu żebym się napił.
Godz. 20.40
Muszę wziąć się w garść. Nadchodzi zmierzch. Przecież jestem umówiony na dziś wieczór, a ona nie będzie długo czekała. Bagnet w brzuchu to dla kobiety żadna wymówka, a ja jestem w końcu tym pierd.... zawodowym krabem z pagonami.

Centrum dowodzenia wojsk kraba odcinek południowy linii kaiu .
godz. 23.00
Fragment Raportu sytuacyjnego z pierwszego dnia operacji "Wielka chwała".
Sytuacja rozwija się pomyślnie. Przeciwnik poniósł ciężkie straty i lada chwila padną jego pozycje. Zdobyto 170 metrów kwadratowych ważnych pozycji przeciwnika. Zniszczono 10 ciężkich czołgów przeciwnika oraz znaczną ilość lżejszych pojazdów. Zabito 12 tysięcy wrogich żołnierzy. Szczególnie spisała się 37 dywizja piechoty, która dokonała wyłomu na linii 300 metrów w obronie shadowlandu . Straty własne około 8 tysięcy zabitych, rannych i zaginionych, ale smarkacze otrzaskali się z ogniem.
Na jutro przewiduje się atak przełamujący w dwóch kierunkach w sile czterech dywizji piechoty, jednej pancernej i......
Niech fortuny nasz błogosławią
Pułkownik hida wang
Linii kaiu . Dnia....

Milly 09-03-2007 13:15

Czy to ma być rekrutacja? Nie widzę tu żadnych podstawowych informacji, takich jak system, w którym prowadzona będzie sesja, na czym ma polegać przygoda czy wreszcie tak istotne sprawy jak liczba graczy, których chcesz przyjąć na sesję i warunki rekrutacji. Nie wspomnę już o błędach ortograficznych (nazwy własne, jak i imiona i nazwiska pisze się z dużej litery...). Jak chcesz zdobyć chętnych na sesję, skoro nie ma tu minimum informacji, które powinny być zawarte w rekrutacji?

Polecam korzystanie z Pomocnika Forumowego, a w razie dalszych pytań zapraszam do działu Pomocy, gdzie możesz zadać pytania i na pewno uzyskasz odpowiedź.

Pozdrawiam
-M-

Vienu Racadi 09-03-2007 13:17

Nie wiem, jak ustosunkują się do tego inni użytkownicy, ale jak dla mnie taka wizja L5K jest poniżej krytyki. To w ogóle nie przypomina Rokuganu, a już z pewnością nie przypomina średniowiecznej Japonii. Zastanawiałem się, w którym momencie pojawią się telefony komórkowe i śmigłowce szturmowe. Żenada :/

hanzo 09-03-2007 13:25

Jest to rokugan przyszłość (powiedzmy jest cp 2020)

Postacie proszę na pw
Nazwisko imię
Klan
Rodzina
Umiejętność
Cechy 80 punktów (jak szkoły tak jak w 1ed l5r)
Cyborgizacja
historia postaci
Pytania morza składać tez na gg 5708087

hanzo 09-03-2007 13:34

Przykro mi swat rokuganu cały czas idzie do przodu nie stoi w miejscu. i nie będę prowadził jałowej dyskusji o gustach.

[ Moderowany przez: [color=#330000:c7143824c5]Milly @ [/b:c7143824c5]2007-03-09, 12:44 ][/color:c7143824c5]
Edytuj swój ostatni post jeśli chcesz coś dodać, a nie pisz jeden pod drugim w odstępie kilku minut.

hanzo 10-03-2007 16:40

Guangzhou zawsze było małym, peryferyjnym miastem. Nic więc dziwnego, że pojawienie się w nim mnicha shinsei wzbudziło nie lada sensację. Tym bardziej, że celem jego wizyty była szkoła podstawowa.

