Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-12-2008, 13:31   #721
 
Markus's Avatar
 
Reputacja: 1 Markus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znany


Hyalieon
“Południowe Lasy”


Krok za krokiem, ostrożnie i powoli, a jednak wciąż za głośno. Aeterveris krzywiła się za każdym razem, gdy pod jej stopami zaszeleściły liście, czy z trzaskiem pękała jakaś wysuszona gałązka. Zawsze uważała, że jest całkiem dobra w pozostawaniu niezauważoną, ale tym razem jakoś nie szło jej najlepiej.

Ślady raptora wyraźnie odbijały się w miękkiej ziemi, więc dziewczyna nie musiała się bać, że zgubi drogę. Tu, w lesie, czuła się całkiem pewnie, szczególnie w porównaniu do niedawno opuszczonych bagien. A jednak pomimo to, coś wciąż nie dawało dziewczynie spokoju. Niepokojąca cisza otaczała nimfę ze wszystkich stron. Brakowało jej typowych dla lasu odgłosów obecności zwierząt. Przez moment przez głowę Aeterveris przeszła myśl, że skoro wszystkie żywe istoty opuściły tą okolice, to może i ona powinna?

Cisza miała tylko jedną zaletę. Tak samo, jak działała na niekorzyść nimfy, tak też szkodziła ewentualnym przeciwnikom, którzy mogliby czaić się wśród zarośli. Aeterveris była pewna, że jej czułe ucho wyłapałoby zagrożenie na długo, zanim dziewczyna stanęłaby z nim twarzą w twarz.

Idąc powoli i ostrożnie po tropie raptora, nimfa nasłuchiwała choćby najmniejszych odgłosów, a równocześnie rozglądała się z uwagą dookoła. Do tej pory nie miała szczególnych powodów do strachu, jednak w pamięci dobrze utkwiły jej słowa Gaalhila – w tym lesie mogło się kryć coś więcej niż zwyczajne drapieżniki, a Aeterveris nie koniecznie chciałaby się z tym czymś spotkać.

Po jakimś czasie, w nieruchomym powietrzu zaszła pewna zmiana, która zaniepokoiła dziewczynę, choć ta wciąż podążała przed siebie. Obawy nimfy ziściły się, gdy dostrzegła pierwsze ciało elfa i jego wierzchowca. Zaskoczona dziewczyna momentalnie przykucnęła i znieruchomiała, nasłuchując jakichkolwiek odgłosów, które mogłyby jej zdradzić, czy w pobliżu trupa nie ma nic niebezpiecznego. Po dłuższej chwili, Aeterveris była już przekonana, że ktokolwiek odpowiadający za tą śmierć, już dawno odszedł pozostawiając swoją ofiarę. Wyszła więc zza zasłony drzew, tylko po to, by dostrzec kolejne trzy ciała elfów w jednakowych, ciemnopurpurowych zbrojach, a niedługo po nich, piątego trupa opartego o pobliskie drzewo. Na razie nimfa nie zwróciła uwagi na pozostałe zwłoki i podeszła tych, które dostrzegła jako pierwsze, by dokładniej przyjrzeć się raną, jakie wywołały śmierć elfa.

Jednak zanim jednak nimfa zdołała przyjrzeć się dokładniej, coś poruszyło się za jej plecami. Aeterveris odwróciła się momentalnie, dobywając broni i podnosząc się na nogi. Zaskoczenie nimfy było naprawdę duże, gdy zielonowłosa półelfka, która dziewczyna uznała za martwą, wstała, opierając się o drzewo, i najwyraźniej samą siłą woli przywołała ostrze utworzone z żółtego światła.

- Nie próbuj się kryć, wiem że tam jesteś.- krzyknął hardo niedawny „trup”.- Stań do walki! Nie oddam mej głowy tak łatwo!

Początkowo nimfa nie odpowiedziała, zamiast tego uważnie przyglądając się wojowniczce. Pierwsze, co dostrzegła, to zasłonięte bielmem oczy. Bez wątpienia była ślepa, ale mimo to, nimfa wcale nie miała zamiaru jej lekceważyć. Nawet pomimo faktu, że półelfka jest wstanie utrzymać pion tylko dzięki drzewu, o które się opierała, a z pomiędzy płyt jej zbroi wyciekała krew. Na twarzy Aeterveris ukazał się ironiczny uśmiech, a gdy w końcu się odezwała, jej słowa zabrzmiały ostrzej niżby chciała:

- Po cholerę mi twoja głowa. I nie wrzeszcz tak, bo sprowadzisz nam na głowę większe problemy. A co do walki, to zanim rzucisz wyzwanie, zastanów się, czy możesz mu sprostać. Jak chcesz walczyć, skoro ledwo trzymasz się na nogach? Już nie wspominając o tym, że zaraz wykrwawisz się na śmierć. – nimfa urwała na moment, by jej słowa dotarły do półelfki. – A teraz bądź tak dobra, zapomnij na chwilę o głupiej dumie i pozwól się opatrzyć. – dodała już odrobinę łagodniejszym tonem, powoli ruszając w kierunku wojowniczki.

