Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-06-2009, 12:52   #1
 
DeBe666's Avatar
 
Reputacja: 1 DeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodze
THE END[Neuroshima Storytelling] Teksańska Stacja

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=gRIE-txyA3w&feature=related[/MEDIA]


Ogromny van jechał po nieskończonym pustkowiu w Teksasie. Gdzie nie spojrzeć pustynia. Stary, rdzawo-brązowy „Ford” mimo swojego wieku wciąż wyglądał nieźle. Właściciel widocznie dbał, chuchał i dmuchał na swoje cacko. Tym właścicielem był Anthony Willis.
Duży gość, z bandaną na łysej głowie i czarnej brodzie siedział na miejscu kierowcy. Jedna ręka prostowała pożółkłą mapę drogową stanu rozłożoną na jego kolanach, druga spoczywała na kierownicy obitej w skórę. Mężczyzna utrzymywał się z tej fury. Jego profesja to wożenie ludzi z jednego miasta do drugiego. Sam Willis nazywa siebie dowcipnie „taksówkarzem”. Można nieźle się obłowić, zwłaszcza tu w Teksasie, gdzie znalezienie czegoś jeżdżącego na benzynę graniczy z cudem. Przykład- od trzech godzin nie widzieli ani jednego pojazdu. Tak, nie widzieli, ponieważ Ant wiezie ze sobą paru pasażerów: jeden siedzi obok niego, reszta z tyłu. Cała grupka zmierza do Detroit. W tle lecą utwory jakiegoś muzyka, country sprzed wojny.
W samochodzie było duszno. Na przednim lusterku ktoś powiesił indianina- zabawkę, który szczerzył zęby do pasażerów.
Willis wyjrzał za szybę. Ze zdziwieniem stwierdził, że mijają zieloną, wojskową ciężarówkę, która wlokła się po zdezelowanej autostradzie. Samochód nie był w lepszym stanie niż droga. Potargana w paru miejscach plandeka, porysowane drzwi – jedne nawet trzęsły się, jakby miały za moment odpaść. Zapewne wiozła spory bagaż na pace, gdyż jechała z połową prędkości, jaką można z niej wyciągnąć. Po chwili Ford wyprzedził ciężarówkę, która znikła gdzieś z tyłu
Anthony nie przejął się tym widokiem, ponieważ jego uwagę zwrócił zaparowany licznik paliwa.
- Szlag, kończy się benzyna. A ja nie wziąłem zapasowego kanistra, cholera!- zaklął.
Jak na lekarstwo parę kilometrów dalej pojawił się zarys stacji benzynowej. Na pustkowiu, no nieźle. Fart jak nic!


Ford wtelepał się na mały, prawie parking. Prawie, bo na tym zasranym odludziu ktoś zaparkował wypucowanego Dodge Challenger’a.



Wygląda prawie jak prosto spod igły. W środku na miejscu pasażerów siedzą trzy postacie. Załoga Forda dostrzegła, że sylwetki ukryte za przyciemnianymi szybami zainteresowały się nowym wehikułem na parkingu, ale siedzą spokojnie w samochodzie, jakby czekając na kogoś.
Niebywałe, stacja wygląda na całkiem sprawną.
Parę metrów od pierwszego stanowiska umieszczono dość duży drewniany znak z napisem: „NIE STRZELAĆ!”. Pod spodem dopisano: „grozi wielką rozpierduchą”. U dołu słupa usypano niewielki stos ludzkich czaszek, poprzebijanych bełtami z kuszy. Na stacje składa się budynek wraz ze sklepem, oraz wielkim zadaszeniem, osłaniającym sześć stanowisk do tankowania pojazdów oraz dwa do napełniania opon. Jak łatwo się domyślić – działają aż cztery stanowiska, reszta nie wygląda zbyt dobrze. O napełnianiu opon można sobie pomarzyć.
Widać, że budynek był kiedyś oszklony. Kiedyś. Teraz zostały tylko resztki szkła na ziemi a luki dokładnie okratowano. W oczy rzucają się brudne drzwi, na których ktoś namalował sprejem wyblakły napis „push”. Wokół autostrady nie ma nic oprócz drogi, którą jechał Ford oraz bezkresnego teksańskiego pustkowia.
Jako pierwszy z vana wyszedł Ant, a za nim grupka zakapiorów.

