Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-08-2009, 18:40   #121
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Walka skończyła się szybko – bardzo szybko. Niektórzy jak krasnoludy mogli się czuć zawiedzeni, ale Baliusowi bardzo to pasowało. Nie musiał się zbytnio wysilać, a efekty były zadowalające. Trolle spełniły swoje zadanie i nadal żyły – nadal mogły mu służyć.

Im głębiej wchodzili w tunele, tym wystrój coraz mocniej się zmieniał. Kulminacją była krasnoludzkopodobna architektura – o czym się właściwie przekonał dzięki uprzejmej prezentacji jakiegoś sprytnego krasno ludzkiego mechanizmu wzmocnionego magią.

- - Witaj wędrowcze. Wędrówka twoja sięgnęła końca. Oto bowiem stoisz naprzeciw wejścia do twierdzy Rodu Ironforge. Jeżeli pragniesz wkroczyć do środka, zostaną ci zadane trzy zagadki, na które odpowiedzi udzielić będzie w stanie jedynie prawdziwy krasnolud. Jeśli ci się uda, zostaniesz przepuszczony. Jeżeli zaś nie, marny twój los.

-Na całe szczęście mamy nie jednego prawdziwego krasnoluda, ale dwa. A więc panowie… jakieś pomysły?- spytał krasnoludzką część drużyny. Po czym usłyszał treść zagadki. Prawdę mówiąc uważał krasnoludy za niezbyt rozgarnięte, więc nie dziwiłby się gdyby owy krasnolud kilka razy te same pary przymierzał. Z drugiej strony wydawało mu się, że krasnoludy widzą wręcz doskonale w ciemności… pewnie jakaś magiczna ciemność… Kogo to właściwie obchodzi… za bardzo dygresyjne myślisz Baliusie, za bardzo…

-Eh… maksymalnie zapewne z 12 par musiałby przymierzyć. Pytanie jest o maksymalną ilość, a nie o minimalną czy właściwą. Maksymalnie musiałby wszystkie przymierzyć i dopiero za ostatnim razem trafić na właściwie, choć oczywiście zakładam tutaj, że odkładał rękawice, które przymierzył na bok. W innym przypadku po ciemku mógłby przymierzać te same rękawice kilka razy. Podsumowując zagadka jest albo podchwytliwa, albo przekombinowana. Ale skoro mamy tutaj krasnoludów to chyba sami potrafią ocenić dzieła swoich braci… lub sióstr… właściwie to rzadko widuje się kobiety krasnoludy… ciekawe czy to oznacza czy jest ich mało czy się gdzieś ukrywają… ciekawe jaki ma to wpływ na krasnoludzkich mężczyzn… - zaczął się zastanawiać, teraz tylko w głowie, czy urządzają sobie orgie czy po prostu uprawiają sex między sobą….
 

Ostatnio edytowane przez Qumi : 24-08-2009 o 19:31.
Qumi jest offline  
Stary 24-08-2009, 20:04   #122
 
Rudzielec's Avatar
 
Reputacja: 1 Rudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodze
Wzięła głęboki wdech i odetchnęła, wszystko skończyło się błyskawicznie, w głowie miała jeszcze wspomnienie biegu przez ciemny korytarz i jasność jaka otoczyła ją po wyjściu. Potem zajęcie pozycji obok Baliusa i Różyczki, szybką modlitwa do Mystry zakończona pokazem Jej mocy. Krew krążyła jeszcze szybko w jej żyłach jakby ciało nie mogło zapomnieć gorączki walki i chciało ją kontynuować. ~Uspokój się dziewczyno już po wszystkim teraz porządki po bitwie.~Skarciła samą siebie w myślach, zabezpieczyć pozycję, opatrzyć rannych, sprawdzić ciała wrogów. Ponieważ przy wejściu stały trolle, rannych nie było, a ze śluzów nie bardzo było co oglądać więc ruszyła za innymi w głąb kopalni. Mijając szczątki Błysk zdecydowała, że pochówek może poczekać aż przeszukają okolicę żeby nie dawać zbyt dużo czasu goblinowi który pewnie chciał ostrzec swych kompanów. Zawsze też istniała możliwość, że Kruk dopadł goblina lecz sam został zaatakowany i potrzebował pomocy.
-Wrócimy po ciebie.-Szepnęła mijając miejsce spoczynku elfki.

Zmiany w budowie korytarza były oczywiste nawet dla nieobznajomionej z takimi rzeczami kapłanki. Z dość prymitywnej kopalni przeszli do całkiem solidnej podziemnej budowli, jak się okazało krasnoludzkiego pochodzenia. ~Ale przecież jeśli ktoś się tu dokopał to nie ma mowy żeby nikt nie wiedział o tym miejscu. Czemu więc nikt ni przekazał tej wiadomości jakiejś społeczności krasnoludów jak Adbar na przykład?~ Zastanawiała się dziewczyna, ~Czyżby ktoś celowo zataił istnienie tego miejsca? Ale jaki ma to związek z zabójstwami w mieście i bandą elfich komandosów?~ Łamała sobie nad tym głowę aż grupa dotarła do komnaty z kilkoma martwymi istotami, wiedziona ciekawością zbadała przyczynę zgonu. Choć od śmierci upłynęło na pewno dużo czasu na ciałach znalazła oznaki utonięcia. Pewności mieć nie mogła ale skoro nie było innych śladów...