Półelfka była wyraźnie zaskoczona ostrym tonem nimfy i przez dłuższy moment tkwiła nieruchomo w niepewności. Dopiero po chwili świetliste ostrze wniknęło w trzymany przez wojowniczkę kryształ, a ona sama usiadła, pozwalając działać nimfie.

Zbliżywszy się do rannej, Aeterveris zabrała się do dzieła. Nie znała się zbyt dobrze na opatrunkach i tym podobnych sprawach, więc musiała skorzystać ze swoich mocy. Bała, że za sprawą dzikiej magii może wyrządzić krzywdę zamiast pomóc, ale nie miała żadnego wyboru. Kilkoma wprawnymi ruchami ściągnęła skórzane rękawice i kucnęła, opierając obie dłonie o ziemie. Zamknęła oczy i spróbowała skupić myśli. Niemal natychmiast poczuła, jak ziemia pulsuje od tkwiącej w niej energii. Tej samej, która od zawsze dawała siłę rośliną, wzmacniała je i pozwalała im rosnąć, od najmniejszego nasionka, aż po największe drzewa. W pierwszej chwili, nimfę zaniepokoiło, gdy wyczuła to niepokojące pulsowanie. Nierównomierne i słabe, jak bicie serca u kogoś bardzo chorego... umierającego. Teraz jednak, pomimo całego swojego smutku, nimfa nie potrafiła pomóc tutejszym lasom, była zupełnie bezradna, a to uczucie drażniło ją i rozwścieczało. Sporym wysiłkiem woli zmusiła się, by oderwać myśli od powoli ginącej ziemi i skoncentrować na zaklęciu. Oderwała prawą dłoń od gleby i położyła ją na rannej wojowniczce, a następnie zaczęła szeptać ciche słowa. Niemal natychmiast poczuła, jak jej lewa ręka robi się cieplejsza, gdy przepłynęła przez nią życiodajna moc i Aeterveris natychmiast skoncentrowała się, by pokierować energie przez siebie do zielonowłosej półelfki, ale tym razem nie udało się. Lecznicza moc zamiast popłynąć do rannej wojowniczki, uwolniła się z pod kontroli nimfy i rozprzestrzeniła po jej własnym ciele, niosąc ze sobą przyjemne ciepło i ukojenie dla wciąż bolącego ramienia.

- Ehh... Oczywiście nie zadziałało normalnie. – powiedziała nimfa z wyraźnym poirytowaniem. - Wygląda na to, że tu magia jest zbyt niespokojna, bym mogła ci pomóc. Jednak tamci żołnierze powinni mieć jakieś, choćby najbardziej podstawowe środki do tamowania krwotoków. Im to i tak się nie przyda, a tobie może uratować życie. Gdybym zdołała opatrzyć choćby najpoważniejsze rany, mogłabym cię stąd zabrać bliżej traktu prowadzącego do Graihlom. Tam magia może okazać się spokojniejsza na tyle, żebym zdołała pomóc, a nawet jeżeli nie, to i tak tam czeka na mnie mój towarzysz. Może on będzie potrafił, albo miał coś, co ci pomoże. Co o tym sądzisz?
 
Markus jest offline  
Stary 31-12-2008, 18:45   #722
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
EPILOG...coś się kończy, coś się...zaczyna


