Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Rekrutacje do sesji RPG > Archiwum rekrutacji
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum rekrutacji Wszelkie rekrutacje, które zostały zakończone.


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-04-2009, 20:46   #1
 
Idylla's Avatar
 
Reputacja: 1 Idylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znany
[Autorski] Trafalgar

Trafalgar - Dowód zdrady



Niebawem w królestwie Sirinionu wybuchnie wojna. Przeciwnicy władcy zacierają ręce, by wykorzystać słabość monarchy. W pałacu jednak życie nadal toczy się swoim tempem.
- W dniu, w którym zasiądę na tronie, jako nominalny władca, przysięgam, wydam surowy zakaz posiadania więcej niż jednej żony. Przeforsuję go przez całą armię senatorów i izb parlamentarnych. Wytoczę przeciwko nim armię, jeżeli będzie trzeba.
- Panicz jest jeszcze młody - oznajmił spokojnie kanclerz. Zastanawiał się jednocześnie, jakie to ma odniesienie, do obecnej sytuacji księcia. Nie miał na to wiele czasu. Ledwie dotrzymywał kroku rozdrażnionemu następcy tronu. - Świat nie składa się wyłącznie z cotygodniowych wizyt u szanownej matki pańskiej zacnej małżonki.
- Teściowe są po prostu straszne! - jęknął Ed.
- Muszę przyznać, że relacje łączące mnie z matką mojej Jadwigi są nader udane.
Edgar Istvan zatrzymał się nagle. Rozpędzony kanclerz Marceli ledwie uniknął zderzenia. Surowy wyraz twarzy księcia połączony z drgającą żyłą na czole nie wróżył rychłego zażegnania małżeńskiej kłótni. I pomyśleć, że poszło o teściową. Na całe szczęście podobne sytuacje stały się w pałacu codziennością. Nikt nie zwracał uwagi na kaprysy i docinki młodej pary. Od chwili zawarcia związku małżeńskiego księcia i młodziutkiej Oliwii żaden dzień nie miał prawa być nudny.
- Mogłaby być nawet królową wszystkich kobiet. Najpiękniejszą wśród najpiękniejszych. Ale nigdy, przenigdy, za żadne skarby z naszego skarbca, nie zmieniłoby to faktu, że paskudnie gotuje. - Na samo wspomnienie talerza wypełnionego spalonym jagnięciem z jednej strony, a rozgotowanymi kawałkami... czegoś, czego bliżej nie potrafił określić, żałował, że sprowadził ją tutaj. Edgar wznowił swój masz ku wieży kościelnej.
- Król stanowczo zabronił pańskiej żonie, a także jej rodzinie pracy w pałacu. Dlatego domyślam się, że to nie ona ugotowała to... danie - kanclerz już teraz biegł za księciem, który bez żadnych problemów dostał się w upragnione miejsce.
Była nim stara część miasta. Wieża stanowiła jedyny dowód, że kiedyś stał w tym miejscu kościół. Opuszczona i zrujnowana zmieniła się w schronisko dla gołębi, czasami dla nietoperzy. Kiedy tylko dotarli na sam jej szczyt Edgar, przepuszczając wcześniej Marceliego, trzasnął drewnianymi drzwiami z całej siły. Gołębie, dotąd gruchające radośnie pod dachem, ze strachem wzbiły się w powietrze i wyleciały przez małe okienko.
- Nie próbuj mi wmawiać, że to nie jej zasługa. Ta stara wiedźma od początku chciała mnie zabić. Pamiętam tę ucztę na święto państwowe. Zaprosiła mnie niby to z dobroci serca. Wiesz, jak to się skończyło? Wylądowałem w sąsiednim mieście! Oliwia oskarżyła mnie o zdradę. A ta baba jedna powiedziała, że od zawsze wiedziała, co ze mnie za ziółko. No powiedz, czy to nie mówi samo za siebie? - żalił się kanclerzowi. Nie zwrócił uwagi, że doświadczony urzędnik dawno przestał go słuchać, zajmując się najpierw testowaniem zniszczonych drzwi, potem zgarnięciem kurzu z ławeczki ustawionej po przeciwnej stronie wejścia, by wreszcie usadowić się na niej spokojnie, rozmyślając o kolejnej wizycie u króla.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz, bo mam ważenie, że mówię sam do siebie?! - wrzasnął Edgar, jednocześnie tupiąc nogą.
- Ależ nie, to znaczy tak. Oczywiście, że nie... Słuchałem, bardzo uważnie. Chciałem jedynie zachować milczenie, by nie uronić żadnego zdania, co więcej żadnego słów... - tłumaczył się mężczyzna, z niewiadomych powodów pokazując kolejno na drzwi, okno i ławeczkę.
- Gapiąc się na Teo?! Czyś ty kompletnie oszalał przez te dwa miesiące za granicą? - zasugerował dość jednoznacznie książę.
