Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-09-2010, 19:27   #61
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Cillian Mahone

Nie uznał za celowe dalej przerzucać się z kobietą, kimkolwiek by była, argumentami na to, po czyjej stronie trawa jest bardziej zielona. Zamiast tego ostrożnie zajrzał do dziury. To, że nic mu na łeb nie zrzucili, uznał za dobry początek i zbliżył się do drabiny.
- Dobra, wygrałaś, idziemy na górę! - krzyknął, po czym ostentacyjnie głośno zaczął pobrzękiwać mieczem, odpinając pas. Rzucił go na ziemię, po chwili dołączył do niego sztylet z cholewy.
Jego towarzysze, zapewne do tej pory pewni, że ze strachu zdurniał i uwierzył w brednie o sądzie i czystym sercu, zrozumieli swoją pomyłkę, gdy spod uniesionej kurtki Cilliana, który wspinał się na drabinę, błysnęła klinga noża, zatkniętego za pasem.

Demonstracyjnie rozłożył ręce i rozchylił poły kurtki, dowodząc swej bezbronności. Kobieta co prawda nie zbliżyła się do niego, ale żaden z tych, którzy z nią zostali, również. I co ważniejsze, nie stali między nią a Cillianem.
- Zbliż się. - padło polecenie.
Mahone uśmiechnął się paskudnie. Wykonał je. Wtedy kobieta dostrzegła wyraz jego twarzy i zrozumiała swoją pomyłkę.
Nim jednak zdążyła krzyknąć, on już rzucił się na nią w iście szczupaczym skoku.
 
Cohen jest offline  
Stary 02-10-2010, 22:52   #62
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Salim plan miał dobry. Fakt, że niewiasty i ci, którzy do nich dołączyli zamilkli był na tę okoliczność najlepszym dowodem. Tyle, że plan wziął w łeb przez Cilliana. Który za nic mając planowanie Salima i jego pomysł ściągnięcia na dół „Matki”, poszedł do matuli na górę. Uprzednio ciskając orężem precz tak, by wszyscy to słyszeli. Ilmar ruszył jego śladem pozostawiając Salima z wyliczanką na dole. Plan się krótko mówiąc zesrał.

Mimo to nie poszło znów tak źle, jak pójść by mogło. Cillian bezczelnie wlazł na górę dostrzegając kilka sylwetek tłoczących się w okrągłej komnacie z której wychodziły w cztery strony świata korytarze. Jednak nie pokraczne, powyginane, kalekie sylwetki potwornie zniekształconych istot były dlań celem. Celem była stojąca już zupełnie blisko niewiasta. Niewiasta w ciemnym, zielonym płaszczu o twarzy… zasłoniętej maską spod której wyzierała blizna. I mądre, dobre oczy niemłodej kobiety.

- Zbliż się. - padło polecenie. Mahone uśmiechnął się paskudnie.

Jej odsłonięte usta próbowały się uśmiechnąć przyjaźnie, choć wzrok pozostał twardy. Negocjatorka jednak chciała odtrąbić sukces nie zważając na szmer swoich … poddanych. Za Cillianem gramolił się Ilmar, który właśnie wychylił się z czeluści pieczary Maleństwa dostrzegając plecy postępującego ku kapłance trybunalczyka oraz złe mordy otaczających go kalek.

- Dobrze zrobiliście przyjmując… - zaczęła Wielebna, ale przerwała w pół słowa dostrzegając zły wyraz twarzy zbliżającego się Cilliana. Przerwała w pół zdania, próbowała krzyknąć, ale on już rzucił się ku niej w iście szczupaczym skoku. Dopadł jej dobywając ostrza, obejmując silnie ramieniem a drugim, uzbrojonym, dźgnął ją w bok. Mocno. Krzyknęła.

Szczęknął zwalniany spust kuszy, bełt pomknął blisko bezwzględnie trafiając w cel. Wszedł w rozdziawione do krzyku usta Ilmara, wyszedł karkiem. Trybunalczyk zwalił się w dół łamiąc dwa ostatnie szczeble drabiny. Jednak Cillian szarpiąc się z szamocącą się „Matką” przypadł w końcu plecami do ściany. I mając w ręku argument wiedział, że oto zaczyna prawdopodobnie najważniejsze negocjacje w życiu…


.

[Proszę Gantolandona o to co zwykle]
.
 
