Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-01-2010, 19:17   #1
 
Arsene's Avatar
 
Reputacja: 1 Arsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwu
[Autorski] Oblężenie

W Głównej Sali zamku, gdzie nierzadko wydawano wielkie uczty stał jak zawsze o tej porze zastawiony bogato stół. Półmiski pełne były jak zawsze dań wykwintnych, trunki jak zawsze były w zapasie na całonocną hulankę, lecz tym razem nikt nie śmiał się i nie bawił. W sali panowała atmosfera bardzo napięta. u szczytu stołu siedział Zygmunt Kraski, pan zamku, po prawej rządca garnizonu zamku Aleksander Czyszkowski, dalej zacny gość Michał Kuna, dowódca sporego oddziału Dragonii. Przy stole siedzieli również Bohdan Osiecki, przyjaciel Zygmunta, jednooki starzec, którego nie znał nikt poza panem zamku i dowódcą garnizonu, czterech szlachciców z lokalnych wsi i dworków oraz patrzący na wszystkich spode łba mężczyzna o orientalnym wyglądzie. Wszyscy jedli i pili, lecz milczeli. W końcu głos zabrał Zygmunt
- Wiecie, przyjaciele po co was tu zebrałem. Otóż nieobecny teraz, przyjaciel mój poprosił mnie bym udzielił mu schronienia. Wiecie, że odmówić nie sposób, więc zgodziłem się. Teraz, gdy przebywa już w zamku ze swymi ludźmi, również i ja jestem narażony na niebezpieczeństwo. Jednak przejdźmy do rzeczy - powiedział i po krótkiej przerwie ciągnął dalej - Wróg umieścił w mojej niezdobytej twierdzy szpiega, który ma otworzyć bramę. Was drodzy przyjaciele proszę o pomoc w odnalezieniu go.
Gdy zakończył mówić zawrzała gorąca dyskusja. Szlachcice jeden przez drugiego przekrzykiwali się, zapierając, że oni lub ktoś z ich świty mógł by być zdrajcom. Kłótnię przerwał Aleksander Czyszkowski. W gniewie jego postać wyglądała naprawdę przerażająco. Znaczona bliznami twarz z bujnym wąsem i czarną czupryną budziła lęk u nawet najtwardszego i najdzielniejszego wojownika.
- Dość! Spokój! - krzyknął i wszyscy umilkli - Nie mamy czasu na kłótnie, trzeba podjąć odpowiednie kroki nim będzie za późno! Ja ze swojej strony kazałem strzelać do każdego kto zbliży się bez mojego pozwolenia do kołowrotu bramy.
Gdy już miał ciągnąć dalej o tym co każdy powinien zrobić jeden ze strażników wpadł do sali. Ukłonił się i podbiegł do Aleksandra zdając mu raport
- Kapitanie! Ktoś próbował podpalić nasze zapasy! Niestety nie udało nam się go złapać, ale wciąż jest w zamku!
- Obstawić wejścia! - powiedział szybko dowódca, po czym odezwał się do pozostałych - Teraz macie okazję pokazać na co was stać.
Nie czekając na jakieś odpowiedzi wyszedł,a czarny płaszcz powiewał za nim. Gdy ten opuścił salę wszyscy wymienili porozumiewawcze spojrzenia i wybiegli z sali w stronę dziedzińca.

Na dziedzińcu pełno było strażników. Dragonów nie było widać, pewnie bawili się teraz w karczmie ... . Aleksander kierował swymi ludźmi, a ci przeszukiwali domy. Michał Kuna i Bohdan Osiecki szli przez wąską uliczkę między domkami. Nagle ich oczom, na drugim końcu uliczki ukazała się zamaskowana postać. Nie widziała ich. Osoba w ciemnym płaszczu i z przesłoniętą twarzą rozmawiała z kimś po cichu. Drugi rozmówca stał w cieniu. Nie było słychać co mówią. Nagle drugi rozmówca zniknął za zakrętem, a zamaskowana postać ruszyła w stronę muru. Między Michałem i Bohdanem, a prawdopodobnym winowajcą było jakieś czterdzieści metrów.
 
