Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Rekrutacje do sesji RPG > Archiwum rekrutacji
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum rekrutacji Wszelkie rekrutacje, które zostały zakończone.


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-02-2011, 21:57   #1
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
[D&D +18]Wartość jednej księżniczki

Królestwo Folrart, miejsce sielskie i spokojne. Królestwo które rozkwitało przez ostatnie tysiąc lat w spokoju i dobrobycie. Najazdy orczych hord już dawno temu stały się jedynie tematami legend i opowieści. Sąsiednie krainy pławiły się w dobrobycie, nie będąc chętne do zbrojnych walk z folrartczykami. A takie drobne kłopoty jak przewroty pałacowe, rozrabiające potwory, nekromanci i złe kulty, jak dotąd udawało się zdusić w zarodku. Wydawało się, że ta utopia będzie trwać wiecznie.
Jednakże, nic nie trwa wiecznie.
A pobudka Folrart była wyjątkowo głośna.


Smok...wielki jak góra. Gigantyczny smok wyłonił się ze szczeliny w niebiosach i stoczył bój z potężnymi przeciwnikami. Wielka bitwa pomiędzy antycznym jaszczurem, a tajemniczymi wojownikami na skrzydlatych jaszczurach toczyła nad głowami mieszkańców Caladorn, stolicy królestwa.
Jaszczur zabijał po kolei kolejnych demonicznych przeciwników, którzy raz po raz wyłaniali się z dziury w niebie. A oni sami byli zainteresowani jedynie zabiciem smoka.
Wreszcie bestia zginęła trafiona jednym z zaklęć przeciwnika i smok spadł na ziemię uderzając ciałem w królewski zamek. Zginęło kilkanaście osób, część zamku wymagała remontu. Ale za to przeciwnicy smoka uciekli przez ową dziurę w niebie do siebie.
A sam ów magiczny portal zamknął się samoczynnie.
I wszyscy sądzili, że ów incydent, stanie się jedynie kolejną opowieścią, o której bardowie będą pisać pieśni. A z czasem ulegnie zapomnieniu.
I wszyscy... mylili się.


Świat Celestis, królestwo Folrart, miasto królewskie Caladorn, Pałac królewski, kilka miesięcy później.

Szybki energiczny krok. Obcasy żołnierskich oficerek wybijały rytm, na marmurowych korytarzach zamku królewskiego. Jejmość Angela von Karstein, z długiego rodu ognistych genasi podniesionych do szlachectwa. Potomkini długiej linii rodu von Karsteinów, wiernych obrońców korony. Kapitan królewskiej gwardii Angela, zwana też pod przydomkiem „Duszy Ognia”. To na niej spoczywał obowiązek zapewnienia bezpieczeństwa rodzinie królewskiej.
Są jednak zagrożenia, których nie da się pokonać mieczem. Karissa, jedyna córka pary królewskiej zachorzała. Jej choroba objawiła się kilka godzin po śmierci smoka.
Księżniczka Karissa spojrzała wtedy w oko antycznego gada... i od tego czasu zmieniła się bardzo. Przestała być radosna i uśmiechnięta, porzuciła swe zabawy i nie wychodziła na dwór. Najczęściej siedziała w swoim pokoju patrząc przez okno w niebo. Jakby na coś czekała. A na wszelkie prośby i groźby odpowiadała wściekłym syczącym tonem głosu.

Angela została wezwana do króla. Przyczyna dla której Reonald III wzywał ją na naradę, była jej nieznana. Zapewne chodziło o raporty o stanie córki. Co jakiś czas sprowadzano do Karissy kapłanów, medyków, magów i szarlatanów. Żaden z nich nie pomógł.
Reonald czekał na nią we w prywatnej bibliotece. Tam gdzie wstęp miało niewiele osób.


Był wysokim postawnym mężczyzną, już siwiejącym na skroniach. Reonald o ile nie czekały na niego oficjalne ceremonie, ubierał się dość skromnie i nie nosił korony. Nie musiał. Każdy jego gest, każde słowo przesiąknięte było charyzmą i dostojeństwem.
Król nie był sam.
Władcy towarzyszył arcykapłan i najwyższy patriarcha Pelora, imieniem Tellarion.


Starzec który przewodził klerowi Słonecznego Boga jeszcze za panowania Besariusa I, ojca obecnego władcy. Stary ale energiczny Tellarion, był dla wielu podwładnych ( w tym i zastępcy Angeli) jak drugi ojciec.
Trzeciej osoby, natomiast nie znała.


