Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-01-2012, 17:06   #21
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
- Boże Przenajświętszy! – Lucas niczym skamieniał. Nie mógł już więcej się ruszać ani mówić. Jakaś bestialska łapa trzymała mężczyznę nie pozwalając mu chodzić. Na wszystko co właśnie działo się w kościele nie miał żadnego wpływu, mógł tylko się przyglądać jak śmiercionośnie kule szatkują wszystko co stanie im na przeszkodzie.
Stan ten nie trwał długo, trzeźwy umysł przezwyciężył strach. Teraz, kiedy odzyskał swobodę, zaczął działać.
- Muszę uciekać… ale dokąd? – pytał się w myślach. – Jakaś grupa wbiega w korytarz. Być może tam mam jakieś szanse.
Postanowione. Założył ręce na głowę i pochylając się biegł ile sił. Kościołem zawładnął mrok. Nie bał się ciemności, ale wolał wiedzieć co spowija mrok tuż pod jego stopami. Nie zatrzymując się, niezgrabnym ruchem zdjął plecak. Jedną ręką nerwowo przeszukiwał wnętrze skórzanej torby, obmacując wszystkie przedmioty na jakie trafiła jego dłoń.



- Jest! – krzyknął, wyciągając jakąś rzecz. Po chwili z przedmiotu wyłoniła się szeroka wiązka białego światła. Było na tyle mocne, że bez trudu oświetlało najodleglejsze ściany kościoła. Biegnąc tak, z plecakiem w jednej i latarką w drugiej ręce oraz uśmiechając się pod nosem, zapomniał patrzeć pod nogi. Nagle poczuł mocny ból w lewym piszczelu. Osiemdziesięciopięcio kilowe ciało z hukiem przywaliło o posadzkę świątyni. Latarka wykonała kilka piruetów w powietrzu nim rozwaliła się na kawałki. Plecak z kolei wylądował jakieś trzy metry od Lucasa.
Pan Davis jęczał z bólu. Na chwilę zapomniał o przemierzającej nad jego głową śmierci, pragnął tylko by ból minął. Leżał tak, bezbronny jak wtedy gdy w Amazonii wdał się w jego krwioobieg paraliżujący jad. Myślał, że już po nim. Ale wtedy miał go kto uratować, teraz z kolei zdany był tylko na siebie.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"

Ostatnio edytowane przez MTM : 22-01-2012 o 17:08.
MTM jest offline  
Stary 23-01-2012, 11:18   #22
 
rumcajs666's Avatar
 
Reputacja: 1 rumcajs666 nie jest za bardzo znany
Paweł znalazł dla siebie miejsce przy jednym z filarów, usiadł na plecaku, który zawsze z sobą nosił i patrzył na księdza stojącego przy mikrofonie.
Z zewnątrz nadal dochodził czyjś głos nakazujący zachowanie spokoju. Kolanowski zwątpił już, że to policja była na zewnątrz.
- Nikt nie ma prawa zabijać bezbronnych ludzi, a tym bardziej ci, którzy powinni ich bronić. - rozmyślał.
Nagle coś się stało. Najpierw kręcił głową dookoła, próbując ustalić, co się zmieniło. Dopiero po dłuższej chwili wyrwał się z apatii i zauważył, że zgasło światło. Ludzi zaczęli szeptać, podniósł się gwar. Po minucie, czy dwóch oczy Pawła przyzwyczaiły się do ciemności. Odwrócił wtedy głowę w prawo i ujrzał błysk w oknie, usłyszał huk wystrzału i pękającego szkła, krzyk człowieka. Tym razem jednak nie skończyło się na pojedynczym wystrzale, kanonada trwała dalej. Jeden z pocisków uderzył kilkanaście centymetrów nad głową Pawła i odłamki zapruszyły mu jedno oko. Kolanowski momentalnie padł na ziemię, zdezorientowany, ogłuszony, z łzawiącym jednym okiem.
W sali zapanował chaos w najczystszej postaci, ludzie biegali dookoła, ktoś nadepnął Pawłowi na nogę, ktoś się o niego potknął.
Czołgając się przy ścianie w przypadkowym kierunku, byle dalej, usłyszał jakieś zrozumiałe okrzyki.
- Klapa! Klapa! - ktoś krzyczał. Niewiele myślać, Paweł skierował się w tamtą stronę. Kiedy wyczołgał się zza ławki, zobaczył kilkanaście metrów od siebie skupisko ludzi, w stronę którego biegło kilka następnych osób.
 
