|
Archiwum rekrutacji Wszelkie rekrutacje, które zostały zakończone. |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
07-12-2009, 11:51 | #1 |
Reputacja: 1 | [Mag: Wstąpienie] Błyszczące oczy zdobywców Błyszczące oczy zdobywców [MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=t6_Xdev3qTA&feature=PlayList&p=A368C402FAA EEF1A&playnext=1&playnext_from=PL&index=42[/MEDIA] - Rusz się! – Anubis w zakrwawionym i podziurawionym mundurze generała Świerczewskiego stał nad czołgającym się z wysiłkiem po rozżarzonym piasku mężczyzną. Szakalogłowy bóg poprawił sobie rogatywkę na głowie. Poprawił to za dużo powiedziane. Nieznacznie ją przekrzywił. Wielkie, szpiczaste uszy stanowczo przeszkadzały przy próbie jej porządnego ułożenia. Ale Anubisowi najwyraźniej to nie przeszkadzało. - No co jest? Myślisz, że wszystko podam ci na tacy? – Szakalogłowy wylał na siebie wodę z bukłaka. Przetarł kark wilgotną chusteczką. – Wiesz, pustynia jest taka piękna. Kryje w sobie wiele tajemnic - oznajmił rozmarzonym głosem. Czołgającemu się po piasku mężczyźnie zwisało, prawdę powiedziawszy, to, co opowiadał mu egipski bóg. Jego celem była najbliższa oaza na tej pustyni. Ale z minuty na minutę siły go puszczały, a jego przewodnik pieprzył jakieś głupoty. Czerwony piasek pustyni dostawał się wszędzie. Do nosa, uszu, ust. Czerwony piasek pustyni był pod nim, na nim. Wszędzie. Miał go dosyć. Podobnie jak szakalogłowego. Karol Birula był twardy. Na dzielnicy wszyscy się go bali. Zresztą, nie tylko na dzielnicy. W całym mieście był znany, znany ze swojej twardości. Dzięki swoim muskułom, choć może nie tylko dzięki nim, utorował sobie drogę na szczyt, jak mu się wydawało. Miał siano. Miał niezłą brykę. Panienki. No, żyć nie umierać. Karol Birula czuł się królem. Teraz to Karol Birula nie czuł się królem. Teraz to czuł się jak kupa gówna. I jeszcze ten gderający nad uchem natręt. Niegrzeczny Karolek zastanawiał się, dlaczego Anubis tym razem wybrał coś takiego? Pustynia. Wszechobecny piasek. Nic tylko piasek. Tony piasku. Piasku i niczego innego. Niegrzeczny Karolek czołgał się dalej po tym czerwonym piasku. A Anubis udzielał mu lekcji historii starożytnej. Był wyczerpany. Bolały go wszystkie mięśnie. Był głodny i spragniony, ale jego awatar nie chciał się z nim podzielić swoją wodą. Wreszcie zrezygnowanemu Biruli ukazała się oaza. Woda. Woda, Woda. Nagłe pokłady energii pozwoliły mężczyźnie puścić się biegiem do drzew. A za nimi była woda. Czuł jej zapach. Jak nigdy czuł zapach wody. Wskoczył na główkę do sadzawki. Widział dno. Ciecz przyjemnie ochłodziła go i sprawiła, że na chwilę zapomniał o bólu i odparzeniach. Nawet nie chciał sam przed sobą się przyznać, co ma poocierane i poodparzane. Gdy się tak bawił jak dziecko, Anubis dosłownie nadpłynął do niego. Połykając kolejne daktyle przyjrzał się krytycznie magowi. - Karol. Nie zapominaj, po co tu jesteśmy. – Oblizał sobie palce, gdy ostatni owoc wylądował w jego uzębionym pysku. - Ty mi przynieś kilka takich. – Niegrzeczny Karolek ruchem głowy wskazał na daktyle, po czym dał nura pod wodę. Anubis wzruszył tylko ramionami. - Sam przynieś. I nie zapominaj, po co tu jesteśmy. Koniec tego. Idziemy dalej. Awatar ruszył. Karol Birula jeszcze przez chwilę pławił się w wodzie, po czym z wyraźną niechęcią wyszedł z wody, zebrał mamrocząc jakieś przekleństwa pod adresem szakalogłowego boga i ruszył za nim. Ruiny znaleźli po jakimś czasie. Karol przestał nawet zastanawiać się, ile to już