Następnie wygramolił się dobrze zbudowany arab. Miał krótkie włosy i średni zarost. Ubrany był w galabije, białą suknie oraz białą kufijje i czarny ikal. Na twarzy nosił okulary przeciwsłoneczne. Zza materiału okrywającego jego tors wystawała lufa shotguna. Imie jegomościa to Khalid

Z tylniego siedzenia wyłonił się wysoki, silny brunet. Jego twarz byłą poorana kilkoma bliznami. Nosił mundur wojskowy, a u pasa wisiał mu karabin M4A1. Oto Daniel „Danny” Maverick

Za Dannym wygramolił się niezbyt wysoki, szczupły murzyn, z masą długich dredów na głowie, krótką bródką i wytatuowanymi ramionami. Był ubrany w znoszone spodnie bojówki, zielony podkoszulek bez rękawów i wojskową kurtkę. Na plecach nosił plecak, z którego wystaje rączka kuszy. Witamy Nelson'a Cole'a

Za nimi dzielnym krokiem stąpał krępy gość, któremu na plecach wisiał karabin M16A. Brian 'Grey' Harrison palił czerwone malboro a w drugiej dłoni wymachiwał luzacko butelką z wodą.

Jako ostatni wyłonił się John „Snake” Francis. Przypominał tego bohatera ze starych filmów. Indianina Jonesa czy jakoś tak. Kapelusz na łbie, brązowa kurtka. Przy pasku nie zwisał mu bicz, ale Winchester

Taksówkarz wydał polecenia wszystkim pasażerom: wziąć broń ze sobą, na wszelki wypadek, wejść do środka i zdobyć paliwo.
- Ja tu zostaje- powiedział, wyciągając z bagażnika ogromną torbę z narzędziami- sprawdzę czy wszystko jest w porządku z moją furką. Wy idźcie się rozejrzeć i zdobądźcie kanistry.
 

Ostatnio edytowane przez DeBe666 : 14-06-2009 o 13:00.
DeBe666 jest offline  
Stary 14-06-2009, 14:56   #2
 
Vavalit's Avatar
 
Reputacja: 1 Vavalit wkrótce będzie znanyVavalit wkrótce będzie znanyVavalit wkrótce będzie znanyVavalit wkrótce będzie znanyVavalit wkrótce będzie znanyVavalit wkrótce będzie znanyVavalit wkrótce będzie znanyVavalit wkrótce będzie znanyVavalit wkrótce będzie znanyVavalit wkrótce będzie znanyVavalit wkrótce będzie znany
Khalid w aucie czuł się dziwnie. Brzydka mieszanka skrajnych poglądów. Murzyn, wojskowy, jakiś pieprzony poszukiwacz przygód do tego zapchlony kundel. Mimo wszystko nie chciał wywołać rozróby. Ant uratował mu życie. Nie chciał przez to tworzyć kolejnych problemów. Ciasno i duszno, do tego jakiś pajac palił papierosy. Khalid wychylił lekko głowę aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Świeżego tylko w nazwie, nawet nie chciał wiedzieć co wdycha. Chciał już być w Detroit i rozpocząć na nowo poszukiwania.

Podróż przerwał brak paliwa. Trzeba było zjechać na stację benzynową, o dziwo na ostatkach paliwa do takowej dojechali. Najpierw wyskoczył z auta Ant.

- Ja tu zostaję, sprawdzę czy wszystko jest w porządku z moją furką. Wy idźcie się rozejrzeć i zdobądźcie kanistry. - wydał proste polecenie.

Nagle koleś udający Indiana Jones`a odezwał się do Khalida.
- To kto prowadzi? Może ty Mustafa?

Bez żadnej odpowiedzi wylazł z auta Khalid. Rozprostował kości, poruszał głową i rozglądnął się.

- Oj, będą problemy - mruknął pod nosem patrząc na Dodge Challenger’a.
Zrobił kilka kroków na przód i czekał aż wejdą do środka budynku inni współpasażerowie. Nie chciał się zbytnio napatoczyć na jakiegoś debila ,który arabowi chętnie łeb by rozwalił. Podszedł pod ścianę i oparł się plecami i jedną nogą. Położył ręką na swoim ukochanym shotgunie i czekał na ruch panów z drugiego samochodu.