rumcajs666 jest offline  
Stary 26-01-2012, 17:07   #23
 
Faurin's Avatar
 
Reputacja: 1 Faurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znany
Kolejne trupy. Kolejne ciała, które "ozdabiały" posadzkę kościoła w Sella Nevea ciekłym szkarłatem. Gdyby głos nie wiązł w gardle, Marco pewne by krzyczał. Krzyczał by, ile miał sił w płucach. Problem jednak polega na tym, że tych sił nie miał. Nawet nogi odmawiały mu posłuszeństwa, by chociażby paść na kolana. Jedyne co umiał zrobić, to stać. Stać nieruchomo w miejscu. Nie obchodziło go, czy w danym momencie kula nie przeszyje jego czaszki. Miał to, na prawdę, głęboko w dupie. Istniała tylko ta nicość, w której się zagubił. Czuł się, jakby był w labiryncie, z którego zna drogę wyjścia, jednak nie może zrobić kroku.
Kolejne strzały. Marco się trochę przyzwyczaił. O ile można to tak nazwać. Nie myśleć o tym, odejść myślami w próżnię- taki był jego cel. Dłonie zawędrowały do kurtki. W przeciwieństwie do nóg mogły się poruszać, jednak robiły to machinalnie, wykonując czynność, którą wykonywały każdego dnia po kilkakroć. Paczka fajek wraz z zapalniczką pojawiły się w dłoni Włocha, gdy wyłoniły się z ciemnych czeluści kieszeni.




Papieros powędrował do jego ust...
Dlaczego mnie to spotyka? Czemu akurat teraz? Kurwa!
... dwukrotne pstrykanie rozległo się dookoła. Płomień otulił fajkę...
Niczym jakiś pieprzony horror. Boże, co się tu, do cholery, tak na prawdę dzieje?
... para trującego dymu uniosła się nad głową Marco...

***

Klapa. Klapa! KLAPA!!! Ktoś znalazł jakieś miejsce (, żeby tylko bezpieczne!). Jakieś ukryte przed turystami i wiernymi wejście. Marco ruszył w stronę, gdzie kłębiła się już mała grupka. Czekał powoli w kolejce, aż nadejdzie jego kolej. Kończył w tym czasie fajkę. Był dziwnie spokojny.
 
__________________
Nobody know who I realy am...

Ostatnio edytowane przez Faurin : 26-01-2012 o 17:09.
Faurin jest offline  
Stary 31-01-2012, 20:48   #24
 
Kirholm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skał
Ruszyli. Szybko. Każda jedna osoba znajdująca się w kościele skupiła uwagę wyłącznie na sobie. Nie liczyło się życie reszty. Jeśli ktoś miał przeżyć to dlaczego on, a nie ja?

Mężczyzna otworzył klapę, która z hukiem uderzyła o posadzkę wzbijając w powietrze tumany kurzu, widoczne w blasku świec. Wskoczył natychmiast do środka nie zastanawiając się co może znaleźć wewnątrz w ciemnościach, a nawet jak nisko znajduje się kolejne podłoże. Drabinka prowadząca na dół była bowiem ułamana.

Strzał. Buccola poczuł jakby kula świsnęła mu dosłownie koło twarzy. Instynktownie padł na glebę, a za nim kolejne osoby. Spomiędzy ławek wyczołgał się Paweł, który przeturlał się obok skupiska ludzi i wskoczył do środka, za nim zaś podążyła Daina, Michał i rodzina Wietnamczyków.

Rozpłakana Włoszka biegnąc do klapy potknęła się na truchle starca w zakrwawionej koszuli. Gruby mężczyzna już zamykał klapę, czekając jedynie na dziewczynę. Gdy ta jednak wstawszy skierowała się ku krypcie jeden z biegnących Niemców przycisnął ją do ziemi, dając sobie i koleżkom czas do wskoczenia do podziemi. Kobieta padła na posadzkę, a gdy uniosła głowę ostatni głuchy huk wypełnił świątynię, a jej ciało padło bezwładnie pomiędzy ławki.

***



Wewnątrz krypty panowała zaduch i wilgoć, cuchnęło grzybem. Ktoś rozświetlił pomieszczenie latarką z telefonu, ludziom ukazał się dość paskudny widok. Znajdowali się w ciasnej klitce o powierzchni koło 8-9 metrów kwadratowych, wyjście z krypty mieściło się na wysokości głowy rosłego mężczyzny. Na ścianach zauważyli zniszczone już malowidła przedstawiające Jezusa Chrystusa oraz Apostołów. Były one w wielu miejscach już niewyraźne, a ich obecność jedynie dodawała mroku całej sytuacji.

