|
Archiwum rekrutacji Wszelkie rekrutacje, które zostały zakończone. |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
29-12-2009, 16:09 | #1 |
Reputacja: 1 | [EarthDawn] Korona Barsawii Krótki rys historyczny: Po obronie Throalu w 1450 roku mieszkańcy Barsawii nie byli do końca świadomi, że wygrali tylko bitwę z Therą, a wojna jest dopiero przed nimi. Król Varulus III jednak zdawał sobie sprawę z zaistniałej sytuacji i był świadom roli jaką może odegrać w zjednoczeniu Barsawii. Jego celem stało się pokierowanie polityką w prowincji w taki sposób by konsolidacja nie pozostała jednorazowym zrywem. Zamierzał skorzystać z okazji jaką była agresja theran i na tych podwalinach zbudować trwały system rządów i sojuszy zdolnych odeprzeć kolejne ataki Imperium Theranum. Z jego polecenia w 1452 krasnolud Glaaik Vesertar zebrał grupę uczonych w piśmie, którym postawiono za cel stworzenie i spisanie zasad funkcjonowania unii państw-miast i Throalu. Mędrcy i skrybowie z krasnoludzkiej Wielkiej Biblioteki, choć biegli jak nikt inny w kodeksach i umowach, dopiero po pięciu latach żmudnej pracy przedłożyli królowi Księgę Zjednoczenia. Księgę w której zawarli setki zasad i regulacji prawnych niezbędnych do sprawnego funkcjonowania tej... jak ją nazwali Korony Barsawii. Mniej uczeni w pismach, bardziej pragmatyczni ludzie Varulusa formowali w tym czasie aparat szpiegowski na usługi królestwa. Dowodzącym agendy i pierwszym informatorem króla w 1453 roku został Fengulus Blady- członek pierwszej wyprawy Przebudzenia Ziemi, potężny adept i długoletni współpracownik Varulusa III, który krótko po objęciu stanowiska ochrzcił swoją organizację mianem Misji. Tak w kolejnych miastach prowincji do szeregów agencji werbowano mniej lub bardziej dyskretnie wywiadowców i szpiegów, działaczy i sabotażystów, informatorów i wtyczki. W 1456 roku flota Therańska za otwarte poparcie dla Throalu zaatakowała Pływające Miasto V’strimonów chcąc tym samym zastraszyć innych kolaborantów Królestwa. Jednak Shivalahala Domu, potężna mistrzyni żywiołów z pomocą kapłanów Kolegium Pnącza zniszczyła wszystkie atakujące wyspę statki Imperium. Po tych wydarzeniach poparcie barsawian dla inicjatywy Throalu, wbrew intencjom theran, diametralnie wzrosło. W różnych zakątkach prowincji powstawały Fronty Zjednoczeniowe- pomniejsze organizacje zajmujące się zrzeszaniem działaczy pro-throalskich, propagandą, a nie rzadko służących za zaplecze Misji na danym terenie. Wielkie nakłady środków politycznych i militarnych kosztowało krasnoludy wdrożenie planu zjednoczenia w pierwszą fazę. W 1464 roku powołano w podziemnym królestwie Throalu Radę Dawców, w której mędrcy oddelegowani z czterech stron prowincji mieli doradzać Varulusowi w jego dziele zjednoczenia. Szlaki były niebezpieczne nawet dla doświadczonych agentów, władcy po-pogromowych miast nieufni wobec ofert krasnoludów, a agenci Thery też aktywnie knuli swoje spiski. W roku 1484 Throalem wstrząsnęła słynna Rebelia Śmierci, w której podjudzone przez Imperium, żądne władzy rody Heovrat, Erud, Pay’ar, Turlough, a także Endour i Ueraven wraz z Theranami i stronnikami z Kratas runęły na rodzinę królewską. Zamach stanu nie powiódł się jednak w głównej mierze dzięki Misji