__________________
Także tego
Arsene jest offline  
Stary 04-01-2010, 22:11   #2
 
Radagast's Avatar
 
Reputacja: 1 Radagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnie
Uczta trwała w najlepsze, choć po prawdzie ucztą trudno ją było nazwać. Bo gdzież to na uczcie panowie szlachta siedzą z nosy spuszczonemi na kwintę i jeno je a pije? Na jakiejż to uczcie nie wznosi się ni jednego toastu, a wszyscy siedzą, jakoby właśnie się sąd nad nimi odbywał, a nadziei na łaskawy wyrok nie było? Nawet słowo "wieczerza" byłoby tu za duże. Rzeknijmy zatem, że posiłek trwał. A jadła i napitku nie brakowało, bo wszak pan zamku umiał gości swych należycie podjąć. Zaś winą za ponure gęby tych mężów, bo jeno mężowie w sali siedzieli, obarczyć należy świadomość lub przeczucie tego, o czym wkrótce przyjdzie im mówić, a o czym wszak żaden sarmata nie powinien mówić z lekkim sercem. O zdradzie.
Tymczasem jednak siedział Michał Kuna, młodzian jeszcze, ale już porucznik dragonii, i posilał się. Apetyt mu dopisywał, wszak ostatnie dni spędził w podróży, gdzie na wygody sobie pozwolić nie mógł. Jadł zatem dziarsko, ale wzroku z pozostałych uczestników zabawy nie spuszczał. Wiedział, że Zygmunt Kraski im ufa, bo inaczej nie zaprosiłby ich tu. Wiedział jednakowoż, że osąd jego może być mylny. Najczęściej jego wzrok błądził w kierunku pewnego męża o orientalnym wyglądzie. Znać, że człowiek to nietutejszy, a do tego źle mu z oczu patrzało. Właściwie jedynym człowiekiem, któremu Michał był skłonny już w tej chwili zaufać, oprócz Zygmunta Kraskiego i Aleksandra Czyszkowskiego rzecz jasna, których wszak od wielu lat znał, był jednooki starzec, siedzący po drugiej stronie stołu. Wyglądał na takiego, który już w życiu wiele wycierpiał, i który niewątpliwie nauczył się, że grosiwem szczęścia nie da się kupić, szczególnie takim, które za zdradę swych braci się zarobiło. Nie, on zdrajcą być nie mógł.
W końcu głos zabrał Zygmunt:
- Wiecie, przyjaciele po co was tu zebrałem. Otóż nieobecny teraz, przyjaciel mój poprosił mnie bym udzielił mu schronienia. Wiecie, że odmówić nie sposób, więc zgodziłem się. Teraz, gdy przebywa już w zamku ze swymi ludźmi, również i ja jestem narażony na niebezpieczeństwo. Jednak przejdźmy do rzeczy - powiedział i po krótkiej przerwie ciągnął dalej - Wróg umieścił w mojej niezdobytej twierdzy szpiega, który ma otworzyć bramę. Was drodzy przyjaciele proszę o pomoc w odnalezieniu go.
Ledwie skończył mówić, a powstał Michał:
- Ja, Michał Kuna, porucznik dragoński, ślubuję, że wraz ze swym oddziałem, z ludźmi, którym życie bym bez wahania powierzył notabene, odnajdę owego zdrajcę i dopilnuję, by kara go sprawiedliwa spotkała - oświadczył donośnie, a wymawiając słowo zdrajca, niechcący spojrzał w kierunku mężczyzny o orientalnych rysach.
Podobnie zaczęli mówić pozostali szlachcice, harmider czyniąc niesłychany, niczym na sejmiku.
Przerwał im Aleksander Czyszkowski:
- Dość! Spokój! - krzyknął i wszyscy umilkli - Nie mamy czasu na kłótnie, trzeba podjąć odpowiednie kroki nim będzie za późno! Ja ze swojej strony kazałem strzelać do każdego kto zbliży się bez mojego pozwolenia do kołowrotu bramy.
Gdy już miał ciągnąć dalej o tym co każdy powinien zrobić jeden ze strażników wpadł do sali. Ukłonił się i podbiegł do Aleksandra zdając mu raport
- Kapitanie! Ktoś próbował podpalić nasze zapasy! Niestety nie udało nam się go złapać, ale wciąż jest w zamku!
- Obstawić wejścia! - powiedział szybko dowódca, po czym odezwał się do pozostałych - Teraz macie okazję pokazać na co was stać.
Nie czekając na jakieś odpowiedzi wyszedł,a czarny płaszcz powiewał za nim. Gdy ten opuścił salę wszyscy wymienili porozumiewawcze spojrzenia, Michał zaś rzekł
- Ruszajmy, waćpanowie, póki trop jeszcze gorący.
Po tych słowach wcisnął na głowę futrzaną czapkę i jako jeden z pierwszych wybiegł w stronę dziedzińca.