Młody jasnowłosy młodzieniec, o oczach zakrytych bielmem. O oczach jarzących się jednakże lekkim zielonkawym blaskiem. I o twarzy poprzecinanej magicznymi tatuażami.
Trzymał w ręku kostur, więc był czarodziejem gildii.
Angela go nie znała, ale słyszała o nim. Ksandros z Ravenshore. Urodzony ociemniałym, dzięki magii odzyskał wzrok i zyskał potęgę. Mówiono o nim, jako kolejnym wielkim mistrzu gildii.
-Angelo. Poznaj Ksandrosa z Ravenshore. Czytał on twoje raporty, jak i opinie arcykapłana Tellariona.- rzekł król.
A sam Ksandros skłonił się przed dziewczyną i rzekł.- Z tego co zdołałem wywnioskować dziewczyna jest opętana, prawdopodobnie przez duszę starego smoka, który pojawił się otwierając przejście z innego świata, tak?
Tellarion skinął głową.- Tak podejrzewamy, żadna jedna magia i egzorcyzmy nie podziałały.
-Mistrzu Ksandrosie, mówiłeś ,że masz jakiś pomysł na rozwiązanie tego problemu.
- wtrącił król.
-Inne w każdym razie podejście. Skoro nie można tego problemu rozwiązać innymi metodami, to może sięgnąć po te bardziej kontrowersyjne. – odparł młodzik.- Myślałem o pomocy Maerlicka.
-Maerlicka Heretyka, Maerlicka Wygnańca, Przeklętego Elfa... Na Pelora, przecież on sięgał po plugawe rytuały. I kontaktował się z wyklętymi bytami.-
wykrzyczał niemal Tellarion.
-Co jednak nie zmienia, że jest największym autorytetem od innych wymiarów w królestwie.- odparł Ksandros.
-I że siedzi w Zaratian, w więzieniu dla takich jak on.- odparł król. Po czym rzekł. –Tellarionie, dobrze wiem kim jest Maerlick. I co uczynił. Ale powiedz mi, czy świątynia Pelora jest w stanie pomóc mej córce, czyż dogmatem Pelora nie jest ratowanie życia. Czyż nie warto zaryzykować?
-Ja. Masz rację panie.
- odparł kapłan.- Przepraszam za mój wybuch.
-Angelo, przygotowałem akt ułaskawienia dla Przeklętego Elfa i rozkaz wydania go tobie. Pojedziesz z Ksandrosem po niego i przywieziecie go tutaj. I ma być chętny do współpracy. Wolność powinna być wystarczającą zapłatą za pomoc. I tobie powierzam jego wolność. Akt ułaskawienia dasz mu, gdy uznasz, że powinnaś.-
Reonald dał dziewczynie dwa dokumenty.- Ale bądź ostrożna. Maerlick jest sprytny i niebezpieczny. Nie trać czujności. Potrzebujesz jakichś informacji bądź zasobów na tą delikatną misję?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 14-02-2011 o 22:48.
abishai jest offline  
Stary 14-02-2011, 22:35   #2
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Angela nie do końca wiedziała po co wezwano ją przed oblicze króla, skoro jej rola ostatnimi czasy została i tak bardzo ograniczona. Nie było w tym miejscu zagrożeń, nikt nie dybał na życie księżniczki, ani nawet króla. Było wręcz za spokojnie, przez co nudno. I to wezwanie także na początku zwiastowało kilka przynajmniej wyraźnych ziewnięć podczas słuchania wywodu kolejnego próbującego wybrnąć z sytuacji człowieka, który nijak nie mógł pomóc królewskiej córce.
Nie ubrała się ani w zbroję, którą zazwyczaj zakładała na służbę, ani też w pełni dworsko, jak to miały w zwyczaju próżne kobiety stające przed obliczem króla. Ona znała władcę już całkiem dobrze, postanowiła poprzestać więc na odzieniu skórzanym, doskonale skrojonym i podkreślającym jej bardzo kobiece kształty - jak zawsze robiły to obcisłe spodnie, długie buty i zapinana tunika, wszystko to w bordowym, trochę przechodzącym w brąz kolorze. Włosy splotła w regulaminowy warkocz, teraz odbijający się od jej pleców, gdy żwawym krokiem wchodziła do komnat.

Lekkie zaskoczenie na pewno odbiło się na jej twarzy, nigdy nie była dobra, ani nawet nieszczególnie próbowała ukrywać swoje uczucia. A tych posiadała zawsze pełną gamę, ognisty temperament miał i zalety jak i wady, ale nie dało się go zwyczajnie zatamować, to było od niej znacznie silniejsze. Dziedzictwo, którego wcale nie miała ochoty się zrzekać.
Narzekać na to mogli zazwyczaj tylko wrogowie, bo ze swoich obowiązków jak dotychczas wywiązywała się wzorowo.