Gdy Doris aktywował jakiś mechanizm zabezpieczający, najpewniej właśnie ten odpowiedzialny za spoczywające tu goblińskie trupy, zamarła na moment ze strachu. Po chwili jednak gdy wszyscy byli cali i zdrowi rozluźniła się nieco. Zaraz też rozejrzała się czarodziejskim wzrokiem szukając w komnacie emanacji Splotu krasnolud zaś dotknął symbolu raz jeszcze. Po chwili przetłumaczył zagadkę, pierwszą z trzech jak się wyraził po odpowiedzi na które będą mogli przejść.
-Trudno mi podać przyczynę ich śmierci ale magii tu nie wykrywam więc pułapka chyba mechaniczna. Wygląda mi to na ofiary utonięcia ale minęło zbyt dużo czasu żebym mogła stwierdzić to z całkowitą pewnością.- powiedziała wskazując trupy pechowych goblinów.
-Ma pan rację panie Balius zagadka wydaje sie być niemal zbyt prosta. Z drugiej strony gobliny raczej i tak nie dałyby radę na nią odpowiedzieć...
 
Rudzielec jest offline  
Stary 24-08-2009, 20:29   #123
 
Nemo's Avatar
 
Reputacja: 1 Nemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumny
Niziołka była zadowolona niczym Czerwony Mag z udanej transakcji, ciesząc się z szybkiego rozwiązania pudingowego incydentu. W dodatku, nikt nie został ranny, jej czapka była tam gdzie powinna być, ogólnie wszyscy mieli powody do szczęśliwości. Nie licząc, oczywiście, samych czarnych zainteresowanych. Tutaj jednak Różyczka miała problem ze stwierdzeniem, czy oni byliby zadowoleni z czegokolwiek innego, niż ona sama lub zawartość jej torby śniadaniowej. To była walka o przetrwanie-jedz, albo Ci(ę) zjedzą. Prawie jak potyczki o jedyną kopię Tego Wspaniałego Zaklęcia, która trafiła do dormitorium spragnionych nowych magicznych przygód dziewcząt, gotowych ostudzić zapał rywalek czarnoksięskimi lodami i innymi podmuchami. Oczywiście, i tak nic nie mogło się równać z tym co było potem, gdy któryś z nauczycieli właśnie drzemał i został obudzony przez te wszystkie wybuchy, zanim zdążyły zakamuflować pole bitwy...
Na szczęście, Różyczka była w stanie schować się pod stołem, który był z resztą stołem niskim i nikt inny nawet nie pomyślałby żeby się pod nim chować, dlatego nikt też nie kłopotał się by sprawdzić czy po czyimś czole nie spływają krople potu formując się w grube kule i wylewając się na podłogę. Zupełnie jak te puddingi na ziemię. Ogólnie, podsumowując, długie życie dla krótkich!
Podczas spaceru wgłąb tajemniczych tuneli, czarodziejka sprawdziła dla pewności czy przypadkiem jakaś tona złota nie jest upchnięta gdzieś w rogu dołu z którego wylazły stwory, albo czy może nie ma tam jakieś wnęki ze skrzynią skarbów, która zawierałaby tajemnicze zwoje pełne zakazanej magii, które oczywiście z dziecięcą radością przepisałaby do księgi. Niestety, ku jej totalnemu rozczarowaniu, nic takiego nie było. Za to zauważyła, że chociaż większa część ekwipunku elfki była niezdatna do czegokolwiek, to czarodziejskie miecze, och, czarodziejskie miecze! Te najwyraźniej na zaloty kwasu stwierdziły, że MAJĄ BRZESZCZOTY ZE STALI (magicznej, oczywiście) i zeżreć się nie dadzą. Jak miło, będą mieli pamiątkę po elfce. I jej pamięcią będą szatkować wrogów, albo jej pamięcią kupią sobie coś ładnego. Nawet po śmierci elfka nad nimi czuwa, jaka wspaniała z niej przyjaciółka, szkoda że nigdy nie udało im się poznać bliżej...a jeśli chodziło o poznawanie bliżej, to wciąż była umówiona na spotkanie z Sharytką, omal nie zapomniała! Och, niech w końcu wyjdą z tych podziemi, i tak nie znajdą tu nic ciekawego, poza może Legendarnym Super Goblinem i jego gigantycznym dwurakiem. Bleh.
Gdy przyszła pora na zagadki, Rózyczka spojrzała na swoją lewą rękę, spojrzała na swoją prawą rękę, podrapała się po głowie. Ściągnęła rękawiczkę, jedną, drugą, założyła je. Aha. Poprawiła okulary na nosie, mrugnęła, chrząknęła. A potem zaczęła wcinać kanapki, dochodząc do wniosku, że jeśli tak posąg stawia sprawę, to wypadałoby by krasnoludy same odpowiedziały, albo ich krasnoludzkość zostanie zakwestionowana. A mało było rzeczy bardziej godnych uciekania przed, niż zakwestionowany uzbrojony krasnolud. A co dopiero jeśli jest ich dwóch! Spróbowała z małą pomocą technik które zostały jej przekazane przez starszych wyznawców jej bóstwa przywołać magiczne wejrzenie w pewne sprawy, jednak ku jej zaskoczeniu, niewiele udało się wywołać na temat tego całego klanu. Wyglądało na to, że jakieś sto lat temu przepadli jak łódka obciążona Krasnoludzkim Przodkiem na środku morza. Intrygujące...i jak smaczne oraz zdrowe! Będzie musiała zapytać tego karczmarza jakiej tajemnej metody użył by uczynić to jedzenie tak przepysznym.
 