Rozejrzawszy się po biegających tam i siam żołnierzach Michał ruszył w kierunku jednej z wąskich uliczek, które najwidoczniej zostały zaniedbane przez strażników. Najwidoczniej na podobny pomysł wpadł Bohdan Osiecki, gdyż już po chwili szli niemal ramię w ramię. Michał nie odzywał się, aleć wszak zawsze samowtór łacniej mogli zdrajcę złapać, więc rad był tej kompanii. Jak się już wkrótce miało okazać drogę wybrali dobrą, jeśli nie najlepszą z możliwych. Dostrzegli osobę w masce, rozmawiającą z kimś kogo skrywał cień. Kpem byłby każdy, kto by nie nabrał podejrzeń do owych jegomościów, którzy tak w nocy na uboczu się spotykają. Nie był kpem Michał Kuna, lecz spotkanie tak go zaskoczyło, że nim zadziałał rozsądnie jeden z rozmówców odszedł w boczną uliczkę, a drugi ruszył w kierunku muru. Nie można było zwlekać. Możliwe, że osoba, którą widzieli była niewinna, lecz w takim razie po cóż zakładała maskę. Michał zatem uczynił pierwsze co mu do głowy w tej sytuacji przyszło.
Przeklinając w duchu, że nie wziął ze sobą muszkietu dobył zza pasa oba pistolety. Huknął wystrzał, kula odbiła się od ziemi kilka kroków od zamaskowanego człowieka. Ale w tej sytuacji nie liczyła się celność. Wszak nie godzi się strzelać w plecy człowiekowi, którego złych zamiarów nie jest się całkowicie pewnym. Nie ulegało jednak wątpliwości, że strażnicy zostali zaalarmowani.
- Ani drgnij, Waszmość, bo prawą ręką nie chybię. - powiedział donośnie Michał upuszczając bezużyteczny na razie pistolet z lewej ręki i idąc krok za krokiem w stronę zdrajcy. Jeśli chciał mieć pewność trafienia, musiał być bliżej. Tym razem już celował w plecy.
 
Załączone Grafiki
File Type: jpg Taras17.jpg (16.8 KB, 111 wyświetleń)
lastinn player
__________________
Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy

Ostatnio edytowane przez Radagast : 04-01-2010 o 22:15.
Radagast jest offline  
Stary 05-01-2010, 03:20   #3
 
maryoush's Avatar
 
Reputacja: 1 maryoush nie jest za bardzo znany
Bohdan siedział za stołem pośród Panów Braci i nie narzucając się nikomu z rozmową z upodobaniem moczył wąsa w piwie, którym ich imć Kraski uraczył. Atmosfera ciężka była niczym tatarski dowcip toteż sącząc napitek milczał i dyskretnie przyglądał się zebranym.
Zygmunta i Aleksandra znał i darzył szacunkiem. Dziadyga był zagadką, ale najwyraźniej obaj wspomniani ufali mu wzywając go na radę. Kilku kolejnych szybko ocenił jako krzykaczy i pochlebców, mając jednak w głębi ducha nadzieję, że okażą się czegoś warci w potrzebie. "A potrzeba będzie i to nie mała" pomyślał ponuro.
Młody porucznik to inna sprawa. Ten go ciekawił. Jeśli tylko zyskał swój stopień dzięki umiejętnościom i charakterowi a nie rodzinnym koligacjom - mógł być więcej niż przydatny. O jego ludziach nie wspominając.

Z rozważań wyrwało go przemówienie pana zamku. "Było źle, a robi się jeszcze gorzej" pomyślał. Spojrzał na ostatniego nieznajomego w sali - mrocznego typa ze Wschodu. "Czyżby to ten człowiek ostrzegł nas przed zdradą? Jeśli tak, to czemu? Jeśli nie, to co na Boga strzeliło do głowy Zygmuntowi by go tu wprowadzać!?" dumał.