Wysłuchała szczegółów zadania bez słowa, choć przynajmniej kilka razy korciło ją, by coś powiedzieć. Tak samo tylko magowi skinęła głową na powitanie, świdrując go jednak swoimi błyszczącymi oczami i posyłając przy tym przepraszający uśmiech. Nawet lubiła magów, jeśli tylko się nie wywyższali. Byli bardzo przydatni, znali też całkiem zabawne sztuczki, jeśli tylko namówić ich do pokazania ich, najczęściej w sytuacjach bardzo nieformalnych.
Angela była całkiem ciekawa tego opętania. Takiej hipotezy nie wysnuto wcześniej, a na pewno nie tak dokładnie, ale postanowiła wypytać o to Ksandrosa już po wyruszeniu po szaleńca, wyprawy dość niebezpiecznej, ale nie tak bardzo, jak mogłoby się wydawać. Dużo zależało od wyczucia czasu.

Skinęła głową władcy, gdy wreszcie zwrócono się do niej bezpośrednio, niejako prosząc o zabranie głosu. Nie miała wielkich potrzeb do takiego zadania, do którego zasoby mogła z łatwością zdobyć sama. Prócz jednego na którym jej zależało.
- Tak, wasza wysokość. Wspomnieliście, że ten... Maerlicka Heretyk, to człowiek stykający się z tymi... innymi planami. Aby więc go doprowadzić w to miejsce, będę potrzebowała czegoś co stłumi jego moc i nie pozwoli mu zniknąć zaraz po opuszczeniu więzienia, które jak sądzę musi mieć własne zabezpieczenia. Nie wątpię także w zdolności Ksandrosa, ale chciałabym mieć jakiś solidny przedmiot, na przykład tłumiące magię kajdany.
Umilkła, ale odezwała się jeszcze raz, zanim ktoś zdążył podjąć pierwszą kwestię.
- I jeszcze kilku zaufanych ludzi. Nie zamierzam oferować mu wolności zanim nie pomoże, a do tego czasu warto zabezpieczyć się jak najlepiej.
 
Lady jest offline  
Stary 15-02-2011, 19:55   #3
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Władca wysłuchał odpowiedzi Angeli splatając dłonie w zamyśleniu. I rzekł kilka chwil, po jej wypowiedzi. – Ludzi weź z królewskiej gwardii tylu ilu zechcesz. Lecz tylko takich, do których ty będziesz miała zaufanie. Jako ich przełożona, sama będziesz wiedziała, na kim możesz polegać podczas tej delikatnej i dyskretnej misji. Co do kapłanów...- tu spojrzał na Tellariona. Stary kapłan Pelora zawahał się przez chwilę. Lecz w końcu rzekł.- Jeśli uznasz za potrzebną pomoc kapłana w tej misji, to przydzielę pod twe rozkazy jakiegoś doświadczonego duchownego z kleru Lśniącego.
Reonald III uśmiechnął się tylko i rzekł do młodzieńca.- Co do spraw natury magicznej.

A ten w mig podjął temat lekko czerwieniejąc na policzkach, gdy patrzył na Angelę.Zresztą tak samo czerwienił się gdy się do niego uśmiechnęła kilka chwil wcześniej.
Widać nie miał zbyt wielkiego doświadczenia z kobietami.
Ksandros z lekką nieśmiałością w głosie zaczął dukać.- Oczywiście... wziąłem... dysponuję odpowiednim przed....- wziął głęboki oddech przerywając przemowę. I wyrzucił z siebie jednym tchem.- Jeśli to nie będzie dla ciebie problemem lady von Karstein to może pozwolisz do mej komnaty? Mam tam mapy z zaplanowaną trasą i ogólnie będę ci mógł przedstawić całą sytuację. Bowiem...-na tyle starczyło mu odwagi. Resztę rzekł już ciszej do samego władcy.-... przygotowałem całą trasę w nadziei, że wasza wysokość przychyli się do mej sugestii.

I tak Angela ruszyła z młodym magiem do jego kwatery. Młodzieniec prowadził ją trzymając dziewczynę za dłoń. Miał zresztą bardzo delikatne i wrażliwe na dotyk dłonie. Ale tego akurat należało się spodziewać po kimś, kto przez całe dzieciństwo był ślepcem.
Jak na potężnego i obiecującego maga Ksandros mieszkał skromnie. Trzy małe pokoiki w bocznej części zamku. Jeden jako sypialnia, drugi pełnił rolę biblioteki i laboratorium, a trzecim pokojem była łazienka.
I wszystkie trzy komnaty były zagracone.