- Widzę, że wizyta po raz kolejny zaowocowała udanym wybuchem wojny domowej.
- Zamknij się, bo spędzisz następne dwa dni w koszarach pisząc sprawozdania na temat zużycia kartofli przez żołnierzy.
- Muszę przyznać, Edgarze, że było to pouczające zajęcie. Dowiedziałem się w ten sposób ciekawych rzeczy. Powinieneś kiedyś zaczerpnąć typowych, wojskowych informacji. Zwłaszcza tych odnoszących się do frustracji i wstrzemięźliwości...
- Jeszcze jedno słowo, a przysięgam, jak Marceli mi świadkiem, wypadniesz przez to okno. Nie martw się, upozoruję samobójstwo.
- Och, to zbytnia łaskawość z twojej strony i niebywały zaszczyt, by sam książę Sirinionu opłakiwał moją mogiłę.
- Jaką mogiłę? Spocząłbyś w podziemiach tego kościoła. A pamiętasz chyba, co mówią o miejscu spoczynku? - książę uśmiechnął się wesoło, kiedy Teo zrzedła mina.
- Mnie nigdy nie spotka los zakonny. Nawet kiedy moje dzieci będą już miały własne dzieci. Nigdy! Przenigdy!
- Przestań kręcić. Przecież wtedy byłbyś już martwy. Co by ci zależało?
- Bardzo wiele miałbym do stracenia.
- Co na przykład?
- Mam na utrzymaniu pięć kochanek. I jedną żonę. Wyobrażasz sobie, co by się stało, gdyby się dowiedziały, co ja robiłem na dworze przez te wszystkie lata?
- Zachowywałeś wstrzemięźliwość i nawracałeś na właściwą drogę, rozpustnika, który przypadkiem okazał się księciem...
- Żebyś tylko był rozpustnikiem...
- Przepraszam, że przerywam waszej wysokości, ale brat Augusty przyszedł - wskazał dłonią na stojącego i żegnającego się trzeci raz zakonnika.
- Co? A tak, właśnie. Teo może opowiesz braciszkowi o swoich grzechach?
- Ależ z najmilszą chęciom, ale najpierw ustąpię miejsca tobie. Wszak jak ja mogę się mierzyć z następcą tronu.
- Jak to? Ja nie mam prawa porównywać się z tobą...
- Przepraszam, nim zajdzie słońce muszę powrócić do klasztoru. Nasze reguły surowo zabraniają nocnych wędrówek po mieście.
- Tak, wiem. A ty dokąd?
- Nie mam zamiaru wysłuchiwać twoich psioczeń na teściową! A tak w ogóle, gdzie ostatnio jadasz? Wyglądasz tak mizernie, że niedługo znikniesz.
- Precz mi stąd! - warknął i nim drzwi zdążyły się zamknąć, Teo był w połowie drogi na dół. Marceli nie wiele się namyślając, podążył za nim bez słowa. Zakonnik i Edgar zostali sami.
- Panie, zamierzasz wyznać wszystkie swoje grzechy i występki przeciw Bogu?
Kiedy Augusty zdjął kaptur, okazało się, że nie jest łysym staruszkiem. Był młodym, urodziwym mężczyzną, dla którego nie jedna kobieta porzuciłaby męża.
- Myślałem, że przyjdzie prawdziwy brat Augusty. Kim jesteś? Nigdy wcześniej cię nie widziałem.
- Książe nie zwracasz uwagi na sługi Boże w twym własnym kościele?
- O czym ty mówisz, braciszku?
- Czyżby twe myśli błądziły koło księżniczki Oliwi, a może i jeszcze dalej?
- Nie odpowiadaj pytaniem na pytanie. Coś za jeden, bo zakonnikiem nie jesteś! Gadaj natychmiast!
Ed rzucił się na mężczyznę. Wywiązała się zaciekła szarpanina pośród kłębów kurzu. Piasek, nagromadzony na podłodze przez wiatr, dostawał się do ust i oczu, uniemożliwiając dostrzeżenie czegokolwiek. Edgar wypuścił z rąk przeciwnika, gdy próbował zapanować nad oddechem. Zakonnik wykorzystał okazję. Przygniótł księcia do ziemi i unieruchomił wykręcając mu rękę. Sam ledwie widział, ale nie puszczał swojej ofiary. Edgar za wszelką cenę chciał się uwolnić. Zamiast słabnąć uścisk zyskiwał na sile.
- Przestań się wreszcie szarpać - ochrypły głos i suchy kaszel złagodziły ton rozkazu. Napastnik przycisnął Edgara kolanem do ziemi. Wolał się upewnić, że chwila jego nie uwagi nie będzie go kosztowała życia.
- Nie zwracaj się tak do przyszłego króla! Jak śmiesz mnie atakować! Zapłacisz za to! - wygrażał się i krztusił jednocześnie.
- I tak się nie uwolnisz. Przynajmniej do czasu, aż cię nie puszczę - wyszeptał mu prosto do ucha.
- Widziałem twoją twarz. Odnajdę cię i zabiję. Słowo! - ostatni raz szarpnął się z całej siły. Zaraz potem usłyszał odgłos chrupnięcia i krzyknął. Wrzask został natychmiast stłumiony przez rękę zakonnika.