W sali zahuczało od słów słusznego oburzenia i gniewu. Bohdan starał się w tumulcie usłyszeć, który to z obecnych najgoręcej zapewnia, że nie winien. Ponad rozgardiasz wzniosło się gromkie ślubowanie porucznika Kuny. "A więc charakter ma" pomyślał, "zakładam więc, że i umiejętności są aby tak rychłe śluby spełniać". Poczuł, że czuje sympatię do tego młodego oficera.

Nad sytuacją zapanował Aleksander. "Jak zwykle" uśmiechnął się pod wąsem Bohdan. Sam nie brał udziału w ogólnej licytacji ilu to godnych zaufania ludzi ma pod sobą. Głównie dlatego, że żadnego człowieka pod sobą nie miał. Sam natomiast przyjechawszy dopiero co z drugiego krańca Rzeczpospolitej czuł się postawionym poza wszelkim podejrzeniem.

Kiedy już wyglądało na to, że towarzystwo przejdzie do konkretów do sali wpadł strażnik i dopiero co zaprowadzony porządek diabli wzięli. Wybiegając z sali, Bohdan trzymał się z tyłu przepuszczając wszystkich przodem. Będąc na zewnątrz szybko ogarnął spojrzeniem otoczenie. Szukał dymu ewentualnego pożaru. Nie wiedział bowiem, czy sabotażyście powiodła się misja, czy też straże przegoniły go odpowiednio szybko zanim zdołał narobić szkód. Poszukał też wzrokiem typka ze Wschodu. Potem widząc, że porucznik sam idzie w jedną z uliczek pośpieszył jego śladem.

"Szczęście nam sprzyja" pomyślał Bohdan kiedy wraz z Michałem natrafili na zamaskowanego spiskowca. Widząc kątem oka jak towarzysz dobywa pistoletów sam tego zaniechał.
- Zajmę się drugim! - krzyknął tylko do Michała i trzymając się przy ścianie tak aby nie zasłonić sobą celu i nie utrudniać i tak już niełatwego strzału pognał przed siebie.
 
maryoush jest offline  
Stary 05-01-2010, 15:16   #4
 
Arsene's Avatar
 
Reputacja: 1 Arsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwu
Bohdan ruszył w pogoń i po sekundzie lub dwóch zniknął Michałowi z pola widzenia. Ten mierząc prawą ręką w nieznajomego szedł w jego stronę. Nagle w jednej chwili wydarzyło się wiele rzeczy. Coś huknęło, nieznajomy ruszył pędem przed siebie w stronę muru, gdzie czekała już na niego lina, ktoś krzyczał na dziedzińcu. Michał jednak nie mógł teraz zwracać na niego uwagi, bo kolejna postać pojawiła się na murach. Zadziwiające było to, jak łatwo dostali się do zamku, a jeszcze bardziej to, jak szybko ten ktoś oddał strzał w kierunku Michała. Na szczęście chybił. Gdy Michał podobnie przymierzył się do strzału nie było już do kogo strzelać. Zamaskowana postać z kocią zwinnością wdrapała się na mur i zniknęła za nim, spuszczając się na linie. Niemalże w tym samym momencie na murze, zaraz przy linie pojawiła się kolejna osoba.

W tym samym czasie Bohdan ścigał drugiego tajemniczego jego mościa. Gonił go wąskimi uliczkami przez nie więcej niż minutę, aż dobiegli do liny prowadzącej na mur. Najwyraźniej "wizyta" w zamku była dobrze zaplanowana. Uciekinier wdrapał się po linie stając na murach. Popatrzył przez ułamek sekundy na Bohdana po czym pobiegł dalej. Gdy ten wszedł na mur zobaczył już tylko jak jeden ze strażników pada pod potężnym cięciem. Nagle rozległ się huk i wrzawa na dziedzińcu. Wykorzystując zamieszanie uciekinier chwycił muszkiet i wypalił w dół z murów. Bohdan biegł w jego kierunku, lecz nim dopadł swój cel, dołączyła do niego postać którą zatrzymać miał Michał. Gy Bohdan był już o krok od nich obaj zjechali po linie z murów. Szlachcic jednak nie patrzył teraz na linę. Jego oczom ukazała się prawda, o tym w jakiej są sytuacji. Przed zamkiem na niedostępnym wzgórzu rozciągała się ogromna fala zbrojnych, za którymi stał rząd armat i moździerzy.
 
