Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Rekrutacje do sesji RPG > Archiwum rekrutacji
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum rekrutacji Wszelkie rekrutacje, które zostały zakończone.


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-01-2010, 14:40   #1
 
Kirholm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skał
Deus lo vult!



Jak sięgał wzrok, dookoła rozpościerały się równiny suchej, jałowej, ziemi. Konia z rzędem temu, kto ujrzałby tu choćby jedno drzewo, jeden strumyczek. Gdzieniegdzie tylko karłowate krzaki i kępki wysuszonej trawy. Po tawernach miast Lewantu od jakiegoś czasu krążyli mnisi prawiący, jakoby Bóg spuścił na te ziemie klątwę, odebrał im życie, gdyż dały schronienie dzikim Seldżukom. Arabowie bowiem, nie byli godni stąpania po ziemi, w którą tchnięta była moc Wszechmogącego. Ponoć niegdyś rozpościerały się tu tętniące życiem, miodem płynące krainy, obfite w owocowe gaje i bogate lasy. Po złocistych polanach hasała zwierzyna, a zamieszkujący te tereny ludzie żyli w niebiańskiej harmonii i ładzie.
Palestyna była rajem dopóki dopóty nie zjawiły się w niej hordy barbarzyńskich Seldżuków niosących śmierć i zniszczenie. Potężna, plugawa armia pozostawiała za sobą ruiny i zgliszcza. Złociste polany przykryły gnijące ciała, lasy doszczętnie strawił ogień, strumienie i rzeki spłynęły krwią a miasta zmiotły zarazy.

Ziemie te nie odrodzą się, Bóg Wszechmogący nigdy nie zwróci im życiodajnej energii dopóki dopóty ostatni saraceński demon nie opuści ich granic. Niechaj przybywa rycerstwo z Zachodu, niechaj mężni wojacy przegnają te hordy plugawiące Święte Ziemie. Niechaj siła Krzyża zmiażdży Półksiężyc, niechaj Dobro przezwycięży pierwotne Zło. Niechaj czciciele diabłów i czarnych magii powrócą do swoich górskich pieczar, niechaj ogień piekielny strawi ich spaczone dusze. Bóg Wszechmogący, Ojciec i Stworzyciel nie pozwoli by jego dzieci cierpiały męki i trudy wojny z niewiernymi! Z Jego pomocą na zawsze uda się przegnać barbarzyńców! Z pieśnią na ustach i z Bogiem w sercu niechaj ciągną rycerze z Europy. Bez wątpienia Bóg wynagrodzi im te działania, a grzechy zostaną odkupione. Deus lo vult!

Clément z Arles


Anno Domini, 16 lipiec, 1175 Al Ramuez, niedaleko zamku Krak de Moeb.

Słońce prażyło niemiłosiernie. Krzyżowcy w pełnym rynsztunku, w gotowości do bitwy stali na niewielkim wzniesieniu. Wojowników ściągnięto z całego Lewantu, dodatkowo przybyli rycerze z państw europejskich. Na prawej flance czekały w gotowości karne oddziały zakutych w stal jeźdźców. Większość stanowili Templariusze, w białych płaszczach z wyszytymi nań czerwonymi krzyżami. Wierzchowce nerwowo grzebały kopytami w ziemi, rycerze osłaniali twarze przed wiejącym nań piachem.
Centrum armii stanowili piechurzy z miast Lewantu. Byli jerozolimscy włócznicy, byli doborowi wojacy z Trypolisu, byli lekkozbrojni żeglarze z Akki, ciężkozbrojni woje z Aszkelonu oraz trzon armii – oddziały doborowej piechoty z zamku Kerak. Zwiadowcy donosili, jakoby z Północy nadciągały potężne posiłki Joannitów z Antiochii Syryjskiej, jednakże najwidoczniej nie było im pisane dotrzeć na czas.