Butle, skrzynie, zioła, magiczne komponenty, alchemiczne utensylia, różdżki, laski, księgi i różnego rodzaju przedmioty dosłownie wypełniały każdą dostępną przestrzeń. Trudno było stwierdzić czy Ksandros był bałaganiarzem, czy też po prostu ilość przedmiotów w pokoju przerastała jego pojemność.
Póki co Angela skłaniała się ku temu drugiemu, zauważając, że jedynie łóżko nie jest zagracone.
Niemniej dbał o swe skarby... zwłaszcza księgi.


Najcenniejsze woluminy stały w równych rządkach na półkach, pod każdą ścianą. Jak każdy czarodziej, także i Ksandros miał wielki szacunek dla słowa pisanego.
Mag przyprowadził dziewczynę, do sekretarzyka. Usunął książki z krzesła i gdy usiadła wyszeptał cicho słowa zaklęcia, po czym gestem dłoni chwycił coś i przyciągnął do siebie. Jeden ze zwojów leżący na półce, uniósł się w powietrze i przyfrunął do obojga. Rozkładając się tuż przed od obliczem ognistowłosej.
Zwój był mapą królestwa.
- Jak dobrze zdajesz sobie sprawę, pani. Jesteśmy dość blisko wybrzeża. Wyprawa raczej będzie krótka. Najpierw Whitehill, do którego konno można dotrzeć stąd w dwa dni, potem dzień drogi Starcoast, a stamtąd łodzią do Zaratian, pływającego więzienia. Przyznaję, że trochę jestem podekscytowany. Mało kto ma okazję odwiedzić te miejsce, nie stając się jego przymusowym mieszkańcem.- mag stojąc tuż obok siedzącej Angeli wędrował palcem po mapie opowiadając swój plan.- Uwolnienie Maerlicka mogłoby pociągnąć za sobą wiele protestów, więc cała sprawa musi zostać rozegrana dyskretnie, bez wiedzy lordów. Dlatego też, nie poinformuję naczelnika Zaratianiu o przyczynie naszego pojawienia się w tym miejscu. Wystarczy iż będzie wiedział, że ma przybyć królewska wysłanniczka. Co zaś do samego Przeklętego Elfa, to nie znam szczegółów dotyczących jego umiejętności. Ani przyczyn tak wielkiej odrazy jaką darzą go członkowie jego rasy. Ponoć złamał jakieś tabu swego ludu. Niemniej mam to...- po tych słowach, podniósł z ziemi kajdany kute z jakieś go stopu miedzi i złota.


-Ich magia utrudnia koncentrację i nie pozwala rzucać czarów, jak i poważnie utrudnia korzystanie z mocy psionicznych.- uśmiechnął się dumnie, prezentując swoje dziecko przed Angelą.- Ale... na wszelki wypadek, przydałoby się spytać naczelnika Zaratianu, jak uniemożliwiają mu ucieczkę. W końcu Maerlick siedzi tam od lat.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 16-02-2011 o 00:39.
abishai jest offline  
Stary 15-02-2011, 22:11   #4
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Angela ze sporym rozbawieniem przyjęła zmieszanie i nieśmiałość maga. Zawsze uważała, że ktoś kto ma taką moc, powinien być pewnym siebie, silnym człowiekiem. I to trzymanie za rączkę! Było to niemal romantyczne, gdyby tylko dziewczynie nie chciało się tak bardzo śmiać. Jej twarz rozjaśniał szeroki uśmiech, gdy siadała w komnacie Ksandrosa, zakładając nogę na nogę.
- Na początek: jestem Angela, nie żadna lady. Zwariuję, gdy będziesz tak do mnie mówił podczas podróży.
-Ksandros mag... dla przyjaciół, Ksan.-
odparł młodzieniec podając dziewczynie dłoń jak na powitanie.
Wciąż powstrzymując się od zrobienia czegoś, co jeszcze bardziej zawstydziłoby młodzieńca, ujęła mocno jego dłoń, ściskając ją jak prawdziwemu mężczyźnie, choć był delikatny niczym trzcinka. Trochę w przeciwieństwie do niej, wojowniczki.
-Wiem wiem...głupio tak się witać...ale...- westchnął spoglądając na swą dłoń.- Przez prawie osiemnaście lat, to były moje oczy. Ciężko więc przezwyciężyć pewne odruchy.
- Hej, nie musisz się tłumaczyć. Mówisz, że już wszystko zaplanowałeś? Lubię zorganizowanych mężczyzn -
uśmiechnęła się promiennie. - Jakich niebezpieczeństw mamy się jeszcze spodziewać? Planuję nie brać więcej niż czterech ludzi, jeśli te kajdanki zadziałają, nie sądzę byśmy potrzebowali więcej. A ty, jak sądzisz?
-Największe niebezpieczeństwo to...oczywiście sam Maerlick. Ale nikt nie będzie wiedział po co ruszamy. Nikt z jego byłych popleczników nie wejdzie nam w drogę. Zostają więc bandyci, ewentualnie jakiś przypadkowy potwór.-
odparł młodzieniec, pocierając podbródek.- Niestety nie będę specjalnie przydatny w ukrywaniu misji. To znaczy, nie czuję się pewnie w rzucaniu iluzji i nie widzę świata tak jak ty Angelo. Dlatego moje iluzje są koślawe.
- Nie planowałam użycia iluzji, gdy się rozwiewają lub szwankują, zawsze powodują kłopoty. Wolę po prostu małą grupę, która dostanie się do celu i powróci z przesyłką w postaci elfa. Bandyci i potwory nie powinny stanowić większych problemów, toż to zamieszkany teren, prawda?