__________________
Także tego

Ostatnio edytowane przez Arsene : 05-01-2010 o 15:44.
Arsene jest offline  
Stary 07-01-2010, 10:39   #5
 
maryoush's Avatar
 
Reputacja: 1 maryoush nie jest za bardzo znany
Bohdan szybkim cięciem przeciął linę i nie zawracając sobie więcej głowy losem zjeżdżających po niej mężczyzn rozejrzał się po polu. Szacując siłę wroga nerwowo skubał wąsa. "Oj, Święta Panienko, miej w opiece synów swoich" - pomyślał.
Schował szablę, wziął się pod boki i z głęboką dezaprobatą rozejrzał się po wewnętrznej stronie murów. "Co za bajzel. Co się stało z tym miejscem? Gdzie ta dobrze zarządzana i broniona twierdza, którą pamiętam?". Westchnął i puścił się pędem do bramy po drodze szturchając wojaków i biegających bez sensu parobków.
- Na mury łajzy! Broń chwytać psubraty, bo jak mi Bóg miły sam was zasiekę jakom stoję! Wróg w polu! Mury nie bronione! - wrzeszczał, a twarz jego zmieniła się w grymasie obrzydzenia i wściekłości.
Musiał sprawdzić co z bramą. "Czy oby całe to zamieszanie to nie fortel jeno, by naszą uwagę odwrócić? Muszę porozmawiać z Aleksandrem. Dalej tak być nie może albo wszystkich nas tu wytłuką jak psów. Sprawdzę co z bramą i do komnat. Kolczugę włożyć, do walki się przysposobić. A psia mać" splunął. "Głodny jestem."
 
maryoush jest offline  
Stary 09-01-2010, 01:53   #6
 
Radagast's Avatar
 
Reputacja: 1 Radagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnie
Bohdan ruszył w pogoń. Widać, że nie z tych co tylko w kuflu wąsy moczą i przechwalają się, który to więcej tatarów w życiu widział. Nie z tych co gadają, a z tych co działają. I takich właśnie tu potrzeba.
Coś huknęło. Michał na moment rzucił okiem w stronę, z której dochodził ten dźwięk. To był błąd. Gdy spojrzał znów na zamaskowanego człowieka już nie było sensu do niego strzelać. Po prostu wziął nogi za pas. Strzałem jaki oddał w jego stronę drugi człowiek na murze się zbytnio nie przejmował. Mało to razy do niego strzelali?
Ale drogo przyszło Michałowi zapłacić za chwilę nieuwagi, bo winowajca zbiegł. Podniósł zatem swój pistolet i klnąc pod nosem załadował go znowu. Następnie schował oba pistolety za pas i szybkim krokiem ruszył w stronę bramy, upewnić się, że dalej jest dobrze strzeżona. Jego myśli cały czas zaprzątała porażka sprzed chwili. Ale myślał też o czymś innym. O tym jak łatwo dwóch mężczyzn dostało się do zamku, a następnie z równą łatwością się z niego wydostało. Pytanie, czy było ich tylko dwóch.
"Na Boga! Przecież w tej sytuacji oni nie potrzebują wojska. Wejdą tu i wyrżną nas w czasie snu."
Był wściekły. Na siebie, że nie spisał się lepiej. Na swoich ludzi, że pili w karczmie zamiast pilnować murów, na Aleksandra Czyszkowskiego, za to że nie potrafił zamku ochronić lepiej. Ale wściekłość nie pomagała. Trzeba było szybko wymyślić jakiś plan. I to dobry, jeżeli mieli przetrwać choć kilka dni, od momentu przybycia armii. On jeszcze nie wiedział, że armia już się zgromadziła pod murami.
 