- Skubańcy coś cicho siedzą - pomyślał, po czym dokończył pół szeptem - za cicho.
 

Ostatnio edytowane przez Vavalit : 14-06-2009 o 23:28.
Vavalit jest offline  
Stary 14-06-2009, 16:18   #3
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
"Kolejny dzień, kolejna kromka chleba" "Snake" skończył kolejną robótkę w Teksasie i przyszło mu na myśl, że mógłby wybrać się do Detroit, w odwiedziny do "Wajchy" Fredrikssona. Stary wariat zapraszał do siebie kawał czasu temu. "Gruby" Lolo, dla którego John ostatnio pracował, polecił swojego znajomego przewoźnika, niejakiego "Anta" Willisa. Francis wybrał się więc do tego "taksówkarza", jak siebie nazywał Anthony, by ponegocjować cenę przejazdu. Facet jednak nie chciał słyszeć o targowaniu się, a do tego żądał płatności z góry. Ostatecznie stanęło na tym, że dostanie połowę przed i połowę po podróży.

Gdy nadeszła pora wyjazdu "Snake" czekał w umówionym miejscu. Spodziewał się, że prócz niego będą też inni pasażerowie, ale nie spodziewał, że będzie ich aż tylu. Jakiś wielbiciel Allacha, facet z pooraną twarzą, nigga i koleś, który kopcił jak przedpotopowy parowóz. A Ochłap? Dobrze, że "Ant" nie opierał się zbyt długo. Wystarczyło mu pokazać kilka świecidełek. Gdy szofer nadjechał, John usadowił się wygodnie na tylnym siedzeniu, opuścił kapelusz na oczy, rękoma sięgnął za głowę i zasnął. Obok niego usiadł jego wierny towarzysz.

Podczas jazdy ciężko się było zdrzemnąć, biorąc pod uwagę, że kierowca chciał przetestować wytrzymałość zawieszenia i zaliczał każdą dziurę na drodze, a było ich całkiem sporo. "Snake" postanowił dać odpocząć przynajmniej oczom, skoro hemoroidy na ten luksus liczyć nie mogły i wciąż siedział z rękoma z tyłu głowy. Po kilku godzinach usłyszał odgłos mijanej ciężarówki. To był pierwszy pojazd jaki minęli, a w chwilę później zatrzymali się. John wyjrzał spod kapelusza, żeby zobaczyć co się dzieje. Geniusz autostrad zapomniał uzupełnić zapas zupy, ale na szczęście natknęli się na jakąś stację. Wszyscy momentalnie opuścili samochód. Ochłap spojrzał błagalnym wzrokiem na swojego pana, co miało oznaczać pytanie czy on również może to uczynić. Francis wyobrażał sobie co musi oznaczać dla psa taka podróż, więc powiedział krótko:

- No dobra, idź.

Ochłap wyleciał z samochodu jak strzała i merdając ogonem zaczął biegać po okolicy z jęzorem na wierzchu. "Snake" również w końcu wyszedł rozprostować kości, akurat by usłyszeć polecenie Willisa.

- Ja tu zostaję, sprawdzę czy wszystko jest w porządku z moją furką. Wy idźcie się rozejrzeć i zdobądźcie kanistry.

- To mamy ci jeszcze załatwiać benzynę? Za co ja ci w ogóle płacę, co? - spytał, nie oczekując odpowiedzi, John. - Mam nadzieję, że nie spróbujesz nas tu zostawić.

Nie czekając na reakcję przewoźnika, włożył dwa palce do ust i głośno gwizdnął. Ochłap momentalnie znalazł się przy jego nodze.

- Pilnuj go - rzekł Francis wskazując strzelbą na Anthony'ego, po czym zwrócił się do niego. - Spokojnie stary, to nic osobistego. Po prostu trzeba być ostrożnym. Chyba rozumiesz? Nie chciałbym prosić tych typów o podwózkę - wskazał na ludzi w Dodge'u.

- To kto prowadzi? Może ty Mustafa? - spytał araba.
 