Phalenpopsis, Dzielnica Świątynna, Świątynia Cromaga

Yokura pierwszy skapitulował, nie próbując nawet rozwiązać zagadki. Rasgan w milczeniu przysłuchiwał się rozmowom, a Aydenn...Cóż, też milczał. Klęknął przed pomnikiem i placami przesunął po napisie.
- Turamie… Wiesz co oznaczają te słowa? Czy będziemy musieli się domyślać? Jedyne, co przychodzi mi na myśl, to wynoszenie nowych doświadczeń z klęski. Wtedy stają się one w pewnym sensie zwycięstwem... Ale wątpię, żeby chodziło właśnie o to... – druidka wypowiedziała swe wątpliwości.
- Nie wiem. Jeśli te słowa mają być wskazówką, to powinny być mniej... metafizyczne.- Turam potarł czoło w zamyśleniu.- Z drugiej strony zostały napisane przez paladynów Obrońcy Honoru, dla innych paladynów Obrońcy Honoru. Może oni pojęli by jakiś ich prawdziwy sens.Krasnolud usiadł na rozwalonej marmurowej ławie i kontynuował wypowiedź.- W tym musi być ukryty jakiś głębszy sens. To trop do przejścia, jestem tego pewien.
-Obrońca Honoru...-pomyślał na głos Aydenn.- To ma chyba związek z kodeksem rycerskim, prawda?
- Bo ja wiem...-wzruszył ramionami krasnolud.- Nie znam się na tych ich kultach religijnych. Chyba jednak tak. Dużo jest w zakonie rycerzy.
Druidka podeszła do posągu, jej dłoń spoczęła na krzyżu najpierw większym, potem mniejszym. Próbowała je poruszyć...Bez skutku.
Aydenn rzekł więc...- Czyli ten miecz nie powinien być trzymany za ostrze? W końcu poddający się, kieruje miecz rękojeścią do przeciwnika.
- Kto wie...nie znam się na wojaczce.- rzekł krasnolud. Elf sięgnął po trzymany przez posąg miecz i bez trudu go wyjął. Jak się okazało, włożyć go było trudniej, bo dziura w dłoni była gwintowana. Aydenn energicznym ruchem wkręcał miecz ostrzem do góry. A każdemu jego ruchowi, towarzyszył głuchy odgłos, jakby sztaby żelazne przesuwały się gdzieś w pobliżu.
Gdy miecz został już całkowicie wkręcony w dłoń posągu, jedna ze ścian osunęła się na łańcuchach niczym most zwodzony. Za fałszywą ścianą kryło się półkoliste wejście do skrytego w ciemnościach tunelu. Ale zanim drużyna zdołała do niego dotrzeć. Zapłonęły świece w starych kandelabrach. Kawałki gruzu, fragmenty rzeźb i wyposażenia zaczęły wirować wokól niewidocznego centrum zasysając mgłę spoza świątyni, przez dziurę w dachu i wybite okna. Utworzyły one dwu i pół metrowego humanoida zbudowane z kandelabrów, fragmentów postumentów, posągów świątyni. Z jego wnętrza wydobywało się pulsujące światło.