i jej agentom działającym już sprawnie w Barsawii. Bunt udało się odeprzeć, a młodego księcia Nedena uchronić przed zamachowcami. Kolejne lata mijały w unifikacyjnych staraniach, a emisariusze krasnoludów podróżowali po prowincji budując sieć porozumień i układów z włodarzami poszczególnych państw-miast. Dopiero w latach 1488 i 1489 odpowiednio w miastach Travar i Kratas powołano pierwszych Namiestników Throalu, jednak sukcesy te spowodowane były głównie silnym lobby kupców krasnoludzkich w tych aglomeracjach. I o ile funkcja i władza Namiestnika w Travarze była realna, to rządzący w Kratas uznali go raczej za tymczasowy kompromis dla dobra interesów. W innych miastach, gdzie wpływy krasnoludów nie były tak rozległe i wartościowe, z podejrzliwością spoglądano na wysłanników Varulusa nie dostrzegając realnego zagrożenia ze strony theran. W leżącym daleko na zachodzie Iopos rządzący miastem magowie Deinarastas otwarcie sprzeciwiali się działaniom Królestwa, a w Urupie brak było wystarczająco silnego przywódcy z którym możnaby się układać. Tymczasem Imperium Thery odbudowało już swoją pozycję w większości przed-pogromowych prowincji, a na samej wyspie od pewnego czasu dojrzewała nowa koncepcja zdobycia Barsawii. ******** Rok 1491, gdzieś na południe od Wielkieg Targu Maszerując pieszo Traktem Południowym podróżowała grupka Dawców Imion, a gwieździste niebo oświetlało im drogę pośród lasów. Szli tak już od wielu godzin kierując się do Wielkiego Targu, zbyt duży dystans jednak dzielił ich od niego by dotrzeć tam dziś. Może właśnie dlatego z zainteresowaniem godnym lepszej sprawy słuchali krasnoluda idącego na przedzie. Brodacz opowiadał o zajeździe, którego nazwa wywodziła się podobno od nierówności szlaku kupieckiego przy którym się owa karczma znajdowała i o usługach przezeń świadczonych. Przeszli już spory kawał od kiedy zaczął opowieść, gdy z pomiędzy liści i konarów dostrzegli blask, znikomy niby świetliki na uroczysku. Światło z biegiem drogi coraz mocniej przebijało się przez poszycie formując coraz wyraźniej swoje kształty w okiennice. Gdy zbliżali się do jego źródła powoli zarysowywała się budowla, podłużna chata z której komina ulatywał leniwie siwy dym, a z wnętrza budynku coraz wyraźniej słychać było szum rozmów zebranej w środku gawiedzi. -Toż to już Skakaniec o którym wam gadam. Ruszcie żesz zady, stąd czuję potrawkę na ogniu- krzyknął krasnolud i wyrwał do przodu Weszli przez solidne drzwi do izby karczmy w myślach już układając jadłospis wieczerzy. Uderzyła w nich fala ciepła z ogrzewanego kominkiem wnętrza, a ich nozdrza mimowolnie i naraz rozchyliły się łapiąc chciwie zapachy jedzenia i trunków którymi kipiała gospoda. Dało się wyczuć też mniej pożądane wonie, ale te interesowały ich też mniej. Mniejsza, niżby się zdawało z zewnątrz, izba wypełniona była szczelnie typowymi dla karczm ławami i krzesłami przy których zasiadało teraz lekko dwudziestu Dawców Imion. Jednym rzutem oka dało się rozróżnić podróżujących według tego co robili i jak, i w co byli przy tym ubrani. Najwięcej było mieszczan i plebsu, z rodzinami i towarzyszami, jedni w kolorowych wamsach i sukniach, drudzy w szarych powyciąganych koszulach i pozdzieranych kamizelkach, lecz jak