***

Morze saraceńskich wojowników zalało równinę. Jak sięgał wzrok, nie kończyły się zastępy walczących pod znakiem Półksiężyca wojów. Las włóczni sunął ku krzyżowcom napełniając ich serca trwogą. Liczące tysiące oddziały Arabów przesuwały się przy akompaniamencie trąb i bębnów. Czy tak brzmiała piekielna muzyka? W powietrze wzbijały się tumany kurzu, tak że przerażeni krzyżowcy nie mogli ujrzeć końca armii nieprzyjaciela. Z każdą chwilą wydawało się, iż potężne zastępy rosną, a pierwsze szeregi są coraz bliżej. Nim saraceńskie wojsko znalazło się w zasięgu strzał znakomitych łuczników z miasta Arsuf nabrało nieco kształtów. Zdecydowaną większość armii stanowili niewolnicy z Turcji, lecz tuż za nimi maszerowała olbrzymia grupa Syryjczyków i egipska lekka piechota. Ci odziani byli jedynie w skórznie, a dzierżyli dzidy, krótkie miecze oraz topory. Na skrzydłach stępowali mamelucy oraz gulamowie – ciężka jazda walcząca pod sztandarem Kairu.


***

Baldwin z Closaux, mąż prawy i bogobojny, rycerz znany w całej chrześcijańskiej Europie. Francuski dowódca, Templariusz, znany był z nietuzinkowych umiejętności w fechtunku, a sławę wybitnego stratega zdobył podczas licznych bitew z Saracenami.
Poklepał wierzchowca po szyi. Rumak miał szeroko roztwarte chrapy, widać jego serce również przepełniał lęk. Baldwin rozejrzał się wkoło, dojrzał przerażone twarze, trzęsące dłonie. Agitatorzy obiecali im raj, lecz czy tak miało wyglądać Królestwo Niebieskie?
Od kilkunastu minut armię błogosławili jerozolimscy księża, jednakże najwidoczniej opowieści o potędze Krzyża i Bożej opiece na wiele się nie zdały. Templariusz zaklął pod nosem, splunął i ruszył na czoło armii.

***

- Żołnierze! – ryknął tubalnym głosem, mocno zadął w róg i spojrzał na krzyżowców. Trzeba było ogrzać ich dusze, wyprostować skamieniałe z przerażenia ciała. Na twarzach klechów pojawił się grymas, Baldwin jednak zignorował starców – Jam jest Baldwin z Closaux, Wasz wódz, chrześcijanin bogobojny, mąż prawy i lojalny! Nigdy jeszcze nie przegrałem bitwy, nigdy nie opuściłem pola nie radując się zwycięstwem! Powiadam wam, rycerze! Dziś również zwyciężę! My zwyciężymy! – między szeregami dało się słyszeć pomruki, ktoś krzyknął radośnie, ktoś uniósł w górę miecz. Templariusz w blasku słońca wyglądał niezwykle dostojnie, promienie słoneczne odbijały się od płytowej zbroi, toteż sam jego wygląd dodawał żołnierzom otuchy – Pamiętacie czemuż przybyliście do Ziemi Świętej? By odbić Grób Chrystusa, walczyć w jego imieniu! Zobowiązaliście się wojować do ostatniej kropli krwi! Dlaczego boicie się śmierci? Dlaczego obawiacie się tego, co i tak nieuniknione? Bóg obiecał nam raj, to zaszczyt móc przekroczyć jego bramy! Jeśli dziś zwyciężymy to będziemy mogli się radować rajem! Rajem na Ziemi! A jeśli nie… jeśli polegniemy broniąc naszej Wiary… to nie będziemy musieli przejmować się tym co się tu dalej stanie! Bo będziemy w raju! Tak czy siak, zwyciężymy! – tym razem twarze żołnierze wyraźnie zmieniły swój wyraz. Zewsząd do uszu Templariusza dobiegały okrzyki, wiwaty i pozdrowienia. W powietrze wzniosły się miecze i włócznie.
Bóg jest z nami, nie po to wysłał swe Dzieci do walki, by zginęły od plugawego oręża tejże barbarzyńskiej hordy! Zwyciężmy! Ruszmy do boju! I zmiećmy z powierzchni Ziemi te piekielne stworzenia, czarty diabelskie! Bóg jest z nami! Deus lo vult!
Cała armia eksplodowała entuzjazmem. Niebawem do uszu saraceńskich wojów dobiegał jedynie chóralny śpiew, dźwięk rogów i uderzeń broni o tarcze oraz wydzierające się z gardeł chrześcijańskich wojów: Deus lo vult!