Przez dłuższą chwilę panowała cisza. Ludzie siedli na brudnej ziemi opierając się plecami o zimne ściany. Krypta spowita była mrokiem, dlatego nie można było mieć pewności kto co robi. Z resztą niewiele to kogo w tym momencie obchodziło. Grubas wytarł z policzka łzy, począł wypowiadać po cichu słowa modlitw dziękując Bogu za ratunek, rodzina Wietnamczyków siadła w kącie przytulona do siebie i chyba najbardziej przerażona spośród zebranych.

- Boże... - szepnął Grubas ściskając w dłoni łańcuszek ze złotym krzyżykiem i wycierając ze skroni strużki potu - Co wyście kurwa zrobili? ... - spojrzał pełnym wyrzutu wzrokiem na trójkę Niemców. Mimo iż z początku sprawiali wrażenie hardych i twardych teraz leżeli skuleni trzęsąc się jak dzieci pozostawione na pastwę losu wśród złaknionych krwi wilków.

- To...to...to... nie nasza wina.... - wybełkotał jeden z nich chowając twarz w dłoniach.

- Jak nie Wasza?! Do cholery jasnej! - mężczyzna wstał z miejsca wrzeszcząc na cały głos - Zabiliście tą dziewczynę!

- Ale... my...

- Cisza! - krzyknął najstarszy z wietnamskiej rodziny.

- Zamknij mordę żółta świnio!
- drugi z Niemców zerwał się z miejsca.

- Odwal się!

- To wasza wina!

- Niby czemu?!

- Było przepuścić kobietę!

- Nie będziesz mi mówił co powinienem robić Żółtku!


- Dość! - awanturę przerwał przystojny blondyn, ten sam który zagadał do Dainy przed strzelaniną. Przeleciał wiązką światła po zgromadzonych w krypcie ludziach odrywając wszystkich od przemyśleń czy kłótni i skupiając na sobie - Przestańmy się kłócić! Póki co do niczego to nie doprowadzi. Nie wiemy co tu się dzieje - mężczyzna zrobił krótką przerwę na wdech, najwyraźniej jemu również zebranie sensowych myśli nie przychodziło łatwo - Nie wiemy co tu się dzieje, ale skoro los ustawił nas w ten sposób to chociaż spróbujmy razem się stąd wyciągnąć. Na pewno w grupie mamy większe szanse na ratunek niż pojedynczo. To jak, w ogóle ktoś ma jakieś przypuszczenia co chodzi? Jakieś pomysły?

Ludzie tak jakby ucichli, być może w jakiś sposób przekaz wypowiedzi do nich dotarł. Wietnamczycy jeszcze bardziej się do siebie zbliżyli, Niemcy poczęli gadać coś między sobą szeptem.



***

Lucas padł na chłodną posadzkę. Spróbował rozciągnąć się maksymalnie płasko na posadzce licząc że w ten sposób oszuka ostrzeliwujących świątynię ludzi. Ból w nodze był paraliżujący, mężczyzna czuł jakby ktoś wbijał mu w kość gwoździe. Na chwilę jednak zapomniał o bólu, gdy wystrzał z karabinu podziurawił znajdującą się najbliżej ławkę. Na głowę spadły mu kawałki witrażu,w głuchej ciszy słyszał jak kawałki szkła rozbijają się o posadzkę. Z dala widział jak grupka ludzi schodzi gdzieś do podziemi, po chwili poczuł jak ból przemija, a on odzyskuje siły. Niestety, w tym momencie klapa do podziemnej krypty została zamknięta, tak samo jak drzwi do korytarza prowadzącego do klasztoru. Lucas pozostał sam w głównej części świątyni. Ogień ustał. Kościół wypełniła głucha cisza i zapach masowego mordu.
 