jeden mąż taksujący zawartość sakiew przy każdej niespiesznie wyciąganej monecie. Przy kominku w głębi pomieszczenia popijając wino grzali się, widocznie niedawno przybyli, kupcy w fantazyjnych strojach podróżujący pewno w misji handlowej do Throalu. Dało się zauważyć też taką jak ich tylko liczniejszą drużynę przy posiłku, na którym byli tak skupieni, że nowo przybyłym żadnej uwagi nie poświęcili. Wyglądało na to, że wszyscy podróżujący do Wielkiego Targu, którzy dziś nie zdążyli do bram miasta zatrzymali się właśnie w Skakańcu. Rozprawiali żywo jak to podróżni w karczmie, wtórowały im śmiechy, toasty i bekanie, a dziewki służebne lawirowały między stołami z dzbanami pełnymi piwa w jedną, a pustymi talerzami w drugą stronę. Nikt jak się zdawało nie zwrócił na nich uwagi poza służką właśnie, która podeszła żwawym krokiem do nich wycierając ręce w fartuch. -Witamy w Skakańcu. Tam pod oknem jest miejsce dla licznej kompanii, za chwilę do was podejdę.- wskazała palcem pustą ławę w niszy izby po czym ruszyła do najbliższego zajętego stolika. -Jasne słonko, będziemy cię wyglądać... głodni i spragnieni- odpowiedział sugestywnie krasnolud, a dziewczyna przepraszająco uśmiechnęła się w jego stronę zbierając puste szklanice ze stołu. Krasnolud, który mógł zostać uznany przez postronnych za przywódcę grupy, podróżował z nimi od niedawna, bo zaledwie 4 tygodnie temu dołączył do nich w podobnej do tej karczmie, w mieście Kratas. Pojawił się niespodziewanie. Nie wiadomo skąd, ot wyrósł przed nimi, gdy skupieni nad mapą rozłożoną na karczemnym stole omawiali plan wypadu do położonego niedaleko kaeru. Nie miał broni która opisałaby go jako wojownika, nie wyglądał też na magika, ale miał w sobie to coś. Bliżej nieokreślone cechy które nieomylnie świadczyły, że tak jak oni był adeptem. Nalegał by udać się z nimi i choć z brakiem szczególnego entuzjazmu przyjęli jego zapewnienia o doświadczeniu w takich wypadach to na wieść o znajomości terenu na którym miał znajdować się kaer zareagowali znacznie lepiej i chętnie, choć nie szczerze, powitali przewodnika w grupie. Z początku z dużym dystansem podchodzili do Menkara, bo tak kazał się nazywać brodacz, i traktowali go raczej tylko jako jednorazowe wsparcie dla ich zadania. Wkrótce jednak, gdy chwila była najbardziej odpowiednia na pozytywne zaskoczenie, jego umiejętności okazały się bardzo użyteczne. Jednemu z nich można powiedzieć uratował nawet życie gdy ten nieostrożnie postawił nogę na zapadce pułapki i tylko koci refleks Menkara uratował go od niechybnej śmierci od ostrzy w podłodze. W zapomnianym bunkrze znaleźli kilka cennych przedmiotów, w tym te na których zależało krataskiemu kupcowi, który ich tam wysłał. Kiesy wypełniły monety, a w sercach na stałe zagościł nowy kompan. Zachęceni tym sukcesem pare dni później ruszyli na północ, gdzie na Menkara czekało podobno intratne zlecenie od znamienitego polityka z Wielkiego Targu. Tak tydzień później znaleźli się w izbie Skakańca rozsiadając się przy ostatnim wolnym stole. -Dwa dzbany ciemnego uthlerskiego! I kufli tyle ilu nas tu!