__________________
A true gamer should do his best to create the most powerful character possible! And to that end you need to find the most gamebreaking combination of skills, feats, weapons and armors! All of that for the ultimate purpose of making you character stronger and stronger!
That's the true essence of the RPG games!

Ostatnio edytowane przez Nemo : 24-08-2009 o 20:35.
Nemo jest offline  
Stary 25-08-2009, 17:31   #124
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Rudy brodacz wejrzał na Baliusa. Jego spojrzenie było chłodne i nazbyt poważne. Z miną konsternacji wyglądał przynajmniej śmiesznie, zaś poważna mimika była raczej karykaturą zamyślonej istoty. Słowa mężczyzny zmusiły krasnoluda do intensywnego myślenia, do jakiego nie był w ogóle przyzwyczajony. Kiedy coś mu nie pasowało, brał [b]Trollołamacza[b] i napierdalał tak długo, jak przeszkoda nie znikła mu z oczu.
No ten…- zaczął swoją kwestię od elokwentnego wstępu.
Kurwa, co tu za filozofia?!
Krzyknął po chwili, poirytowany kłuciem w okolicach jego skroni.
Wystarczy, że złapie jedną zbroję, a wtedy wymaca parę rękawic z tej zbroi. Każdy wie, że krasnoludy dbają o porządek, a już na pewno w zbrojowni.- tłumaczył –To też rękawice leżą pewnie pod zbroją, lub są przytwierdzone do niej.- wyjaśnił. –Z resztą, po chuj krasnoludowi rękawice, skoro nic nie widzi…- skomentował wyraźnie rozgoryczony brakiem lepszych pomysłów. Chwila bełkotu i moment prawdy. Krasnolud o bujnej fryzurze udzielił odpowiedzi. Pradawny glif ponownie rozbłysnął światłem niczym miniaturowe słońce. Przez jakieś kilka sekund w komnacie panowała niezręczna cisza podczas której wędrowcy rzucali sobie niepewne spojrzenia, zapewne zastanawiając się, co za chwilę nastąpi. Czy będą mieli szansę dowiedzieć się co właściwie pozbawiło Gobliny życia? Zawalający się na ich głowy sufit był ciekawą opcją, podobnie jak podtopienie przy pomocy tajnego, podziemnego zbiornika, czy zamknięcie na głucho przejścia za ich plecami. Jednak, ku zdziwieniu zebranych, żadna z tych klasycznych sytuacji nie nastąpiła.
- Dobrze, zgadza się. To poprawna odpowiedź wędrowcze.
Reakcje na informację gadającej płaskorzeźby były dosyć rożne. Z pewnością uniwersalną stanowiło się zdziwienie, bo to co większość uważała za skomplikowaną, podchwytliwą zagwozdkę o charakterze matematycznym, okazało się być proste niczym budowa cepa. Inni z kolei zapewne uważali zagadkę za niewłaściwie sprecyzowaną, jednak czy mogło to dziwić gdy odpowiedzialność za mechanizm obronny ponosili mali, barczyści kopacze? Mimo tego wszystkiego, nie było czasu na dywagacje o naturze projektantów.

