lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum rekrutacji (http://lastinn.info/archiwum-rekrutacji/)
-   -   [Changeling:The Dreaming] Nie ufaj Nieznajomym... (http://lastinn.info/archiwum-rekrutacji/6032-changeling-the-dreaming-nie-ufaj-nieznajomym.html)

Highlander 18-08-2008 19:25

[Changeling:The Dreaming] Nie ufaj Nieznajomym...
 


Światło księżyca lizało nienaturalnie bladą, gładką niczym jedwab skórę. Wysoka, może nieco wychudzona sylwetka wpatrywała się w gościniec, daleko w dole. Oczy w kolorze bryłek węgla starały się wyłapać każdy, najmniejszy nawet ruch, podczas gdy palce zaciskały się bezsilnie na marmurowej, zdobionej barierce balkonu. Choć, jakby na przekór, panował absolutny spokój, jeśli nie liczyć nieznacznych ruchów liści na okolicznych, dorodnych okazach jabłoni. Noc, oraz gwiazdy migoczące na niebie, w jakiś niesprecyzowany sposób współgrały z czarną, balową suknią kobiety, oraz naszyjnikiem, utkanym z niczego więcej jak księżycowego światła. Mimo iż mrok niósł ze sobą ciepło, postać zdawała się nieco skulona, jakby zmarznięta, przeziębiona. Być może przygnębiona, pogrążona w jakimś negatywnym odczuciu. Jednak nawet to nie mogło przyćmić jej nienaturalnego piękna, które rezonowało wokół niej, zawieszone w wiecznej niepewności. Ktoś, kto najwyraźniej nie był w stanie już dłużej znieść tego widoku, stanął na skraju księżycowego światła i wypowiedział serię słów. Cicho, jednak niosły one ze sobą iluzoryczne poczucie komfortu.
- Nie martw się. Wrócą. Nie masz najmniejszych powodów do obaw, moja miła.
- Gdyby…gdyby to było takie łatwe dobry panie…
- Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz. Znajdą się. Cali i bezpieczni.

Otulona czernią nie odpowiedziała nic. Jedynie niepewnie przytaknęła, nie dając zbyt wiele wiary złudnym zapewnieniom swojego rozmówcy. Ten wynurzył się jednak z mroku, stając u jej boku. Kładąc delikatnie dłoń na ramieniu. Był wyższy niemal o głowę, jego błękitna sylwetka naprężała się z każdym krokiem, ukazując muskulaturę godną niejednego, greckiego herosa. Z jego głowy spływała kaskada włosów, zatrzymując się dopiero za pasem. Z czoła, niemal niczym korona, wyrastała para białych, kręconych rogów, dodająca jeszcze więcej majestatu już i tak dość charyzmatycznej personie. Odzienie w postaci ornamentalnej zbroi jedynie subtelnie dopełniało ten, jakże oryginalny, obraz. Kobieta wtuliła się w sylwetkę ogromnego wojownika, szukając w niej schronienia od reszty świata. Być może je znalazła, bo oto smutek opuścił jej oblicze choć na krótką chwilę.
***
Narzekanie. Persony, która musiała traktować ową czynność z szacunkiem należnym modlitwie do wszelakich sił najwyższych. Po części stanowiło to prawdę.
- Cholera jasna…ciemno, że oko wykol…palcem do… nosa nie trafię.
- A co, próbowałeś? Heheheh…stąd to nawiązanie do oka, hmmm?
- Zamknij się i idź przed siebie. Nie dowcipkuj. Nie czas na to.

Westchnienie, które mogło być zarazem patronizujące, jak i potulne. Doprawdy ciężko było ocenić coś takiego. Zwłaszcza nie widząc twarzy swojego rozmówcy, który to przecież doprowadzanie ludzi do szewskiej pasji uczynił nowym sposobem na życie. Jak i dobrą zabawę, przynajmniej w jego skromnej, może nieco przekłamanej i wypaczonej, opinii. Ponownie jedynym odgłosem jaki odbijał się od nierównych, kamiennych ścian był ten kroków, zaś jedyną metodą nawigacji w smolisto czarnej przestrzeni okazał się zmysł dotyku. Zapach pleśni i wilgoci wyjątkowo mocno drażnił zmysł powonienia. I tak przez dłuższą chwilę. Jednak i ta w końcu dobiegła końca. Znowu głos.
- Tripp. Idźże szybciej…nie uśmiecha mi się ciągłe dotykanie twojego ogona.
- Jakby to…to nie do końca był mój…heh…mój ogon Jack. Heh…