- krzyknął Menkar do przechodzącej służki- ...co byśmy jak te psy z kałuży nie chlipali- dodał zgryźliwie już w stronę kompanów -Zaraz przyniosę- syknęła brzydko w jego stronę młoda dziewczyna -W Wielkim Targu dziewki karczemne z uśmiechem na twarzy przynoszą ci naręcza piwa, a po prowincji to z obsługą bywa przeróżnie- zaczął jeden ze swoich wywodów Menkar.- Kto to widział takie miny stroić do gościa z sakwą brzęczącą... Wielokrotnie ich towarzysz z pasją i nieukrywaną satysfakcją oddawał się opisywaniu wspaniałości królestwa krasnoludów. Przy licznych, jak się okazało przez te cztery tygodnie, okazjach zachwalał swoich niskich braci za dokonania w dziedzinach o których nigdy nie pomyśleliby, że krasnoludy mogą mieć jakieś dokonania, po czym długimi wywodami popierał swoje racje. Przeciwwagą w jego monologach była Thera, lub jak częściej dało się usłyszeć „therańskie psy”, których Menkar nienawidził ze świętym przekonaniem i niejednokrotnie dawał swym uczuciom upust. Tematem jednak, który poruszał najchętniej było aktualne jednoczenie Barsawii przez Królestwo Throalu i pare razy dali się wciągnąć w żywiołowe dyskusje na ów temat. Krasnolud widać interesował się polityką i miał wyrobione zdanie w tym temacie i widać było, że interesowało go też zdanie innych Dawców Imion. -No nareszcie dziewczyno, bym zdechł zaraz z pragnienia –przechylił ledwo co postawiony na ławie kufel a po brodzie pociekła mu stróżka złotego napoju- ...Ehh.. dobre uthlerskie.. masz tu za fatygę i uśmiechnijżesz się wreszcie.. – zwrócił się do dziewczyny przesuwając po stole monetę w jej kierunku.- A co do żarła, to weźmiemy.. Przerwał w pół zdania i sam jakby posmutniał marszcząc czoło, jakby nagle coś odciągnęło całą jego uwagę, wstał od stołu. -Dla mnie potrawka wołowa, zaraz wrócę...- upił jeszcze łyk z kufla i ruszył przez izbę. Faktycznie po dłuższej chwili wrócił do posilających się już kamratów, jednak coś wyraźnie zaprzątało jego myśli. Jadł jakoś mniej łapczywie niż zdołali się do tego przyzwyczaić i piwo też nie sprawiało mu tej przyjemności co zazwyczaj. Spoglądali po sobie porozumiewawczo znad talerzy autentycznie martwiąc się o towarzysza. Dopiero dobrą już chwilę po kolacji zebrał grupę przed oberżę i widać z niemałym trudem przemówił do nich. -Przyjaciele. Bardzom rad, że was poznałem, a w tych podłych czasach szczęście to podwójne. Niestety nasze drogi się rozchodzą, muszę wyruszyć jeszcze dziś w innym niż obraliśmy kierunku. Wiem...- uprzedził pytania- że obiecałem wam zarobek w Wielkim Targu i mimo komplikacji słowa dotrzymam, choć mam też do was prośbę.- obrzucił towarzyszy przeszywającym spojrzeniem jakby mierząc ich wartość, na jego otwartej dłoni połyskiwał pierścień, kontynuował- Ten przedmiot jest ważnym magicznym artefaktem, z czasów kiedy o pogromie słyszało nie wielu. Tak jak wtedy tak i teraz ma ważną rolę do spełnienia w nadchodzących wydarzeniach. Przyjaciele, zanieście pierścień do Wielkiego Targu, do dowódcy straży- kapitana T’rdarva to mój stary przyjaciel, będzie wiedział co z tym zrobić. On też wynagrodzi was chojnie za dostarczenie tej ważnej dla Królestwa przesyłki. Sprawa jest najwyższej rangi i priorytetu, dlatego liczę na was kamraci i na wasze rychłe, acz bezpieczne, dotarcie do Wielkiego Targu. Może dobre Pasje rzucą nas jeszcze kiedyś na ten sam szlak... Z mroku traktu wyłoniły się sylwetki dwóch jeźdźców