Bielon jest offline  
Stary 03-10-2010, 13:32   #63
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Cillian Mahone

- Wszyscy rzucić broń! Rzucić broń, bo zabiję tę sukę! - krzyknął, przyciskają nóż do gardła kobiety. Mocno, aż po jej szyi spłynął wężyk krwi. Żeby pokazać, że nie żartuje. - Pod ściany i ani drgnąć, skurwiele!
Drugą ręką sięgnął do kieszeni i wyciągnął kawałek szmaty, który zgniótł i wtłoczył jej do ust.
- Ty tam, klecho! - zawołał w stronę dziury. - Jeśli chcesz przeżyć, to ładuj dupsko na górę! Mam tę ich wiedźmę!
Nie czekając na odpowiedź bądź reakcję, zaczął wolno, powoli przesuwać się pod ścianą.
- Nie obchodzisz mnie ani ty, ani ta twoja banda koślawych pokrak. - warknął do ucha kobiecie, zwiększając nacisk ostrza. - Chcę się tylko stąd wydostać, jasne? Zaprowadź mnie do wyjścia, to puszczę cię wolno i nigdy tu nie wrócę.
Przynieście trumnę, którą przywlókł tu mackowaty.
- zwrócił się do otaczających ich maszkar. - Żywo, zanim się wkurwię!
 
Cohen jest offline  
Stary 04-10-2010, 18:10   #64
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
Salim

Gnębienie umysłów, spychanie żyjących strzępami nadziei ofiar na dno rozpaczy, zmuszanie zaprzysięgłych wrogów do zgięcia kolan w ukłonie przed znienawidzonym człekiem. Salim delektował się chwilami takimi jak ta. Kłamstwa sączyły się z jego ust, paskudnie prawdopodobne, a jednak w oczywisty sposób odrzucające. Kapłanka na górze nie wierzyła słowom swego kolegi po fachu, intuicja biła na alarm, wszystkie zmysły broniły się przed przyjęciem przemowy Bakluna za prawdziwą. Jednocześnie były to słowa dające wybór, wskazujące na możliwość zrobienia czegoś, wpłynięcia na czyjś los. Kalekie istoty mogły wciąż żyć, bydlak mógł mówić prawdę. Nadzieja łaskotała serce, rozpoczynała pertraktacje z rozsądkiem, proponowała ryzyko. Można było nie wierzyć w szczere intencje kleryka, ale wśród zalewu blagi mimowolnie szukało się jakiegoś punktu zaczepienia. Garbus i Skrzynka musieli żyć. Nieprawdziwa musiała być tylko deklaracja nieagresji. A może i nie? Może zdesperowani jaskiniowcy chcieli się wydostać z tego koszmaru, może naprawdę mieli dość i byli gotowi odejść w pokoju? Chcieli po prostu karty przetargowej, drżeli o swoje życie.

Salim uśmiechał się licząc na palcach kolejne sekundy milczenia. Kapłanka musiała zmierzać do jakiejś konkluzji, zasiane przez Bakluna ziarno nadziei zaczynało kiełkować. Lada moment niewiasta mogła wybrać śmierć. Pech, że nie pozostawiono jej wolności decyzji. Cilian koniecznie chciał wybrać za nią.

"Mieliśmy to załatwić elegancko, ale chyba nici z tego planu" - żachnął się Salim, zmierzając w stronę drabinki. Czając się pod kątem udało mu się dostrzec fragment pomieszczenia na górze. Dostatecznie szeroki dla tego, co chciał tam ustawić. Znów zaczęło się mamrotanie, znów zaczęły się jakieś komiczne gesty. Baklun raz jeszcze sięgał po moc swego patrona, szykując chaos. Chaos zawsze mógł liczyć na wsparcie pradawnej istoty, której Ketyjczyk oddał się w służbę. Drgania powietrza i kłujący w nos zapach magii zwiastował przybycie posiłków. Piekielne wilczyska miały oczyścić drogę przed swym panem, zatroszczyć się o dziwadła na górze, by nic nie przeszkodziło Baklunowi we wspinaczce. Na miejscu czekać miały nań tylko trupy.
 
Panicz jest offline  
Stary 12-10-2010, 22:37   #65
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
- Róbcie co każe! Proszę... –

Wielebna była bliska płaczu. Taki obrót sprawy wyraźnie ją zaskoczył. Podobni jak bandę przedziwnych, pokracznych i kalekich stworów wypełniającą korytarz. Tyle, że oni się nie bali. Oni byli wściekli. Rządzą mordu bały wymalowana na ich obliczach tak wyraźnie, że Cilian niemal poczuł uderzającą w niego fale nienawiści. Mimo to trybunalczyk ucieszył się w myślach. Najwyraźniej im na niej zależało i miała u nich jakiś posłuch, bo po pierwszych paru krokach w jego kierunku, odsunęli się wszyscy dalej w głąb korytarza. Po krótkiej, szeptanej naradzie dwóch z nich, trzymając się przeciwległej ściany ruszyło ku otworowi w podłodze, najwyraźniej mając zamiar wtaszczyć na korytarz trumnę, której zażądał Mahone. Wszystko szło idealnie.