Oto z nieruchomych, kamiennych ust padła druga zagadka:
- Idąc dawno temu zamkniętą odnogą kopalni, niefortunny gad wpadł do głębokiego na 30 stóp szybu studni wydobywczej i znajduje się na samym jej dnie. Pragnąc się wydostać, zaczyna swoją mozolną wspinaczkę ku górze. Każdego dnia udaje mu się pokonać odległość 3 stóp, jednak nocą odpoczywa, opuszczając się 2 stopy. Ile czasu, konkretniej zaś dni, zajmie tej jakże pechowej istocie wydostanie się na zewnątrz bez żadnej pomocy?
Glif wykrzyczał z siebie umysłową zagwozdkę i ponownie zamilkł. Obaj, Tordek i Doris byli wystarczająco uczynni by ponownie wcielić się w rolę tłumaczy dla reszty grupy. Gdy padła odpowiedź na pierwsze pytanie, Różyczka wstrzymała oddech w przestrachu wymieszanym z nieśmiałym zaciekawieniem. Czy pułapka się odpali? Czy komuś głowę rozwali? Podtopi, utopi? Jedną z przyczyn przeświadczenia iż to krasnoludy powinny odpowiedzieć na zagadkę było to, że to prawdopodobnie ten który poda niewłaściwą, dostanie nagłą i groźną śmiercią przez ucho. I właściwie, Różyczka doszła do wniosku, że lepiej przesunąć się z jedzeniem bliżej drzwi, by w razie czego, móc błysnąć teleportując się za parawan. Na szczęście, nie było nieszczęścia, nikt nie umarł. Jeszcze.
Gdy padło pytanie numer dwa, jakoś zrobiło jej się przykro, współczuła temu gadowi. Biedny stwór, miała nadzieje, że zdąży wydostać się z tego czegoś, zanim umrze z głodu czy odwodnienia! To byłoby bardzo smutne i tragiczne; jaki był próg śmierci głodowej dla tego rodzaju stworzeń? Zaraz sobie przypomni...zmarszczyła czoło i zaczęła nieświadomie mruczeć (na tyle głośno, by reszta kompanii mogła ją spokojnie zrozumieć) pod nosem swoje mrożące krew w żyłach obliczenia, z nadzieją że jednak wynik będzie poniżej tego progu
-Biedny, ile on, stopę na dzień przechodzi, tak, Paskudztwo? Bo noc mu zabija wynik z dnia, przez co mimo że trzy brzmi epicko, zostaje tylko jeden, nawet nie jedna czwarta jego wysiłków, ale przynajmniej jest w stanie odpocząć, co dobrze prognozuje na jego szansę przeżycia, w końcu wycieńczony organizm to prawie że martwy organizm. Co by to było, gdyby jeszcze do braku pożywienia dodać brak snu! No więc, tak. Nie będzie to trzydzieści dni, bo jak już by wylazł, to by nie spadł, więc to będzie prawie tyle, ale nie tyle, tylko mniej. No, po 27 dniach zostaje mu tylko tyle, ile przechodzi przed snem, czyli 27 dni i kończy przed snem! Czyli ładnie zaokrąglając, lubię liczbę osiem, przypomina mi takie pulchne kiełbaski, wyjdzie 28. Czyli jego szansę przeżycia, to...
Mruczenie, mruczenie, liczenie, liczenie.

Były raczej niewielkie, w odróżnieniu od grupy, która udanie pokonała już drugą postawioną przed nimi zagadkę. Spłaszczony, odlany ze srebra krasnolud mruknął w aprobacie, co było dosyć dziwne. Porozumiewał się w krasnoludzkim, zdołał jednak zrozumieć odpowiedź przedstawioną mu we wspólnym. Ciekawe co jeszcze potrafił. Szlachetny metal niewyraźnie zamruczał, po czym padło trzecie, teoretycznie ostatnie już pytanie.
- Grzyby rozpylające trujące opary mnożą się, podwajając swoją ilość każdego dnia. Z początku był tylko jeden, ale po dokładnie sześćdziesięciu dniach, owe grzyby zajęły sobą cały tunel, zmuszając krasnoludy do zamknięcia odnogi i przeprowadzenia dezynfekcji. Ile dni zajęło grzybom zajęcie połowy owego feralnego tunelu?
Koniec zdania. Ponownie cisza.
 
Highlander jest offline  
Stary 26-08-2009, 15:12   #125
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Doris przyglądał się chwilę Różczyczce, która podała drugą poprawną odpowiedź. Uśmiechnął się, kiedy udzieliła dobrej odpowiedzi. Nie trzeba było być krasnoludem by udzielić dobrej odpowiedzi na krasnoludzie pytanie. Wojak pogładził się dłonią po wąsie i brodzie, po czym poprawił skórzany pasek, utrzymujące luźne spodnie na biodrach. Po pomieszczeniu rozniósł się dźwięk trzeciej – ostatniej już zagadki. Zabójca trolli odchrząknął i wybałuszył żuchwę. Pytanie musiało być podchwytliwe, podobnie jak poprzednie dwa. –Kto to kurwa widział. Każdy krasnolud powinien znać odpowiedzi na te pytania…- narzekał –Tak jakby krasnoludy miały być matematycznymi geniuszami…- rzekł kręcąc głową. Początkowo myślał, że poszukiwaną liczbą jest trzydzieści, ale po chwili złajał się z myślach i podrapał paluchem po skroni. –Pięćdziesiąt dziewięć.- rzucił krótko. Po raz kolejny popisał się nie tylko masą mięśniową, ale i zaskakującym go potencjałem intelektualnym. Chwilę ciszy zastąpił chrapliwy dźwięk głazu pocierającego o głaz. Ściana, w której umieszczony był glif, powoli zaczęła się osuwać w dół, umożliwiając kompanom wejście w dalszą część korytarza, a co za tym idzie do krasnoludzkiej twierdzy. Doris pociągnął nosem, odcharknął, splunął w bok i ruszył na przód.
 