Kobieta pokręciła głową zdecydowanie, pewna tego co powiedziała. Ognisty temperament nigdy nie pozwalał jej mozolnie układać dokładnych, nudnych planów.
- Po drodze zaprowadzę cię do jakiejś porządnej karczmy, zdecydowanie musisz zaznać nieco rozrywki i zrelaksować się - zaśmiała się delikatnie, przekładając jedną nogę na drugą i przez chwilę przypatrując się mapie.
-To prawda... to raczej będzie nudna wyprawa do Zaratian. Wycieczka bardziej...-odparł Kastor i uśmiechnął się.- Nie mam nic przeciwko relaksowi w drodze do naszego celu. Potem jednak trzeba będzie być czujnym. Szkoda, że niewiele wiem o Maerlicku.
Angela skinęła głową. Wiedziała już wszystko, co mogła poznać z obecnej pozycji, wstała więc, przeciągając się.
- No dobrze, wyznaczę teraz ludzi, każę przygotować wierzchowce i zapasy... Nie ma co gadać, należy jechać. Najlepiej będzie poznać wszystko samemu.
Zbliżyła się i cmoknęła usta maga.
- Dobranoc Ksan, wyśpij się.
-Tak...-
zdziwił się Ksan czując wargi kobiety na swym ustach. Odruchowo przesunął dłonią po jej policzku i dotknął owych warg opuszkiem palca. Uśmiechnął się mrucząc ni to do niej ni do siebie.- Tak to jest, lubię dotykać.
Po czym ruszył odprowadzić Angelę do drzwi swej komnaty.

To było całkiem miłe dotknięcie, a dziewczyna rzadko nie uciekała przed takimi rzeczami, zwłaszcza gdy taką osobę polubiła. I gdy sama zaczęła i sprowokowała, wtedy jej odrobina logiki podpowiadała, że powinna pozwolić na rewanż. Tylko w takich chwilach jej słuchała. Uśmiechnęła się do mężczyzny na pożegnanie.
- Musisz być całkiem dobry w tym dotykaniu. Spróbuj kiedyś gdzieś indziej.
Roześmiała się wesoło, pozostawiając prowokację wiszącą w powietrzu. Miała jeszcze kilka spraw do załatwienia i tu zwyciężyła dyscyplina i obowiązek, trenowane przez tak wiele lat. Odnalazła kilku służących, przekazując im polecenia.
- Potrzebuję ośmiu wierzchowców, w tym dwóch jucznych. Pełnego ekwipunku podróżnego, zapasów i czego tam uznacie za niezbędne w kilku lub kilkunastodniowej wyprawie dla sześciu osób. Do tego zestaw mikstur, głównie leczących, ale także mocnych usypiających czy antidotów. Przyślę kogoś do nadzoru.
Nie miała ochoty sama się tym zajmować, to było takie nudne a zawsze się okazywało, że czegoś zapomniała.

Zamiast tego odnalazła swoich podwładnych, całą czwórkę, którą zamierzała zabrać ze sobą. Sho san był naturalnym wyborem - cierpliwy i dysponujący niezwykłą mądrością doświadczonej osoby, rzecz bardzo przydatna przy delikatnej misji. Swojego zastępcę pominęła, paladyn był zbyt gadatliwy i z nim nici z zabawy, której zamierzała zaznać w wyprawie w jedną stronę. Sho także skierowała do zajęcia się przygotowaniami, co głównie polegało na pilnowaniu służby.
Lithyrię i Rowana także niestety musiała pominąć w tej misji. Niechęć do elfów pierwszej z nich i porywczość drugiego mogły sprawić nieliche kłopoty w drodze powrotnej. Zamiast tego zaproponowała udział w misji Syriusowi, Erykowi oraz Sairine, grupie, która nie powinna narzekać za dużo na zostawienie jakichś innych, pojedynczych osobników. Angela nie spodziewała się po tym dobrej z nimi zabawy, ale to była niezwykle ważna misja i zawalenie jej dla jednego wieczoru hulanek nie wchodziło w grę. Zresztą Syrius był całkiem przyjemny, gdy już się w niego wmusiło trochę alkoholu, a brak obecności brata także powinien podziałać całkiem dobrze.
Westchnęła, gdy wracała do swoich komnat. Wątpiła, by jeszcze przed wyjazdem, udało się uniknąć tyrady Guiliama, nastawionej głównie na fakt, że nie chciała brać go ze sobą.
 