__________________
Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy
Radagast jest offline  
Stary 10-01-2010, 00:59   #7
 
Arsene's Avatar
 
Reputacja: 1 Arsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwu
Aleksander stał na bramie. Przyglądał się motłochowi który widział przed sobą. Wojska rozciągały cię na całej długości horyzontu, za nimi artyleria. Dowódca w myślach obalał plan wroga. Jego oczy błyskawicznie oceniły sytuację.
"Najwyraźniej dowódca to skończony idiota" - pomyślał i zszedł z bramy. Zastąpił go strażnik zbrojny w muszkiet.

Bohdan szedł do komnaty w której służba zostawiła jego rzeczy. W jednym z korytarzy zaczepił go Azjata, który podczas uczty jako jedyny nie wypowiedział słowa. Nic nie mówiąc chwycił Bohdana za ramię i przycisnął go do ściany.
- Teraz powiesz mi wszystko ... dla czego dałeś mu uciec ? Dla czego w ogóle tu przybyłeś ? Tylko mów prawdę, mości panie, bo źle skończysz!
Nim skończył jednak zza rogu wyszedł Zygmunt. Podszedł spokojnie do szarpiących się i zaczął łagodzić sytację
- Przyjaciele, żadnego z was nigdy bym o zdradę nie posądził. Zdrajca przyszedł z zewnątrz, i to nim powinniście się zająć zamiast walczyć między sobą.
Gdy skończył mówić Bohdan poczuł, że napastnik puścił jego rękę. Zmierzyli się jeszcze spojrzeniami i już każdy miał iść w swoją stronę, gdy nagle zza rogu wybiegło dwóch rosłych mężczyzn. Obaj byli zamaskowani, mieli na sobie ubrania charakterystyczne dla najemnych tureckich żołdaków. Dobyli zakrzywionych szabli i ruszyli na Zygmunta. Jednemu z nich drogę zagrodził Azjata, który błyskawicznie dobył swego Japońskiego ostrza. Drugi biegł w stronę Bohdana, który stanął między łowcą, a zwierzyną.

Do Michała podszedł strażnik. Wyglądał na rozgorączkowanego. Dowódca Dragonii wyczuł, że dzieje się coś złego. Strażnik przemówił do niego
- Mój pan, Aleksander prosi ... każe, aby mości pan raczył czym prędzej stawić się na bramie.
Michał wiedział, że coś jest nie tak. Nie miał wyboru, musiał iść. Ruszył za strażnikiem, który trzymał rękę na szabli.

Na bramie czekał już na niego Aleksander. Jednak to, co rzuciło mu się od razu w oczy, to armia zebrana u podnóża wzgórza. Kręcący się po całym polu ludzie z pochodniami, artyleria ustawiana na odpowiednich pozycjach, namioty rozkładane na tyłach - to wszystko mocno zszokowało Michała.
- Nie lękaj się, Michale. Nie odważą się zaatakować, widać tutaj, że tą hołotą dowodzi jakiś głupiec. Żołnierze rozstawili się tak, jak by szykowali się na otwarty szturm skierowany ku wzgórzu. Jednak nie to jest powodem tego, że kazałem Cię tu przyprowadzić. Otóż jesteś dowódcą oddziału Dragonii. Nie ufam temu drugiemu ... jak mu tam ... Bohdanowi. Chcę, byś miał go na oku. No i ten Azjata. Na niego też uważaj. Z tego co wiem, ktoś wpuścił kilka dni temu kilku dywersantów do zamku. Prawdopodobnie byli to najęci Turcy - spojrzał jeszcze raz na armię wroga i zaśmiał się po cichu - To oni są naszym największym problemem, nie zaś ta armia szykująca się do ataku.
Nie minęła nawet chwila, jak na bramę wbiegło trzech zamaskowanych ludzi. Niewątpliwie byli to najemnicy, o których mówił Aleksander. Jeden z nich krzyknął coś do reszty, a Ci zaatakowali. Huknął strzał i jeden z nich padł martwy. To strażnik na murze wypalił celnie z muszkietu. Pozostałych dwóch zaatakowało Aleksandra i Michała.
 