- I coś najlepszego zrobił?! - pisnął spanikowany napastnik. Odpowiedź jednak nie padła. - Jesteś głupi! Bardzo głupi. Zaczekaj, zaraz zajmę się twoją ręką. Najpierw jednak musisz wysłuchać pewnej rozmowy. Nie szarp się, bo rana się powiększy. I tak pewnie będę musiał ci nastawić to ramię. - Pokręcił głową i na krótką chwilę zawisł nad swoją ofiarą. Wiele wskazywało na złamanie. Ale równie dobrze mógł sobie zwichnąć bark albo jeszcze gorzej.
- Obiecaj, że nie będziesz się szarpać i wrzeszczeć - warknął do Edgara, poczym odsłonił mu usta.
- I jeszcze masz czelność wysuwać żądania? - krótko zawył z bólu, gdy usiłował rzucić groźne spojrzenie przeciwnikowi.
- W ogóle mnie nie słuchasz...
- Ja mam słuchać ciebie?! Jeszcze czego?! Może od razu mam cię obdarować złotem?! Albo lepiej. Oddam ci mój tron! - zakpił, sycząc przy tym z bólu.
- To całkiem niezła myśl, zwłaszcza, że za chwilę prawdopodobnie twoja urocza żona będzie wdową jaśnie panie - zamierzony sarkazm nie podziałał na rozjuszonego księcia.
- Skoro zamierzasz ze mną skończyć, to zrób to, a nie udawaj, że mam jeszcze coś do powiedzenia. Ale pamiętaj mój ojciec z pewnością...
- Nie zamierzam cię zabić, głupku! - zaczynała go irytować ta rozmowa, bo której właściwie nie zamierzał dopuścić. Nie miał jednak innego wyjścia. Żałował teraz podjęcia się tej misji. Nic gorszego nie mogło mu się przytrafić.
- Więc czego wreszcie chcesz?!
- Uważaj, teraz może trochę zaboleć.
- Co...?
Zakonnik ponownie stłumił wrzask księcia, tym razem dostatecznie szybko. Stojące na dole postacie nie zareagowały. Nadal stali przy wyjściu. Nie podnieśli nawet wzroku.
- Teraz uważnie posłuchaj. Ta wiedza z pewnością ci się przyda.
Dwoje zakapturzonych postaci chodziła raz w jedną, raz w drugą stronę. Zupełnie jakby pełnili wartę pod wieżą.
- Ile może się spowiadać? - głos bez wątpienia należał do mężczyzny. Na tyle donośny, że obaj, bez zbytniego wytężania słuchu, doskonale go słyszeli.
- Wiesz, taki książę to pewnie ma sporo grzechów na sumieniu. - Edgar założyłby się, gdyby tylko mógł, że właścicielką tego piskliwego dźwięku, zwanego głosem, była kobieta.
- Rozkapryszony dzieciak. Gdyby tylko jeden dzień spędził na wojnie, do której król tak usilnie dąży, od razu by mu takie głupie zabawy wyleciały z głowy.
- Nie bądź dla niego taki surowy. Tak był wychowany. To wszystko wina matki.
- Tak, Bela dobrze się spisał zabijając ją. Wszyscy nadal myślą, że to był zwykły wypadek. W dodatku posądzają o to króla. Świetna robota.
- My pewnie też okryjemy się sławą.
- Zabójstwo księcia to nic takiego. Zwłaszcza, że ma się przysłużyć narodowi, jako ofiara na rzecz rewolucji.
- Cicho. Chyba coś słyszałem.
Rozbiegli się i ukryli z drugiej strony wierzy. Za pozostałością jednego z murów kościoła.
- Mówiłem, że zainteresuje cię ta rozmowa.
Zabrał rękę i oswobodził księcia, który bezwładnie opadł na kamienną podłogę. Spojrzał bezradnie na zakonnika. Poruszył ustami, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie wydał z siebie głosu. Chyba odruchowo zachowywał milczenie, by ta dwójka na dole nie zorientowała się, że coś wie.
- Pewnie nie tego się spodziewałeś. Teraz uwierzyłeś, że nie zamierzam cię zabić?
Dopiero to zdanie otrzeźwiło Edgara. Wściekłość i żal wypełniły dotąd matowe oczy.
- Skąd mam wiedzieć, że nie jesteś z nimi w zmowie - wycedził przez zęby.
- Bo już bym cię zabił. - Ręce opadały. Dosłownie. Nie miał już siły do niego mówić. Zwyczajnie nie znał dostatecznie dużo języków, aby mu to odpowiednio przełożyć.
- Może chcesz ode mnie wyciągnąć ważne informacji. Może pomogą wam one w zabiciu mnie i ojca - zaproponował Edgar.
- Myśl sobie, co chcesz, ale teraz twoim zmartwieniem powinno być wydostanie się stąd. Oni nie odpuszczą tak łatwo. Poza tym w końcu się zorientują, że zakonnik już powinien wracać do klasztoru. Wejdą tutaj i zabiją cię.
- A ciebie to niby nie? I chcesz mi powiedzieć, że nie jesteście w zmowie?
- Jestem zakonnikiem. Wymknę się stąd. W dodatku frontowym wyjściem. I wiesz, co ci powiem? Oni mnie przepuszczą, bo co im może zrobić zakonnik.
- Więc uknułeś to wszystko! Draniu. Tylko mnie podpuszczałeś. Zabiję cię!
- Uważaj, trochę zaboli.
- Hmmm...? Co zaboli?
- To.
Uderzył księcia pięścią w twarz. Edgar opadł nieprzytomny na ziemię.
- Teraz będę się mógł zająć wszystkim w spokoju. Jesteś strasznie denerwującym zakładnikiem.