Lady jest offline  
Stary 19-02-2011, 00:47   #5
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Guiliam rzeczywiście narzekał, jak to miał w zwyczaju. Niemniej wystarczyło przypomnieć młodemu paladynowi Pelora, że teraz on zostaje na czele gwardii królewskiej. Przypomnieć mu o tym ważnym obowiązku. I wjechać na dumę. I po chwili Guiliam de Malfoy przysięgał na swój honor, że będzie wiernie i do upadłego bronił rodziny królewskiej. I że wypełni powierzony mu przez Angelę zaszczyt.
Cały Guiliam.
Znała go na tyle dobrze, by wiedzieć jak nim manipulować. Zwłaszcza że jego paladyński kodeks i rycerskie podejście do życia, czyniło Guiliama, nieco naiwnym człowiekiem.

Rankiem Sho Sana zastała na medytacji na murach.


-Wszystko przygotowane, zgodnie z tymi poleceniami lady Angelo.- rzekł mnich, gdy się zbliżała, nawet nie otwierając oczu.-Nie było żadnych problemów. Niemniej Rowan...
Słysząc te słowa ognistowłosa skupiła swą spojrzenie na mnichu. –Rowan się dowiedział. Pół dnia mnie męczył, pytając czemu nie bierze udziału w misji. Upiłem go wczoraj, ale powinniśmy wyruszyć, zanim zacznie nas męczyć prośbami o dołączenie.
Sho san przerwał medytację. –Trudno go jednak winić, to spokojne czasy. A on jest niespokojnym człowiekiem.
Angela kiwnęła głową. Na słowach i opinii Sho sana zawsze można było polegać.

Wyruszyli od razu, by dotrzeć do Whitehill w dwa dni.
Na przedzie Syrius Branister, świetny wojownik i odpowiedzialny człowiek. Trochę zbyt spięty, ale godny zaufania. No i obowiązkowy.


Tuż za nim jechała Angela i Ksan. Młody czarodziej niepewnie czuł się w siodle, ale nadrabiał ten fakt, zawadiacką miną.
Potem zaś był Sho san jadący konno i opiekujący ekwipunkiem na dwóch jucznych mułach. Które to podążały za nim, uzdami uwiązane do jego siodła.
Koniec wyprawy zamykali Eryk Cunnigham i Sairine.
Młody Eryk opierał dłoń na swym nietypowym mieczu, zerkając co jakiś czas na białowłosą półelfkę.


Młodzieniec dopiero odkrywał uroki płci pięknej i nie miał większego doświadczenia z kobietami.
Niestety Sairine nie nadawała się za bardzo na osobę u której takie doświadczenie można by nabyć.


Chorobliwie niemal nieśmiała i milkliwa z natury półelfka, większą uwagę przykładała do obserwacji okolicy, niż do jadącego obok Eryka.
Zaś Ksan... nie miał problemu z wypowiedziami i miał lepszą słuchaczkę, niż Eryk.
Mag opowiadał Angeli tego co wiedział na temat „choroby” księżniczki.
Wedle jego wiedzy umierający smok przeniósł za pomocą swej magii, swą duszę do ciała księżniczki. I opętał je. Jego wola jest na tyle silna, że zdusił osobowość dziewczęcia.
Niemniej...
-Niemniej to dziwne, że i zdusił swoją obecność. Ciężko go było wykryć. Zupełnie...- Ksan zamyślił się.- Zupełnie jakby się czegoś lub kogoś bał.
Opowiadał też o swych wojażach po królestwach i o tym co widział. I swoim wzroku... niefortunnie ujmując pewne sprawy.
Bowiem przy wieczornym ognisku opowiedział jak widzi.- Widzę nie tylko kolory jakie wy widzicie, ale też przepływ magii przez świat. Widzę też istoty niewidzialne.-po czym pokusił się o żart.- No i widzę poprzez ubrania.
Ta uwaga przeraziła Sairine. Półfleka wstała nerwowo zakrywając piersi i obszar między udami i wycofała się od ogniska w ciemności nocy mówiąc nerwowo.- Ja dziś, śpię poza obozem.
-Z tym widzeniem przez ubrania, to był żart!-
krzyknął za nią Ksan i westchnął smutnie.

Rankiem jakoś udało się przekonać Sairine, że młody mag nie widzi przez tkaniny.
Mimo to patrzyła nieufnym spojrzeniem na Ksana i w jego obecności mocniej opatulała się płaszczem.