Col Frost jest offline  
Stary 14-06-2009, 17:03   #4
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Ciekawe czego chce Piquet? To na pewno coś poważnego – po raz tysięczny zastanawiał się Nelson. Jechał tym cholernym, zapchanym vanem „taksówkarza” z kilkoma podejrzanymi typami i jakimś cuchnącym kundlem. Na dodatek jeden z tych typów na okrągło jarał szlugi. Na nic zdały się wielokrotne prośby Nelsona o to aby przestał palić, bo to szkodzi. Nie, nie palaczowi... Nelsona gówno to obchodziło czy facet zdechnie na raka czy na inny syf związany z paleniem, Nelson był uczulony. Na tytoń, dym papierosowy, cygara, tabakę...

Nelson był też uczulony na sierść, w tym psią. Pewnie o tym nie wiedział, ale psią w szczególności. A w samochodzie jechał oczywiście cuchnący, drapiący się i śliniący kundel.

Nie mogło być gorzej. Dobrze, że Nelsonowi udało się wywalczyć miejsce przy oknie. Przez całą drogę kichał, wszystko go swędziało i potwornie łzawiły mu oczy. Przez całą drogę zużył więcej tabletek niż przez ostatnie pół roku. A tabletki kosztowały dużo hajsu. Ktoś za to zapłaci...

Z radością powitał stację benzynową na teksańskim pustkowiu. Wysiadł z vana i rozprostował kości. Momentalnie odszedł na stronę i wylał się na piasek pustyni. Dopiero potem rozejrzał się po okolicy. Zauważył odpicowane auto i kolesi wewnątrz.

Ciekawe co za typy? Miejmy nadzieję, że nie będzie rozróby. Dosyć mi się spieszy... – pomyślał i wrócił do reszty towarzystwa. Stanął w takim miejscu, aby być jak najdalej od psa i od zawietrznej w stosunku do palącego papierosy Harrisona.

- Ja tu zostaje - powiedział, wyciągając z bagażnika ogromną torbę z narzędziami „taksówkarz” - sprawdzę czy wszystko jest w porządku z moją furką. Wy idźcie się rozejrzeć i zdobądźcie kanistry.

- Jacha. W końcu ty tu jesteś szefem – mruknął Nelson i wolnym krokiem ruszył w stronę budynku stacji, jednak nie wszedł do środka, tylko poszedł rozejrzeć się co znajduje się pod zadaszeniem.
 
xeper jest offline  
Stary 15-06-2009, 13:19   #5
 
Wrzosio's Avatar
 
Reputacja: 1 Wrzosio ma w sobie cośWrzosio ma w sobie cośWrzosio ma w sobie cośWrzosio ma w sobie cośWrzosio ma w sobie cośWrzosio ma w sobie cośWrzosio ma w sobie cośWrzosio ma w sobie cośWrzosio ma w sobie cośWrzosio ma w sobie cośWrzosio ma w sobie coś
Danny wysiadł z samochodu, przeciągnął się rozprostowując kości po paru godzinach siedzenia niemal nieruchomo. Miał serdecznie dość jazdy, samochodu, ścisku, smrodu fajek. Zawsze jakaś zaleta postoju, tu przynajmniej koleś nie będzie jarać. Najlepiej było by tu nie zostawać zbyt długo. Nie miał pojęcia ile odjechali od Teksasu ale jeśli nadal można było spotkać tych teksańskich pros... tolinijnych ludzi mogły być kłopoty. Nie, nie to żeby miał jakieś zatargi z Teksańczykami, po prostu pamiętał, że to mili i serdeczni ludzi, tylko nie przepadali za Arabami i Murzynami czyli mogli się przypieprzać do połowy załogi vana.