***

Kiedy tylko muzułmańska armia znalazła się w zasięgu strzał krzyżowców, dało się jedynie słyszeć brzdęk zwalnianych cięciw i szczęk uwalnianych mechanizmów. Mangonele cisnęły olbrzymimi głazami, a strzały o jasnych lotkach przerzedziły pierwsze szeregi ciężkozbrojnej konnicy saraceńskiej. Nie zniechęceni gulamowie spięli rumaki i ruszyli na ustawionych na wzniesieniu włóczników. Ci wciąż podnieceni przemową swego Wodza parskali jedynie śmiechem widząc falę kawalerii ruszającą pod górę ku wystawionym włóczniom. Już po chwili saraceńscy jeźdźcy rozbili się na pierwszej linii sił krzyżowców. Wtem ruszyła ostrzeliwywana przez łuczników z Arsufu piechota. Odziani w łuskowate zbroje i długie hełmy, dzierżący włócznie i okrągłe tarcze maszerowali na wzgórze, pod którym gęsto ginęli jeźdźcy. Po chwili obie armie zbiły się w jeden monstrualny tłum zarzynających się mężczyzn. Krew lała się strumieniami, padający na ziemię żołnierze kwiczeli i przez usta wypełnione szkarłatną cieczą wypowiadali słowa modlitwy.
Ciężka piechota z zamku Kerak wycięła sobie drogę przez słabo uzbrojonych niewolników z Azji Środkowej i ruszyła flankując saraceńską armię. Liczne siły egipskich piechurów złączyły się z krzyżowcami w śmiertelny krąg. Okolicę wypełniał dźwięk uderzeń metalu o metal, jęki rannych, rżenie przerażonych i ociekających krwią wierzchowców oraz świst strzał wciąż nękających tylne szeregi muzułmanów. Tak brzmiała muzyka. Muzyka śmierci.

***

Baldwin obserwował wszystko z oddali. Silna, ciężka chrześcijańska piechota zdobywała przewagę. Zdziesiątkowane oddziały gulamów pierzchały przerażone tratując wspinających się na wzgórze piechurów. Krzyżowcy poczęli flankować przeciwnika zadając mu olbrzymie straty.
- Umysł wodza tejże armii otępiło chyba mocne lewantyńskie wino – odezwał się pełnym pogardy głosem do czuwających u jego boku, czekających na rozkaz do rozpoczęcia szarży Templariuszy. Jak na komendę parsknęli gromkim śmiechem. Baldwin pokręcił głową, pociągnął nosem i poprawił nosal hełmu. Raz jeszcze objął wzrokiem pole bitwy i szybko zanalizował sytuację.
W pogotowiu stały jeszcze gigantyczne rezerwy saraceńskiej armii. Jej trzon stanowił ogrom lekkiej konnicy i środkowoazjatyccy niewolnicy. Templariusz szybko odnalazł lukę w szeregach powoli ruszających by wspomóc swych pobratymców w walce pod wzgórzem. Mocno ściągnął cugle rumaka i wyciągnął miecz. Klinga zabłysła w świetle popołudniowego słońca. Zakonnych rycerzy nie trzeba było motywować do walki, byli pyszni i pełni pogardy dla hordy muzułmańskich wojowników. Dlatego kiedy Baldwin wskazał mieczem oddziały lekkiej piechoty saraceńskiej z okrzykiem bojowym ruszyli w ślepą rzeź.