Nefarius jest offline  
Stary 28-08-2009, 15:22   #126
 
Velo's Avatar
 
Reputacja: 1 Velo wkrótce będzie znanyVelo wkrótce będzie znanyVelo wkrótce będzie znanyVelo wkrótce będzie znanyVelo wkrótce będzie znanyVelo wkrótce będzie znanyVelo wkrótce będzie znanyVelo wkrótce będzie znanyVelo wkrótce będzie znanyVelo wkrótce będzie znanyVelo wkrótce będzie znany
Diego przeczekał cały proces konwersacji z osobliwym, krasnoludzkim posągiem za plecami swych towarzyszy, obserwując wymianę zagadek i odpowiedzi z biernym spokojem. Była to robota skierowana stricte do ich brodatych towarzyszy i choć Różyczka dowiodła, iż każdy może dorzucić do konwersacji swoje trzy grosze, półelf wolał nie zagłębiać się w arkana krasnoludzkiej kultury, która była dlań równie obca, jak sztuka przetrwania w dziczy dla pary jego niskich, acz mocarnych kompanów.

Gdy padła ostatnia odpowiedź i posąg otworzył przed nimi wejście do głębi kompleksu, miast zdzielić ich snopem płomieni, deszczem zatrutych igieł, czy nieco mniej wysublimowaną, acz legendarną już pułapką z wytaczającą się zza węgła, kamienną kulą, tropicielowi nie pozostało nic innego, jak podążyć w ślad za najwyraźniej czującym się jak u siebie w domu Dorisem.

Na wszelki wypadek półelf sięgnął jeszcze do swojego plecaka, wyciągając zeń krótki, jasny kij, zwieńczony prostym, srebrnym okuciem. Palnąwszy bezceremonialnie jego krańcem o ścianę, zmusił do działania ospałe moce magiczne drzemiące w owym nie-tak-znowu-potężnym artefakcie, który w odpowiedzi na niczym niesprowokowany akt przemocy sypnął snopem jasnego światła. Zaraz też kij zatoczył w powietrzu łuk, by wylądować z paszczy wilka, który wyćwiczonym ruchem schwycił go w powietrzu, wyręczając swego pana a dźwiganiu magicznej pochodni.

Krocząc w kierunku ziejącego mrokiem wejścia, Diego mógł tylko żywić szczerą nadzieję, że budowniczowie kompleksu przewidzieli przyszłą wizytę nie-krasnoludzkich gości i przełożyli to na gabaryty tuneli - a zwłaszcza na wysokość powały. Głupio byłoby po przebiciu się w zbrojnym orszaku do obwarowanej pułapkami twierdzy rozwalić sobie łeb na jakiejś dyndającej na resztce zaprawy cegle...
 

Ostatnio edytowane przez Velo : 28-08-2009 o 20:13.
Velo jest offline  
Stary 30-08-2009, 17:44   #127
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Srebrny glif po raz kolejny uwolnił jasne światło, ukazując subtelną aprobatę dla przedstawionej przez wytatuowanego krasnoluda odpowiedzi. Płaskorzeźba zadrżała kiedy ukryty w niej, stary mechanizm ponownie rozpoczął swoje działanie, powoli odsłaniając przejście prowadzące w głąb tego, co kiedyś stanowiło krasnoludzką warownię. Poszukiwacze przygód przekroczyli pokryty kurzem próg, odkrywając przełączniki w postaci wielkiej, stalowej wajchy, oraz kilku niewielkich przycisków, które to zapewne pozwalały na znacznie łatwiejsze niż do tej pory pokonanie zagadkowej, lśniącej przeszkody. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że cała grupa znajdowała się już w środku podupadłego siedliska brodaczy, trudno było odkryć w tym fakcie jakikolwiek pożyteczny aspekt.

Szli więc dalej, niepewni jakich to właściwie tajemnic szukają pośród podziemnych korytarzy, oraz co karze im nieprzerwanie przeć do przodu. Ich kroki odbijały się w ciemności, wyzwalane przez echo dawno popękanych płyt podłogowych. Większość ściennych rzeźb została mocno nadgryziona zębem czasu, inne zdawały się umyślnie zdewastowane przez jakąś nieznaną im siłę. Mimo, że Różyczka czuła się pośród wszystkich tych tajemnic jak dziecko w cukierni, jedynie dwa wojownicze Krasnoludy były w stanie domyślić się co przedstawiała archaiczna sztuka. Ukazywała ona historię powstania twierdzy, jej dzieje, oraz osiągnięcia ważniejszych osób. Pokazywała bohaterów, wielkich wojowników, oraz ich konfrontacje z istotami takimi jak Trolle, Gobliny, a nawet Drowy. Wyżłobienia w ścianie stanowiły zamrożone fragmenty historii niskiego ludu, zaś ktoś kto dopuścił się ich umyślnej dewastacji zasługiwał na wymierzenie mu najgorszej, możliwej kary. Nie leżało to jednak w ich mocy, więc jedynym co pozostało dwójce brodaczy zdawały się być ciche westchnienia rozżalenia i tłumiące złość zgrzytanie zębów.