Ostatnio edytowane przez Kirholm : 31-01-2012 o 21:01.
Kirholm jest offline  
Stary 31-01-2012, 22:41   #25
 
Shavitrah's Avatar
 
Reputacja: 1 Shavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwu
Odetchnęła z wyraźną ulgą, gdy udało jej się dotrzeć do klapy i wskoczyć do środka. Kątem oka dostrzegła jeszcze potykającą się kobietę, jednak nie przykuła ona jej uwagi na zbyt długo. Daleko posunięty egoizm? Nie, chyba raczej instynktowna chęć przetrwania. Podobnie jak inni, nie zastanawiała się zbytnio nad tym, co mogą znaleźć w podziemiach; teraz liczyło się tylko to, by znaleźć się możliwie jak najdalej od centrum kościoła, od kolejnych pocisków przecinających powietrze... I od ciała Adriany.

Ciemność. To było do przewidzenia, jednak fakt ten w żaden sposób nie pomógł Dainie zwyciężyć lęku. Wzięła kilka głębszych wdechów, chcąc uspokoić się w choć niewielkim stopniu; w międzyczasie kaszlnęła, gdy wypełniający pomieszczenie kurz wdarł się do jej dróg oddechowych. Wyciągnęła jedną dłoń przed siebie i oparła się o dopiero co przez siebie wymacaną ścianę, drugą zaś kurczowo ściskała pasek przewieszonej przez ramię torebki. Nawet, jeśli nie sądziła, by cokolwiek znajdującego się w niej mogło być obecnie przydatne. Oprócz zapalniczki. Nie wiedziała, czy ktokolwiek z obecnych tutaj osób dysponuje czymś w stylu latarki i już miała zacząć jej szukać, gdy ktoś w końcu rozświetlił mrok światłem jakiegoś telefonu. Odsunęła się nieco od grupy, zachowawczo oddalając się tym samym od klapy.


Pośpiesznie rozejrzała się dookoła, przez dłuższy czas skupiając wzrok na pokrywających ściany wizerunkach. Wydały się jej w pewien sposób niepokojące, choć przedstawiały postacie, których widok teoretycznie powinien napełnić ją nadzieją. A te ich oczy... Puste, krzywe i zdające się błądzić. Zupełnie, jak oni teraz. Może i byli bezpieczniejsi, jednak pozostawali nieświadomi sytuacji na zewnątrz.

Nawet na chwilę nie zabrała głosu w kłótni rozgrywającej się pomiędzy mężczyzną z krzyżykiem, a Niemcami. Atmosfera była dość napięta i nie widziała potrzeby podsycania jej kolejnymi krzykami czy obelgami kierowanymi w stronę winowajców – nawet, jeśli im się należało. Gdy do dyskusji włączył się jeden z Wietnamczyków, przez moment miała nadzieję, że uda mu się ją zakończyć... Ale nie, ludzie nie dadzą się tak łatwo uciszyć. Nieco zrezygnowana odsunęła się jeszcze kilka kroków w bok, jednocześnie usiłując wyjąć z torby zapalniczkę i przełożyć ją do łatwo dostępnej kieszeni spodni. Miała przeczucie, że będzie sobie za to wdzięczna, gdyby bateria telefonu się wyczerpała. Lepsze to, niż nic.

Drgnęła, gdy usłyszała znajomy głos dobiegający z drugiego kąta pomieszczenia. Potrzebowała chwili, by przyporządkować go do niedawno spotkanego mężczyzny. Tak, to on.

- Nie jestem lepiej doinformowana od was, ale... - zaczęła po chwili Daina, czekając, czy nikt nie będzie miał ochoty odezwać się pierwszy.
- Myślę, że z miejsca możemy odrzucić pomysł rutynowej akcji policji. Niektóre osoby do niej należące same sprawiały wrażenie zaskoczonych całą tą sprawą, więc... - urwała, jakby nie do końca będąc pewną własnych słów.
 