minęło. Kupa kamieni, jak to określił w myślach. - Mówiłem ci, że masz się kryć. – Anubis syknął cicho, gdy okazało się, że Niegrzeczny Karolek nie czołga się, tylko idzie normalnie, wyprostowany i z rękami nonszalancko wbitymi w kieszenie, jakby urządzał sobie spacerek po swoich włościach - wrocławskim "trójkącie". – Chcesz, żeby cię zobaczyli? – Wskazał na kilku zamaskowanych mężczyzn z kałachami i wyrzutnią rakiet. Mężczyźni kręcili się wokół ruin. Część z nich majstrowała coś przy, no na upartego można by rzec, że drzwiach. Inni stali z uniesioną do góry bronią. Straży na szczęście nie było nigdzie. Birula podczołgał się do jakiegoś głazu. - I co teraz?? – Spojrzał na swojego awatara. - Jak to co?? – Anubis wciągnął powietrze do nozdrzy. – Musimy się dostać do środka. Ale niezauważeni. Nie muszę ci chyba przypominać, że jeśli cię złapią… - Tu umilkł i odwrócił się o 180°. - Rzesz kurwa mać. – skomentował Karolek. Dwóch arabskich wojowników skradało się właśnie do nich. Anubis zawarczał, a jego oczy rozświetliły się. - Idź, ja ich zatrzymam. – Szakalogłowy bóg wyszedł na spotkanie wojownikom. Karolek słyszał tylko dziki wrzask przerażenia i ujadanie. Potem wszystko ucichło. Korzystając z faktu, iż dziwne odgłosy odciągnęły wszystkich od wejścia, Karolek podczołgał się tam i wślizgnął. Nie wyczuwał jednak swojego awatara. Gdzieś tam, w oddali słychać było serię wystrzałów. Jakieś wybuchy. Krzyki rannych. Birula szedł po omacku. Nie chciał ryzykować wykrycia. Kręte korytarze krzyżowały się i łączyły. On jednak szedł przed siebie. Znał drogę, chyba. W końcu po jakimś czasie dotarł do oświetlonej bladozielonkawym światłem komnaty. Na jej środku stał kamienny sarkofag. Karolek uśmiechnął się do siebie. Chyba miał dziś szczęście. Wyprężył muskuły, by zdjąć płytę. Nie było to jednak łatwe. W końcu płyta ustąpiła i oczom Euthanatosa ukazała się pusta przestrzeń. No nie całkiem pusta. Na dnie kamiennego sarkofagu leżało jakieś zawiniątko. Mężczyzna sięgnął po nie i schował. Schylił się po kamienną płytę, chciał ukryć swoją obecność. Już prawie uniósł kamień, gdy poczuł za uchem zimną stal. Łamanym rosyjskim otrzymał polecenia podniesienia rak do góry i udania się na powierzchnię. Zaczął posłusznie wykonywać polecenia. Gdy wyszedł zpowrotem na powietrze była już noc. Gwiazdy rozsiane po firmamencie nieba mrugały do ludzi radośnie. Niegrzecznemu Karolkowi nie było jednak do śmiechu. Ci boży bojownicy, jak sami siebie określali, nie obeszli się z nim jak z jajkiem. Był cały posiniaczony i poraniony. Ale czuł przy sobie małe zawiniątko wyciągnięte z ruin. Znowu usłyszał łamany rosyjski. Wprawdzie w szkole nie bardzo chciał się uczyć tego języka, zresztą jak większość jego koleżanek i kolegów, ale coś niecoś zrozumiał. - Ty mówić, gdzie twój towarzysz? I to szybko. Karolek milczał. Kolejny cios kolbą od kałacha. Birula poczuł metaliczny posmak w ustach. - Ty nie chcieć mówić?? Dobrze. Słońce na pustynia rozwiązać nie jeden plugawy język. ************************************************** ************************* - Panie Prezesie Stadnicki. – Renatka zapukała do gabinetu szefa. – Panie Prezesie. – Otworzyła je nie czekając na zaproszenie. Zwykle tego nie robiła, ale sytuacja była poważna. – Panie Prezesie, coś niedobrego dzieje się z panem Birulą. Pan pójdzie ze mną. TW Diabeł odłożył właśnie czytaną przez siebie teczkę, wyszedł zza wielkiego, dębowego biurka i podążył za swoją asystentką. Wśród wielu książek zgromadzonych