Mając za sobą korytarz pełen chwalebnej przeszłości, dotarli do znacznie większego pomieszczenia, które najwyraźniej stanowiło niegdyś główną halę. Owa przestrzeń liczyła sobie trzy piętra wysokości, zaś łukowy sufit był podtrzymywany przez sześć filarów. Schody na wyższe kondygnacje zostały zawalone, jednak nie dało się stwierdzić, czy za ową restrukturyzację odpowiedzialny był jedynie czas… czy może ktoś jeszcze. Niektóre z barier na piętrach posiadały liczne pęknięcia, wyrwy, oraz wyszczerbienia. Poszukiwaczom przygód nie dane było jednak dłużej podziwiać cudów krasnoludzkiej architektury, oto bowiem miał rozpocząć się prawdziwy koszmar. Przy którym wszystkie poprzednie problemy wydawały się jedynie skromnymi przeszkadzajkami, odciągającymi ich uwagę od naprawdę istotnych rzeczy. Pierwszy padł chyba Balius. Ciężko powiedzieć co stanowiło przyczynę wyboru nieznanych agresorów. Młodzian nie rzucał się w oczy swoim ubiorem, czy zachowaniem, po prawdzie wyglądał najmniej groźnie z całej grupy. Może to właśnie dlatego sześć strzał które ugodziło w wątłe ciało wybrało na cel właśnie jego. Ostre groty podziurawiły całą sylwetkę jak sito. Jeden przebił się przez czoło, przenikając do mózgu, drugi roztrzaskał mostek pustosząc serce. Cztery inne także zagłębiły się w ciele, jednak pozbawione wcześniejszej precyzji, która z resztą nie była już konieczna, patrząc na ogrom wywołanych w mięsie spustoszeń. Spojrzenie martwych oczu wyrażało niezrozumienie i zdziwienie, kiedy ciało zmierzało w kierunku zimnego kamienia.


Podróżnicy nie mieli jednak czasu aby rozpaczać nad stratą kompana, oto bowiem, wydając z siebie potępieńczy i zakrapiany szaleństwem skowyt, otulone mrokiem sylwetki ruszyły na nich zza kamiennych filarów, ujawniając dotychczas ukrytą obecność. Przekaz był banalny w swojej prostocie – zasadzka. Podążając za małym, zielonym uciekinierem wpadli w zastawioną przez wroga pułapkę. Uzbrojeni w miecze, pałki, dzidy, a nawet gołe pazury, napastnicy mieli rysy sugerujące krzyżówkę zwierzęcia i człowieka. Odziani w czarne skórznie i posiadający futra w kolorze niezdrowej, zgniłej żółci zdawali się cały czas maniakalnie chichotać. Pośród kłębowiska ostrzy trudno było oszacować jej ilość, jednak ta spokojnie stanowiła powyżej tuzina. Mimo umagicznień mających przeciwdziałać właśnie tego typu sytuacjom, na wpół ślepy Tordek nie był w stanie oprzeć się sile żywej, wyjącej fali. Dając wyraz swej niemocy za pomocą donośnego ryku, krasnolud legł pod naporem stali opętańczo wywijając swoim bojowym młotem. Jego chaotyczna, pozbawiona większych efektów próba sprzeciwu, była widoczna jeszcze kilka chwil, nim całkowicie uleciały zeń ostatnie fragmenty życia. Istnienie zgasło, nie wypuszczając z rąk broni.


Diego i Doris rozpoczęli natychmiastowy kontratak, gdzie wytatuowany, brodaty woj skutecznie odgradzał półelfa od wszelkich zagrożeń, które byłyby na tyle bezmyślne by podejść do straceńca uzbrojonego w magiczny topór. Łucznik szył ze swojej broni w najlepsze, uderzając raz po raz w kolejne punkty witalne przedstawicieli dzikiej, nieokiełznanej zgrai i wyzwalając przy tym tryskające w losowych kierunkach fontanny krwi. Trzech, czy czterech dzikusów zostało dosłownie poćwiartowanych na części pierwsze przez Trollołamacza, swym upadkiem wzbudzając zawirowania kurzu i zasiewając pośpiesznie kiełkujące ziarna lęku w prymitywnych umysłach swych wciąż żyjących pobratymców. Jayan zaczął pośpiesznie klecić mistyczne gesty, mając zamiar przerzedzić opozycję. Kolejna kula złota i czerwieni wystrzeliła z jego palców, mknąc w kierunku demonicznych futrzaków. Niedobitki tchórzliwych morderców rzuciły się na ziemię skowycząc i piszcząc, zdając sobie sprawę z nadlatującej śmierci. Przez chwilę mogło się wydawać, że grupa śledczych była w stanie jeszcze wygrać tą konfrontację. Los postanowił jednak inaczej.