Zmusił się do nie rzucenia do kierowcy kilku uwag na temat zapominania własnej głowy lub innej części ciała. Ograniczył się tylko do mruknięcia pod nosem - Odpiszę ci to od reszty rachunku kiedy dojedziemy do Detroit i mam nadzieję, że więcej takich niespodzianek nie będzie. - Najwyraźniej reputacja ich kierowcy była głównie wytworem jego własnej fantazji skoro zapominał o takich drobiazgach jak zapas benzyny. Zarzucił plecak na ramię, przyjrzał się jeszcze stojącemu nieopodal Dodge'owi ale skoro nie sposób było dostrzec kto siedzi w środku odpuścił sobie i wolnym krokiem ruszył w kierunku stacji. - Chodźmy panowie, może chociaż w środku będzie trochę chłodniej, chociaż na zimne napoje to nie liczę. - Rzucił z uśmiechem. Na razie całe towarzystwo patrzyło na siebie spode łba i jeśli mieli wytrzymać jeszcze wiele godzin jazdy i się nie pozabijać dobrze było by się trochę wyluzować.
 
Wrzosio jest offline  
Stary 15-06-2009, 19:32   #6
 
Lost's Avatar
 
Reputacja: 1 Lost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwu
Nerwowi. Nerwowi ludzie w nerwowym świecie.

Grey siedząc przy oknie obserwował monotonny pustynny krajobraz. Wyciągnął zapalniczkę i odpalił kolejnego szluga.
Jeśli możesz zginąć za kilka sekund w wypadku, w strzelaninie, to po co martwić się czymś, co może zabije cię za dwadzieścia lat?
Typowe podejście człowieka z szalonego Detroit.
A każdy z piątki pasażerów obrał sobie to szalone miasto za cel. Jechali tam by spotkać starych kumpli, załatwić interesy, czy opchnąć swoje gamble. Jechali by jakoś żyć. Dalej żyć. Bez większych przeszkód. I było to dla nich taki zwyczajne, normalne. Taka kolej rzeczy.
A Brian? On jechał zawalczyć o wszystko co do tej pory miał. A może jechał po śmierć?

- Te, krokodyl Dundee, fajny kapelusz. - powiedział, mącąc ciszę.


Ford wtoczył się na parking przy stacji benzynowej w samym środku niczego.
Jeśli ten gość był profesjonalistą, to mógłby być przygotowanym na tak niespodziewane sytuacje, jak brak paliwa.
Grey, powoli wysiadł z auta. Rozprostował kości i odpalił kolejnego papierosa.
- Cholera, kończą się. - zamruczał pod nosem.
Wyszedł zza furgonetki, spojrzał w prawo.. i momentalnie skoczył za osłonę auta.
Dodge Challenger. Jak nowy. Takich aut nie widzi się często. Schultz.
Przez ostatnie trzy lata widział dużo. Wiedział, że śmierć nie zawsze ma postać brudasa z zardzewiałym toporkiem.
Wychylił się powoli zza forda, trzymając broń nisko, obok uda. Niezauważony przyglądał się potencjalnemu wrogowi.
Auto było pomarańczowe, a jego pasażerowie nie byli ubrano na czarno gangsterami. Brian odetchnął z ulgą. Kto jak kto, ale Schultz ma klasę i nie wypuściłby swoich ludzi do roboty w tak oczojebnym wozie.

- Ja tu zostaje- rzucił przez ramię kierowca - sprawdzę czy wszystko jest w porządku z moją furką. Wy idźcie się rozejrzeć i zdobądźcie kanistry.

Pasażerowie "taksówki" rozleźli się po całej stacji. Harrison nie miał zamiaru uschnąć w upalnym słońcu. Szybkim krokiem rzucając nerwowe spojrzenia w stronę Dodg'a, ruszył w stronę głównego budynku stacji benzynowej, mijając pozostałych.
Ale, żeby ten wielki sukinsyn nie myślał, że zapłacę za jego paliwo z własnych gambli.
 