w niewielkim pomieszczeniu służącym fundacji za bibliotekę, na starym stole leżał Karol Birula. Był nieprzytomny. Ale oczy miał otwarte. Z nosa, ust i uszu sączyła się krew. - Birula!! – krzyknął Stadnicki. – Co wy mi tu kurwa odstawiacie?? - On chyba… - Renatka chciała coś powiedzieć, ale Pan Prezes spiorunował ją spojrzeniem. - Pani pójdzie i zaparzy kawę. Kobieta posłusznie wykonała polecenie. - Birula, do kurwy nędzy, nie ważcie mi się tu wykitować. Stadnicki podwinął rękawy. Podniósł ciało Karolka ze stołu i oparł o krzesło, odchylając jego głowę do tyłu. Następnie położył swoje dłonie na dłoniach nieprzytomnego, zamknął oczy i począł sądować. Nie było łatwo znaleźć Niegrzecznego Karolka, ale się udało. TW Diabłeł w starym, wysłużonym Namazie zajechał przed ruiny. Nawet nie musiał się specjalnie wysilać, żeby przegonić talibów. Niczym zwycięski Paul von Hindenburg, pogromca kozaków, zjawił się tu, by uratować świat… No była to trochę przesada. Niemniej jednak na dźwięk nadjeżdżających samochodów boży bojownicy po prostu wzięli nogi za pas, pozostawiając swoją ofiarę rozciągniętą pod palącym słońcem pustyni. TW Diabeł nie miał czasu sprawdzać czy uciekli daleko. Rozwiązał nieprzytomnego Birutę i zabrał go do Kanaza. Renatka przyniosła kawę. Stadnicki właśnie wymierzał kolejny siarczysty policzek Karlowi. - Birula, wy mi tu zaraz wszystko własną juchą zapaćkacie. Co to kurwa ma być?? Niegrzeczny Karolek otworzył nieprzytomnie oczy. - Pani Renatko, pani poda mu kawę. Już jest wszystko dobrze. – TW Diabeł wyminął kobietę wracając do swojego gabinetu. Birula wytarł krew spod nosa i z ust. Upił łyk paskudnej kawy, jaką fundował z własnej szkatuły wszystkim Stadnicki. Zamknął oczy. Tuż obok niego stał uśmiechnięty, opierający się o heka Anubis. Karolek uśmiechnął się tylko do niego. *** Witam wszystkich, w swoim i Asenat imieniu w kolejne odsłonie gry Mag: Wstąpienie we Wrocławiu. Rzecz dziać się będzie w latach 90 XX wieku, tuż po wyjściu wojsk radzieckich z Polski. Potrzebujemy 8 graczy (4 narodowości Polskiej i 4 cudzoziemców – najlepiej Niemców lub Austriaków). Bohaterowie z Polski muszą mieszkać na terenie Wrocławia od dłuższego czasu i należeć do tutejszych tradycji, o których nieco później będzie wspomniane. Bohaterowie z Europy Zachodniej zaczynają w Wiedniu. Muszą więc już trochę mieszkać a Austrii i być związani z tutejszymi Przebudzonymi. Dodatkowo niewskazane jest posiadanie korzeni polskich. Tak samo jak znajomość języka polskiego. A znowu Polacy nie powinni posiadać znajomości języka niemieckiego. Postaci powinny mieć więcej niż 25 lat i aparycję, która nie odstrasza od nich szeroko rozumianego społeczeństwa. Czyli żadnych bohaterów o spalonej twarzy, urwanych nosach itp. Proszę Państwa, to jest Świat Mroku. Tu niektóre rzeczy są wysoce przerysowane i wyolbrzymione. Dlatego liczę na stereotypowe podejście do niektórych rzeczy. A mianowicie. Dla przeciętnego Polaka Niemiec (Austriak czy inny Szwajcar) to zło wcielone, SS-man mordujący dzieci, których nielubimy. Ten stereotypowy Niemiec przyjechał tu, aby odebrać nam naszą ziemię z pewnością . Dla przeciętnego obywatela Europy Zachodniej Polska to taki zacofany kraj, którym 365 dni w roku jest zima. Niedźwiedzie polarne chodzą po ulicach. Ludzie tu poruszają się tylko i wyłącznie saniami zaprzężonymi w konie. Turyści są tu rabowani na każdym rogu. Rabowani i gwałceni. A Polki są ładne i łatwe. Ruszcie głową. Bo to tylko przykłady były. Do