Uśmiech pośród mroku. Pojedynczy ruch bladej, kobiecej dłoni. Rozbłysk bieli i błękitu. Destrukcyjny okrąg nigdy nie sięgnął swojego celu, rozpływając się w nicości. Poszukiwacze przygód wymienili między sobą zdziwione spojrzenia, jednak tylko purpurowy mag kapłanka i niziołcza czarodziejka potrafili pojąć to co nastąpiło. Kontrmagia. Ktoś całkowicie zniwelował całą moc, jaką niosło ze sobą zaklęcie czaroklety, odsyłając je w niebyt. Nieco zdezorientowani, psowaci przeciwnicy zaczęli podrywać się na równe łapy, głupkowato przy tym chichocząc i wykonując obraźliwe gesty w kierunku fioletowego czarodzieja. Bardziej wyrafinowana i destrukcyjna kontra, nadeszła jednak bardzo szybko. Zataczająca spiralne kręgi wstęga jadeitu przecięła ciemność, uderzając w Jayana nim ten zdołał zejść z jej trajektorii. Zalany błyszczącą, trującą zielenią, mag nie miał już czasu na jakąkolwiek fizyczną reakcję. Nawet myśli płynące w jego głowie zdawały się poruszać zbyt wolno dla destrukcyjnego, tajemnego procesu, który właśnie pustoszył jego ciało, a jedynym co zdołało się przecisnąć przez zwoje paniki była pojedyncza myśl – zawiódł. Zawiódł haniebnie.

Tilannea chciała pomóc. Z całego serca pragnęła udzielić pomocy komukolwiek z tych nieszczęśników. Wszystko działo się jednak zbyt szybko, a chaos walki zdawał się skutecznie hamować jakąkolwiek koordynację jej poczynań, torując drogę dla kwitnącej wokół, bezpowrotnej śmierci. Nie tego się spodziewała. Nie tego oczekiwała po wyprawie w leśne gęstwiny. Ciało purpurowego czaroklety uderzyło o grunt rozbijając się na drobiny prochu. W nagłym akcie desperacji, kobieta uniosła nad głową swój święty symbol, wznosząc modlitwę do Bogini Magii. Złoty blask. Szum i szmer. Obszar z którego padło zabójcze zaklęcie został spowity nieprzeniknioną, magiczną ciszą, zaś morderczyni która doprowadziła do śmierci maga pozbawiona swego głosu. Kapłanka Mystry doznała chwilowej ulgi, zaś jej twarz, mimo ogromu zachodzącej tragedii, rozłamała się w niewinnym uśmiechu widząc przepełnione gniewem, gadzie oczy wyłaniające się z ciemności. Te przeklęte, jaszczurze ślepia… nie było w nich ani grama strachu, jedynie zapowiedź nadchodzącego bólu i upokorzenia. Zażarcie wierząca w siłę swej patronki, wierna miała zamiar przejść do następnego kroku. Zakończyć tą farsę, powołać świętą broń, która ugodziłaby oponentkę. Jednak… uświadomiła sobie, że nie jest w stanie ruszyć nawet małym palcem. Jej ślepia z trudem przemieściły się na zastygniętą w powietrzu, ściskającą relikt dłoń, która przywodziła na myśl marmurową statuę. Błękitne, kapłańskie szaty także nabrały właściwości zwyczajnego, szarego kamienia. Jakże nie doceniła swojej przeciwniczki…


Odziana w zieloną, balową suknię kobieta w końcu ukazała swoje oblicze. Włosy utkane z jadowitych węży kłębiły się na jej głowie sięgając za kark i co jakiś czas uwalniając nieznaczny syk. Kontrastowały z piękną, choć nietypowo zabarwioną cerą w kolorze śniegu. Gdy szła, Gnolle skamląc pierzchały na boki, torując dla niej przejście. Diego niemal od razu stwierdził, że swoją aparycją przywodziła na myśl dość niestandardowy podtyp Meduzy, niepodobny do egzemplarzy z którymi miał okazję się mierzyć. Znając jednak niebezpieczeństwa jakie niesie ze sobą przeciwnik tego gatunku, natychmiast odwrócił wzrok. Zawtórował mu w tym geście waleczny Doris, który widząc co stało się z troskliwą kapłanką, najwyraźniej nie chciał podzielić jej losu i stać się elementem wystroju starożytnej twierdzy. Żaden z nich nie zdołał zauważyć podstępnego, psowatego stworzenia, które obchodząc brodacza szerokim łukiem, dobyło swego miecza i doskakując cięło poprzecznie, sprawiając, że ostrze zdewastowało gardło Diego. Wilk rzucił się na swego nieco bardziej rozgarniętego krewniaka wbijając weń kły, jednak dla jego pana było już za późno. Nie mogąc liczyć na pomoc drużynowego medyka i trzymając się za ziejącą czerwienią ranę, strzelec zatoczył do tyłu. Tym samym napotkał na jeden z filarów i zdając sobie sprawę z faktu, że w końcu nastał koniec jego długiej wędrówki, powoli osunął na ziemię.