***

Przerażeni Muzułmanie poczęli uciekać z pola bitwy. Rezerwy saraceńskie w szaleńczym biegu zostawiały za sobą wojujących pod wzgórzem pobratymców. Liczni jeźdźcy galopem ruszyli w poprzek pola, piechota pierzchała wzdłuż, po linii którą przed chwilą maszerowali w stronę bitwy. Templariusze spięli konie i w formacji klinowej wbili się w tłum piechoty.
Baldwin rąbał mieczem na lewo i prawo, a po chwili jego jeszcze niedawno śnieżnobiały płaszcz pokrył się warstwą piachu oraz krwi. Nieco ponad tysiąc rycerzy zakonnych wyżynało w pień ponad dwadzieścia tysięcy piechurów. Wierzchowce tratowały uciekających, a zakonnicy siali wśród nich śmiercionośne ziarno. Wódz potężnym ciosem zmiażdżył głowę Saracena, którego mózg prysnął mu na twarz. Usta wykrzywiły się w grymasie, ryknął i szybkim cięciem rozpłatał plecy kolejnemu mężczyźnie. Jechali tak kilka minut zostawiając za sobą pole zasłane trupami tureckich niewolników. Byli już daleko od wzgórza na którym wojowały nieprzyjacielskie armie kiedy głośno zagrały rogi i trąby muzułmańskich wojowników. Przeszkolone oddziały lekkiej piechoty zatrzymały się i poczęły walczyć z Templariuszami. Baldwin wzdrygnął się i odwrócił głowę. Zastępy arabskich jeźdźców zawróciły i poczęły otaczać wzgórze szyjąc z siodeł ze swych krótkich łuków z niezwykłą lekkością i wprawą. Rycerz ściął głowę próbującemu zrzucić go z siodła mężczyźnie. Konnica arabska właśnie oflankowała wzgórze, kilka oddziałów taranowało właśnie pierzchających chrześcijańskich łuczników i obsługę mangoneli, reszta od tyłu ostrzeliwała piechotę chrześcijańską gradem czarnopiórych strzał.
Baldwin ryknął. Rozbite oddziały niewolników zmuszone przez pchających ich do walki włóczników poczęły blokować próbujących zawrócić Templariuszy. Już po chwili zamknął się krąg, którego stanowili centrum i choć dzielnie zabijali kolejne dziesiątki muzułmańskich wojów nie zdołali już wspomóc pobratymców na wzgórzu. Dzieliła ich spora odległość i setki walczących z fanatyzmem piechurów.


***

Chrześcijańska piechota na wzgórzu padała. Tylne szeregi zdziesiątkowali konni łucznicy arabscy, a widząc odsiecz wojownicy muzułmańscy z impetem i bitewnym szałem w oczach parli w górę stoku. Pierwsi saraceńscy jeźdźcy ustawili się w szyk. Tylne szeregi krzyżowców nie posiadały włóczni, dlatego nawet lekka kawaleria mogła wyrządzić im potężne szkody. Małe, lecz masywne wierzchowce ze Wschodu bite nahajkami w pełnym galopie taranowały chrześcijańskich rycerzy, a dosiadający ich wojacy siekli dookoła szablami. Pierwsi krzyżowcy porzucali broń. Chaos wdarł się do szeregów. Przerażeni wojownicy przepychali się nawzajem by uciec w popłochu z pola bitwy. Tych, którym ta sztuka się udała, wybijali krążący wkoło muzułmańscy jeźdźcy. Powoli upadały kolejne sztandary chrześcijańskie. Na końcu, na ziemi znalazł się krzyż wyniesiony z głównej kaplicy zamku Kerak. Natychmiast dopadli do niego Muzułmanie i poczęli rąbać go na drobne kawałki.

***

Baldwin widział klęskę swych wojsk. Z oddali dało się ujrzeć triumfujących muzułmanów i uciekające w popłochu niedobitki armii chrześcijańskiej.
- Przeklinam cię, Saladynie! – ryknął w głos przekrzykując bitewny zgiełk. Zamachnął się i końcem miecza rozciął tętnicę szyjną kolejnego Saracena. Już uniósł ostrze w górę by powalić następnego wojownika kiedy poczuł przeszywający ból pod pachą, gdzie tkwiła strzała wystrzelona przez dosiadającego wielbłąda łucznika. Z trudem przerzucił miecz do lewej ręki, lecz wtem saraceńska szabla rozcięła mu bok. Załkał i z łomotem upadł na ziemię. Z głowy spadł mu hełm, po skroni ciekła strużka krwi. Upadek spowodował złamanie strzały. Z trudem wyszeptał tylko:
- Przeklinam… cię …. Saladynie….