wyboru macie następujące tradycje Eutanatosi, Kult Ekstazy, Niebiański Chór, Porządek Hermesa, Synowie Eteru, Werbena (tylko magowie z Europy Zachodniej), Wirtualni Adepci, Opustoszali. Te i tylko te!!! Proszę pamiętać również, że Wasi adepci powinni posiadać rodzinę. Sierot nie przyjmujemy! O przyjęciu do sesji decyduje nadesłane opowiadanie traktujące o wzajemnych relacjach miedzy magiem a awatarem. Może to być przebudzenie. Może to być jakieś poszukiwanie z awatarem. Tu też pozostawiam dużo swobody. O punktach do rozdysponowania porozmawiamy, gdy już wyłonimy graczy. Na zgłoszenia czekamy do 30 grudnia. Wysyłać proszę na adres efcia-z@o2.pl W temacie proszę podać tytuł sesji i swojego nicka. Zgłoszenia wyłącznie w formacie doc lub pdf. *** A teraz trochę o wrocławskim społeczeństwie przebudzonych. Wrocławskie Tradycje, zresztą jak w całej Polsce, wychodzą dopiero ze stagnacji po latach komunizmu. Są one dodatkowo skłócone ze sobą i obwiniają się nawzajem za obecny stan. EUTANATOSI Fundacja Eutanatosów mieści się przy starym żydowskim cmentarzu na ulicy Ślężnej. Zajmuje kilka pokoi wynajętych cudem od skarbówki. Oficjalnie działa jako fundacja na rzecz odnowienia zabytkowego cmentarza i tym też się zajmuje. Janusz Stadnicki „TW Diabeł” Z tych Stadnickich. Tajemnicą poliszynela jest, że pracował w aparacie bezpieczeństwa PRLu i to na wysokim stanowisku. Teraz też ponoć ma koneksje. Szef Eutanatosów w mieście. Trudny w obejściu, złośliwy ze skłonnością do patosu. Karolr Birula „Niegrzeczny Karolek” Prawa ręka Stadnickiego. Ponoć dobrze znany jest organom ścigania w związku z podejrzeniami o kontakty w lokalnym półświatku. Ale nigdy nie postawiono mu zarzutów. Wielbiciel odpicowanych panienek i aut po tuningu. A także dania po mordzie. Powody znajdą się zawsze. Renata Ludecka – sekretarka w fundacji - akolita Bez Renatki nie byłoby fundacji.Gdyby w Sevres umieszczono wzorzec księgowej, byłaby nią właśnie Renata Ludecka. Jej twarz była idealnie pospolita, ani ładna, ani brzydka, za to perfekcyjnie umalowana. Nie ubierała się inaczej niż w garsonki w kolorze ściery do podłogi i białe bluzki, które puentowała jedną ze swoich trzech nieśmiertelnych, niegustownych apaszek. Dzisiaj na tapecie były zielone grochy na żółtym tle. Wszyscy w fundacji zdawali sobie sprawę, że szef może się zmienić, ale Renata jest niezastąpiona. To ona, perfekcjonistka i tytan pracy, zorganizowała przykrywkę dla fundacji - legalnie działające stowarzyszenie, zajmujące się renowacją starych cmentarzy. To ona wyszarpała od skarbówki pokoik, które miejsce było o tyle istotne, że prowadziło z niego przejście pod cmentarz, gdzie mieścił się Węzeł. To ona załatwiała wszelkie sprawy finansowe. KULT EKSTAZY Głównym problemem kultystów jest brak siedziby i dużego Węzła we Wrocławiu. Trochę historii W czasie ostatniej wojny kultyści ostrzegali, że przy gauleiterze Karlu Hankem kręci się Nephandi, ale nikt im za bardzo nie wierzył - bo i wówczas kultyści w większości to było mało godne zaufania towarzystwo - grajkowie, magnetyzerzy, medium i tym podobne jednostki. Ówczesną siedzibą Kultu był Pałac Hatzfeldów na Albrechtstrasse (obecnie Wita Stwosza) Pałac został zajęty na rzecz III Rzeszy (ponoć właśnie za występowanie przeciwko gauleiterowi), miał w nim swoją siedzibę gauleiter Dolnego Śląska Karl Hanke, powstał w nim Labirynt Nephandi. Nephandi opuścił Hankego podczas oblężenia Festung Breslau, a kultyści powrócili do swojej siedziby jeszcze zanim