Ten właśnie moment wybrał sobie na interwencje Salim. Kapłanowi widać nie przypadły do gustu metody jedynego ocalałego druha i wolał bardziej bezpośrednie rozwiązania. Wpisywał się tym samym w styl działania ich dzielnej kompani zapoczątkowany zbrojną wyprawą na zeulga.

Baklun począł tkać kolejne zaklęcie, swoim zwyczajem mamrocząc coś pod nosem niezrozumiale. Znów wzywał na pomoc swego patrona, podobnie jak jeszcze nie dawno czynił Słowo Boże względem Niezwyciężonego. Różnica polegał na tym, że patron Salima nie pozostał głuchy na prośby swego sługi. Kapłan przyzwyczaił się już do tego, że Ainor nie jest przychylny ludziom z jego talentami. Zdążył też odnotować, że miejsce, w którym się znaleźli jest pod tym względem wyjątkiem. Jednak to, co się stało teraz przerosło jego najśmielsze oczekiwania! Salim poczuł, że ilość zesłanej mu mocy wzbiera w nim jak ogromna fala przypływu, zmiatająca wszystko na swej drodze. Magiczna energia niemal się w nim gotowała, kotłując się i burząc, nie mogąc znaleźć wyjścia. Nie miał wyjścia, musiał dać jej upust, inaczej rozerwałaby go na strzępy.

Bestie jakie pojawiły się w korytarzu, były przerażające. Jedna miała trzy potężne łby i najeżone ogromnym zębiskami paszcze, inna stała w płomieniach i zaraz poczęła zionąć nimi na zbitych w korytarzy nieszczęśników, kolejnej z pokrytego czarnymi łuskami cielska wyrastało dziesiątki macek, zakończonych przerażającymi kolcami. A to nie były wcale wszystkie...

Rzeźnia. Inaczej nie sposób opisać tego co stało się w korytarzu. Dosłownie w parę sekund wezwane przez Salima bestie rozerwały na strzępy wszystkich poza Mahonem i trzymaną przez niego kobietą, obydwoje obryzgując krwią i ludzkimi organami. Wielebna krzyczała w niebogłosy, błagając o litość dla swych podwładnych, ale Mahon ledwo ją słyszał w ogólnej kakofonii mordowania, ćwiartowania, wycia upojonych juchą bestii, wrzasków umiejących i żywcem pożerany ludzi. Sam był w szoku, nie mogąc się ruszyć, nawet kiedy w korytarzu wszystko znieruchomiało. Ludzkie szczątki były wszędzie. Na podłodze, ścianach, zwisały nawet z sufitu. Gdyby sam tego nie zobaczył, nigdy nie uwierzyłby, że te luźno porozwalane ochłapy mięsa był kiedyś ludźmi. Upiornym bestią wciąż było mało. Pognały dalej w głąb korytarza i wkrótce z oddali dały się słyszeć kolejne krzyki i odgłosy rzezi.

- O kurwa! –
Tyle był wstanie wykrztusić z siebie Mahon na powitanie Salima, który w końcu wdrapał się na górę po drabince.
- No. –
Skwitował widok Baklun.

Chcąc nie chcą ruszyli w głąb korytarza. Wielebna nie nadawała się na przewodnika, bo po barbarzyństwie, którego bała świadkiem popadła w katatonie. Kiwała się tylko w przód i w tył, mamrocząc coś pod nosem i wodząc dokoła niewidzącymi oczyma. Nie opierała się kiedy Cilian prowadził ją przed sobą. Nawet sztylet nie był potrzebny.

Minęli kilka pomieszczeń i korytarzy wciąż pnąc się lekko pod górę. Musieli być pod ziemią, bo nigdzie nie było żadnych okien. Wyprzedzały ich coraz odleglejsze krzyki i odgłosy walki. Jeśli te jatkę można było nazwać walką. Kolejne pomieszczenia wglądały tak samo. Porozrywane, na wpół pożarte, nadpalone i porozwłóczone zwłoki. Skąpane w posoce i wnętrznościach. Szybko przywykli do tego widoku.

Krwawy pochód trwał koło piętnastu minut. Z kolejnego pomieszczenia wyszli do szerokiego, wyciosanego w litej skale korytarza na końcu którego, wyraźnie widać było światło dnia. Wchodzą do niego zdali sobie sprawę, że od jakiegoś czasu nie słysząc już odgłosów walki czy ryków bestii. Ta zagadka wyjaśniała się na końcu tunelu.