A wkrótce dotarli do Whitehill. Ślicznego i zadbanego miasta.


Obecnie też bardzo hałaśliwego i tłocznego miasta. Bowiem w Whitehill odbywał się jarmark i miasteczko pełne było kramików, handlarzy, muzyków, cyrkowców, żonglerów. Ba, nawet błazny były.


Całej wyprawie incognito ciężko się było przebić przez tłum przechodniów i kupujących, który oblegał ulice. Ale też i przyjemnie było popatrzeć na cały ten wesoły harmider.
No i... to był jarmark!
Okazja do zabawy, zwłaszcza, że póki co wyprawa nie musiała czujna. I można było jeszcze zaszaleć. Tańce, zabawy wszelakie, konkursy.
A propo konkursów...
-Panie i panowie. Dziatwo. Oto przed wami Guido Malliatti. Znany w południowych królestwach szermierz!- młody niziołek krzyczał głośno wskazując trzydziestolatka z ćwiczebną bronią.


-Zwycięzca stu dwudziestu pojedynków. Czempion wielu turniejów szermierczych.-kontynuował wrzaski niziołek.- Dzisiaj zaprezentuje przed wami swój kunszt. Guido będzie walczył z każdym kto go wyzwie. O ile uiszczone wpisowe wysokości trzech srebrnych monet. Przeciwnik jego, jeśli wytrzyma 5 minut nie otrzymując „śmiertelnego trafienia” zdobywa dziesięć złotych monet, za dziesięć minut zdobywa monet dwadzieścia. A jeśli jakimś cudem pokona Guido i zada mu "śmiertelne trafienie" , otrzyma sto złotych monet.
A więc... czy wśród widowni znajdzie się śmiałek, gotów stoczyć bój z królem szermierzy.
Angela uśmiechnęła się na ten widok. Czy mogła przejechać obojętnie wobec takiej okazji?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 19-02-2011 o 12:06.
abishai jest offline  
Stary 19-02-2011, 13:54   #6
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Już od samego początku zdawała sobie sprawę, że wybór, który podjęła, mógł okazać się całkiem słuszny. Obyło się też bez wielu tłumaczeń, bowiem zgodnie z sugestią mnicha, Angela zdecydowała się wyruszyć nie zwlekając, niemal wyrywając z łóżek swoich ludzi, a także młodego maga. Paladyna łatwo było ukierunkować, ale z Rewanem na pewno byłoby trudniej i kobieta nie miała ochoty sprawdzać swoich umiejętności i siły przekonywania. Czasami traktowała ich jak przyjaciół, nie jak podwładnych, a to sprawiało, że gotowi byli się z nią sprzeczać i podważać niektóre decyzje.
Dlatego też wybrała tych, którzy robili to najrzadziej. W zasadzie nie przypominała sobie nieodpowiedzialnego zachowania u żadnego z nich, przynajmniej wtedy, gdy byli trzeźwi.

Podróż byłaby nudna, gdyby nie towarzystwo gadatliwego Ksana, dzielnie zabawiającego ją rozmową. Wyglądało na to, że szybko przyzwyczaił się do obecności kobiety i teraz już go nie rozpraszała tak bardzo, by jąkał się i gubił wątek co kilka chwil. Cieszyła się z tego, gdyż lubiła mężczyzn zdecydowanych i na tyle pewnych siebie, by chociaż prowadzić swobodną rozmowę. Zaśmiała się z samej siebie, gdy porównała się do całkowicie innej od niej Sairine, jak zwykle cichej i wyglądającej na przerażoną. Angela widziała ją już jednak w akcji i wiedziała doskonale, na co stać tą dziewczynę. Musiała jej ofiarować tylko trochę pewności siebie i swobody, ale nie miała na razie pomysłu na to, w jaki sposób to zrobić.

Zwłaszcza, że sama śmiała się z żartu czarodzieja, co na pewno nie poprawiło szans na zmianę osobowości białowłosej. Westchnęła, obracając się w kierunku Ksana.
- Na pewno tylko żart? To by było fascynujące, mieć taką moc. No i już chciałam się pytać, czy podobają ci się moje tatuaże, ale w tej sytuacji będę się jeszcze musiała z tym pytaniem wstrzymać.
Mrugnęła do chłopaka, w przeciwieństwie do Sairine czując się całkowicie swobodnie. Na podróż na skórzane ubranie zakładała swoją elfią zbroję, której delikatność sprawiała, że mogłaby ją nosić choćby na nagiej skórze. Długowieczna rasa znała się na pięknie i delikatności, nie można było im tego odmówić.
- Podobają mi się twe tatuaże pani.- odparł z lekkimi wypiekami na twarzy młody mag. Po czym szybko dodał - Piękna twego ciała nie widzę, bo przez ubrania zajrzeć nie mogę, ale w twych tatużach jest magia, więc je dostrzegam.
- A więc jednak!
- zaśmiała się wesoło. - A który najbardziej? I co ja mówiłam o zwracaniu się do mnie pani? Mam na imię Angela.
Palec maga powędrował po kolczudze wodząc po prawej piersi dziewczyny. A sam czarodziej wymamrotał cicho.- Ten tutaj... najładniejszy.