przebrzmiały ostatnie strzały. Co zastali w opuszczonym pałacu - to wiedzą tylko starsi przedstawiciele tradycji. Faktem jest natomiast, że w wyniku przeprowadzonego rytuału oczyszczającego Węzęł wygasł, a w promieniu 50 metrów od pałacu nie udaje się żadne magya. Sam pałac był mocno zniszczony i gruntownie go przebudowano. Obecnie w pałacu Hatzfeldów mieści się BWA Awangarda - galeria sztuki współczesnej. Obecne Węzły posiadane przez tradycję to: Klub Kalambur w secesyjnej kamieniczce na ulicy Kużniczej - połączenie kawiarni z teatrem i tzw. miejscem kultury alternatywnej. Węzeł jest maleńki i Kalambur służy bardziej jako miejsce spotkań. Zamek na wodzie w Wojnowicach Tu Węzeł jest większy, w zameczku otoczonym podwójnym pierścieniem fosy mieści się Dom Pracy Twórczej środowisk artystycznych Wrocławia oraz hotel (o samym zameczku, tak jak i o pałcu Hatzfeldów i klubie Kalambur mozna sporo znaleźc w sieci). Problemem jest to, że Wojnowice leżą na zadupiu wielkiego miasta, a dla takiej tradycji jak kultyści jest to trudne do przyjęcia. Obecna sytuacja Kultu Kultystów we Wrocławiu jest około 15, ale jest to liczba płynna - takie miasto jak Wrocław przyciąga wszelkiej maści artystów i przedstawicieli Kultu również. Kultyści zamieszkujący na stałe we Wrocławiu stanowią zwartą grupę i znają się nawzajem - legendą są wieczorki muzyczne na zapleczu Kalambura. Kult jest postrzegany przez magowe towarzystwo Wrocławia jako stojący z boku i niemieszający się do rozgrywek o władzę. Kiedy hermetycy i VA skakali sobie do oczu, Kult szykował kolejne festiwale i sprawiał wrażenie, że jego przedstawicielom bardziej zależy na dostarczaniu rozrywki Śpiącym niż na usadzeniu tylków na najwyższym miejscu, które to wrażenie pogłębiał pozorny brak zainteresowania przepychankami o władzę i uznanie u głowy Kultu, wszyscy-mnie-lubią-dla-nikogo-nie-jestem-zagrożeniem Kamila Świeczki Kamil Świeczko Około pięćdziesiątki, nieformalny szef wrocławskich kultystów, wirtuoz saksofonu. Typ łagodny, spokojny i kulturalny, nikomu niewadzący, a przynajmniej takiego udaje. W rzeczywistości bezwzględnie dąży do uzyskania mocniejszej pozycji przez tradycję, tylko że robi to z klasą. To jest ktoś, kto jedną rękę wyciągnie ochoczo w pomocnym geście, a drugą będzie grzebał rozmowcy w głowie w poszukiwaniu interesujących informacji. Najlepszym dowodem na to, że to nie jest dobry wujcio, jest jego szczera i głęboka przyjaźń z Bohatyrowiczem - najważniejszym Werbeną we Wrocławiu - no bo z takim skurwielem może się przyjaźnic tylko inny skurwiel. Arleta Świeczko 23 lata, nie tyle ważna, co po prostu znana. Córka Kamila, niezbyt miła w obejściu. Jest chora - schizofrenia i prawdopodobnie zespół Aspergera, ale do końca nie wiadomo, bo dziewczyna zaczęła tracić więź z awatarem i zwiała ze szpitala, przy cichej aprobacie ojca, który ją chroni, jak może. Dominik „DJ-Truskawa” Truskacki dj w modnych klubach, roztargniony i nadmiernie gadatliwy senior Kultu Michał Kostecki - hipnotyzer i zegarmistrz, ma zakład zegarmistrzowski na ulicy Więziennej. Wesoły i serdeczny staruszek. Ponoć brał udział w oczyszczaniu Pałacu Hatzfeldów. NIEBIAŃSKI CHÓR Nie jest zbyt liczną tradycją. Siedziba ich Fundacji mieści się w budynku Kościóła Ewangelicko-Augsburskiego im. króla Gustawa Adolfa we Wrocławiu na Sępolnie. Helena Kronecker Pani biskup kościoła ewangelickiego. Pani biskup porusza się po mieście harleyem. PORZĄDEK HERMESA Porządek Hermesa był przed wojną najliczniejszą