|
Archiwum rekrutacji Wszelkie rekrutacje, które zostały zakończone. |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
31-01-2008, 01:01 | #1 |
Reputacja: 1 | [DnD - Birthright] - A zapowiadał się taki spokojny rok Dietric zwany Szczwanym usiadł ostrożnie na wskazanym mu krześle, uważnie je lustrując. Nie ufał za grosz swojemu rozmówcy i czuł się odrobinę skrępowany, że nie mógł sam wybrać sobie miejsca do siedzenia. Gospodarz jednak w jakiś sposób rozumiał obawy Dietrica i wskazał mu krzesło, które zapewniało mu zarówno odpowiedni dystans do drzwi, rozmówcy oraz okna, tak by nie czuł się w jakikolwiek sposób zagrożony. Dietric z sakwy przy pasie wyjął okutą stalą drewnianą szkatułkę i położywszy ją na stole delikatnie pchnął w kierunku półelfa. Ten jedną ręką uniósł do góry wieko i gdy tylko zobaczył zawartość skrzynki wyraz zadowolenia i odprężenia pojawił się na jego twarzy. Dietric odrobinę podkurczył nogi, tak by w razie problemów mieć nieograniczony dostęp do sztyletów ukrytych za szerokimi cholewami butów. - Widzę, że jest to dokładnie to, czego oczekiwałeś, Panie – zrobił krótką pauzę, ale rozmówca jedynie bez słowa i z lekkim uśmiechem kiwnął głową – teraz pora na renegocjowanie mojej zapłaty. - Och – uprzejmie zdziwił się półelf. Jedną ręką uniósł do góry pokrywę dzbana z winem, drugą przytrzymał odrobinę kielichy, które napełnił mniej więcej do połowy objętości. Jeden z kielichów zatrzymał w dłoni, drugi postawił przed Dietrickiem. – Nie powiem, że nie spodziewałem się takiego obrotu sytuacji. Ale nie obawiaj się, jestem przygotowany na znaczne zwiększenie twojej gaży. Dietric zwilżył usta językiem. Spojrzał podejrzliwie na kielich i nie tknął go. - Zdobycie tego kamyka było dużo trudniejsze, niż się spodziewałem. Co dziwne, bo nie wygląda na to, żeby był wart więcej niż, powiedzmy 30 sztuk złota. Duża i niespodziewana konkurencja. Zagraniczna. Bardzo zagraniczna. – Dietrich spojrzał w oczy półelfa, by odkryć, co on naprawdę myśli. Gospodarz, jakby widząc niepokoje Dietrica uniósł swój kielich i upił pokaźną część zawartości. - Kamień ten, jak zauważyłeś nie ma zbyt dużej wartości. Jest to wartość dla mnie – dla kolekcjonera. Rzadki okaz. Jeden na milion milionów. A konkurencja – pewnie masz na myśli wyznawców Krieshy? - Tak. Furiatów z tatuażami lodowej dłoni na czole. Jak oni z takimi twarzami mogli się dostać tak głęboko w ziemie Anurie? Uspokojony Dietrich upił łyk wina, było to dobre, bardzo dobre rocznikowo wino z Ilien. Pokrzepił się jeszcze jednym łykiem. Ponieważ gospodarz nie odpowiadał na pytania, Dietrich zaczął nowy wątek. - Na początku naszej współpracy oferowałeś mi pięćset sztuk złota. Uważam że kamień jest wart dużo więcej. Wiesz, nawet go zaniosłem do maga w Wiergau i wydałem kupę złota, żeby go zidentyfikował. Wiesz co mi powiedział mag? Że to nie jest magiczne, i że to tylko kawałek kamienia księżycowego. Nic szczególnego. Ale ja mam własny rozum. Nie chodzi ci o kolekcjonerstwo. Chciałeś zachować anonimowość, ale ja znam już twoje imię. Więc ile jest dla ciebie wart ten kamień i anonimowość, żeby nikt nie wiedział, kto go posiada? Półelf uśmiechnął się jeszcze szerzej niż dotychczas. - Uch, przewidziałem i taki wariant. Nieładnie jest odpowiadać pytaniem na pytanie, ale jestem ciekawy ile jest dla ciebie warte to? – Podniósł do góry dłoń, by Dietric mógł zobaczyć małą szklaną fiolkę i postawił ją na stole obok szkatułki. Zdezorientowany Dietric, odrobinę zaczynając się pocić, palcem troszkę poluzował kryzę kaftana, gdyż nagle w komnacie zrobiło się jakby duszno, ostrożnie spytał, wcale nie chcąc znać odpowiedzi. - A co to takiego? - To antidotum. Na truciznę którą właśnie wypiłeś. Jeśli jej nie przyjmiesz umrzesz w kilka minut. Dietric postawił wszystko na jedną kartę – zwinnie skoczył na równe nogi, chwytając ze stołu fiolkę z antidotum oraz szkatułkę. Zamiast w kierunku gospodarza, ruszył w kierunku okna, wybijając je ramieniem, tak starając się wycelować, by nie skręcić nóg ani karku podczas lądowania. Lata ucieczek z sypialń cudzych żon i kantorów dłużników opłaciły się. Połelf spokojnie podszedł do okna i patrzył na odbiegającego Dietrica, który w biegu opróżniał fiolkę. Przebiegł jeszcze kilka kroków i chwytając się za gardło zacharczał, padł na bruk, i skonał wierzgając nogami, cały czas ściskając w dłoni feralną fiolkę. Półelf zaklaskał w dłonie. - Tragor, idź i uprzątnij zwłoki z ulicy. Skrzynkę do gabinetu. Szybko. Wsłuchując się w oddalające się kroki sługi usiadł na krześle i dolewając sobie wina, jednego z najlepszych roczników piwnic z Ilien, mruknął pod nosem. - Wiedziałem, że wypije. Ech, siła perswazji. Witam, kilka ładnych lat temu prowadziłem dość długo drugoedycyjne adeki w świecie Birthright. Postanowiłem odświeżyć troszkę system i tym razem poprowadzić go na forum, w szatach 3,5 edycji. Poszukuję 3-4 graczy, dostępne wszystkie rasy BG z Birthrighta, oprócz tych z długimi uszami. Postaci 1 POZ, do wyboru Scion czy nie, Regenci niedozwoleni, bez czarownika, łowcy, druidzi, kapłani i paladyni z ograniczeniami świata. Bez przedmiotów magicznych w ekwipunku. Na zakup ekwipunku maksymalna ilość złota na profesję. Warunki przyjęcia – dobry pomysł na postać, przesłanie karty. Graczy, którzy warunkują uczestnictwo częstotliwością wpisów odsyłam. Wpisy od 3 razy na tydzień do trzech na miesiąc, w przypadku moich wyjazdów i nieobecności daję powiadomienie w komentarzach. Na posty graczy czekam do trzech-czterech dni. Pierwszeństwo przyjęcia, w przypadku zgłoszenia, będą moi starzy gracze, jeśli zadeklarują się utrzymywać częstotliwość wpisów. Gracze mają dużą swobodę współtworzenia świata gry, jednak ostatnie zdanie i kostki ma MG. Dla tych, którzy nie znają świata – odsyłam w internet, np.: Birthright.net
__________________ Make love, zabijanie zostaw profesjonalistom. Jeśli oni mają na sprzączkach napisane "Gott mit uns", to kto jest po naszej stronie? |