Maszerujący, który zamykał pochód, słysząc ową ripostę gwałtownie się zatrzymał. Niemal stanął dęba, gdy ciarki przebiegły po jego grzbiecie, powodując wrażenie skostniałego tam lodu. Ruch powietrza był tak gwałtowny, że nawet kiedy dwóch wędrowców odskoczyło, odczuli na skórze niepohamowaną siłę. Nie wspominając już o fragmentach skalnych odłamków podłoża, którymi zostali niemal prawie zasypani. Ktoś gwałtownie zbierał się w ziemi, jednak nawet to zostało zakłócone przez głębokie, donośne sapanie. Teraz, miast pleśni, nawet niemal całkiem pozbawiony powonienia osobnik wyczułby siarkę. Mała, świetlista kula została ciśnięta gdzieś wysoko w górę, roztrzaskując się na chaotycznie wirujące, drobne kryształki, które rozświetliły smołę ciemności. Choć na dobrą sprawę, ten bardziej zaradny z wędrowców, który właśnie ją rzucił, niemal natychmiast pożałował swojej pośpiesznej (być może zbyt?) decyzji. Dwie karmazynowe kolumny, które to przypominały wielkie, pazurzaste łapy, ginęły pośród cieni ukazując parę zgniło-żółtych ślepi. Skrzących jak wyjątkowo rzadkie, oraz cenne, choć także stanowiące personifikację zła i zepsucia) klejnoty. Gdzieś z oddali dochodził odgłos pękającego pod naciskiem łuskowatego ogona stalagmitu. W porównaniu z tą monstrualną istotą, dwie, które nieśmiało patrzyły nań z dołu, zdawały się jakieś wyjątkowo pozbawione koloru i życia. Może obie te wartości uszły z nich z powodu niewyobrażalnego strachu, doprawdy, ciężko powiedzieć.
- Heh…grzeczny jaszczur…miły jaszczur…kiedy doliczę do trzech, wiejemy…Trzy!
Mimo wybitnych problemów z matematyką, koledze po fachu nie trzeba było dwa razy powtarzać. W towarzystwie wyjątkowo bohaterskich wrzasków przerażenia, dwójka dzielnych poszukiwaczy przygód, rzuciła heroicznie do węższych tuneli, z których przybyli tak niedawno temu. Nie tracąc przy tym czasu na jakiekolwiek inne czynności.
– Mówił: „Zaufaj mi, byłem tu setki razy!”. Gadał: „Znam te jaskinie jak własną kieszeń, to wymarzony skrót!”…huff…„Będziemy w domu znacznie szybciej niż normalnym traktem!” – obiecywał!…Ehhh. Do ciężkiej cholery, Tripp!
Rzucił rozgniewany malkontent, nurkując przed płomieniem, który właśnie osmolił mu kapelusz. Trefniś nie odpowiedział absolutnie nic. Miał wiele doświadczeń z tego typu sytuacji i świadomość, że korzystnie jest oszczędzać oddech. Co nie przeszkadzało mu w byciu uśmiechniętym od ucha do ucha. W takich chwilach czuł, że żyje. Mając subtelne nadzieje, że stan ten potrwa przynajmniej do następnego ranka.

Nie tak bardzo, dawno temu…
Moi drodzy. Może części z was wyda się to szokiem, jednak nie pomyliłem systemów. Tak, to jest stary, znany wam (a może nie do końca?) WoD. W związku z tym, że moja pierwsza rekrutacja nie była zbyt udana, postanowiłem spróbować jeszcze raz, tym razem w bardziej klasycznym wydaniu, które to zawsze i tak było jedną z moich ulubionych gier RPG ze stajni White Wolf. Bez nadmiaru mrocznego, emo-cierpienia bez sensu, czy powodu. W istocie, jest to możliwe. Oto przed państwem Wold of Darkness w wydaniu typowo baśniowym, gdzie mrok zepsutego świata napotyka na moc wyobraźni młodych umysłów. Która z sił wygra? To już zależy jedynie od was moi mili czytelnicy. Powodzenia…

…nasi nieustraszeni bohaterowie…:
Jesteście dziećmi. Nie mniej jak 9, nie więcej jak 15 lat. Wychowujecie się
(ten proces wciąż trwa) w cichym, niewielkim miasteczku o nazwie Gainsborough, znajdującym się niedaleko Los Angeles. To bardziej większa wieś niż cokolwiek innego. Wszyscy się znacie, jeśli nie lubicie, to przynajmniej tolerujecie na tyle, żeby nie przejawiać w stosunku do siebie większych, otwartych złośliwości. Przynajmniej kiedy nie patrzą starsi. Oczywiście niesnaski są dopuszczane, jednak z umiarem. To wciąż jedynie maluchy. Wasi rodzice także się znają, są dobrymi przyjaciółmi, spotykając się na wspólnych imprezach w czyimś ogródku, przynajmniej dwa razy w miesiącu. Uczęszczacie wszyscy do jednej szkoły (jeśli ustalicie wiek wspólnie, między sobą, to może nawet do klasy). Wasze osiedle jest waszym królestwem. Nie ma tam sekretów. Znacie każdy kąt, opuszczony dom, krzak, kamień pajęczynę. Wszędzie was pełno. Gdyby nie było to wciąż jasne…jesteście dzieciakami. Nie macie większości oporów socjalnych które posiadają wasi opiekunowie. Lęków. Obligacji względem społeczeństwa. Waszym jedynym obowiązkiem jest (niechętne) do szkoły, zaś jedyne ważne spotkania każdego dnia to śniadania, obiady i kolacje (no nie, znowu brokuły?!) Jesteście panami wszystkiego na co padnie wasz wzrok.