Zdjął habit i rzucił gdzieś w kąt, wzniecając tym kilka kłębów kurzu.
- Wszędzie ten przeklęty kurz! – warknął, przepędzając do ręką sprzed oczu. – Gdzie się podziała ta lina, jeszcze godzinę temu tu była... A znalazła się.
Natychmiast związał ręce księcia, podobnie uczynił z nogami, by nie zdołał mu uciec. Robił to delikatnie, by nie poszarpać rany. Czekało go jeszcze opatrzenie i nastawienie złamania, co bynajmniej nie należało do najłatwiejszych zadań. Zwłaszcza dla poszkodowanego. Rozejrzał się po owalnym pomieszczeniu i upewniając się, że książę nie znajdzie nic, czym mógłby przeciąć sznur. Ostrożnie podszedł do okna i rozejrzał się po okolicy. Nikogo nie było w promieniu kilku kilometrów. Wychylił się trochę bardziej, by zlokalizować napastników. Stali zgarbieni między krzakami. Widocznie oczekiwali obcego. Zakonnik postanowił wykorzystać okazję. Odchrząknął i z udaną, przesadzoną pewnością siebie zawołał:
- Dziękuję, braciszku Augusty, moje sumienie jest teraz o wiele spokojniejsze. Wracaj braciszku do swojego klasztoru. – zaczekał chwilę, zupełnie jakby ktoś mu odpowiadał, po czym mówił dalej: - brat nie może teraz wrócić do klasztoru? A rzeczywiście, ściemnił się. W takim razie, ja z bratem zostanę.
Znów nastąpiła krótka przerwa.
- Nie zostawię, brata tutaj samego, jeszcze jakiś zabójca brata złapie. Ależ nie, nalegam. Brat chce się modlić. Dobrze, chyba nie mam wyjścia. Muszę brata zostawić samego.
Szybko zbiegł po schodach. Nie dawał im szansy na przygotowanie się. Z impetem wpadł na drzwi prowadzące do wnętrza wieży i natychmiast zaatakował prawą stronę, gdzie wcześniej znajdował się mężczyzna. Jedno celne uderzenie i zabójca leżał nieprzytomny. Pora na kobietę. Spojrzał się w krzaki, ale miejsce, gdzie wcześniej się ukrywała było puste. Rozejrzał się, ale nigdzie nie zauważył ruchu, ani szeleszczenia liści. Najwyraźniej wbiegła na wieże. Popędził krętymi schodami na górę, by w ostatniej chwili pochwycić rękę kobiety. Odciągnął ją od nieprzytomnego księcia. W wyniku zaciekłej szarpaniny, której napastniczka bynajmniej nie zamierzała przegrać, zakonnik był zmuszony pozbawić ją przytomności, bądź osłabić na tyle, żeby nie zdołała już atakować. Ona jednak rzuciła się na niego od tył. Zaskoczony mężczyzna stracił równowagę i upadł na plecy, przygniatając ją do ziemi. Napastniczka osiągnęła swój cel. Owinęła ramię wokół jego szyi. Starał się rozluźnić uścisk, ale okazało się to trudniejsze niż przypuszczał.
- Czemu bronisz tego dzieciaka? A może zamierzasz go zabić, tylko wynajął cię ktoś inny niż nas. I tak zginiesz, co ci szkodzi odpowiedzieć? Mów w końcu – zwiększyła nacisk, niemal miażdżąc mu gardło. – Nie chcesz ze mną rozmawiać? Trudno.
Zamierzała ostatecznie skręcić mu kark. Zakonnik w ostatniej chwili wymierzył celu cios w żebra. Kobieta wciągnęła powietrze zdziwiona. Natychmiast złapała bolący bok. Spojrzała z nienawiścią na stojącego nad nią mężczyznę.
- Nie mam czasu na pogawędki, ale obiecuję, że jak spotkamy się w innych okolicznościach, chętnie poprowadzę z tobą niekonieczne słowną konwersację. A teraz musisz mi wybaczyć.
I pozbawił ją przytomności, jak planował wcześniej.
- Same z tobą kłopoty – poskarżył się nieprzytomnemu Edgarowi. Przerzucił go przez ramię, zupełnie jakby nic nie ważył. – Pora ruszać w drogę. Cały klasztor nasz wyczekuje. W końcu będziesz naszym królem. A ja zapewne skończę w lochach. Co za marne życie.
Przy wyjściu dojrzał jakiś cień. Odruchowo przyjął pozycję obronną, nadal trzymając następcę tronu.
- Spokojnie, to tylko ja – rzucił z uśmiechem Teo. – Widzę, że nie poszedł z tobą po dobroci.
- Uparty dzieciak.
- Ale za to będzie lepszym królem, niż jego ojciec.
- Przekonamy się wkrótce, bo jak na razie nie widzę dla nas wielkiej nadziei.
- Wszystko w swoim czasie, Gianni. Na wszystko przyjdzie pora.
- Gdybym cię dobrze nie znał, pewnie w to uwierzył. Idę, bo wkrótce będą go szukali, a Marceli pewnie nie omieszka poinformować ich o ostatnim miejscu pobytu księcia.
- Pamiętaj, żeby nikt nie poznał, kim jest. Niektórzy zakonnic opowiadają się za rewolucją.