__________________
Spacer Polami Nienawiści Drogą ku nadziei.
Lost jest offline  
Stary 15-06-2009, 20:42   #7
 
DeBe666's Avatar
 
Reputacja: 1 DeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodze
Ant cicho przeklnął pod nosem. Znaleźli się zasrani wygodniaccy. Kilku z nich miało ogromnie szczęście, że ich wogóle wpuścił do swojego wozu. Niektórzy zapłacili mu jakimiś śmieciami, inni jakimś cudem przekonali go, żeby zabrał do wozu cuchnącego futrzaka. Nienawidział pieprzonych psów. Zwłaszcza tych strasznie małych, jazgoczących, ale i tych ogromnych basiorów, które jak dorwą się do łydki to urywają całą nogę.
Sam fakt, że wziął na pokład murzyna i araba, którzy nie byli mili widziani w Teksasie uważał za szczyt dobroduszności. Cholera wie co strzeli do głowy tym świrniętym texom. Palenie krzyży i bialutkie czubiaste kapturki to codzienność na tym zadupiu. Przekonał się kiedyś na własne oczy.
Machnął ręką na tę bandę durni i zabrał się za wyciąganie narzędzi z pudła. Nie jego zajęciem jest sądzenie ich, tylko dowiezienie na miejsce.
Nieufnie spoglądał w kierunku Challengera – Mam nadzieje, że nie wyskoczy z niego żaden komitet powitalny- mruknął sprawdzając silnik.

Khalid i Snake
Zauważyliście jakieś poruszenie w samochodzie. Pasażerowie chyba zobaczyli, że macie broń. Jednak nie zakłóciło to ich spokoju. Wciąż siedzą na miejscach. Ochłap poleciał obsikać znak przy parkingu. Wyraźnie mu ulżyło. Dwa razy szczeknął i pobiegł dalej.
- Jeśli jeden z was byłby taki miły, może posiedzieć tu ze mną i mieć oko na załogę Challengera- powiedział Ant z przekąsem nie wyciągając głowy z bebechów auta.

Nelson Cole
Nie zauważyłeś nic nowego. Pod zadaszeniem znajdują się cztery działające stanowiska. Wszystko jest tu cholernie dobrze przemyślane. Żeby umożliwić przepływ benzyny, niezbędne jest użycie klucza, który odblokuje stanowisko. Na ziemi leżą dwa kubły. Jedno jest przewrócone, w drugim znajduje się mętna woda z jakimś płynem i wycieraczka do okien.

Danny i Grey (każdy kto wejdzie później do budynku powinien przeczytać ten opis pomieszczenia)
Budynek stacji to średnie, przytulne pomieszczenie. Brunatne panele przypominają trochę ściany kowbojskiego saloon'u. Główną część pokoju zajmują opustoszałe regały, na których znajduje się trochę towaru w gamblach, głównie złom. Za regałami można dostrzec wyrwę w ścianie, za którą zwisa zardzewiała drabina prowadząca na poziomy dach. Zaraz obok drzwi prowadzą do cuchnącego wychodka. Na środku stoją dwa regały z jakimś żarciem, zaraz obok mały automat z popularnym produktem wśród młodzieży, Nuka-Colą. Przy wschodniej ścianie znajduje się lada, za którą siedzi pomarszczony indianin z siwymi włosami, które zdaje się mamrocze coś do czarnego kociaka siedzącego na jego kolanach. Z ust tubylca wystaje ogromna fajka, z której solidnie wydobywa się dym. Indianin wygląda na nieco nieobecnego, tęczówki oczów ma nienaturalnie wywalone
do góry



W rogu znajduje się ogromna masa żelastwa. Twór jakby sklecony z części telewizora, radia, anteny satelitarnej. Na podłodze siedzi monter. Młody, chudy blondyn z papierosem marki Red Apple w kostiumie robotniczym grzebie coś przy maszynie.



Jest potwornie zajęty i nie zauważa przybyszów. Po całym pomieszczeniu roznosi się zapach warsztatu samochodowego i kurczaka. Ściany stacji benzynowej błagają o nowe kolory. Ktoś kiedyś przykleił do nich plakaty reklamujące różne produkty. Na dzień obecny zostały z nich wyblakłe strzępy.
 

Ostatnio edytowane przez DeBe666 : 15-06-2009 o 20:45.
DeBe666 jest offline  
Stary 16-06-2009, 01:24   #8
 
Lost's Avatar
 
Reputacja: 1 Lost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwu
Brian rozejrzał się po wnętrzu. Odrapane ściany, kurz, smary, skwar i duchota wlewająca się do środka.
Wystrój w stylu "Apocalypse Now" był modny od kilkunastu lat i tyle samo jeszcze będzie. Ci, tutaj nawet za specjalnie nie udają, że świat może podnieść się z kolan. Można i tak. Czasami i trzeba.