…jak i mistrzowie marionetek…
- Chciałbym bardzo (z wisienką na czubku), aby znalazło się przynajmniej czterech graczy. Sumiennych i powiadamiających o swoich nieobecnościach nieco wcześniej. Jeden post na dwa, góra trzy dni, choć mam nadzieję, że początek uda nam się zacząć bardziej… energicznie. Nadzieja matką głupich, jak mawiają, jednak żyję obecnie w przekonaniu, że nie będzie to rodzina patologiczna.
- Gramy w czasach współczesnych, w miasteczku Gainsborough. Za dwa tygodnie rozpoczną się wakacje dla waszych dzielnych, małych herosów, w skutek czego będą oni mieli mnóstwo wolnego czasu. Otrzymają także wolność od murów szkoły. Przynajmniej na jakiś czas.
- Obowiązuje pełna mechanika, której postaram się przestrzegać na każdym kroku.
- Sesja toczy się w języku polskim, jednak Changeling nie doczekał się u nas oficjalnego przekładu, wobec czego pozostawiam w większości przypadków terminologię angielską.
- Nie mam żadnych, specyficznych preferencji jeśli chodzi o przynależność postaci graczy do określonego Kith’u, czy Court’u. Pozostawiam dowolność w kreacji postaci, od podstaw, aby moi gracze mogli stworzyć coś, czym będzie im się przyjemnie grało.
- Gra jest dla wszystkich (sumiennych i ciekawie piszących), którzy chcieliby zagrać, nie tylko dla szczęśliwców, którzy mieli wcześniej styczność z systemem. Mogę swobodnie pomóc przy robieniu karty, co pójdzie zdecydowanie sprawniej niżeli w przypadku nWoD’u.
- Oczekuję przynajmniej skromnej historii, która ukazałaby mi rodzinę, charakter, oraz kilku przyjaciół z okolic, których wasza postać zna i z którymi regularnie spędza czas. Nie są to chyba zbyt wysokie wymagania. Przynajmniej tak mi się zdaje, jednak ja jestem jedynie skromnym MG, więc osąd tej sprawy pozostawiam wam.
- Trwanie rekrutacji przewiduję do dnia 01/09/2008. Do godziny 20:00. To sporo czasu, zwłaszcza na projekt tego typu. Jeżeli otrzymam cztery karty postaci wcześniej, będziemy mogli zacząć znacznie szybciej. Praktycznie następnego dnia po zebraniu przeze mnie kompletu. Można oczywiście dojść później, jeśli ktoś ma takie życzenie.
- Na start, wszystkie postaci dostają ode mnie w prezencie 35 punktów wolnych + wady, oraz Glamour i Siłę Woli o jeden większe niżeli posiada ich normalny Seeming. Rzekłbym, że to dość sporo. Zaznaczam jednak, że umiejętności winny mieć odwzorowanie w historii.
- Zaczynacie jako „zwykli” śmiertelnicy z wyjątkowo wybujałą wyobraźnią, którzy nigdy nie mogą usiedzieć na swoich czterech literkach. Jednak zaręczam, że już po kilku pierwszych postach wasz bohater (bądź bohaterka)…ukaże swoją z goła inną naturę, odkrywając posiadany przez siebie zestaw nadprzyrodzonych mocy.

Lhianann 18-08-2008 20:10

Ohh, Odmieniec pierwszo edycyjny.....
<powstrzymuje się, by się nie ślinić za mocno>
Highlanderze, posiadasz ty może taki mhroczny artefakt zwany gg/tlenem/inszym komunikatorem sieciowym?
Chciałabym ci zadać kilka pytań..

Highlander 18-08-2008 20:13

Druga edycja moja droga. Druga edycja. Co nie oznacza Lost :] Indeed, posiadam. Niestety, Mgły ostatnio pożarły większość mojej pamięci, w skutek czego...no cóż, zapominam podać tego typu smaczków kiedy przychodzi co do czego. Czekam więc na kontakt.

Moje gg:
4647705

Freak 18-08-2008 23:35

Zgłaszam pełną gotowość :]

carn 22-08-2008 15:51

Karta w produkcji, historia na ukończeniu :-)

Highlander 22-08-2008 17:23

No moi mili, jest minimalna ilość zgłoszeń. Oznacza to tyle, że najwyższy czas wziąć się do jakiejś konkretnej roboty (o ile ktoś jeszcze tego nie zrobił), aby znowu nie powtórzyła się sytuacja z poprzedniej rekrutacji.

Highlander 28-08-2008 17:18

Dwa (nawet niespełna) dni do końca. Nikt nie wysłał materiałów. Część straciła chęć gry. Nie wyszło po raz kolejny. Moderatorów proszę o zamknięcie rekrutacji. Spróbuję jeszcze raz, z czymś innym...


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:46.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172