Angela w czasie tej podróży zdecydowanie nie ograniczała się do słuchania. Opowiadała o służbie w gwardii, choć najczęściej nudnej, to przecież obfitującej i w ciekawe, ekscytujące sytuacje. Przedstawiła mu też wybranych do tej misji ludzi, krótko i dość cicho, opowiadając o ich zaletach i wadach. Uważała, że każdy towarzysz powinien wiedzieć najważniejsze rzeczy, zwłaszcza o tym, w jakich kwestiach może liczyć na walczących po jego stronie. Obecnie podróż może i była spokojna i leniwa, ale to mogło zmienić się zawsze - dlatego powiedziała mu też o swojej mocy, o której przecież wiedzieć nie musiał - choć na pewno trochę się domyślał. Wciąż jednak nie znała w pełni jego możliwości.
- Magia dzieli się na szkoły, prawda? W której z nich się specjalizujesz? Zazwyczaj nie wykorzystuję w walce towarzyszy podróży, starając się bardziej ich chronić, ale bardzo rzadko miałam za towarzysza czarodzieja. Nie wstydź się, pochwal się co potrafi twoja moc!
Zbliżyła się do niego i delikatnie, przyjacielsko szturchnęła w ramię.

Prawie klasnęła w dłonie, gdy dojechali do miasta. Jarmark, zabawa i hulanki! Przynajmniej ta jedna noc zapowiadała się bardzo ciekawie i przyjemnie, zwłaszcza gdyby udało się jej upić Syriusa. Niestety oznaczało to także problemy ze znalezieniem miejsca do spania, ale jej pozycja miała niewątpliwe zalety. Nie musiała tego robić sama, zamiast tego zwracając się do Sho.
- Znajdź nam jakieś miejsca na nocleg, w razie czego możesz się powołać na gwardię królewską i sypnąć nieco więcej grosza. Nie mam najmniejszej ochoty spać dziś w namiocie, gdy równie dobrze może być to wygodne łóżko.
Odesłała z nim także swoich ludzi, wraz ze wszystkimi wierzchowcami i swoją zbroją. Ksana zostawiła przy sobie, mimo, że razem zdecydowanie wyróżniali się z tłumu, to nie aż tak bardzo, jak w zbrojnej grupie i na wierzchowcach.

Nagabywacz na walkę z tutejszym najlepszym szermierzem od razu zwrócił jej uwagę. Lubiła się sprawdzać, a niziołek przedstawiał stojącego na placu mężczyznę. Sto dwadzieścia wygranych walk? Ciekawe ile przegranych. Koniecznie musiała to sprawdzić! Wykorzystując tłum postanowiła nieco oszukać. W końcu nigdy nie walczyła "obcą" bronią, zawsze wykorzystując do tego własną moc. To samo zrobiła teraz, sięgając do swojego umysłu. W ręce nagle pojawił się wydłużający się i zmieniający obiekt, który po kilku chwilach przypominał długi miecz z drewna, podobny całkiem do tego, który dzierżył szermierz. Wyjęła trzy srebrne monety, rzucając je niziołkowi i wychodząc z tłumu ludzi, aby stanąć naprzeciw Guido. Ukłoniła mu się lekko.
- A więc niepokonany szermierz i tylko trzy srebrne monety, aby się z nim sprawdzić.
Angela może nie traktowała tego zupełnie poważnie, ale... przecież nie wypadało jej przegrać. Pięć czy dziesięć minut wytrzymać w szermierczej walce to był cel absolutnie nie do osiągnięcia, zwykłe przecież trwało to kilka krótkich chwil, zwłaszcza, gdy nie używało się zbroi. Dlatego postanowiła spełnić trzeci cel, którym było zwycięstwo. Poczekała na ukłon swojego przeciwnika i natarła, błyskawicznie i niespodziewanie, choć nie zamierzała się odsłaniać. Jeszcze nie wiedziała do jakiego wysiłku zmusi ją ten niepozorny nieznajomy. Najlepiej było nie pokazywać pełni swych zdolności już na starcie.
 

Ostatnio edytowane przez Lady : 19-02-2011 o 22:18.
Lady jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:41.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172