Mijając mechanika, Grey zajrzał mu przez ramię, oglądając ciekawsko maszynę.
Co to za sprzęt? Pomyślał.

W końcu podszedł do lady, położył na niej ręce i zagadał do indiańca.
- Dwa kanistry benzyny i paczkę papierosów. Kierowca, tego rozlatującego Forda zapłaci. - powiedział, wskazując parking. Niech przynajmniej Ant postawi mu fajki, za to bieganie na posyłki.
Sprzedawca zdawał się nie słyszeć pogrążony w narkotycznym transie. Po kilku dłużących się sekundach, gdy mężczyzna obrzucił go wreszcie mętnym wzrokiem, Grey zapytał. - Piękny wóz, ten Dodge.. pewnie, jakieś szychy z Detroit, co?
 
__________________
Spacer Polami Nienawiści Drogą ku nadziei.
Lost jest offline  
Stary 16-06-2009, 12:02   #9
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Gdy "Snake" ruszył już za arabem (zawsze to jakaś osłona przed ewentualnymi strzałami z przodu - gorzej ze strzałami w plecy...) nasz "wspaniały" kierowca zdawał się odrobinę wystraszyć panów w Dodge'u, bo powiedział:

- Jeśli jeden z was byłby taki miły, może posiedzieć tu ze mną i mieć oko na załogę Challengera.

"Co on taki niezdecydowany?" pomyślał Francis. "Idźcie po benzynę, zostańcie. Co za karuzela nastroju." Z chwili na chwilę coraz bardziej żałował, że skorzystał z rady Fredrikssona o wybraniu tego środka transportu.

John chwilę się wahał czy zostawić kierowcę samego i ryzykować pozostanie na tym zadupiu bez transportu, czy lepiej przypilnować szofera, ale wystawić się na ogień tajemniczych kolesi. Wybór nie był w sumie taki ciężki, bo prawie natychmiast odpowiedział:

- Co, strach cię obleciał? Dobra, ja zostanę i przypilnuje twojego siedzenia.

Myśliwy stanął koło Forda, oparł swojego Winchestera o ramię i przypatrywał się przeglądowi auta. Przy okazji spod ronda kapelusza zerkał na zbyt pięknie wyglądającego Challengera. "Ciekawe czy skończy się rozróbą?"
 
Col Frost jest offline  
Stary 16-06-2009, 15:31   #10
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Poprzechadzał się pomiędzy dystrybutorami, zajrzał do wiadra z mętną wodą, kopnął to drugie – puste, które z łoskotem potoczyło się po betonie.
Zauważył starą, tłustą szmatę leżącą na jednym ze stanowisk. Wziął ją, podniósł wiaderko, które przed chwilą kopnął, postawił je do góry nogami i usiadł okrakiem. Z miejsca, w którym siedział widział cały parking, Anta grzebiącego w silniku vana i tajemniczego dodge’a z równie tajemniczymi pasażerami w środku. Z plecaka wyciągnął kuszę i powolnymi ruchami zaczął ją wycierać naoliwioną szmatą.

Ciekawe co taki wóz robi na takim pustkowiu? I w ogóle skąd oni wzięli taką bryczkę? Wygląda jakby dopiero co wyjechało z fabryki. Detroit... No jasne, ci kolesie są z Detroit. W całym tym syfie, chyba tylko tam można trafić na takie coś. Pewnie, zasrany Piquet ma podobny wózek i pewnie się nim wozi z tą cizią, Roxanne. Bez sensu... Czarnuch w Detroit, z białą laską i czerwonym autem... Bez sensu. Zasraniec na pewno ma jakiś problem i potrzebuje pomocy, to sobie przypomniał o młodszym kumplu Nelsonie, któremu podebrał dziewczynę. Ale jak to mawiali: stara przyjaźń nie rdzewieje. Dojadę to zobaczę o co lata...

Cisnął szmatę w dystrybutor, wstał i trzymając kuszę w ręce, podszedł do vana. Przy samochodzie, przyglądając się pracującemu Antowi stał Snake – właściciel obsranego sierściucha.

- Po co jedziesz do Detroit, stary? – kulturalnie zagaił rozmowę Nelson.
 
xeper jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:36.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172