Shavitrah jest offline  
Stary 01-02-2012, 21:20   #26
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Słodka cisza. Jeszcze minutę temu chaos przewalał się po całej świątyni. Krzyki, płacz, dźwięki wystrzałów. Akcja niczym z amerykańskiego filmu wojennego. Tylko, że oni nie byli żołnierzami. Nie byli uzbrojeni, a jednak ginęli, jakby stanowili jakiekolwiek zagrożenie.
Teraz jednak głucha, ponura cisza. Lucas mógł usłyszeć swój niespokojny oddech. Ból w nodze minął, ale dokąd miałby teraz uciekać. Wszystkie drogi ucieczki zamknięto bezpowrotnie. Leżał tam, na zimnej posadzce. Mógł wyczuć zapach krwi. Kilka ciał leżało tuż obok niego. Jedna kobieta zdawała się jeszcze dyszeć. Zatopiła wzrok w archeologu. Błagalny wzrok. Jakby prosiła go, by jej pomógł. Nie wiedział jednak jak ma to zrobić. Kobieta spróbowała coś powiedzieć, jednak z jej ust pociekła strużka krwi. Równocześnie łzy zmieszały się z czerwoną cieczą. Pan Davis poczuł, że musi coś zrobić, aby jej ulżyć. Strzały ustały, zresztą jeśli nawet mierzyli w poszukiwaniu ocalałych, nie przejmował się tym teraz. Powoli podczołgał się ku brunetce. Objął jej zimną dłoń. Uśmiechnęła się do niego w podzięce. Po chwili dostała drgawek. Życie jakie się w niej tliło do ostatniej sekundy, właśnie gasło.
- Panie, świeć nad jej duszą. – rzekł w poczuciu, że musi to powiedzieć. Zaraz też kobieta oddała ostatnie tchnienie. Zamknął powieki nieznajomej. Lucas jednak nie uronił ani jednej łzy. Być może spowodowane to było szokiem, a może strachem.
Po kilku minutach postanowił działać. - Nie mogę jeszcze umrzeć…
Przykucnął i przekradł się pod ścianę, uważając, aby nie wychylić się za okno. Po drodze wymacał swój plecak, niestety latarka nie była już zdatna do użytku. Być może klapa i drzwi były już zamknięte, co nie oznaczało, że nie może tu być innych wyjść. - A może po prostu się gdzieś schowam?
Wydawało się to dobrym pomysłem. Czujnym okiem jeszcze raz zmierzył świątynię. Nie było tu zbyt wiele kryjówek… ale…
Najzwinniej jak tylko potrafił przekradł się do pobliskiego konfesjonału. Wszedł do niego i usiadł na miejscu gdzie zwykle zasiadał kapłan. Poczuł się tu trochę bezpieczniej. Po chwili w jego dłoni pojawił się termos. Po ciemku, trzęsącą dłonią, przy okazji wylewając trochę na siebie, napełnił kubek tak drogim mu wywarem. Tęgi łyk przywrócił mu trzeźwość myślenia. Uświadomił sobie, że nie ma innej drogi ucieczki. Jeśli spróbuje dobiec do klapy lub drzwi, po drodze dorwą go snajperzy.
- W takim razie najlepszym rozwiązaniem jest pozostanie tutaj, w ciemnej kryjówce.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline  
Stary 04-02-2012, 18:46   #27
 
Lomir's Avatar
 
Reputacja: 1 Lomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputację
Mike głośno stęknął, ciężko upadając na podłogę krypty. Starał się zamortyzować upadek przykucnięciem i podparciem się ręką. W chwilę potem podniósł się i zrobił miejsce kolejnym osobom, które wskakiwały do pomieszczenia. Cieszył się, że strop nie jest wybitnie wysoko, bo upadek z ciut większej wysokości mógłby nie skończyć się tak pomyślnie. Gdy wszyscy znaleźli się w bezpiecznym miejscu, młody mężczyzna rozejrzał się po ocalałych,a jego uwagę przyciągnął grubszy facet, który kłócił się z Niemcami. "Nie wiem, czemu on ich nie rozumie. To normalne, każdy dba o własną dupę, a w tak niezwykłej sytuacji to jedyne co się liczy. Wola przetrwania i troska o własne życie, nawet kosztem innych. Nie wiem, czy JA sam bym się tak zachował, ale nie znasz się dopóki nie się nie sprawdzisz"

Uwagę Mike’a przyciągnął blondyn, który spróbował przejąć rolę lidera tego zbiorowiska. Młody architekt, nie miał okazji zastanowić się nad tym co tu się działo, miał głowę zaprzątniętą swoimi problemami. Jednak teraz, gdy to pytanie padło, miał ku temu okazję. Zaczęło się od morderstwa księdza. Przybyła policja, potem technicy kryminalni. Zamknęli kościół, żeby morderca nie mógł uciec, ale drzwi nie dały się ponownie otworzyć. Za to znalazł się, na zewnątrz, ktoś komu wybitnie nie spodobało się, że chcą uciec. Ba! Nie spodobało im się nawet to, że żyją. Bo niby po co otwierali by ogień z broni maszynowej. Nagle Mike uświadomił sobie, w jak beznadziejnej sytuacji się znajdują. Przełknął głośno ślinę. Postanowił podzielić się czarnymi myślami z resztą towarzyszy niedoli. Przepchnął się tak, aby wszyscy go widzieli i słyszeli i powiedział:

– Kim jest ten kto nas zamknął nie ma najmniejszego znaczenia. Może policja, może wojsko, nie wiem. To nie jest ważne. Ważniejsze jest to, że oni nie chcieli nas tam zatrzymać. Oni chcieli załatwić wszystkich. Bo niby po co otworzyli by ciągły ogień i strzelali na oślep? Właśnie po to, żeby nikt tu nie przeżył. Dobra, nam się udało, fajnie co? Ale, kurwa, zapomnijcie. Skoro chcieli wszystkich zabić, to pewnie teraz otworzą drzwi do kościoła i będą dobijać tych co przeżyli. A wiecie co? My jesteśmy w zamkniętym pomieszczeniu. W krypcie bez wyjścia, bo tak właśnie były budowane, pod kościołami z jednym wejściem do środka. Jedyne co tu znajdziemy to jakiś grobowiec czy dwa, no, może jeszcze jakieś relikwie. Tyle. To koniec. No, chyba, że ktoś z was znajdzie jakieś magicznie przejście, tajemny korytarz czy inną zapadnie, w co wątpię. – Dopiero teraz przerwał swój monolog, zdając sobie sprawę, że brakło mu tchu. Wziął głęboki oddech i rozejrzał się po twarzach zgromadzonych.
- Nie wiem co powinniśmy zrobić. Jeśli wyjdziemy z tej krypty to nas zabiją, a jeśli tu zostaniemy to prędzej czy później nas znajdą i też nas zabiją. – Przerwał, tym razem, na dobre. Rozejrzał się po raz kolejny i czekał, aż ktoś się odezwie.
 

Ostatnio edytowane przez Lomir : 04-02-2012 o 18:49.
Lomir jest offline  
Stary 06-02-2012, 11:09   #28
 
rumcajs666's Avatar
 
Reputacja: 1 rumcajs666 nie jest za bardzo znany
Schowawszy się w chwilowo przed szalejącą masakrą, Paweł łapał oddech. Gwałtowne ruchy, które wykonał by wskoczyć do dziury, doprowadziły go niemal do omdlenia. Dlatego puścił mimo uszu odbywającą się właśnie kłótnię i głęboko oddychając próbował myśleć.
- Jeśli się stąd jakoś nie wydostaniemy, to zabiją nas. Kimkolwiek są ci, którzy do nas strzelali nie zostawią żadnego świadka. Zwykli ludzie by się oburzyli. Zaraz, przecież ten kościół nie stał w odludnym miejscu. Widziałem tam jakieś zabudowania w okolicy, ktoś tam musi mieszkać. Ale jeśli tam mieszka, to albo już nie żyje, ale został przekonany co do konieczności podjęcia tak drastycznych środków. Jeden morderca nie mógł dać powodu do takiej reakcji. Coś innego jest na rzeczy. Tylko co?
Przez umysł Pawła zaczęły przelatywać fragmenty filmów, które kiedyś oglądał. Jakieś wampiry w kościele, który tak naprawdę nie był kościołem, ale starą pogańską świątynią, zakonnice i księża handlujący prochami.
- Nie, przecież to głupie. Nie jestem w filmie. To się dzieje naprawdę.
Od dłuższej chwili widział w mroku jakiegoś faceta poruszającego ustami i mówiącego z wyraźnym wkurzeniem. Wyrwawszy się z własnych myśli zdążył akurat na koniec monologu tamtego gościa
- Nas też zabiją.
W innych okolicznościach Paweł ucieszyłby się, że ktoś myśli podobnie do niego, niestety teraz nie było mu do śmiechu.
Przeszukał kieszenie, nie znalazłwszy nic ciekawego, obejrzał podłogę, z której podniósł kamień wielkości małej pięści. Po czym podszedł do najbliższej ściany i odsuwając jakąś azjatkę, która tam stała zaczął opukiwać mur.
Po chwili obejrzał się na innych i powiedział:
- Może mi pomożecie?
 
rumcajs666 jest offline  
Stary 09-02-2012, 23:11   #29
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
Kiedy zaczęły padać strzały, Jan był jeszcze na podeście ambony, widział jak kolejne osoby padają martwe i jak ludzie rozbiegają się szukając pomocy.
Sam także pobiegł w stronę człowieka, który podniósł klapę w podłodze. Złapał po drodze plecak ze sprzętem fotograficznym i skoczył do otworu.