Witajcie!


Chciałabym powitać was w mojej pierwszej autorskiej sesji. Będzie to storytelling (inne rodzaj póki co są dla mnie, jako potencjalnego Mistrza Gry trochę zbyt skomplikowane i mogę je śmiało podpiąć pod kategorię "Czarna magia"). Może trochę nie typowy wstęp, ale sądzę, że na jego podstawie przekonacie się, bądź zniechęcicie do mojej sesji. Grunt, żebyście wyrobili sobie jakieś zdanie W podobny sposób będę prowadziła sesje. W każdym razie taki jest roboczy plan, zweryfikują go zapewne pomysły graczy. Wszak ile osób tyle nowych pomysłów. Nie sugerujcie się pochodzeniem imion i nazwisk bohaterów, gdyż żadne ze znanych nam krajów i miast nie będzie tutaj występowało, ani w historycznym, ani współczesnym okresie. Cała sesja z grubsza będzie oparta na monarchii angielskiej, ale będzie posiadała również inne, odrębne cechy, zupełnie jej nie przypominające. Znajdzie się również sporo odniesień do polskiej historii i stanów, społeczeństwa żyjącego na przełomie poszczególnych wieków. Najbardziej zbliżonym okresem, w jakim rozgrywać się będzie akcja jest wiek XIX i podobne zdobycze techniczne, a także zbliżone wiedza o naturze przyrody i człowieka. Ustrojem jak zapewne się domyśliliście jest monarchia, choć działacze pewnych ugrupowań dążą do wprowadzenia rządów republikańskich na drodze rewolucji. Najbardziej w sesji będzie się liczył spryt i zdolność manipulacji graczy. Nie zabraknie też wątków fantastycznych i trochę odbiegających o rzeczywistości, ale tylko pozornie mogą one uchodzić za czasu. Ale tego wszystkie dowiecie się, jak sesja wystartuje. Generalnie motywem przewodnim będzie doprowadzenie do rewolucji, bądź jej zapobiegnięciu. Do tego będzie potrzebny spryt, zdolności taktyczne, koneksje i wiele innych cech przydatnych spiskowcom. Czy przeciwnikom króla uda się zrzucić go z tronu, czy może zostaną oni pokonani przez zwolenników władcy, zdecydujecie wy sami (no, z moją małą pomocą :P). No cóż, kończąc ten wstęp zapraszam do przeczytania dalszych części rekrutacji. Miłej zabawy!

Podstawowe informacje:

Rekrutacja trwa: 24.04. 2009 - 15. 05. 2009 roku.
Karty wysyłać na adres mailowy: niebieska.myszka@wp.pl
Pytania zadawajcie w tym temacie, na PW albo przez gg: 7877427
Liczba graczy: 3 - 4 graczy.
Warunki przyjęcia do sesji: ciekawa, poprawnie wypełniona i oddana w terminie karta postaci.
Czas odpisywania na posty: 1 post tygodniowo.
Długość post: zależna od sytuacji, w jakiej znajdzie się wasza postać. Mogą to być jeden akapit albo całe wypracowanie, jak pomysły dopiszą, to możecie nawet referaty pisać Byle byście się tylko w czasie zmieścili.
To chyba najważniejsze informacje, no prócz wzoru karty, którą zaraz podam.

Wzór karty postaci:

Imię (i nazwisko): tylko bez łamaczy języków proszę :P
Avatar: czyli obrazek waszej postaci o rozsądnych wymiarach.
Ugrupowanie:
W całym państwie stanieje wiele grup reprezentujących interesy poszczególnych stanów, podobnie jak nasze partie polityczne. Tak samo, jak w ich przypadku, wśród tych grup znajdują się bardziej lub mniej wpływowe. Wasze postaci będą miały do wyboru cztery spośród nich. Zależnie od wyznawanych poglądu zapisujecie postać do danego ugrupowania. Każda postać musi należeć do jednej z tych organizacji. Wyjątek (jedyny zresztą) stanowi Wędrowiec, ze względu na tryb życia nie jest w stanie nigdzie się osiedlić, to też nie jest brany pod uwagę przez przywódców poszczególnych ugrupowań.
Cytat:
Towarzysze Miecza – zwolennicy króla, ugrupowanie o charakterze militarnym. Panuje w nim surowa dyscyplina, wierność władcy, oddanie sprawie, poświęcenie i niezłomny duch. Gdyby nie fakt, że zrzeszają również dzieci zamożnych obywateli Sirinionu, król uznałby ją bez wątpienia za armię specjalną, mobilizowaną jedynie w okresie wojny. Sprzeciwy możnowładców sprawiły, że ostatecznie król uznał ich za zmilitaryzowaną, oddaną mu organizację. Kryteria przyjęcia, jakimi kierują się przywódcy ją ściśle określone i dokładnie przestrzegane. Najważniejsze są testy sprawdzające sprawności fizyczne i odporność na stres. W dalszej kolejności umiejętność posługiwania się bronią, zdolności bojowe (obrona, atak, taktyka, reakcje itp.). Nie należy jej jednak traktować do końca jak wojsko, czy policję. Ważnym kryterium jest także odpowiednia wiedza i koneksje. Człowiek z ubogiej rodziny, nie mający żadnego kapitału własnego, który mógłby wnieść do organizacji, nie ma możliwości przyjęcia w ich szeregi. Normy zachowania w ściśle określonej sytuacji też są bardzo ważnym czynnikiem. Nie ma dla nich znaczenie wiek, ani płeć. Aktualnym przewodniczącym jest Gerard Blanka. Jego zastępcami, dowódcami grup do poszczególnych zadań są: Hieronim Fryk (organizacja przyjęć), Salome Constancio (wyszkolenie taktyczne), Nora Tatian (rekrutacja) i Alfred Stein (zastępca przewodniczącego, nadzoruje szkolenia ogólne).