i trzech koni jednak zatrzymali się tuż przy granicy światła rzucanego przez lampę nad drzwiami Skakańca, nie chcieli być widziani. Menkar wsiadł na zwierzę i razem z dwoma jeźdźcami ruszył przez mrok z powrotem na południe. ********* Gabinet mieścił się na piętrze i wnioskując po metrażu zajmował pewnie większą część tego poziomu budynku. Kamienne ściany pomieszczenia zdobił gdzieniegdzie pozawieszany oręż i tarcze, a znad kominka martwymi oczyma spoglądał na środek pomieszczenia posępny łeb skeorx’a z wyszczerzonymi do ataku kłami. Kominek rzucał ciepłe światło na przeciwległe ściany tworząc przytulny półmrok w gabinecie. Stały też po ścianach regały z półkami wypełnionymi zwojami i księgami, a i dwa wielkie kufry w rogu pewno nie były puste. Jeszcze szczapy drewna ułożone wzdłuż ściany przy kominku rzuciły im się w oczy, gdy w centrum pokoju poruszyła się sylwetka kapitana straży pochylającego się nad blatem biurka. Troll obrócił się leniwie w stronę drzwi, dwumetrowy i uzbrojony, te dwa słowa wręcz pchały się na usta. Odziany był w koszulkę kolczą narzuconą na skórznię spod której wylewały się aż do ucha tuszowe malunki na skórze, spodnie na wysokości kolana miał wpuszczone w wysokie cholewy żołnierskich butów, a przy pasie bujał się lekko topór, który wcale na lekki nie wyglądał. Krzaczaste sztywne włosy koloru hebanu prawie przykrywały powykręcane rogi pod którymi błyskały od ognia kominka oczy wielkoluda. Właściwie oko błyskało, na drugim bowiem dojrzeli skórzaną opaskę z krwisto-czerwonym kryształem w miejscu oczodołu- przymrużona powieka normalnego oka zdradzała skupienie uwagi na gościach.-Jesteście...- powiedział spokojnie, prawie jakby spodziewał się tej wizyty- czy macie coś dla mnie? Gdy w otwartej dłoni jednego z przybyłych zobaczył pierścień kącik ust trolla podniósł się lekko, chociaż ci którzy go dłużej znali nie daliby pewnie wiary. -To dobrze. Czy mówiliście komuś o pierścieniu?- na jego pytanie przecząco pokręcili głowami -Jak mówiłem kapitanie, są godni zaufania. Inaczej nie powierzyłbym im Świetlika.- za plecami usłyszeli znajomy głos. Menkar uśmiechał się szelmowsko, wręcz jakby zdziwienie na twarzach jego niedawnych towarzyszy radowało go. Odebrał przybyłym pierścień, który otoczył dłońmi i przyłożywszy do nich usta wyszeptał coś. Z pomiędzy zaciśniętych palców krasnoluda błysnęło białe światło, które znikło tak niespodziewanie jak się pojawiło. Przedmiot od którego wcześniej ledwo dało się wyczuć magię teraz wyraźnie zmienił wzorzec na dużo silniejszy. Założył go na palec, chwilę przyglądał się biżuterii po czym stanął obok kapitana twarzą do drużyny i wreszcie zaczął wyjaśniać: -Oto przed wami T’rdarv ze Skały, kapitan throalskich strażników Wielkiego Targu- Dowódca straży wciąż mierzył ich w bezruchu, a coś wewnątrz podpowiadało im, że nie był on zwykłym kapitanem miejskiej milicji- a to kapitanie drużyna o której mówiliśmy. -Ty mówiłeś Kamieniu. Kończ tę szopkę i wracajmy do pracy.