Nie upadł najlepiej, bo wylądował boleśnie obijając sobie lewy bark. Ból był tak wielki, że przez chwilę nic nie widział, potem także miał problemy z widzeniem, bo ktoś zatrzasną klapę, a zaraz potem kiedy sam szukał w kieszeni telefonu, ktoś uruchomił swoją latarkę i ponownie go oślepił, tym razem na krótko.

Po chwili Jan znalazł swój telefon motorolę defy, i uruchomił widget odpowiedzialny, za latarkę. Dioda led nie było może marzeniem w tej sytuacji, ale dawała dość światła, aby poruszać się i nie wpadać na przeszkody, i innych ludzi.

Oglądał pomieszczenie, w którym się znaleźli i słuchał kłótni, a jednocześnie myślał.
- Posłuchajcie, - powiedział po chwili po angielsku, uznając ten język za najbardziej uniwersalny w tym momencie. - na górze jest cisza. Skończyli strzelać, nie rozmawiajmy za głośno, na wypadek, gdyby ktoś z nich sprawdzał wnętrze. Niech ktoś nasłuchuje przy klapie, czy ktoś się nie zbliża. -

Następnie podniósł jakiś odłamek z podłogi, i za przykładem chyba swojego rodaka, sądząc z akcentu, a przynajmniej słowianina, zaczął ostukiwać ściany, oraz podłogę. Czasem takie krypty miały więcej niż jeden poziom.
 
deMaus jest offline  
Stary 14-02-2012, 22:53   #30
 
Kirholm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skał
W nawie ponad kryptą zapadła cisza. Byli pewni, iż strzały ustały, a żaden nie padł od dobrych kilku minut. Jednakże wewnątrz panował nieprzyjemny chłód i mrok rozświetlany jedynie przez latarki w telefonach oraz innym sprzęcie elektronicznym, przez co co i raz po ich ciałach przechodziły ciarki. Za namową Pawła poczęli opukiwać ścianę pokrytą malowidłem.

W pewnym momencie usłyszeli wyraźne walenie pięścią w klapę prowadzącą do krypty. Chwilę później doszedł do nich dość wysoki głos zapewne mężczyzny, który prosił o możliwość wejścia do środka. Jan natychmiast rozpoznał w nim głos dziennikarza, którego spotkał poprzedniego dnia, gdy ten nagrywał rozmowę z księdzem proboszczem.

- Otwórzcie, znam go, jest ofiarą tak jak my. - powiedział Jan i ruszył w stronę klapy, aby wpuścić dziennikarza.

- Zaraz, chwila! - z miejsca zerwał się Mike Kozłowski - Co z tego, że go znasz? Przecież ONI obserwują kościół. Jak zobaczą, że tutaj zszedł to będą pewni, że się tu ukryliśmy. Nie otwierajcie klapy! Będziemy mieli większe szanse, jeśli nie będą mieć pewności, że ktoś się tu ukrywa! - złapał faceta, który zmierzał w kierunku klapy za przedramię chcąc go zatrzymac.

- Halo! - mężczyzna zaczął nieco ciszej acz znaczniej szybciej uderzać o zewnętrzną część klapy - Zamierzam nagrać wszystko co tutaj się dzieje! Nie zostawiajcie mnie tu! Zabiją mnie! Ogień na razie ustał, proszę otwórzcie!

- I tak będą wiedzieli, że tu jesteśmy... Nawet patrząc na to, że podszedł właśnie tutaj - odezwała się ze “swojego” kąta Daina, przerywając opukiwanie pobliskiej ściany. Nadal nie przysunęła się ani o krok do klapy. Choć nie sądziła, by ktokolwiek zamierzał uraczyć ich po otwarciu serią z karabinu maszynowego czy czegokolwiek w tym stylu, to wolała zachować od niej pewną odległość. - Nie wiemy, czy ten facet w przyszłości nie okaże się nam przydatny. - Postanowiła zagrać na moralach grupy w ten sposób, przypuszczając, że ci nie będą zbyt skorzy do wpuszczenia “nowego”.