Bractwo Sowich Synów – ugrupowanie ceniące sobie wiedzę, pokój i stabilizację społeczną dzięki zrozumieniu i rozwiązaniu problemu, poprzez zniwelowanie działania skutków ubocznych. Popierają oni króla w dążeniach do reform społecznych, zawierają licznie głos w zebraniach ludowych, uczestniczą w obradach parlamentu, posiadają wpływy w izbach wykonawczych. Sprzeciwiają się jednak wojnie i obsadzaniu w więzieniach przeciwników króla, skrajnej dyskryminacji i pozbawianiu praw obywatelskich mniejszości oraz ubogich. Organizacja jest otwartym ugrupowaniem zrzeszającym każdego, kto tylko ma ochotę posiąść wiedzę, a także osoby obdarzone pokojowym usposobieniem i żądzą poznawania świata poprzez rozum i doświadczenie. Mile widziani są także wykształceni już obywatele, gdyż zawsze znajdzie się dla nich praca, jako nauczycieli dla coraz liczniejszego grona uczniów. Ich zbiory sięgają kilku stuleci. Posiadają cenną bibliotekę i czytelnię. Rzadkie książki udostępniane są za pozwoleniem przewodniczącego. Obowiązuje tak ogólna zasada, że im więcej wiesz, tym większe przywileje na ciebie czekają. Obecnym przewodniczącym bractwa jest: Narcisso Vislav. Za pomocników ma szerokie grono nauczycieli i naukowców, z którymi ściśle współpracuje.

Stowarzyszenie Anarchistów – ugrupowanie jak nie trudno się domyślić sprzeciwiające się władzy królewskiej i wszelkim przejawom zwierzchnictwa monarchy nas narodem. Zamierzają doprowadzić do rewolucji, w wyniku której zostanie wprowadzona republika i rządy obywateli. Zrzeszają każdego, bez względu na stan majątkowy i status społeczny. Popierają wystąpienia, coraz liczniej organizowane. Zbierają siły do walki, jaką zamierzają wypowiedzieć władcy. Środki na swoje działa zdobywają w nielegalny sposób. Napadają i grabią zamożnych pro monarchistów. Nie obce im są również szantaże i przywłaszczanie mienia państwowego. Szczególnie upatrzyli dobie arsenał i skarbiec królewski oraz ośrodki gdzie składuje się zbiory. Pomagają potrzebującym. Wspierają najuboższych zapewniają pożywienie, dom i wykształcenie. Zazwyczaj nie oczekują niczego w zamian. Czasami jeżeli ich zdaniem trafia się wybitna jednostka należy ją pozyskać za wszelką cenę. Wtedy mogą się bardzo daleko posunąć. Przywódca: Steven Erna. Zastępcy to: Marius Constantino i Geena Serge. Wprawdzie działa nielegalnie, ale król w żaden sposób nie jest w stanie ich zlikwidować, ani tym bardziej zamknąć.

Zakonnicy Wyznaniowi – pod tą dość dziwną nazwą kryje się zakon, który zamierza doprowadzić do zmiany króla. Poprzez dążenie do ogłoszenia elekcji VIVANTE REGE. Za życia panującego władcy chcą obsadzić na tronie Edgara. Posiadają wpływy w każdej dziedzinie życia społecznego, łącznie z dworskim życiem. Mają miejsce jako osobista straż króla, prowadzą msze w katedrze na zamku. Są dosłownie wszędzie. Przyjmują nowych członków bardzo ostrożnie, gdyż obawiają się, że w ich szeregi może wniknąć zdrajca. Przyjmują tylko zaufanych ludzi, którzy w przekonujący sposób wykazali, że nie popierają króla. Zadania przydzielane są według określonych zasad. Najdłużej działający członek dostaje te najbardziej poufne. Nowy błahe dostarczanie drobnych informacji. Nie ujawnili nigdy swoich przywódców. Również ich istnienie nie jest do końca pewne. Jedni uważają, że są prawdziwą organizacją, inni sądzą, że to tylko podania, bajki, żeby zahamować i nastraszyć anarchistów.
Opis postaci: postarajcie się w miarę szczegółowo opisać swoją postać. Np. co lubi, czego nie, dlaczego popiera króla, jaki ma stosunek do monarchii, z czego to wynika, jakiego ma podejście do zabijania, podstępów, czego oczekuje od życia, jaki ma cel, czego się obawia, w czym czuje się mocna, jakie są jej słabe strony, czy ma jakiś wrogów, czy może wielu dobrych przyjaciół, ile ma lat, itd.