Różyczka nie miała w planach czekać ani chwili dłużej. Była zbyt piękna, inteligentna i… skromna (!) by zginąć w takim niegościnnym miejscu. Miała przed sobą jeszcze całe życie i nie zamierzała skracać jego długości do kilkunastu kolejnych sekund. Pośpiesznie podbiegła do wytatuowanego brodacza, który widząc oczami umysłu swoją heroiczną śmierć, już gotował się do ostatecznej, przepełnionej furią szarży. Nim jednak ta miała okazję nastąpić, Niziołka, Krasnolud i warczące wilczysko zniknęli w nagłej eksplozji tajemnej, błękitnej energii. W wielkiej hali nastała chwila milczenia, przerywana jedynie okazjonalnym, niekontrolowanym i natychmiast tłumionym śmiechem. Nieme westchnienie. Starając się ukryć swe rozczarowanie, milcząca, wężowa dama podeszła do utrwalonej w heroicznej pozie, ludzkiej kobiety. W końcu odzyskując głos, sama cichutko się zaśmiała, delikatnie głaskając swą niewolnicę po policzku niczym kochająca matka. Ujmując całe, krwawe zajście w sposób teoretyczny, jedyną pozostałą przy życiu członkinią wyprawy, która wciąż rezydowała w mroku upadłego bastionu, zdawała się być Tilannea. Jej nieruchome, skamieniałe ślepia obserwowały zmasakrowanych i rozprutych członków wyprawy nie mogąc uwolnić gromadzących się we wnętrzu łez. Choć gdyby młoda kapłanka zdawała sobie sprawę z tego co ją czeka, zapewne uznałaby poniesioną przez przyjaciół śmierć za wybawienie.



Różyczka siedziała samotnie w przyciemnionym pokoju gościnnym, popijając herbatę z niewielkiej filiżanki. Kilka minut temu pożegnała ciepło swoje szkolne koleżanki, odprowadzając je do drzwi. Wszędzie walały się otworzone na losowych stronach, pożółkłe książki, Paskudztwo zaś drzemał w kącie, wydając z siebie cichy pomruk wraz z każdym oddechem. Maleńka persona wpatrywała się w zachodzące słońce, zastanawiając się nad wydarzeniami, których to była częścią a które, mimo całej swojej wiedzy, do końca nie potrafiła pojąć. Chociaż morderstwa zakończyły się całkowicie samoistnie, bodaj śmiercią burmistrza, młoda kobieta posiadała świadomość faktu, że kiedyś będzie musiała wrócić do Cormyru aby rozwikłać wciąż istniejącą zagadkę. Ponieważ w innym wypadku jej własna ciekawość nigdy nie da jej spokoju. Teraz jednak… niziołcza czarodziejka posiadała nieco odmienne priorytety. Dla dobra swej sławy, kariery i dalszej edukacji, rzecz jasna. Toteż, nie tracąc więcej czasu, ponownie sięgnęła po jeden ze starszych woluminów, przeglądając znajdujące się w nim, tajemne zapiski. Drugi, zwierzęcy mieszkaniec jej skromnego domostwa, jakby przeczuwając, że zanosi się na coś niedobrego, westchnął donośnie, zakrywając swój łeb łapami i szukając schronienia głęboko pod stołem.

Trzask pękających kości. Odgłos ostatniego uderzenia odbił się głuchym echem pośród wielkich, pokrytych śniegiem, górskich masywów. Doris zrobił jeszcze kilka kroków i ociekając pokaźną ilością posoki osunął się na nierówny grunt, ciężko przy tym sapiąc. Wypuścił swój topór z drżących rąk, pozostawiając go w rozpłatanym na dwoje czerepie oponenta. Jednak, jak mógł stwierdzić każdy, uważny obserwator, krasnoludzkiemu wojakowi daleko było do śmierci głównie dlatego, że pokrywająca go jucha w dużej mierze pochodziła z kogoś innego. Brodacz omiótł wzrokiem pole niedawnej potyczki i makabrycznie porąbane na części pierwsze ciała swoich wrogów. Powykręcane dłonie, błoniaste palce, roztrzaskane stawy łokciowe, czy tułowie oddzielone pojedynczym uderzeniem od reszty ciała – tego wszystkiego można było uświadczyć w miejscu konfrontacji. Jego twarz rozłamał pozbawiony zęba uśmiech kiedy ponownie sięgał po swój wierny topór. To właśnie Doris robił najlepiej. Nie bawił się w detektywa. Nie łaził bez celu po lesie. Walczył. Po prostu walczył i zabijał.

…Koniec Aktu I …
 
Highlander jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:38.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172