- Jeśli nie zna pan miłosierdzia, niech pan posłucha zimnej logiki - odpowiedział mężczyźnie Jan, który go złapał - Jeśli nie zaryzykujemy wpuszczenia go, może nas nieświadomie zdradzić, samą obecnością przy klapie. Dlatego proszę mi pomóc, aby było szybciej. -

Uprzejmość gościa, którego zatrzymał zbiła go z tropu. W takiej chwili zwracać sie do kogoś per “pan” to dość niespotykane - pomyślał Mike. Niemniej jednak jego argument był trafny, jeśli ten człowiek będzie dobijał się do klapy to prędzej czy później ściągnie ich do nas.
- Dobra, ale zrobmy to SZYBKO. - powiedzial, kladac akcent na ostatnie slowo - I obysmy tego, kurwa, nie zalowali. -
Po tych słowach lekko pchnął dłonią, w kierunku klapy, mężczyznę z którym rozmawiał i sam pobiegł wraz z nim. Gdy tamten znalazl sie obok Mike’a, pchnęli klapę, pozwalając podnieść ją “nowemu” i dostać sie do krypty.

Paweł zawzięcie opukiwał ściany, nie zaprzątając sobie głowy niczym innym. Dopiero skrzypienie otwieranej klapy zwróciło jego uwagę.
- Oszaleliście?! A jeśli to ONI?!

Mike zatrzymał się na chwilę słysząc słowa gościa od “opukiwania ścian”
- Podejrzewam, ze ONI nie prosiliby o otworzenie klapy, tylko by ją rozjebali w drobny mak, wraz z nami w środku. - Po tych słowach Mike ruszył w kierunku klapy i z zamiarem wykonania pierwotnego planu.

Gdy klapa uniosła się natychmiast do środka wskoczył krótko ostrzyżony mężczyzna o zdrowej posturze. Wyglądał na przestraszonego, a przednią część jego czarnej kurtki pokrywała warstwa kurzu, zapewne czołgał się po brudnej posadzce podczas gdy nad głowami wiernych śmigały kule.



Zeskakując wpadł na Mike'a, dzierżył bowiem w rękach kamerę, nie mógł się więc oprzeć o posadzkę podczas zetknięcia z ziemią. Odetchnął głęboko, gdy klapa ponownie się zamknęła.

- Ej, Ty - rozpoczął blondyn najwyraźniej aspirujący do roli przewodnika grupy w niedoli - Wiesz coś może na temat tego co tu się dzieje? Albo przynajmniej jak obecnie wygląda sytuacja na górze? Przecież nie będziemy tu siedzieć wiecznie.

- Ehhh - kamerzysta spuścił na chwilę wzrok i włączył swój sprzęt, natychmiast zapaliła się charakterystyczna czerwona lampka - Na górze względny spokój. Przeczołgałem się pomiędzy ławkami, aby nie naprowadzić tropu na resztę grupy. Ogólnie to wiele osób zginęło, nie wiem czy ktokolwiek oprócz nas przeżył. Na pewno niektórzy duchowni mieszkają w klasztornej części świątyni, choć być może i tam doszło do masakry. Ja pierdolę. Zamierzam wszystko nagrać. To jest nie do pomyślenia, by w cywilizowanym kraju dochodziło do czegoś takiego. Ludzie giną od strzałów policji. Dobre sobie. Gdyby nie to, że na tym zadupiu nie działa sieć już dawno powiadomiłbym o tym zajściu znajomych z redakcji - mężczyzna przejeżdżał kamerą po całej krypcie nagrywając zarówno samą lokację jak i przerażone ofiary.

***

Michael, Giulia i Chiara siedzieli na zimnych schodkach, trzęsąc się i przez pierwsze minuty nie mogąc wypowiedzieć ani słowa. Przebywali najbliżej korytarza łączącego główną część świątyni z klasztorną, więc gdy rozpoczęła się strzelanina jako jedni z niewielu zdołali uciec. Unikając okien znajdujących się w korytarzu otworzyli pierwsze lepsze drzwi i wskoczyli do środka. Okazało się, iż trafili do miejsca które przypominało swego rodzaju piwnicę, a raczej schody doń prowadzące. Mimo iż próbowali nie udało im się znaleźć zapalnika światła, tak więc mogli dostrzec przed sobą jedynie mroczną otchłań. Nie znali się. Trafili tu przypadkowo. Los jednak postanowił związać ich postaci i wystawić relacje między nimi na ciężką próbę. Musieli też podjąć ryzyko. Zejść w dół mrocznych schodów, czy cofnąć się do korytarza zapewne opanowanego przez napastników i ryzykować zestrzelenie przy próbie opuszczenia tego miejsca.

 
Kirholm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:34.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172