-Honor, honor...zwróćcie nam nasz honor.- zawył setką umęczonych głosów stwór. Zakręcił kadzielnicą, i prawie roztrzaskał Yokurze głowę. Półork ledwo zdołał się uchylić.
Rasgan i Aydenn ruszyli z obu stron na bestię starając się go oflankować. Nuhilia i krasnolud, skryli się wśród ławek. A druidka... Luinehilien wiedziała, jak niebezpieczna jest magia w Dzielnicy Świątynnej. Sięgnęła po procę...marny oręż w tej sytuacji. Ale nie chciała na razie ryzykować rzucaniem czarów, a póki co, atakując sejmitarem weszłaby elfom w paradę. Rasgan był szybszy, ciął mieczem w tułów bestii. A stwór jedynie spojrzał w kierunku elfa i krzycząc.- Przeklęty przez bogów i pobratymców, niszczący wszystko czego się dotknie, przynoszący tylko nieszczęście i zgubę.
A z oczu stwora wystrzeliły dwa promienie...Z impetem trafiły w Rasgana uderzając dymiące ciało. Strumień energii stopił pancerz, ranił skórę...A impet ciosu elf czuł całymi plecami. Ale przeżył. Aydenn zamiast uderzyć w ciało, wybrał nogę konstruktu. Krótkie miecze błyskawicznie cięły nogę stwora, jednak rany przez nie zadane, nie były poważne.
Stwór zawył setką głosów.- Opuszczony i zdradzany...Kryjący rany pod maską obojętności. Sługa z wyboru, nie z natury.-
Bestia mówiąc te słowa setką głosów, wykonała zamach kadzielnica dymiącą fioletowym oparem, podcinając nogi Aydennowi i powalając go na ziemię. Pewnie by go zabiła stawiając na nim swą nogę , gdyby nie Yokura...Półork rycząc rzucił się z impetem na wroga. Jego potężny wielki dwuręczny miecz uderzyłby w głowę, gdyby nie ramię stwora, które stanęło mu na drodze. Ostrze jednak wbiło się głęboko w mieszaninę drewna metalu i kamienia
- Orcza krew, krasnoludzka dusza...kiepski umysł i serce tchórzliwe. Słaby, bo pragnie by inni myśleli za niego. Głupi w swym zaślepieniu w siłę mięsni. -
Po tych słowach, dwa promienie energii z oczu bestii uderzyły w tułów półorka, uszkadzając pancerz, raniąc ciało. Impet ten wyrwał też miecz z dłoni półorka. Ulubiony oręż Yokury, utknął w ciele bestii. Pociski z procy nie zrobiły na bestii żadnego wrażenia, szedł w kierunku Luinehilien, krzycząc.- Honor, honor...zwróćcie nam nasz honor.
Wilczyca wyskoczyła z kryjówki warcząc w kierunku bestii. Lecz stwór nie poświęcał jaj uwagi. Tymczasem w kierunku bestii ruszył Rasgan. Zawirował w swym tańcu wojennym i ciął stwora, jednak bez widocznego rezultatu.
- Podwójnie przeklęty, samotnością i zacietrzewieniem, po wieczność ślepy w swej pysze.-Zamach kadzielnicą nie był dość celny, ale z kadzielnicy wydobywało się coraz więcej oparów o fioletowej barwie. Druidka widząc, że miecze sojuszników nie robią na stworze wrażenia, sięgnęła po magię. Był to desperacki krok, ale...desperackiej sytuacji byli. Użyła potęgi powietrza i wypowiadając starożytne słowa druidzkiej magii przyzwać chciała błyskawicę. I błyskawice przyzwała...Nie jedną, kilkanaście błyskawic uderzyło dookoła Luinehilien. Większość trafiła w gruzy, jedna w Nuhilię, jedna w Rasgana, aż trzy w stwora. Przy czym on zniósł, to uderzenie najlepiej. Wilczyca leżała nieprzytomna, Rasgan zwinął się na podłodze z bólu, a stwór strzelił swoimi oczami krzycząc.- Winna swego niezdecydowania, winna zaniedbania ucznia...Winna, winna, po trzykroć winna. Winna swego obwiniania się.
Elfka zdołała się uchylić, ale i tak jeden promień trafił w jej ramię, wywołując oparzenia i straszliwy ból. Yokura rycząc wściekle pognał na stwora niczym maczugą wywijając marmurowym postumentem.
-Siła olbrzyma, umysł dziecka. Zdany na innych, słaby samotnie.- Stwór, chwyciła prowizoryczną pałkę Yokury wolną łapą, a jego samego zdzielił kadzielnicą powalając na ziemię.
Druidka czuła się słaba i zmęczona...I nie było to naturalne uczucie. Dym z kadzielnicy, który wytwarzała podczas walki, czynił ją słabą. Im dłużej trwała walka tym mniej mieli szans na zwycięstwo.
-Aydenn !...-krzyknęła do podnoszącego się na nogi elfa. Chciała mu wyjaśnić swe odkrycie, ale ten ją zbył jednym słowem.- Wiem! Uciekajcie, natychmiast do tunelu. Nie pokonamy tej bestii.
Po czym cisnął w jej kierunku dwa klejnoty, z zapasów, jakie dał mu jednooki gnom. Klejnoty uderzyły w bestię eksplodując z hukiem i wyzwalając dużo światła.
To go zabolało...Po raz pierwszy zamiast słów, setki głosów wydały okrzyk bólu.
Stwór strzelił promieniami, nie trafiając jednak w Aydenna, ten uskoczył. Sięgnął po łuk i wystrzelił. Trafił strzałą w głowę, ale trudno powiedzieć czy zrobił mu jakąś krzywdę.
Luinehilien chwyciła za nieprzytomne i poparzone ciało wilczycy, krzyknęła do Turama.- Chodź szybko!
Przyczajony dotąd krasnolud pognał za dziewczyną. Yokura patrzył z nienawiścią, na łapę stwora w którym tkwił jego miecz, ale słowa Aydenna przywróciły go do rzeczywistości.
- Na co czekasz? Samymi rekami i tak nic nie zdziałasz! -krzyknął elf starając się strzałami z luku skupiać na sobie uwagę promieni potwora.
Półork podniósł z podłogi otrząsającego się z bólu Rasgana i zaprowadził go do tunelu.
Gdy już wszyscy byli bezpieczni, Aydenn pobiegł w kierunku bestii, prześlizgnął się pomiędzy jej nogami i pognał w kierunku wejścia tunelu, a stwór za nim...Co gorsza na drodze stwora znalazł się posąg Cromaga. Stwór rozbił by utorować drogę. I stało się coś strasznego, łańcuchy które opuszczały ścianę, zaczęły się szybko zwijać. Przejście zawarło się ponownie na oczach przerażonego Aydenna i reszty drużyny. Rasgan, chciał swym orężem przeciąć ścianę, ale...miecze zostały po drugiej stronie kamiennej ściany. Zostały w przeklętej świątyni Cromaga, z której dochodzące huki świadczyły o toczącej się nadal batalii. Drużynie nie pozostało nic innego, jak lizać rany, oszacować straty, opłakać poległych towarzyszy i udać się na drugi koniec ciemnego tunelu, by zmierzyć się z nieznanym.

THE END?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 06-01-2009 o 09:39.
abishai jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:54.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172