Witam wszystkich kandydatów. Na początek chciałbym zawiadomić wszystkich iż sesja raczej obracać się będzie w mrocznym klimacie, pozbawionym cukierkowych podróży. Gracze powinni być przygotowani na pojawienie się w sesji masowych mordów, gwałtów wynikających jedynie z religijnych pobudek. Gracze winni również przygotować się do uczestnictwa w tego typu wydarzeniach. Chodzi nawet o samo odgrywanie postaci. Trudno wyobrazić sobie ówczesnego rycerza, który lamentuje nad Muzułmanami, ich losem i przelaną krwią.


Konkrety.

To było słowem wstępu, teraz konkrety. Akcja rozpoczyna się w Jerozolimie, tuż po bitwie pod Al Ramuez, 75 lat po założeniu Królestwa Jerozolimskiego. Gracze wcielą się w postaci trzymające stronę krzyżowców. W rekrutacji nie zdradziłem fabuły, ponieważ nie jest ona w pełni wykształcona. Nie chcę niczego narzucać, dlatego dokładny scenariusz sporządzę po znalezieniu odpowiedniej liczby graczy. Ilu takowych? 5-6. ile potrwa rekrutacja? Aż znajdę graczy.

Bohater?

Najchętniej przyjmę Templariuszy, bo prowadzenie sesji dla zabójcy, właściciela zamtuza, rycerza, pielgrzyma i medyka przerodzi się zapewne w jeden wielki chaos. Oddałoby to może realia tamtejszego świata, ale cóż… wszyscy wiemy o co chodzi. Znakomitym połączeniem byłaby natomiast mieszanka rycerzy i wszelkiego rodzaju agentów (czyt. Zabójcy, szpiedzy, złodzieje). Pożyjemy zobaczymy. Najpierw rad byłbym mogąc ujrzeć pierwsze KP i zobaczyć na czym stoimy.

Postowanie.

Dobra. To teraz częstotliwość. 1 post na tydzień. Graczy którzy są zwolennikami krótkich, acz częstych postów zapewne zniechęcę. Nie przyjmuję „pięciolinijkowców”.

Charakter sesji

Nie jestem do końca pewny. Mam kilka koncepcji, dostosuję się do oczekiwań graczy. Sporządzę małą ankietę, będzie trzeba rozdzielić punkty między:
- intrygę – wiadomo, obecność zagadek, elementy szpiegowskie
- walkę – hmm, trzeba tłumaczyć?
- podróż – ile zamierzacie przesiedzieć w siodle?
- wolność – śmiesznie ujęte, ale chodzi o to na ile chcecie wpływać na główne wydarzenia i jak bardzo chcecie być „ograniczeni” przez MG przeróżnymi zadaniami przerzucającymi was po całym Lewancie.

Wymagania

Zanim przeczytasz o tworzeniu KP, sprawdź czy spełniasz wymagania.
a)czas – żeby napisać ten jeden porządny post w tygodniu
b)dobra znajomość języka polskiego – nie czepiam się każdego błędu, ale niektóre rażą.
c)Podstawowa wiedza – sesja nie będzie czysto historyczna, ale przydałoby się wiedzieć to i owo o krucjatach i panujących wtedy realiach. Podczas trwania rekrutki będę wrzucać porcje ciekawych linków dla kandydatów.

KP

Jej jakość decyduje o przyjęciu do sesji. Co powinna zawierać?

a)podstawowe dane, wygląd zewnętrzny
b)POGLĄDY na świat, psychika postaci, charakter
c)Majętność i posiadany w Ziemi Świętej ekwipunek, dobra, ziemie
d)Pozycja w Jeruzalem – w przypadku gry Templariuszem, wielmożą (tu wymagana świetna karta postaci)
e)HISTORIA – spodziewam się co najmniej strony A4 i to nie czcionką 16 . Tu też proszę zawrzeć cel przybycia do Ziemi Świętej, znajomości, interesujące życiowe ekscesy, co się dzieje z rodziną itp.

Zapewne czegoś zapomniałem, ale cóż najwyżej będę edytował posta. Serdecznie zapraszam do tworzenia kart postaci, jakiekolwiek wątpliwości proszę zgłaszać na PW lub Kirholm@gmail.com, ewentualnie gg – 2273437

Pozdrawiam, Kirholm.
 
Kirholm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:03.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172