Siedziałem wtedy z kumplem li na lekcji fizyki nie przeczuwając nadchodzących zmian.
- Nie bądź wiśnia, pokaż naklejki. - powiedziałem do li .
- Nie-e, bo mi zabierzesz. - Odparł.
- Nie zabiorę, słowo skauta. - Tak naprawdę to nigdy nie byłem skautem i tak naprawdę to chciałem zabrać te naklejki prezentujące arsenał zbrojeniowy jednorożców. Prawie się z li pobili ale do naszej klasy wszedł .
- Witajcie dzieci, wszedłem do waszej klasy i jestem mnichem kyuzo ...-
- Uauuuu!!!!! - odezwały się głosy z klasy mnich shinsei.
- Umie pan czarować?
- Weźmie mnie pan na barana?
- Czemu pan w takim dziwnych kapeluszu?
- Oddawaj moje naklejki bucu! Eeee... To nie do Pana!
- Patrzcie, Homar robi się czerwony na twarzy.
- Lipa, to nie czary. Mój mama też tak zrobił jak zbiłem szybę w jego aucie.
- Spokój klasa! Pozwólmy mówić naszemu gosciowi! - Gniewnie krzyknęła nauczycielka.
- A więc przybyłem, opowiedzieć o tao . Jak będziecie grzeczne to dostaniecie miętuski z jego podobizną. - Wtedy w klasie zrobiło się cicho a twarz mnicha nabrała normalnych kolorów. - Zabiorę was, dzieci, na wycieczkę na pobojowisko. Mnich chce abym przeprowadził lekcję w terenie i abyście wyciągnęli z tego wnioski. - Przemówił Inkwizytor.
- Przemówiłem jakiem Inkwizytor!
Głos zabrała nauczycielka: - Autokar już czeka.
- Jak to, to nie lecimy dywanem? - Powiedział ktoś z klasy i wtedy wszyscy wybiegli. Polecieliśmy gdzieś daleko za miasto a mnich musiał użyć Sztuki aby odświeżyć powietrze w av po tym jak naruto pierdnął. W końcu dotarliśmy na miejsce. Było tam pełno okopów, kraterów, drutów kolczastych, złomu i kowadło. A w tle góry.
- Spójrzcie, dzieci, na te góry w tle. Z nich patrzy na was tysiąc lat udręki rodzaju ludzkiego... - Zaczął mówić kyuzo ale ja go nie słuchałem. Rozglądałem się po polu bitwy całkiem zafascynowany co tam robi kowadło bez młotka. W komiksach zawsze kowal miał młotek. Może gdzieś tu jest koń? Właśnie chciałem zaproponować mnichowi zabawę w policjantów i bandytów ale nagle li krzyknął:
- Proszę pani, proszę pani! Co mam zrobić z tą metalową kulką?
- Wyrzuć to żelastwo a gdy wrócimy umyjesz rączki.
Li posłusznie wyrzucił "metalową kulkę" gdy nagle nastąpił wybuch. Wszyscy rzucili się na ziemię. Większość dzieci się poryczała.
- Na fortuny , to był granat! - Krzyknął kyuzo tak czerwony jak jego szaty.
Li za karę miał wrócić do av , a ja z nim bo naśmiewałem się z płaczących kolegów i koleżanek. Zwłaszcza, że naruto pierdnął tak głośno, że prawie zagłuszył eksplozję. A kara i tak była dla nas wybawieniem. Nie przepadaliśmy za miętusami a sztuczki z czerwoną twarzą tego tam kyuzo nie robiły na nas wrażenia.
Postanowiliśmy pobawić w ganianego gdy li potknął się o jakieś żelastwo.
- Rety, zobacz co znalazłem. - Powiedział. Miał dzisiaj nosa do znajdywania fajnych rzeczy mimo smrodów noruto .
Urządzenie miało taką długą antenkę z drutem i jakieś wskazówki i wyglądało jak plecak.
- Pokaż. - Powiedziałem.
- Nie. - Zaoponował.
- Nie bądź wiśnia, pokaż urządzenie. - powiedziałem doli .
- Nie-e, bo mi zabierzesz. - Odparł.
- Mam fajne naklejki, wymienimy się?
- Dobra.
Wymieniliśmy się.
- No to się wymieniliśmy. - Powiedziałem.
- Bucu, to moje naklejki. Podwędziłeś mi je. – li chyba nie był zadowolony bo mnie popchnął. Urządzenie wypadło mi z rąk. stuknęło o ziemię i się włączyło.
- Chyba się włączyło. – Powiedział li .
- Tszszszs .....baza... szszsszsz.
- To chyba takie duże łoki-toki. - Powiedziałem.
- Tu Błękitna Konopia, tu Błękitna Konopia, ołwer. – Powiedział li .
- Kurcze, z jakiego filmu to tekst? - zapytałem.
- Mój mama jest w wojsku, nauczył mnie tajnych komend.
- Ściemniasz!
- Nie-e!
- Tak!
- Tszszszsz ....podaj namiary... szszsz.
- Teraz ja mówię! - Krzyknąłem doli .
- Goł goł Pałer Rejndżers! 1, 2, 3 baba jaga patrzy!. - Moje słowa pochodziły z najlepszych kreskówek ostatniego sezonu.
- Tszszsz ...przyjąłem... szszsz.
- No i zepsuł się. . kto pierwszy przy rowie .
- Dobra.
Długo to nie trwało bo znalazła nas nauczycielka i okazało się że wszyscy czekają na nas w av . Kyuzo wyglądał na zmęczonego a jego twarz była tym razem biała. Pewnie, dlatego, ze nikt nie słuchał jego kazania, a może, dlatego ze naruto znowu pierdnął, a może mnich też szukał bandytów i nie mógł ich znaleźć. Tymczasem wszyscy pytali się czy umie jeszcze jakieś inne kolory.
W drodze powrotnej przeleciała nad nami eskadra myśliwców. Po dotarciu pod szkołę okazało się, ze nie ma pod co docierać.
- Ale numer wykręciłeś czterech wiatrów , naklejki są twoje. - Powiedział do mnie li, którego mama nauczył kiedyś tajnych szyfrów.