Historia: wyjaśniać chyba nie muszę. Miejsce, gdzie opisujecie i uzasadniacie zachowanie swojej postaci, jej wybory, wtajemniczacie mnie w jej zawiłą, a może prostą, może banalną, smutną, wesołą, niebywałą historię.

Profesja:
Tutaj na chwilkę muszę się zatrzymać. Od razu wyjaśniam, że profesja nie ma większego wpływu na przynależność do ugrupowania, w każdym razie w większości przypadków nie ma. Wyjątek stanowi Wędrowiec, ale o tym za chwilę.
Cytat:
Generalnie możliwości kształcenia się nie posiada jedynie najuboższy mieszkaniec zwany przez wszystkich zamożniejszych od niego Działaczem. Nic innego nie może robić jedynie pracować. To jej zadanie nadrzędne, a zarazem najwłaściwsze dla niej. Za prace zdobywa niewielkie ilości jedzenia, bądź skromne wynagrodzenie. Nie wiele jest takich osób w państwie, zazwyczaj Działaczami stają się ludzi z własnego wyboru. Jest to raczej degradacja za ciężkie przewinienia, niż status należny z racji urodzenia.

Namiestnik: najbliższy doradca króla. Jego prawa ręka (lewa zresztą też). Powiernik i zaufany stróż jego tajemnic, nawet tych, o których sam król nie ma pojęcia. Może zatem podejmować samodzielne decyzje, bez konsultacji z królem, acz wszelkie nie udane działania są mu zazwyczaj wybaczane. Nie wszystkie decyzje leżą w jego gestii. Nie może wypowiadać wojen, wydawać aktów prawnych regulujących stosunki społeczne, ani rozporządzać majątkiem społecznym. Jako jedyny ma znaczący wpływ na króla, niekiedy nawet jego zdanie znaczy więcej niż zdanie królowej, czy młodego księcia. Król wybiera go osobiście i bezpośrednio. Kandydaci pojawiają się w pałacu na trzy dni po pogrzebie ubiegłego namiestnika.

Żołnierz: wiecie jak wygląda, jak zachowuje się i jakie obowiązki są stawiane przed żołnierzem, nie? Wiecie też, do czego się zobowiązuje pełniąc swoją funkcję? To wiecie wszystko na temat tej profesji W razie pytań, piszcie.

Magnat: znacie zwyczaje polskich magnatów? Nivil novi, liberum veto i uczty na kilka ton straty, trwające po kilka tygodni? No dokładnie. To typowy przedstawiciel tej profesji. Zarabia na handlu. Prowadzi wymiany z zagranicznymi fabrykami, monarchami, ugrupowaniami społecznymi. Nie należy to do ogólnie przyjętego zwyczaju, ale zdarza się, że bierze bezpośredni udział w działaniach handlowych, dobija targów, rywalizuje z innymi magnatami o wpływy. Magnat (bądź szlachcic, jak komu wygodniej) to określenie na człowieka, który coś w życiu osiągnął (albo odziedziczył po rodzicach) i cieszy się teraz wpływami. Ma fundusze na większe inwestycje, może wydawać na swoje zachcianki spore sumy pieniędzy. Niekoniecznie musi zachowywać się jak zadufany gbur i niewdzięcznik, w dodatku arogancki.

Najemnik: dobrze opłacany zabójca i zamachowiec. Zorganizowany i sprawny. Posiada własny sprzęt. Sam zapewnia sobie wszelkie alibi. Zakwaterowanie leży w jego gestii. Zleceniodawca wyznacza tylko cel, miejsce i czas. Nie można go namówić do kradzieży (chyba, że zrobi to z własnej woli). Najemnicy uważają, że kradzież to jedynie niepotrzebne ryzyko. Są świetnie wyszkoleni. Rzadko zawodzą. Wynajmowani są do zabijania, w czasie wyprawy na wojnę, jako szpiedzy w okresie pokoju. Każdy szanujący się skrytobójca ceni swoje usługi, dlatego bez dużego kapitału nie warto nawet żadnego szukać. Najemnicy likwidują skutecznie każdego, kto hańbi ich profesję. Dbają o swój wizerunek. Czarne owce są niemile widziane. Niezmiernie rzadki wyjątek stanowią nowicjusze. Oni jednak nie często stawiają pierwsze kroki bez swojego nauczyciela.