-skwitował chłodno troll po czym skupił się na dokumentach leżących na biurku odwracając się do nich plecami. -Wybaczcie to zamieszanie, ten mały test był.... - spojrzał wymownie na wielkoluda-niezbędny do podjęcia dalszych kroków. Najpierw należy się wam jednak słowo wyjaśnienia co do tej całej kabały w którą was wplątałem. Krasnolud uśmiechnął się trochę krzywo, jakby jego kwaśna mina jakoś rekompensowała im ich zamieszanie w sprawy w które może wcale nie chcieli być zamieszani. Nikt jednak nie pytał czego chcieli. -Nazywam się Menkar Kruszykamień- tu ukłonił się lekko- agent Misji w służbie króla Throalu Varulusa III, adept i barsawianin – a w każdym jego kolejnym słowie dało się słyszeć niemałą dumę. W Kratas, jak się już pewnie domyślacie, wykonywałem zadanie dla wywiadu... –jego głos przycichł nagle- niestety wystąpiły komplikacje i musiałem przerwać... misję. Wtedy pojawiliście się wy z waszym kaerem. Przyznam, że początkowo byliście jedynie kamuflażem dla mnie, coby uwagi nie przyciągać tych co mnie wypatrywali, ale... –uśmiechnął się szeroko- co tu dużo gadać, polubiłem was szczerze w tym lochu. Agent zatrzymał się z wyjaśnieniami, może oczekiwał pytań, a może sam jakieś sobie zadawał, bo zapatrzył się w podłogę na której zdecydowanie nie było godnych takiego skupienia obiektów. Gwałtownie przeniósł spojrzenie z nierównych dech posadzki na twarze stojących przed nim i zmarszczył złowieszczo czoło jakby następne jego słowa decydowały o życiu i śmierci. -Dlatego oferuję wam współpracę kamraci, w imieniu Varulusa, w służbie Throalu, w interesie Barsawii. ********** Witam was, w rekrutce do Earthdawn’a. Po długim wstępie teraz już bardziej czytelnie i przejrzyście. -Do sesji zapraszam ok. 4 osób, kryterium są najlepsze karty postaci (karta + historia). -Sesja storytellingowa w tempie +/- 1 post tygodniowo. -Podróżować będziecie w grupie dlatego: Posty będziemy pisać (w ciągu tygodnia) na google doc’u co zwiększy dynamizm, przejrzystość i wpływ graczy na wydarzenia, a gotowe posty (planowo przez weekend) wrzucać będę na LI. -Gracze rzuceni w realia „stanu wojennego” (z braku lepszego określenia) staną po stronie Throalu- co nie znaczy, że znajdą się w centrum tego konfliktu ratując świat od zagłady. Jest to raczej tło czy oś dla naszej historii niż jej istota. -Co do historii postaci chciałbym wymusić chociaż pare zdań (choćby w osobnym akapicie) o zapatrywaniach politycznych/społecznych waszych postaci. Sesja oscyluje wokół tej tematyki, dlatego. -Nie jestem mistrzem prozy ani geniuszem fabuły jednak gwarantuję poprawną polszczyznę i ciekawą rozgrywkę w nietuzinkowych realiach. -Nie ma wytycznych co do ras i klas, ale: Zależy mi na wyważeniu drużyny dlatego proszę pomyśleć zanim wpiszecie się „wietrzniak- mistrz żywiołów” bo takie niestety są tendencje przy grze w ED. -Karty Postaci (które niewiele mają wspólnego z podręcznikowymi) i instrukcje do nich wysyłam na PW zainteresowanym. -Aha. Rekrutacja potrwa do końca stycznia, więc sesja powinna ruszyć w pierwszym tygodniu lutego. -Wszelki pytania i wątpliwości postować poniżej. |
04-01-2010, 23:06 | #2 |
Reputacja: 1 | Wiele wątpliwości wzbudza google docs, dlatego zamieszczam próbny post do postawienia z ochotnikami. Czyli "jak to i co to": Sesja próbna EarthDawn w google docs - Google Docs Ostatnio edytowane przez majk : 06-01-2010 o 12:35. |
29-01-2010, 17:40 | #3 |
Reputacja: 1 | Z braku chętnych rekrutacja zakończona. Proszę przenieść na wysypisko |
| |