tradycją w mieście. Wielu żydowskich kabalistów należało do tej Tradycji, jednakże holokaust przetrzebił jej szeregi i dzisiaj mogą jej członkowie jedynie wspominać o dawnej świetności. Czynią to nader często i starają się jak mogą, aby ich głos był słyszany. Tradycja ta jest dodatkowo podzielona wewnętrznie. Dwie zwalczające się frakcje w jej łonie wcale nie pomagają przywrócić dawny splendor. Ich Fundacja mieści się w Zakładzie Narodowym im. Ossolińskich. Henryka Hilbert lat 49. Ambitna, ostra kobieta Edmund Bejowski - jest poplecznikiem Hilbert. Profesor w Instytucie Pedagogiki UWr. Krążą plotki, że jest "kochający inaczej", co tłumaczyłoby jego zniewieścienie. Adam Wysocki – przeciwnik Hilbert. Typ młodego wilka. SYNOWIE ETERU Eteryci związani są z Politechniką Wrocławską. Siedziba ich Fundacji jest Instytut Elektrotechniki Oddział Technologii i Materiałoznawstwa Elektrotechnicznego we Wrocławiu przy ul. M. Skłodowskiej-Curie. Jest to najliczniejsza tradycja we Wrocławiu. Prowadzą oni zdrową wojnę na patenty i wynalazki z Wirtualnymi Adeptami. Zygmunt Berner Pracownik naukowy PWr. Jest bardzo cierpliwy. Traktuje swoich podopiecznych po ojcowsku. Jego hobby to ptaki - uważa je za najcudowniejsze maszyny, jakie stworzyła natura. Powszechnie znany Śpiącym jako pracownik naukowy - i szef wrocławskiego oddziału Towarzystwa Ornitologicznego. Emanuel Kuratow Cichy, spokojny. Krążą plotki, że wyleciał z politechniki za pochodzenia, jest wyznania mojżeszowego. Chętny do pomocy i mediacji. Weronika Hartmann Krzykliwa i momentami wręcz wulgarna. Mówi to, co myśli. Ambitna do bólu. Niedawno wróciła z Uppsali, ze swoją nową szwedzką dziewczyną Karin. VERBENY Werbeny zajmują Węzęł na Ślęży, oraz mniejszy Węzeł u podnóża góry - pradawne miejsca kultu. Główny Węzeł na szczycie jest martwy od czasów wojny. Grzegorz Bohatyrowicz - profesor etnologii, z pochodzenia lwowiak. Przez wiele lat samotnie walczył o ozywienie węzła na Ślęży i niechętnie dopuszcza kogokolwiek w pobliże góry. Bezwzględny i zacięty w swojej wizji wskrzeszenia silnej tradycji na Ślęży. Karin Sjöstrand Słodka i urocza, pełna wdzięku... pomocna, o ujmującym charakterze i sposobie bycia. Niestety, nader słabo mówi po polsku. WITRUALNI ADEPCI Przywódca WA stara się jak może by pogodzić i skłonić do współpracy inne tradycje. Przez młodych członków społeczeństwa Przebudzonych postrzegany jest jako przywódca. Starsi traktują go jako uzurpatora, który próbuje podkopać ich autorytet. Nie mogą mu jednak odmówić zasług jakie położył przy zbliżeniu Tradycji. Siedziba Fundacji WA mieści się w budynku Nowej Giełdy przy ulicy Krupiniczej. Stefan Oderfeld Przywódca WA. Stara się też nakłonić do współpracy wrocławskie Tradycje. Z tego też powodu, zwłaszcza przez młodych, widziany jest jako przywódca Przebudzonych w mieście. Pracownik naukowy II UWr. Dodatkowo ma własną firmę informatyczną, w której siedzibie jest fundacja WA. Kobieciarz jednym słowem. W jego firmie pracuje dużo młodych kobiet. Na palcach jednej ręki można by policzyć te, z którymi jeszcze nie spał. Madgalena Sośnicka Doktorantka w Instytucie Matematyczny UWr. Podopieczna Oderfelda. Czyli wiadomo jak zrobiła karierę. Zapraszamy!! Duet MG Asenat & Efcia
__________________ - I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała. - W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor. "Rycerz cieni" Roger Zelazny Ostatnio edytowane przez Efcia : 11-12-2009 o 19:31. |
07-12-2009, 12:10 | #2 |