Guangzhou zawsze było małym, peryferyjnym miastem. Nic więc dziwnego, że pojawienie się w krateru na miejscu szkoły wzbudziło nie lada sensację. Tym bardziej, że zbombardowały ją myśliwce jednorożców a nalot wezwało rzekomo dziecko.

hanzo 10-03-2007 18:18

Samurajowie żyją dla walki. Wiedzą, że jedynym sprawdzianem wojownika jest walka wręcz, w której mężczyzna staje naprzeciw mężczyzny. Dyscyplina i taktyka armii klanu lwa przychodzi im łatwo. Samurajowie lubią frontalny atak i za wszelką cenę chcą zachować swój honor. Wolą stoczyć pojedynek z szanowanym wrogiem, niż zastrzelić go z daleka. Waśnie pomiędzy przywódcami sprawiają, że niemożliwe staje się opracowanie jakich kolwiek długofalowych planów. Każdy generał chce prowadzić swe armie, tam, gdzie spodziewa się zyskać największą sławę i gdzie może zabić najwięcej nieprzyjaciół. W małych bitwach i potyczkach, do jakich dochodziło najczęściej na granicach klanu lwa , cechy takie nikomu nie przeszkadzały. Aczkolwiek , zmagania mogą stać się gwałtowniejsze. Inne klany dysponują dobrze zorganizowanymi, dużymi jednostkami. Oddziały te z łatwością radziły sobie z niewielkimi, źle dowodzonymi jednostkami lwa . Choć w walce jeden na jednego samurajowie są jednymi z najlepszych żołnierzy, oddziały, w skład których wchodzą, do niedawna uchodziły za znacznie gorsze od jednostek innych klanów.

Podstawowe zasady walki klanu lwa zaczęły ulegać zmianie na polach bitewnych rokugonu , w ogniu walk. Zmuszony odpierać nieustające ataki innych klanów , doimyo klanu lwa akodo Maru wraz doimyo rodzimy matsu reishuko , wprowadził wiele zmian. Stawiając czoła nowemu wizerunku pola walki . Doimyo klanu lwa akodo maru zaprowadził w swej armii porządek i dyscyplinę nieznane wcześniej w oddziałach klanu lwa . Generałowie idą pod miecz, jeśli spróbują zaspokoić swe osobiste zachcianki i nie stosują się do wcześniejszych ustaleń. W Quanto powstała specjalna szkoła, w której dostosowuje i wprowadza nowe myślenie taktyczne dla snów klanu lwa.
Na polu bitwy żołnierze klanu lwa nadal kierują się starożytnymi zasadami. „Obroń lub zgiń" jest wciąż ulubionym sloganem klanu. Jej wojownicy raczej zginą, niż oddadzą choć cal świętej ziemi klanu lwa . Śmierć w bitwie jest uważana za najlepszy sposób opuszczenia tego świata, gdyż przynosi chwałę i zaszczyt zarówno wojownikowi, jak i jego rodzinie. Specjaliści od propagandy dbają o to, odpowiednio nagłośnić śmierć każdego samuraja, i by każdy chciał zginąć z honorem. Miasta klanu lwa są usiane wielkimi świątyniami, wybudowanymi ku chwale poległych bohaterów. Ciągną do nich całe pielgrzymki, ludzie chcą bowiem złożyć hołd duchom przodków i bohaterów klanu.

Ze względu na straty, jakie przynosi zakorzeniona w głowach samurajów doktryna „Obroń lub zgiń", doimyo klanu lwa akodo maru postanowił wprowadzić pewne zmiany do armii. Stwierdził, że technologia, wykorzystywana przy produkcji olbrzymich wazerów i czołgów i wsparcia lotniczego, może zostać zastosowana przy produkcji mniejszych maszyn, takich, które można poświęcić w walce. Robotów, które będą walczyć jak żołnierze, lecz ginąć jak roboty. Wiedząc, że tego rodzaju projekt spotka się z wielkim oporem rodzin samurajów . Doimyo klanu lwa akodo maru przypuszczał, że kolejne konflikty przyniosą duże straty w ludziach na to nie mógł pozwolić to by osłabiło pozycje klanu lwa i jak jest słaba i nakazał podjąć produkcję. Jego twór, „Głowice Bojowe" służą do dziś, choć nowe modele, w których wykorzystano najnowsze technologie klanu kraba , mają niewiele wspólnego ze swoimi pierwowzorami.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:00.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172