Urzędnik: człowiek z pozycją. Zwykle zamieszkuje królewskie miasto – stolicę, Trimonię. Dobrze zarabia. Cieszy się przywilejami: może udzielić kredyt, odbierać gospodarstwa dłużnikom, osadzać mieszczan, skazywać na wiele lat wiezienia. Ma to jednak swoje ograniczenia. Gestia urzędnika sięga jedynie pomniejszych spraw. Nie może on skofiskowac magnackiego majątku. Nie może tez sądzić człowieka oskarżonego o ciężkie przewinienia wobec króla czy magnaterii (np. zdrada, szpiegostwo, podszywanie się pod szlachetnie urodzonego). Skorumpowani urzędnicy, którzy zostaną wykryci, sądzeni są przed właściwą radą królewską.

Mieszczanin: szary obywatel. Płaci podatki, codziennie rano wstaje do pracy, by utrzymać dom i rodzinę. Pracuje w fabryce miejskiej, urzędach, zajmuje się dokumentami, sortuje pocztę, pilnuje wykonywania obowiązków, sprzedaje na targu, w sklepikach, zbiera zamówienia, realizuje je, dostarcza przesyłki. Zarabia zdecydowanie mniej od urzędnika, ale zarobki pozawalają na prowadzenie życia na przyzwoitym poziomie. Wszechstronny. Podejmie każdą pracę. Może nawet zostać urzędnikiem, jeżeli będzie się nadawał.

Banita: zdrajca, człowiek wyjęty spod prawa, wygnany przez króla poza granice państwa, bez możliwości powrotu. Zazwyczaj wracają do kraju w roli szpiegów, czasami jako posłańcy władców sąsiednich krajów. Banita jest pozbawiony wszelkich praw obywatelskich, nie może się o nie upominać, niczego żądać. W świetle prawa jest nikim, dosłownie. Dlatego zazwyczaj, jeżeli postanawia pozostać w kraju, co jest możliwe, ale w skrajnych przypadkach, może dokonywać wielu przestępstw, na które zwykły obywatel nigdy by sobie nie pozwolił. Staje się często Wędrowcem.

Wędrowiec: zwany inaczej Obieżyświatem. Nie ma stałego miejsca zamieszkania. Podróżuje od miasta do miasta parając się najcięższymi, ale dobrze płatnymi pracami. Za wysiłek oczekuje nagrody, za przestępstwo uniknięcia kary. Każde miasto rządzi się swoimi prawami, odnośnie traktowania Wędrowców, które tyczą się tylko ich. Zwykle to zabijacy i złodzieje, kryjący się za wyższymi celami swojej wędrówki: oświeceniem, zdobyciem wiedzy, doświadczenia, zdobycia potrzebnych do rozkręcenia przyszłej działalności znajomości. Nie jest to profesja stała, każdy kto zdecyduje się na osiedlenie na stałe w jednym, konkretnym miejscu, ma prawo do znalezienia stałej pracy i zaprzestania bycia Wędrowcem. Przyjmują także zlecenia roznoszenia wiadomości po kraju, w czasie wojny były to niegdyś fałszywe wiadomości, przez co większość cieszy się teraz złą sławą, uznawani są za kłamców, nawet jeżeli nie ma podstaw, do wyglądania takich opinii.

Dyplomaci: zajmują się sprawami gospodarczymi i interesami monarchów na arenie międzynarodowej. Równie dobrze może reprezentować władcę w innych celach. Może przybyć do innego kraju by odebrać należność za czyjeś ziemie, bądź je sprzedać. Nie ma jasnego ograniczenie jego obowiązków. Są jednak ścisłe kryteria, które respektowane są w każdym kraju i od wielu wieków nie uległy znaczącej zmianie: wzorowy obywatel danego kraju, który reprezentuje (na papierze, w rzeczywistości bywa z tym różnie), oznacza to, że nie jest dłużnikiem, złodziejem, żołnierzem, wędrowcem, namiestnikiem. Musi być pełnoletni (przekroczyć 20 rok życia), posiadać choć mały majątek. Ma pod sobą liczną służbę i jest gościem specjalnym w kraju, morderstwo dyplomaty równe jest wypowiedzeniu wojny. To profesja dla ludzi, którzy potrafią sobie radzić z innymi i nimi w odpowiedni sposób manipulować.
Mogą pojawić się wątki magiczne. Nie mam tutaj jednak na myśli żadnych lewitujących przedmiotów, strzelania kulami ognia, ani wskrzeszania umarłych. To raczej typ subtelnej magii ziółek, złudzenia, naśladownictwa, oddziaływania na emocje. To np.. ludzie, którzy swoim wyglądem, zachowaniem i trybem życia upodabniają się do wampirów, zombie, demonów, czarnoksiężników. Jeżeli ktoś będzie zainteresowany poprowadzeniem takiej postaci niech skontaktuje się ze mną na gg, albo przez PW.

To chyba wszystko co chciałam napisać. Jeżeli o czymś zapomniałam albo coś jest nie jasne, wyjdzie w praniu. A tym czasem, jeżeli już tu dotarłeś miły (przyszły) graczu, dziękuję za poświęcony czasu!
 

Ostatnio edytowane przez Idylla : 28-04-2009 o 11:44.
Idylla jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:19.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172