Wychodził on na sporą polanę skrytą w lesie. Wokół wejścia nie rosły żadne drzewa, pojawiały się dopiero kilkanaście metrów dalej, tworząc otwarty plac. Między nimi dojrzeli zarysy staranie zamaskowanych konstrukcji. Wyglądało jak domy, czy raczej szałasy i wyrastały zarówno na ziemi, jak i przytwierdzone do pni drzew czy ulokowane wysoko między gałęziami. Wszystko połączone było skomplikowaną siecią lin, drabinek i wiszących mostków. Między nimi zaś krążyły i krył się przedziwne stworzenia. Kalekie, zdeformowane, chore czy niemal zmutowane. Każde inne, choć w większości dało się jeszcze rozpoznać ich ludzkie pochodzenie. Lub nieludzkie, bo było tu sporo takich, których matki zadały się nie z tymi co trzeba. Orcze kły sterczały ponad wydętymi wargami a elfie uszy wystawały spośród zmierzwionych włosów. Byli tez potomkowie innych, dziwniejszych jeszcze ras i ich mieszanek.

Na środku polany stał mężczyzna. Barczysty, bardzo wysoki, z rękom skrzyżowanymi na piersi, wpatrywał się w wylot tunelu, jakby czekał na przybycie dwójki łowców i znowu prowadzonej „na ostrzu” Wielebnej. Twarz miał skrytą pod bujny, kruczoczarnym zarostem. Nie miał przy sobie żadnej widocznej broni. Tym dziwniejszy był widok martwych bestii porozrzucanych na polanie wokół niego.

- Wypuśćcie ją.-
Głos miał głęboki i dudniący. Mahon już miał mu odpowiedzieć, kiedy ten powstrzymał go gestem.
- Ukrywam położenie tego miejsca bardzo długo i wiele musiałem poświęcić, aby postało ono ukryte. Poświecę tez życie córki, jeśli będę musiał. Tak jednak nie musi się stać. Nie tak miał to wyglądać. Wypuście ją. Już! –

Mahon miał na końcu mieszankę przekleństw, łgarstw i gróźb, którą miał zamiar uraczyć nieznajomego, jednak zamiast tego z przerażeniem stwierdził, że wypuszcza sztylet z dłoni i spełnia polecenie mężczyzny. Salim już miał tkać kolejne zaklęcie, skoro tak dobrze mu poszło z pierwszym, kiedy z przerażeniem stwierdził, że nie może wydobyć z siebie słowa.

- Jestem Noe. To moja enklawa. Moja i innych, dla, których wśród wam podobnych nie ma już miejsca. Wy zaś wiedzcie, że nie trafiliście tu przypadkiem. Wy i wasz ładunek.... NIC nie dzieje się przypadkiem. Tyle, że nie tak to miało być, nie tak... –
Unieruchomieni trybunlaczycy z przerażeniem stwierdzili, że słyszą głos Noego bezpośrednio w swoich głowach, bo mężczyzna nie poruszał ustami.
- Kto jak kto, ale wy powinniście o tym wiedzieć. Po tym co zdarzyło się w mieście... Ciekawe jak to sobie wytłumaczyliście. Cóż ja ma kilka odwiedzi, które mogą was zainteresować. –
Mahon i Salim dostrzegli przedmiot, który Noe trzyma w dłoniach. Miniaturowy nagi miecz. Symbol Niezwyciężonego i jego Świętej Inkwizycji. Taki sam jak miał na szyli Słowo Boże. Tak sam jak Salim widział na szyli pewnego Inkwizytora.
- Po tym jednak, co tu uczyniliście powinienem zamienić waszą egzystencję w nieustające piekło bólu i cierpienia. Wierzcie mi, że leży to w granicach moich możliwości. Jednak tak jak powiedziałem, nic nie dzieje się przypadkowo. Dlatego jeszcze żyjecie. Jak długo... to już będzie zależało tylko od was. –

*****

I tak dobrnęliśmy do (znowu) mało satysfakcjonującego końca. Pod względem fabularnym sesja tak na prawdę w tym momencie powinna się dopiero rozkręcać, ale z racji niedostatku ofiar (czytaj BG) i kłopotów drugiego MG, robimy przerwę. Lamentować i narzekać można w komentarzach, choć za niedługo powstanie stosowny raport i tam będzie się można bardziej poznęcać. Na razie dziękuje wszystkim za zabawę i na pocieszenie obiecuje rozdać rozwinięcia dla przetrwałych postaci.

Obsługę proszę o przeniesienie do archiwum. Za jakich czas, potrzebny na zapoznanie się zainteresowanym.
 
malahaj jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:38.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172