Reputacja: 1 | Hmm, rozumiem że akcja się dzieje we Wrocławiu? i Szeroko pojętych okolicach? Czy raczej wąsko pojętych? Nic to jednak, mam sentyment mały do tego miasta, jeśli przyjmujecie "zielonych" jeśli chodzi o setting to spróbuję, czyli w skrócie wstępnie sie zgłaszam. Pozdrawiam merill
__________________ Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451 |
07-12-2009, 12:40 | #3 |
Reputacja: 1 | Wielokrotnie się odgrażałem, że zagram w sesji Maga na LastInn, a że z rożnych przyczyn mi się to nie udawało, spróbuję teraz. |
07-12-2009, 13:46 | #4 |
Banned Reputacja: 1 | Panie Mistrzynie coś o Wiedniu wspominały? ;p jak przełamię swoją niemoc pisarsko twórczą to wyjdzie ciekawy Austriak o tradycji: adept lub kultysta (tu muszę jeszcze pomyśleć). |
07-12-2009, 15:53 | #5 |
Reputacja: 1 | Aschaar, nie chcę cię rozczarować, ale tylko bohaterowie zaczynają w Wiedniu. Później szybko zostaną do Wrocławia przerzuceni. I jeszcze jedna ważna sprawa. Ponieważ jest to ŚM preferujemy osoby pełnoletnie.
__________________ - I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała. - W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor. "Rycerz cieni" Roger Zelazny Ostatnio edytowane przez Efcia : 07-12-2009 o 15:59. |
07-12-2009, 18:53 | #6 |
Banned Reputacja: 1 | Efcia, ale już to daje kapitalną podstawę: Wiedeń - Miasto (z tym akcentem: MY - Wiedeńczycy); Breslau, a przepraszam, czasowo Wrocław - kiedyś miasto, niestety po WW2 wpadło w ruskie ręce i zrobiła się wiocha... Bez urazy, ale jak kolorować to na całego Zwłaszcza, ze przynajmniej na początku sesji nie będziemy pałać do siebie miłością - przepojeni tymi stereotypami... |
07-12-2009, 19:05 | #7 |
Reputacja: 1 | Oj Asch jak mnie zdenerwujesz to zrobię sobie postać, specjalnie po to, żeby wyjaśnić jak bardzo nie mają rację ci inni I dlaczego Wrocław jest najlepszym miastem ever
__________________ We have done the impossible, and that makes us mighty |
07-12-2009, 19:18 | #8 |
Reputacja: 1 | Mam pytanko, bo nie zrozumiałam jednego stwierdzenia. Czy ew. Werbeny mogą li tylko pochodzić z zachodu? I czy jest jakakolwiek szansa na zagranie hymm, świeżo przebudzonym Magiem, lub Śpiącym na granicy przebudzenia?
__________________ Whenever I'm alone with you You make me feel like I'm home again Dear diary I'm here to stay |
07-12-2009, 21:48 | #9 |
Reputacja: 1 | Lhianann, bo założyłyśmy sobie, że we Wrocławiu jest tylko jeden Verben, jest nim prof. Bohatyrowicz. No dobra, w tej chwili jest ich dwoje, bo jest jeszcze Szwedka. Dlatego też jeżeli ktoś chce zagrać Verbeną, to musi zrobić maga z Europy Zachodniej. Świeżo przebudzony jak najbardziej. Śpiącymi nie ma szansy zagrać. Aschaar koloruj na całego. Mnie to nie przeszkadza, chociaż bardzo lubię Wrocław. Aż się łezka w oku kręci gdy przypomnę sobie studia tam. Hawkeye, a ty mi nie strasz chętnych!!
__________________ - I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała. - W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor. "Rycerz cieni" Roger Zelazny |
07-12-2009, 22:03 | #10 |
Reputacja: 1 | A wchodzi w grę Verbena jaka przyjechała do Wrocka na studia/dostała spadek w mieście i mieszkanie w jakim musi mieszkać/wyszła za mąż i się przeprowadziła< wiem, kombinuje jak koń pod górkę, ale strasznie mnie kreci pomysł zagrania polską Verbeną w latach 90 w czasach przemian ustrojowych.>
__________________ Whenever I'm alone with you You make me feel like I'm home again Dear diary I'm here to stay |