__________________
Także tego
Arsene jest offline  
Stary 10-01-2010, 23:33   #8
 
Radagast's Avatar
 
Reputacja: 1 Radagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnie
Michał wyszedł na dziedziniec. Większość strażników już go opuściła, lecz jeszcze tu i ówdzie dało się dojrzeć nerwowo biegających żołnierzy.
Podszedł do niego jakiś ponad miarę nerwowy strażnik i kazał mu udać się na bramę. Kazał! Toż to jawna kpina była z mężczyzny wyższego szarżą. Po prawdzie rozkaz rzekomo pochodził od Aleksandra, ale wszakże temu też Michał nie podlegał. Nie czas to jednak był na niesnaski, więc porucznik uciszył swą dumę i poszedł za żołnierzem o języku giętkim niczym stuletni dąb. I na dodatek szabli w jego towarzystwie macał. Zachowanie to bardziej eskortującemu więźnia przystojące. Czy ten człowiek miał zamiar pożegnać się z życiem? Za taką obrazę powinien był Michałowi w pojedynku dać satysfakcję, lub stanąć pod murem w roli tarczy dla dragonów, podług swego upodobania. Ale i tę zniewagę przemilczał, łypał tylko groźnie na najwidoczniej młodego jeszcze i nieświadomego zbrodni jakich się dopuścił gwardzistę.
Gdy dotarli na bramę, gdzie czekał dowódca garnizonu, zaraz dojrzał gromadzącą się nieopodal murów dziką tłuszczę. Bo zwanie ich armią czyniłoby despekt każdej poważnej armii. Choć ślady organizacji wskazywali, to ich formacja dowodziła, że nie do wojaczki ich dowódców natura przysposobiła. Choć może w innej dziedzinie szło im jeszcze gorzej. Tak czy owak Michał aż się zastanawiał, czy nie otworzyć bramy i nie stawić im czoła. Wyglądało na to, że to by był najszybszy sposób na pozbycie się problemu.
- A Ci co? Na sejmik zjechali? - mruknął z pogardą.
Wysłuchał z uwagą słów Aleksandra, ale nic nowego się nie dowiedział. Dowódca garnizonu był niemal tak spostrzegawczy jak przeciętny dziadyga grający na cymbałkach, a o tych Michał dobrego zdania nie miał.
Chwilę później zostali zaatakowani przez trzech zamaskowanych mężczyzn w strojach tatarskich. Niewątpliwie napawała zgrozą myśl o tym jak łatwo i w jakiej ilości dostali się do zamku, ale ich widok powodował raczej uśmiech politowania. Wszak kto wybiera się na misję dywersyjną w stroju tak odmiennym od używanego w miejscu, gdzie się wybiera? I jeszcze na wszelki wypadek maska, żeby już z dużej odległości dało się w nim rozpoznać wroga. Szkoda, że nie nieśli ze sobą sztandaru.
Plan ataku też najwidoczniej utworzyli po wielogodzinnych naradach Ci sami geniusze, którzy dowodzili armią. Przecież przy takiej dysproporcji liczności sił, że o wyszkoleniu nie ma co wspominać, atak nie miał szans powodzenia. Ale na wiele rzeczy ważą się ludzie, których pcha desperacja i strach, a Ci tutaj najwidoczniej musieli szybko opuścić zamek. I rzeczywiście mieli go opuścić, choć niekoniecznie tak, jak planowali: ich ciała miały wylecieć za mury, a dusze odejść z ziemskiego padołu.
Jedna odeszła bardzo szybko, gdy pierwszego z nich powalił celny strzał z muszkietu. Pozostali nie dali za wygraną i rzucili się na Michała i Aleksandra. Porucznik natychmiast dobył szabli, a lewą ręką pistoletu. Sparował pierwszy cios, po czym natychmiast wypalił z pistoletu w sam brzuch przeciwnika i dla pewności poprawił kopniakiem. Powinno wystarczyć, żeby mu się odechciało walczyć. A nawet jeśli nie, to cel Michała uległ pewnej zmianie i już mgnięcie oka później jego szabla mknęła w stronę tylnej części kolana drugiego napastnika, jednocześnie z cięciem wykonywanym przez Aleksandra. Któreś musiało sięgnąć celu. Była spora szansa, że wszyscy tę walkę przeżyją. Ale to bardzo dobrze. Trup nie powie, kto go do zamku wpuścił, a przypiekany na rożnie tatarzyn może.
 
__________________
Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy
Radagast jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:20.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172